|
|
|
|
|
|
Autor Wiadomość |
|
Wysłany: Wtorek 10 Październik, 2006 16:35 |
|
|
Cytat: | To nie argument, tylko porównanie. Chciałam pokazać na możliwie prostym przykładzie, po co są definicje i dlaczego nie można ich całkowicie negować. Bo jeśli przez natchnienie rozumiesz coś innego, niż ja, to do końca życia możemy przerzucać się postami i do niczego nie dojdziemy. |
Ale zrozum, że definicję tę wymyśliło kilkoro ludzi, którzy być może nigdy nawet nie przeżywali weny czy natchnienia.
Na dalsze odpisywanie nie mam czasu - napiszę w sobotę=) |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 14 Październik, 2006 10:02 |
|
|
Zgodnie z obietnicą (graj muzyko!):
Cytat: | A dlaczego nie? Natchnienie to natchnienie, gdyby było czym innym, to by się też inaczej nazywało. |
Takie rozumowanie jest bardzo ograniczające.
1. Skąd możesz wiedzieć czy definicja ta jest do końca poprawna? Nikt przecież nie może 'zbadać' natchnienia i powiedzieć do końca czym jest.
2. Zawodzisz mnie takimi argumentami - 'natchnienie to natchnienie, bo tak się nazywa'. Odwołując się do przykładów: według Ciebie 'dusza to dusza, miłość to miłość' itd. itp.?
Cytat: | Ale w takim razie nazywanie jakichkolwiek abstraktów nie miałoby sensu. Złość będzie złością, miłość - miłością, będą pewnym zbiorem uczuć. U każdego mogą mieć inne zabarwienie, inną intensywność, ale wciąż dają się opisać jednym, konkretnym słowem. Może w sposób marny i niedokładny, ale - jeśli chcemy się komunikować z innymi ludźmi - musimy to zaakcpetować. |
Nie, nie dają się opisać jednym słowem. To słowo jest po prostu ich symbolem służącym właśnie do komunikacji.
Cytat: | Istnieje słowo "natchnienie". Zawiera w sobie pewien zakres uczuć (to, co pisałam wyżej o natężeniu i odcieniach), ale nie mogą to być uczucia całkowicie różne. |
A cóż znaczy 'całkowicie różne'? W każdym jednak razie są różne - i to wystarczy.
Cytat: | Co do tego, że się nie spotkałeś - nie dziwię się. To był mój domysł, wrażenie. Zauważ, że zacytowałam definicję słownikową, żebyśmy się zrozumieli, a nie na zasadzie "cytuję słownik, więc wszystko inne, co powiem, też jest prawdą, z którą nie można się nie zgodzić". |
I bardzo dobrze, ale dla mnie definicja słownikowa takich pojęć nie jest argumentem, który mógłby mnie przekonać.
Cytat: | Przy okazji - mam wrażenie, że zboczyliśmy z tematu. Wydaje mi się, że w kwestii definicji i postrzegania natchnienia/weny nic nowego nie mogę już napisać, więc nie będę w kółko wałkować tego samego. Ty pewnie też nie masz ochoty. |
Możemy dać sobie spokój chociaż ja i tak się cieszę, że spotkałem kogoś o różnych poglądach i mogłem z nim podyskutować=)
Cytat: | Wracając do tematu
Whitefire napisał:
Ach, i jeszcze to dodam, bo wydaje mi się istotne:
Tak sądzę, że z moich postów wynika już, że jestem umiarkowanym zwolennikiem planowania - ale muszę jeszcze dodać, że za dużo planowania odbiera mi potem radość z pisania. Tzn. tę "wenę". Jeśli bardzo dobrze wiem, co za chwilę napiszę, to nie czerpię już z tego takiej satysfakcji, brak czynnika "odkrywania" i "oczekiwania".
A to w sumie nie sztuka, zaplanować coś bardzo dobrze, a potem odpuścić... bo temat stał się nudny.
Dla mnie samo planowanie bywa już radością (a potem zapisywanie - żeby nie było, że planuję i nie piszę ). Ale przyznam, że nigdy nie spisuję pomysłów, opracowuję je tylko w głowie i nigdy nie opowiadam nikomu o pomyśle - bo wtedy rzeczywiście tracę zainteresowanie historią. |
Ja przeciwko planowaniu nic nie mam, chociaż i tak uważam, że pisanie pod wpływem weny jest o wiele owocniejsze, mimo iż może być również o wiele rzadsze i mniej systematyczne=) |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 14 Październik, 2006 10:48 |
|
|
Netrath napisał: | Zgodnie z obietnicą (graj muzyko!): |
Netrath napisał: | 1. Skąd możesz wiedzieć czy definicja ta jest do końca poprawna? Nikt przecież nie może 'zbadać' natchnienia i powiedzieć do końca czym jest. |
Do końca to pewnie mało co jest poprawne. Definicja jest jakąś próbą opisania świata. Co więcej, wydaje mi się, że autorzy tejże nie skupiali się na subiektywnych odczuciach bandy natchnionych twórców (wybacz ironię ), a na etymologicznych korzeniach słowa. Czyli - definicja mówi, co należy rozumieć przez dane słowo, a nie, jak to masz czuć.
Netrath napisał: | 2. Zawodzisz mnie takimi argumentami - 'natchnienie to natchnienie, bo tak się nazywa'. Odwołując się do przykładów: według Ciebie 'dusza to dusza, miłość to miłość' itd. itp.? |
Wybacz, kwestia operowania na abstraktach.
A skoro jesteśmy przy przykładach - odwołując się do duszy: powiedziałeś, że są różne natchnienia, ale czy są różne (definicyjnie!) dusze? Zgadzam się - to, co każdy ma w środku (pomijając już kwestie religijno-poglądowe w stylu - co to jest i czy na pewno dusza) jest unikalne, nie ma dwóch identycznych dusz, a jednocześnie - wszystkie są tym samym: duszą. I o to mi chodziło, gdy pisałam "natchnienie to natchnienie" (mam nadzieję, że nie zamotałam bardziej).
Netrath napisał: | Nie, nie dają się opisać jednym słowem. To słowo jest po prostu ich symbolem służącym właśnie do komunikacji. |
Owszem. I ten symbol odnosi się do konkretnego zestawu emocji (lingwistycznie: ma pewien zasięg oznaczania). I tak jest z każdym słowem (stąd wcześniejsze odwołania do marchewek ), po prostu te, które nie odnoszą się do abstraktów, są łatwiejsze do opisania.
Netrath napisał: | Cytat: | Istnieje słowo "natchnienie". Zawiera w sobie pewien zakres uczuć (to, co pisałam wyżej o natężeniu i odcieniach), ale nie mogą to być uczucia całkowicie różne. |
A cóż znaczy 'całkowicie różne'? W każdym jednak razie są różne - i to wystarczy. |
Ale "muszą" być na tyle podobne, by dało się je określić tym samym słowem, prawda? (jak w przypadku przywołanych już dusz)
Netrath napisał: | I bardzo dobrze, ale dla mnie definicja słownikowa takich pojęć nie jest argumentem, który mógłby mnie przekonać. |
Powtórzę jeszcze raz - to nie był argument. Bo argumenty dotyczyły kwestii roli weny w procesie twórczym itd. To było pytanie, czy na pewno mówimy o tym samym - i w stronę definicji zboczyła nam dyskusja.
Netrath napisał: | Możemy dać sobie spokój chociaż ja i tak się cieszę, że spotkałem kogoś o różnych poglądach i mogłem z nim podyskutować=) |
Wiesz, póki nie kręcimy się w kółko, powtarzając argumenty i póki nikt nas nie zje za offtopic, możemy dyskutować dalej .
Netrath napisał: | Ja przeciwko planowaniu nic nie mam, chociaż i tak uważam, że pisanie pod wpływem weny jest o wiele owocniejsze, mimo iż może być również o wiele rzadsze i mniej systematyczne=) |
Czyli wychodziłoby na to, że pod względem ilości i jakości się wyrównuje i wychodzi na to samo - czy pisze się bez weny, a planem, czy z weną, a bez planu . |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 14 Październik, 2006 17:19 |
|
|
Strasznie abstrakcyjna się ta dyskusja zrobiła
Może dla świętego spokoju zgodzilibyście się na moją definicję weny sprzed paru postów? Była troche obszerniejsza niż słownikowa, z przykładami, no i ja bym się poczuł taki ważny jak balonik
Cytat: | A mianowicie: przeżywanie tego, co piszę i co zaraz będę chciał napisać. Czyli pisanie w towarzystwie i pod wpływem uczuć. Przykład: jeśli opisuję, że dziewczynka idzie sama przez las, w nocy, to boję się razem z nią. |
Wtedy można by wrócić do tematu, chociaż i tak nikt was nie zje...
...na razie... ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 16 Październik, 2006 13:40 |
|
|
Dla świętego spokoju pójdzmy na kompromis i zgódzmy się na dfinicję Whitefire'a, chociaż i tak pewnie każdy z nas będzie miał na to swoje poglądy (przynajmniej ja=)) |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 16 Październik, 2006 18:18 |
|
|
Dla świętego spokoju i przypodobania się wszechwładnemu adminowi możemy przyjąć i taką definicję (żeby tylko balonik nie pękł ).
Netrath - bo i nie o to chodzi, żeby zmieniać poglądy, ale żeby poprzez dyskusję się w nich utwierdzać .
Otwierając temat dla rzesz innych piszących (przerażonych słowotokiem pewnych osób ) - a jak to u Was jest? Wena bywa przydatna (tu chyba nikt nie będzie się kłócił? ), ale czy jest niezbędna? Czy zdarza się Wam pisać bez niej? Czy może czasem wręcz przeszkadza? |
|
|
|
koVaalMieszkaniec Krain
Płeć: Posty: 3 Chowaniec0 Miedziaków
0 Denarów
0 Dukatów
|
Wysłany: Niedziela 29 Październik, 2006 19:16 |
|
|
Powiem tyle: Wena bywa zdradliwa. Bardzo często w połowie pisania opowiadania opuszcza mnie ona i drugą połowę muszę pisać pozbawiony weny. Koszmar i tortura, ale można się bez niej obyć. Choć efekty są wyraźnie gorsze. |
|
|
|
|
Wysłany: Środa 21 Luty, 2007 1:01 |
|
|
koVaal napisał: | Powiem tyle: Wena bywa zdradliwa. Bardzo często w połowie pisania opowiadania opuszcza mnie ona i drugą połowę muszę pisać pozbawiony weny. Koszmar i tortura, ale można się bez niej obyć. Choć efekty są wyraźnie gorsze. |
Też to znam, tyle, że kiedy wena znowu mi pomaga, po prostu wracam po temtego opowiadania i poprawiam słabsze momenty. Wtedy jest o niebo lepiej ____________ Wojownik Światła, jak mnie nazwał Paulo Coelho.
Cień, jak sam mówię o sobie.
Czy można to pogodzić ?? |
|
|
|
KapiiiMieszkaniec Krain
Płeć: Posty: 14 Chowaniec0 Miedziaków
0 Denarów
0 Dukatów
|
Wysłany: Niedziela 04 Marzec, 2007 0:28 |
|
|
Powiem z własnego doświadczenia tak: najpierw pomysł, potem bohaterowie, a potem dobre imiona i nazwy (ja się w tym miejscu mocno zaciąłem )
Ja piszę na żywioł, potem czytam i poprawiam to co mi się nie podoba, kiedy skończę jedno, czytam to w całości i znowu poprawiam wszystko co mi się nie podoba i tak to idzie. W gruncie rzeczy dla mnie pisanie to czysta przyjemność, a największe marzenie to napisanie powieści orginalnej, pomysłowej i ciekawej. Ciekawe czy mi się uda |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 05 Marzec, 2007 15:39 |
|
|
A ja znalazłam dwie bardzo ciekawe wypowiedzi na temat osławionej "Weny". Pozwolę sobie przytoczyć - może rozgorzeje kolejna dyskusja .
Aleksandra Janusz napisał: | Tylko nie uskarżaj się na niemoc twórczą. Podejrzewam, że nie doskwiera ci żaden brak natchnienia, a najzwyklejsze w świecie lenistwo. Albo całkiem naturalne zmęczenie, bo na pewno nie jesteś takim wariatem, żeby porzucić szkołę, studia albo pracę... |
Andrzej Pilipiuk napisał: | Problem weny
W znacznej mierze jest to problem sztuczny i wymyślony przez artystów, którzy są tak genialni i wrażliwi, że rozprasza ich bębnienie kropli po parapecie. Przez ludzi, którzy chcą być artystami, ale nie są w stanie wykrzesać z siebie pomysłu choćby na poziomie rzemieślniczym. Każdy ma lepsze i gorsze dni. Kiedy nadchodzi gorszy nie należy leżeć do góry brzuchem. Zawsze są jakieś teksty do poprawiania i szlifowania... No, chyba, że jest się artystą nie uznającym poprawek. |
Dla zainteresowanych, całość tekstów:
"Pisarz - wolny zawód" Aleksandry Janusz - o pisaniu, poprawianiu i wydawaniu. Myślę, że każdy piszący powinien zajrzeć.
"Disco-polo polskiej fantastyki" - odpowiedź Andrzeja Pilipiuka na dyskusję, jaka rozgorzała pod poprzednim tekstem. Mniej "ogólne", ale też kilka ciekawych informacji zawiera (choćby to o wenie ). |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 05 Marzec, 2007 20:53 |
|
|
Ja tam dyskusji nie widzę na ten temat Melfko Ludzie mają rację i tyle. Też czasem narzekam na tzw. niemoc twórczą, brak weny, chandrę, depresję czy jak to jeszcze inaczej nazwać a w większości to po prostu wymówka bo mi się nie chce pisać
A jak chce się pisać to nawet krople bębniące o parapet nie rozpraszają. Nawet czasem wręcz przeciwnie - mogą coś przypomnieć lub nadać nowe znaczenie dla sytuacji.
Szczerze ci życzę Kapiii powodzenia w pisaniu Jak coś juz będziesz miał - to opublikuj na Mythai i nie bój się komentarzy ____________ Żyję więc walczę...
Żyję więc śnię...
Żyję więc kocham...
Żyję bo chcę...? |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 06 Marzec, 2007 11:10 |
|
|
Widzisz, Lyoness, problem w tym, że większość, zamiast powiedzieć szczerze "nie chce mi się", zasłania się właśnie jakąś mityczną weną. Bez której, grzmi, pisać się nie da, bo wtedy to nie sztuka . |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 06 Lipiec, 2010 23:09 |
|
|
wena - to przychodzi wtedy, gdy na przykład Dafne zajrzy przez lufcik, walnie cię w łeb maczugą i spyta dźwięcznym głosikiem: piszesz durniu czy nie, bo się przeniosę do sąsiada |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|