Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Wilk ze snu

-         Co?! – warknąłem do posłańca.

Ten kundel tylko się skulił i zamiast odpowiadać trząsł się ze strachu.

Tchórz” pomyślałem i zbliżyłem się o dwa kroki, do Figrota.

-         Czy Heroth wie z kim zaczyna?! – krzyknąłem plując mu w twarz.

-         Taaakk... to znaczyyy ... on uwa...

-         Nie jąkaj się psie!!! – przerwałem zirytowany.

Okrążyłem swego „gościa” , świadomie sapiąc gniewnie.

-         Więc? – syknąłem mu za uchem tak, aby podskoczył z przerażenia.

Figrot uspokoił się na prędko i zaczął odpowiadać płynną mową wilków.

-         Czcigodny Heroth naradzał się wczoraj z Bronem i Gitem. Oficjalnie ustalili, iż wydalają Cię z Klanu Czerwonych Łowców na czas dożywotni – zakończył u nosząc dumnie łeb.

-         Mam jeszcze wiele lat !! – powstrzymałem się przed obelgami i sarkastycznie dodałem - A to z jakiegoż czcigodnego powodu?

-         Za odmienne poglądy, które nie przystoją, żadnemu Wilku Łowcy oraz...

-         ... za zdemolowanie świątyni Klanu Czarnych Władców i odrzucenie rozkazu – dokończyłem z sarkazmem – Czyli boi się mnie?

-         Nie, On się naśmiewa z Ciebie. Uważa, że bałeś się zabicia jednego z Klanu Zielonych Biegaczy, więc nie zagrażasz mu. Jesteś tylko dla Niego odmieńcem – podniósł lewą łapę na pożegnanie i odbiegł w ciemność nocy.

Usiadłem na wilgotnej ziemi porośniętej trawą i różnego rodzaju kwiatami. Nie widziałem barw, było zbyt ciemno. Kontury jednak były wyraźne, niby narysowane na malowidle czarno – białym.

Wiedziałem, że jestem inny. Zawsze tak było. Nawet, gdy zwykli ludzie żyli, nazywali mnie  Anyrzata, co oznaczało po naszemu „Avatar Boży”. Jednak oni myśleli, że jestem jedyny, a potem... To wszystko się rozpowszechniło na całej kuli ziemskiej. Każdy stracił przy tym tak wiele, a przecież  tego chciałem. Sam wypatrywałem co dzień tego momentu i dostałem to na co zasłużyłem. Pięć lat badań u zwykłych ludzi, a potem inwazja takich jak ja i koniec istnienia homo sapiens.  Teraz znów jestem odmieńcem. Zamiast posiadania jednej umiejętności, potrafię wszystko. Dlatego się mnie boją. Tak powiedziała matka. A gdzie ona jest? Dawno jej nie widziałem.. została chyba w domu ojca. Ojciec... zamordowany barbarzyńsko przez te nasienia zła, podobne do mnie. Muszę coś zrobić, muszę znaleźć schronienie. Czarni Władcy będą chcieli zemsty. Może jednak tak, zrobić im niespodziankę? Pożegnałem się już 3 lata temu z rodzicielką, nie mam nic do stracenia. „

Biegłem w ciemności widząc na tyle by omijać przeszkody. Pazury schowałem jak kot, następna zaleta wyróżniająca mnie nawet w Klanie Szpiegów Granatu. Czułem zapach wszystkich istoto dookoła. Przyspieszyłem biegu, by nie napotkać zbliżających się saren, które nawet mnie nie spostrzegły zmysłami. Podniosłem łeb w górę by spojrzeć na niebo. Księżyc świecił jasno, była pełnia. Nie mogłem jednak się zatrzymać i zacząć wyć, jak przystało na Wilczego Łowcę. Pewnie za chwilę usłyszę piękną melodie tonów niskiego barytonu.

Najbardziej przypominałem wilka, ale miałem bardziej masywniejszy i rozbudowany przód, podobnie jak u bokserów. Pysk troszkę wydłużony z granatowymi pasemkami, oczy tej samej barwy oraz cała czarna sierść w nieładzie jak u bezdomnego psa. Oczywiście od tych zwykłych wilków, które dziko mieszkały w lesie różniłem się przede wszystkim tym, iż stojąc na czterech łapach byłem tylko z 5 cm niższy od człowieka. Wyglądałem odrażająco jednym słowem „

Wreszcie dobiegłem do końca parku, teraz musiałem wyostrzyć wszystkie zmysły i podkraść się do siedziby Klanu Czarnych Władców. Najpierw podszedłem do muru, który ogradzał cały budynek, który niegdyś był hotelem. Teraz zadrapany, ociekający krwią tynk nadawał budowli złowrogi wygląd, przypominający rzeź mającą miejsce 80 lat temu.

„Wtedy straciłem ojca, bo jeszcze nie potrafiłem nad swym nowym ciałem panować. „

Wdrapałem się na mur i szybko ześliznąłem się na dół, by podejść do najbliższego okna. Postawiłem lekko uszy i nasłuchiwałem. Jakieś dwa głosy prowadziły szeptem rozmowę.

Głupcy, przecież mogliby się posłużyć mową myśli”

-         ... mylisz się! Nawet my tego nie dokonamy! – warczał znajomy głos należący do Przywódcy Klanu Czarnych Władców.

-         Weźcie na swoją stronę tego wygnańca – syknął drugi głos przypominający ludzkie tony.

-         Anyrzata? – spytał z nie dowierzeniem Meflo.

Zatem Heroth planował to dużo wcześniej. A może Melfo go zmusił?”

-         On przynajmniej potrafi przejść te wasze niezawodne zabezpieczenia – prychnął ironicznie nieznajomy człek.

-         Miał szczęście.

-         Szczęście? Nawet jeśli to był fart, to przynajmniej wystarczy mu go na tyle by pozbyć się trzech Klanów – rzekł pogardliwie obcy.

-         A Granatowi? – spytał Melfo.

-         Oni już idą zabić Czerwonych.

-         Jak to?! – wrzasnął zaskoczony Przywódca.

-         Jestem przecież psie Gerolden Potężnym. Nie jest łatwe przekonać tchórzy do walki, która zapowiada im zwycięstwo.

Jeśli Granatowi już wyruszyli, to mam mało czasu by ich dogonić. W jakiś przecież sposób musze ich wszystkich ostrzec przed tym spiskiem. Ale najpierw przyjrzę się temu Geroldenowi.

Uniosłem łeb i mym oczom ukazała się ogromna sypialnia. Nie dość, że zadbana, to spostrzegłem, iż Melfo cały czas ma opuszczony łeb w znaku posłuszeństwa. A niejakie posłuszeństwo ofiarowywał istocie podobnej do człowieka. Był to mężczyzna o kruczoczarnych włosach i złotej, łuskowatej skórze. Jednym słowem był to smok w ludzkiej postaci.

Co smok robi z wilkami? Przecież ich nienawidzi. Nawet moja matka po zostaniu smokiem zmieniła nasze stosunki tylko do tolerancji. A tu widzę Melfo kłaniającego się wrogowi. Nie jest dobrze. Musze szybko wracać i ostrzec tamtych”.

Jednak zanim zdążyłem ruszyć się z miejsca usłyszałem świst i padłem na ziemię. Coś złapało mnie za sierść i zaczęło ciągnąć. Dowlokło mnie do frontowych drzwi i się zatrzymało. Dopiero wtedy wróciła mi na tyle świadomość, iż mogłem usłyszeć warczenie wielu Wilków. 

-         Co tu robisz włamywaczu? – spytał Melfo, najwyraźniej zakończył już konwersacje ze smokiem.

-         Węszę – warknąłem bezczelnie i spojrzałem Przywódcy prosto w oczy.

-         Masz farta, znowu – plunął na mnie i odwrócił się by wejść do siedziby.

-         Mam szczęście, widziałem pierwszy raz strach w oczach Przywódcy jakiegoś Klanu – syknąłem przez zaciśnięte kły.

Stałem już na łapach, przygotowany na cios wroga, ale nagle z byłego hotelu wyszła wysoka postać. Melfo posłusznie usiadł i patrzy na mnie spod łba. Ja tylko dumnie i lekceważąco spojrzałem po całym Klanie Czarnych Władców i wreszcie mój wzrok napotkał wzrok Geroldena. Oczy jego były zimne i stalowe. Nagle potwór uśmiechnął się, pokazując rządek ostrych zębów.

-         Witaj mój gościu – zadudnił łagodny głos.

-         Witaj mój wrogu – odparłem, składając krótki skłon, który zazwyczaj był przeznaczony dla sługusów.

-         Zapraszam w moje złote progi – zabrzmiało to niczym rozkaz szatana.

-         Wyboru nie mam – warknąłem i ruszyłem do drzwi trzymając łeb wysoko, tak jakbym na nim niósł koronę z diamentów i rubinów.

Szedłem długo za smokiem, mijając wiele drzwi i przechodząc przez najróżniejsze pomieszczenia. Milczeliśmy oboje. Tylko on dziwnie się na mnie gapił.

Szkoda, że nie jestem z nim sam na sam. Pożałował by tego patrzenia bezczelnego. „

Nagle doszliśmy do wielkiego dziedzińca schowanego z tyłu budynku. Na środku stał ogromny stół mający na oko z 12 m długości, a 3 m szerokości. Wszędzie były ładne kwiaty, posągi, dekoracje w stylu barokowym. Jedyne co przyciągnęło moją uwagę była wielka rzeźba stojąca kilka alejek za głównym dziedzińcem. Dwa kamienne kręgi trzymały w swych kamiennych ramionach lustro.

        - Lepiej tam nie patrz ....

***

Dalszy ciąg dodam do miesiąca.



Wilk ze snu2

-         A to dlaczego? – odburknąłem bezczelnie.

-         Bo Ci dusze to przeżre – syknął smok i spojrzał na mnie surowo.

-         Duszy już nie mam, jestem przecież tylko zwierzęciem – uniosłem dumnie łeb i wytrzymałem spojrzenie pełne nienawiści.

-          Jeśli nie masz, to mogę Cię zgładzić? – spytał, łagodniejąc na twarzy.

-         Jeśli tego pragniesz – odparłem odważnie, zarazem jednak głupio.

Złapał mnie za ucho i przyciągnął blisko swojej twarzy. Długo się wpatrywałem w te nietypowe oczy. Nagle jednak barwa twarzy przybrała różawy odcień, a oczy łagodnie spoglądały do mnie spod długich i trzepoczących rzęs.  Zrobiłem krok w tył. Krok! Szybko uniosłem dłonie i okazały się być ludzkie. Byłem znów człowiekiem!

„ Czy to możliwe? Znów jestem sobą... Znów mogę być godzien życia! Jednak, jak to możliwe? Po co miałby ten smok robić dla mnie taki prezent... taki dar? Nie wiem... ale się dowiem.”

Spojrzałem na postać stojącą przede mną. Nie było już tam szlachetnego i eleganckiego smoka. Była tam kobieta. Naga, jak ja. Wyglądała na ideał piękna, a jej kształty wzbudziły we mnie nieograniczoną żądzę. Gapiłem się zachłannie na jej jędrne piersi, które lekko trzęsły się, gdy ona szła w stronę stołu. Nie mogłem oderwać wzroku od jej pełnych i czerwonych ust.

-         Co byś chciał robić Panie mój? – spytała kusząco nieznajoma.

Stałem milcząc i nie mogąc wydusić słowa. Wiedziałem, czego pożądam.

-         Przybliż się do mnie – rozkazała słodzącym głosem.

Posłusznie podszedłem, patrząc tylko na nią.

-         Pójdźmy do mego łoża, mój drogi.

Kiwnąłem głową, była na wyciągnięcie ręki.

-         A potem poprowadzisz armie na Klany – szepnęła w moją stronę.

Chciałem już przytaknąć, ale spojrzałem na jej usta.

„ Chcę jej, pragnę! Ona jest moja, tylko moja. Jestem zdobywcą przecież, biorę co mi się należy.... ale... Czy te usta nie są za bardzo czerwone? Wyglądają, jakby piła przed chwilą krew. A ta cera, to tylko róż przykrywa jej bladą twarz. Wampir? Pewnie tak. Muszę się jej pozbyć. Przecież ja także jestem głodny. Zabawne... wygram to. Szkoda tylko, że nie mogę się z nią przespać. Byłaby to upojna noc, ale życie jest ważniejsze, życie Klanów.”

-         Moja droga, byłabyś tak uprzejma i odwróciłabyś się tyłem do mnie? – spytałem rozbawiony swoją głupią pomysłowością.

-         Jeśli tego chcesz. Oczywiście – musnęła wargami mój policzek i odwróciła się tyłem.

Byliśmy blisko stołu. Wziąłem cicho nóż z najbliższego nakrycia i szybkim ruchem poderżnąłem jej gardło. Nie usłyszałem nawet jęknięcia. Kobieta opadła na posadzkę. Krew wylewała się jak z przebitej beczki pełnej wina. Tylko, ze ten orzeźwiający napój był troszkę gęstszy. Uklęknąłem i zacząłem pić krew. Już po kilku chwilach mój umysł był jaśniejszy, a siły wystarczyłyby mi na miesiąc głodówki. Jednak potrzebowałem pomocy. Nie mogłem się przemienić. Nie potrafiłem. Więc nie miałem wyjścia.

  Heroth!”

Odpowiedziało mi milczenie w głowie. Spróbowałem jeszcze raz.

  Herotherdzie z Gwardii Rady!!!”

CO?! - wrzasnął mi znajomy głos w głowie.

  Klan Czarnych Władców już ruszył by Was zabić

Teraz w mej głowie słychać było tylko śmiech, pogardliwy śmiech...

Na życie mojej matki! Przygotuj się i rusz swoją dupe!!! – warknąłem zdenerwowany.

Na matki życie? Twojej? – zaskoczenie było niemal namacalne.

Tak Ty wraku tłuszczu! Odezwę się później – wyłączyłem się na głosy pewien, iż mi uwierzył.

Nic już nie mogłem zrobić dla Klanu. Miałem ważniejsze problemy. Musiałem znaleźć smoka i zmusić go by mnie znów przemienił. Rozejrzałem się dookoła. Cisze przecinał tylko lekki wiatr. Gdzieś daleko na horyzoncie majaczyły ciemne chmury.

„ Będzie ulewa. Kurwa! To wszystko zatrze. Wszystkie ślady i zapachy się rozmyją. Potrzebuję kogoś potężnego, ale także zaufanego. Smok! No, ale one zawsze trzymają się razem, one tylko... matka? Znienawidziła mnie pewnie, tak jak wszyscy. Jestem zwykłym odmieńcem, a teraz... „ – spojrzałem na swoje ludzkie ciało –„ Wyrosłem” – zaśmiałem się lekko i podszedłem do basenu, by zmyć krew. Woda była lodowata lecz orzeźwiająca. Odprężyłem się trochę i oparłem głowę pełną kruczoczarnych włosów o brzeg.

„ Muszę spróbować. „postanowiłem sobie.

Matko!” – wysłałem myślową sondę.

Synu? Czego chcesz?  - usłyszałem łagodny głos rodzicielki, która była zaniepokojona.

Mogłabyś mnie wytropić i przybyć mi na pomoc?” – od razu spytałem, by nie owijać w bawełnę. Wolałem być bezpośredni.

 Albo dostanę pomoc, albo nie. To się tylko liczy. Nie... liczy się także czas.”

„ Mam nadzieje, że to jest ważne. A co się stało? „ – dodała po chwili – „Mów, ja już lecę.”

Poczułem ulgę. Wyszedłem z basenu i próbowałem na spokojnie znaleźć jakiś ręcznik, by się okryć. Jednak nic takiego nie znalazłem.

„Tracę cierpliwość!” – ten dźwięk spowodował u mnie krótki ból.

„Dobrze. Przepraszam. Po prostu jestem zdezorientowany. „ – wytłumaczyłem się i siadłem na mokrej posadzce, swym gładkim dupskiem.

„ Więc?”

„ Gerolden, pewien smok, nasłał Klan Czarnych Władców na resztę Wilków. Mnie przy okazji chciał zwerbować, a potem zabić wampirem jakimś. Jednak zostawił nie w nietypowej sytuacji. Znów jestem człowiekiem.” – zakończyłem krótki scenariusz życia błahym tonem.

„ W postaci jak ja? Czy człowiekiem zwykłym? – zmartwiona zaczęła mówić już histerycznie, piskliwym głosikiem.

Potrzebę krwi dalej mam. Chyba jednak dalej mam geny Wilka Łowcy. Nie mogę się, niestety przemienić.” – odparłem smutno.

„ Głupek! Potrafisz, tylko jesteś leniwy! Musisz się skupić... musisz uwierzyć. Ja w Ciebie wierzę, teraz Ty to zrób.”

Długo milczałem. Zastanawiałem się nad sensem tych słów, ale nie znalazłem go. Spojrzałem śmiało na posąg z lustrem. Coś mnie do niego ciągnęło. Wstałem i już miałem iść w jego strone, ale matka była szybsza.

„Zaraz będę lądować! Uważaj! Ten zły idzie w Twoją stronę!”

Kątem oka zobaczyłem matkę kołującą na niebie. Nie mogłem długo podziwiać pięknego widoku jej skrzydeł, błyszczących w świetle słońca. Musiałem skupić się na aroganckim gościu, który patrzył na wampira, leżącego nieruchomo.

-         Lubiłem ją – rzekł chłodnym tonem.

-         Była milutka – uśmiechnąłem się ironicznie.

-         Milutk... – urwał i podniósł na mnie swój lodowaty wzrok – Moja nałożnica jest martwa, a do tego, Ty paradujesz nagi po mojej posiadłości. Co zamierzasz z tym zrobić?

-         Zamierzam Cię zabić – odparłem spokojnie.

-         Ej! Czarni Władcy! Pokażcie mu co to jest śmierć! – krzyknął w przestrzeń i nagle horda Wilków biegła w moją stronę.

Kucnąłem, by uniknąć spotkania z pierwszym Władcą. Potem szybko zakręciłem piruet i wskoczyłem na długi stół.

-         Jestem jednym z Was! – krzyknąłem zrozpaczony – Nie chcę Was zabić!

-         To nic nie da, one szukają tylko przekąski – szepnął mi do ucha.

„ Nie chcę ich zabijać. To moi bracia... niektórych nawet znam. Nie chcę tego!”

Smok gapił się na mnie teraz złotymi ślepiami. Uśmiech drwiący gościł na jego połyskującej twarzy, a ręce machały w dziwnych gestach.

To on. On ich omamił. Zabiję Cię draniu!!!”

Skoczyłem. Nie byłem człowiekiem. Byłem Łowcą. Moje ciało natrafiło na Wilka. Jednym ruchem łapy skręciłem mu kark. Nawet się nie zastanawiałem ile ich zabiję. Biegłem, liczył się tylko bieg i cel jego. Jednak ktoś mnie uprzedził. Matka zaatakowała. Dwa smoki w przestworzach walczyły. Krew, niczym deszcz, spadała na mnie z góry, powodując większy głód. Nagle słońce wyszło zza chmur i oświetliło pysk mojego wroga. Stworzenie się cofnęło, jakby oparzone. Już wiedziałem co trzeba robić. Pobiegłem w stronę lustro – posągu. Swoją siłą przekręciłem je, tak by światło odbijało się na mrocznego gościa.

Zwijał się z bólu przez 30 minut. Myślałem, że będzie to szybszy proces, ale mi się to podobało. Zemsta znalazła upust. Na dziedziniec zebrały się wszystkie Klany. Wszyscy chcieli ze mną porozmawiać.

„Dobra robota.”

Osunąłem się na ziemię i zobaczyłem ciemność. Potem tylko chłód mnie otulił i na zawsze zamknąłem oczy na tym świecie.

The end

 Autor: Mitris
 Data publikacji: 2008-01-11
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Brawo!
Może to niewiele, ale duuużo lepiej niż nic :)))

Nie wiem tylko, po co ta 18-tka. No ale to ty jesteś autorką.
Autor: Whitefire
 :)
Dałam 18, bo w następnej części mogą byc pewne opisy. Choć uważam, że dzieci powinny tak samo oglądać całowanie się jak bitwe... Dzięki za wsparcie;*
Autor: Mitris
 Bez tytułu
Fajne, czytało mi się szybko, zwłaszcza początek.
Autor: Grzegorz
 Mam nadzieję, że przeżyjesz Mitris ten komentarz...
No ale dobra, notatki moje po sędziowaniu w konkursie wyglądały tak:

"Coś o wilkach i smokach, jakichś klanach. Prawdopodobnie postapokaliptyczna wizja, ale zbyt słabo to wyjaśnione, żeby mieć pewność. Trochę błędów i potknięć stylistycznych. Ogólnie kiepsko się to trzyma kupy, brak logicznych powiązań."

Au... Nie bij...

Następnym razem będzie lepiej :P
Autor: Whitefire Data: 17:45 10.02.09
 Moc!
Na prawdę mocne. Było ostro, nawet bardzo ostro xD. Cieszę się, że wreszcie to przeczytałam.Teraz pozostaje mi jedynie czekać na dalszą cześć na blogu ;)
pozdrawiam
Autor: ~Trina Data: 19:34 21.05.09


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 111 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 111 gości.
 


       Dział Informacji:

   •   Strona główna
   •   Wieści
   •   O witrynie
   •   Publikacje
   •   Konkursy
   •   Mapa serwisu
   •   Współpraca i reklama
   •   Linki
   •   Podziękowania
   •   Prawa autorskie
   •   Kontakt
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.