Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Bohaterowie z odzysku.

Uwagi autora: Opowiadanie to jest parodią opowiadań Andrzeja Sapkowskiego, i trylogii J.R.R Tolkiena. Więc z góry przepraszam wszystkich fanów twórczości wymienionych pisarzy za to, i proszę o łagodny wymiar kary. Ja też jestem maniakiem opowiadań i trylogii. Chciał bym również zaznaczyć iż to opowiadanie jest przeznaczone dla czytelników mających skończone 18 lat, dlatego iż występują tu wulgaryzmy (czasami ostre) i humor który raczej nie powinni czytać nieletni, więc pamiętajcie że ostrzegam o tym. Nie przedłużając życzę wszystkim co to czytają miłej lektury.

 

Rozdział 1

 

Powiadają że historia jest najlepszą z nauczycielek, mówi również że historie uczą nas nie tylko co się działo w przeszłości, ale również mówią kim jesteśmy teraz i kim będziemy w przyszłości. Mówią również że historia to lekcja z której płynie światło prawdy, opowiem wam jedną taką historię znam ją dość dobrze bo przez długi czas zapisywałem jej fragmenty, które przekazywali mi bajarze i bardowie z całego świata. Nasza historia zaczyna się w królestwie Syfgardu we wsi Dupima w pewnej karczmie gdzie zatrzymała się grupa poszukiwaczy przygód, dość nie zwykła gdyż składała się z dość rzadko spotykanych osób, wieśmaka Gerwanta zabójcy potworów, ludzkiego rycerza Aratrol, elfiej łowczymi Eleri, półelfiej czarodziejki Kariny, krasnoludzkiego zabójcy trolli Ghima i drowiego kapłana  Hileka. Przebywając w karczmie, popijając piwo i zajadając się pieczoną dziczyzną nie wiedząc tego jaką role przyjdzie im odegrać w losach świata, wszedł do niej jakiś odziany w zbroję mężczyzna potężnej postury z czarnymi kręconymi włosami, za jego plecami znajdował się wielki miecz, powoli podszedł do stolika w którym znajdowali się nasi bohaterowie i kiedy tam dotarł rzekł.

- Witajcie nowi przybysze, jestem Ekan dawniej z Hillkarn, ale po ciągłych podróżach wzdłuż i wrzesz  Eliksy cieszę się że mogę tu mieszkać.

-Witaj. – odpowiedział białowłosy. – Jestem Grewant a to moi towarzysze, widzę że ciepło tu wszystkich witacie.

- Do moich obowiązków należy witanie, wszystkich nowoprzybyłych. – powiedział Ekan. – Jednakże mam dla was jedną ważną informację.

Wszyscy słuchali w ciszy i spokoju, nikt nawet nie chrząkną z drużyny i wszyscy słuchali co okuty w zbroję wojownik miał do powiedzenia.

- Powiem tylko jedno, nie sprawiajcie tu kłopotów. – słowa Ekana brzmiały jak ostrzeżenie jednak jego głos nie brzmiał groźnie czy wrogo. – Wszyscy mieszkańcy tej wioski są pod moją opieką, i chciałbym żeby spokój z jakiego słynie ta wioska nadal trwał.

- Nie sprawimy ci kłopotów. – odparła elfka o kasztanowych włosach mająca na ramieniu łuk i jedząca coraz to kolejne kawałki dziczyzny. – Gerwant już o to zadba.

- Miło to słyszeć. – odparł Ekan. – No a teraz możecie wracać do kufelka, macie w zanadrzu długą podróż a nie ma lepszego sposobu na zregenerowanie sił, niż wypicie kilka specjałów z beczek Gryeli.

-Powiedz mi tylko jedno. – powiedział trzymając w ręku kufel, krasnolud. – Widzę że jesteś rycerzem. To prawda?

- A skąd się zorientowałeś? – spytał Ekan.

- Po twoim medalionie, -odpowiedział Ghim. Tylko do cholery nie mogę sobie przypomnieć, z jakiego zakonu pochodzi.

- Zgadłeś krasnoludzie. – odparł Ekan. – Jestem rycerzem z zakonu palącego półdupka.

Ghim się zamyślił przez chwilę jak by coś go olśniło po chwili powiedział do stojącego przed stołem rycerza.

- A!!! Czyli należysz do tych pedałków co by chcieli, a nie mogą bo mają gęby jak srające koty na puszczy.

Gerwant, Aratrol, Karina i Hilek złapali się za głowy kiedy to usłyszeli z ust, swojego przyjaciela jedynie Eleri nie zwróciła na to uwagi gdyż była zajęta wchłanianiem kolejnych porcji dziczyzny, Karina z Hilekiem próbowali coś przekazać Ghimowi rękoma jednak ten tylko patrzył się i spytał.

- Co się z wami dzieje? Czego chcecie? 

Wpadał na coraz to głupsze pomysły i mówił to na głos przed wszystkimi zgromadzonymi gośćmi w karczmie.

- Musicie zrobić kupę? Nie musicie się wyrzygać.

Gerwant zaczął robić wielkie oczy, Karina i Hilek tylko wykrzywiali twarze słysząc to co krasnolud wygadywał. Aratrol był zdegustowany językiem towarzysza, Ghim gadał tylko nawet nie próbując się tłumaczyć.

- Co mi chcecie do kurwy nędzy mi przekazać. Mam się zabawiać w zadawanie dwudziestu pytań. - Ghim tylko nawijał. – Zawsze jak jesteśmy w karczmie to gadacie o elfach sprawach jak debile, ale nie możecie wykrztusić „nie zgadzamy się Ghim albo „dobre te frytki z majonezem”

Powoli Aratrola krew zalewała kiedy patrzył się na to przedstawienie, Gerwant tylko stał osłupiony w końcu Ghim wykrzykną.

- No powiedzcie to kurwa wreszcie!!!

Aratrol zacisną tylko zęby wstał ze stołka, podszedł do krasnoluda wziął go za chabety, podniósł Ghima i powiedział z podniesionym głosem.

- Oni próbują ci przekazać, że to jest ważna osobistość w tej miejscowości i go nie obrażaj!!! PUSTAKU!!!

Kiedy Aratrol wykrzykną to co miał na wątrobie, uspokoił się i puścił Ghima na ziemię po czym podszedł do swojego miejsca i usiadł. Ghim tylko powiedział szeptem do siebie.

- Mów ale nie pluj.

Kiedy sytuacja nieco się uspokoiła, wszyscy goście zajęli się swoimi sprawami po obejrzeniu tego cyrku, Grwant powoli oswrucił głowę do Ekala i żaczą do nie go mówić.

- Wybacz mu, jego zachowanie ale niestety taki on już jest.

- Nie ma o czym owić Gerwancie. – powiedział Ekal. – Nasz zakon niestety nie jest tak lubiany jak inne ale, po co się tym przejmować.

Kiedy rycerz wypowiedział te słowa podszedł z karczmy, wyglądało na to że jednak nic się nie stało mimo iż został obrażony zakon, który jest jednym z najpotężniejszych w całej Eliksie. Gerwant powoli usiadł i spojrzał na Ghima po czym powiedział.

- Jeśli jeszcze raz powiesz coś takiego do, kogoś ważnego jak ten rycerz to ci nogi ż rzyci powyrywam. Z-r-o-z-u-m-i-a-n-o.

Po czym wziął coś z talerza z dziczyzną i włożył do ust jednak kiedy to ugryzł zrobił minę jak by coś go zabolało, wyją to z ust i zobaczył że ugryzł kość zdziwiony spojrzał na talerz z dziczyzną i zobaczył jedynie szkielet i Eleri która akurat przełykała ostatni kęs, wszyscy spojrzeli się na nią z otwartymi japami ta tylko się przyjrzała wszystkim i spytała.

- Co?

- Jak to co? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Zżarłaś całego dzika i to sama.

- Byłam głodna.

- Ty zawsze jesteś głodna. – odparł Hilek.

- A co wy nie jedliście?

- Jak mogliśmy jeść jak byliśmy zajęci. – odpowiedziała Karina.

- Czym?

Wszyscy wlepiali gały w nią jak by udawała głupszą niż w rzeczywistości jest, jednak wydawało się że jest w rzeczywistości głupsza.

- Tym co Ghim wyczynił. – odpowiedział Gerwant.

- A co zrobił Ghim?

Wszyscy prawie opadli z wielkości głupoty jaką obecnie pokazała Eleri, Gerwant jedynie odparł.

- Kurwa, nie do wiary zjadła całego dzika i to sama. Gdzie ci się to wszystko mieści?

- Mam szybką przemianę materi. – powiedziała. - I chyba jeszcze jestem głodna.

Gerwant, Ghim, Karina, Aratrol, i Hilek położyli głowy na stole z braku sił, Eleri tylko powiedziała.

- Spokojnie kupimy następnego dzika.

- Nie Elar. – odpowiedziała Karina. -  Nie kupimy.

- Jak to nie?

- To były nasze ostatnie pieniądze jakie mieliśmy. – odpowiedział Halek. – Nie mamy nawet złamanego korena.

- Nie, żartujecie prawda?

- Nie. – powiedział zażenowany Gerwant.

- To co teraz zrobimy?

- Jeżeli potrzebujecie pomocy, to zgłoście się do Popaba. –odpowiedziała gruba karczmarka Gryzela, wszyscy spojrzeli się na nią i jak jeden mąż spytali.

- Jak to?

- No Popab ma jakoś robotę i poszukuje pomocy. – odpowiedziała. – Nie znam szczegółów ale, zgłoście się do niego on wam wszystko wyjaśni.

- A gdzie znajdziemy tego Popaba? – spytała Karina.

- Jak wyjdziecie z mojej karczmy, to skręćcie w lewo a zobaczycie jego sklep.

Po czym Gryzela zajęła się klientami, którzy stali przy jej ladzie, drużyna tylko się zastanowiła i  z szybkością sraczki postanowili udać się do sklepu by zarobić na swoje utrzymanie, jakoś wydawało im się prostą pracą typu „Przynieś, przenieś, zanieś” więc wstali od swojego stołu i powoli kierowali się do wyjścia, kiedy tam dotarli otworzyli drzwi i ich oczom znowu ukazał się widok małej wioski której domki były otoczone w około wielkiego jeziora, gdzie niegdzie hasały bawiące się dzieci, dalej można było zauważyć pracujących w pocie czoła rolników. Po chwili wpatrywania się w ten widok skierowali swoje w kierunku który powiedziała im Geyzela, kiedy tam dotarli zobaczyli niewielką chałupę przy jej wejściu wisiał szyld z napisem. „Artykuły poszukiwaczy przygód” więc bez zastanowienia weszli tam i, ujrzeli wiele półek wypełnionych bo brzegi bronią i przedmiotami dla poszukiwaczy przygód zaobserwowali również kilka stojaków z pancerzami, trochę dalej znajdowała się lada a za nią stał zamyślony człowiek ubrany w ubranie z najlepszego jedwabiu, o blond włosach i brodzie, podeszli do niego powoli i osobnik zwrócił na nich uwagę mówiąc.

- Witajcie drodzy klienci w moim sklepie, czegoż wam trzeba.

- To ty jesteś Popab? – spytał Artrol.

- W rzeczy samej drodzy klienci.

- Nie jesteśmy klientami. – powiedział Gerwant.

- Nie jesteście?

- Nie. – odparł Halek.

- No spierdalać z mojego sklepu, bo psami poszczuję!!!

-My w sprawie pracy którą podobno oferujesz. – odpowiedziała Eleri.

-A to wybaczcie drodzy poszukiwacze przygód, moje zachowanie.

- W czym problem? – spytał Gerwant.

- No cóż drogi wieśmaku,  dwa dni temu miały przybyć do mnie moje towary. – wyjaśniał Popab. – Ale karawana wciąż się nie zjawia, niech no ja tylko ich dorwę to z dupy im nogi powyrywam.

- Co z tym mamy zrobić? – spytał Ghim.

- No cóż drodzy poszukiwacze przygód, gdybyście mogli ich odnaleźć odnaleźć dowiedzieć co się stało z tą karawano to otrzymacie od mnie pieniądze.

- A ile dokładnie? – spytała Karina.

- 200 korenów, droga pani.

- Myślę że się zgodzimy. – powiedział Gerwant. – Potrzebujemy na gwałt gotówki.

- Więc przyjmujecie to zlecenie? – spytał Popab.

- Tak. – odpowiedział Aratrol.

- Wiedz powinniście ich poszukać jej do północy, z tamego kierunku powinna przyjechać, tyle mogę wam pomóc bo niestety tyle wiem.

Drużyna po zakończonej rozmowie z Popabem, powoli skierowała swoje kroki do drzwi wejściowych i wyszła by wykonać swoje zadanie.


Rozdział 2

 

Gerwant, Aratrol, Ghim, Eleri, Karina i Hilek stali przed wejściem do sklepu Pobaba, po krótkiej rozmowie z właścicielem zgodzili się na to by wykonać zadanie które im zlecił, w prawdzie nie mieli większego wyboru gdyż bark gotówki zmusił ich to tego. Kiedy stali Karina powiedziała jedynie.

- Ten prostak powiedział że karawana miała przybyć z północy, więc powinniśmy się tam.

- Tyle to i wiemy. – odparł Ghim. – Nie musisz gadać o tym żebyśmy się tam udali.

- Wiesz krasnoludzie ty tylko gadasz i gadasz, może jednak powinieneś się zamknąć.

- Zamknij się pieprzona wiedźmo! – krasnolud odkrzykną. – Nie będzie jakaś gówniara, mi zabraniać gadać jak będę chciał to będę gadał ile wlezie.

- Gówniara!? Jestem o trzydzieści lat od ciebie starsza, pokurczu.

- Starsza? Ty starsza? – spytał. – Wy elfy jesteście tacy kurwa pompatyczni, i zachowujecie  się jak byś nie mieli jaj. A zwłaszcza ty.

- Do twojej wiadomości cepie, jestem kobietą i nie mama jaj.

- No ba, gdybyś była krasnoludzicą, to byś je miała.

- Ja zawsze wiedziałam że wy krasnoludy jesteście, jacyś nie do końca dorobieni. – Karina odparła z wrednym uśmiechem.

- Chcesz posmakować mojego topora?

- Zanim cokolwiek byś zrobił to byś zmienił się w kupę popiołu.

- Ja jestem szyb…

- Zamknijcie się wasza psiamać! – Gerwant krzykną nie wytrzymując, wydawało niekończącej się kłótni. – Jeszcze raz wkurwicie mnie to obiecuje że przerobie was na kebab. ZROZUMNIANO!

- Spokojnie Gerwant. – Eleri uspokajała wieśmaka. – To nie wina Kariny, że Ghim pierdzieli głupoty.

- Pierdzieli!?

- Tak pokurczu pierdzieli.

- Posłuchaj ty elfi worku bez dna, - Ghim zdenerwowany zaczął mówić. – To przez ciebie musimy teraz, robić u jakiegoś nordyckiego geja za parobków, szukając kolejnych nordyckich gejów.

- Dlaczego wszystko zwalasz na mnie.

- A kto pochłoną całego dzika nie dzieląc się z innymi?

- Spokojnie, spokojnie. – wtrącił się Aratrol próbując, uspokoić napiętą sytuację. – Po co te nerwy?

- Nie wpierdalaj się w sprawy nieludzi, zboczony rycerzyku. – odparł ostro Ghim.

- Jak ty mnie nazwałeś? – spytał rycerz. – Zboczonym?

- Tak, zboczonym. – odpowiedział Ghim. – Tak naprawdę, to wyrzyscy rycerze to zboczeńcy i maniacy seksualni, tylko wam  w głowach gwałcenie nieletnich księżniczek zamkniętych w jakiś wieżach.

Atartol zacisną  pięść by zadać cios krasnoludowi jednak, kiedy chciał to zrobić przypomniał sobie o zasadach jego zakonu by takie obrazy puszczać w niepamięć, jednak Atatrol miał ochotę wpakować swój miecz w gardło krasnoluda ponieważ dla niego to nie było nic przyjemnego, jednak się opanował i zdławił gniew.

-Wiesz Ghim zachowaj te komentarze, dla siebie a nie obrażasz wszystkich rycerzy którzy nadstawiają karku by tacy degeneraci jak ty żyli bezpiecznie.

- Degeneraci? – spytał Ghim. – My zabójcy trolli przeżyliśmy więcej walk z tymi potworami niż jakikolwiek rycerz.

- Taaaaaaaaaaa! Tylko szkoda że nie widziałem tego na własne oczy. – powiedział z przekąsem Hilek. – Od trzech miesięcy jesteśmy razem i jeszcze, nie widziałem żebyś walczył z trollem.

- Posłuchaj mroczny elfie, masz szczęście że cię tu tolerujemy. – odparł Ghim. – Masz szczęście że spotkałeś…

- Zamknijcie się wreszcie do kurwy nędzy! – krzykną Gerwant. – Bo jak nie to użyje na was mojego srebrnego miecza.

- Ale wieśmaki używają srebra przeciwko potworom. – powiedziała Eleri.

Gerwant zdziwił się kiedy usłyszał te słowa, tak jak by był początkujący i nie wiedział że srebro wieśmaków jest przeznaczony tylko do walki z potworami.

- Widzicie debile co zemną robicie. Przez was nawet już nie wiem do czego mi potrzebny jest miecz ze stali, a miecz ze srebra. – odparł załamany. – Jeszcze trochę i ktoś przyśle ludzi w białych fartuchach, żeby mnie zabrali. Ale z dwojga złego przynajmniej będę miał wakacje od was. – odparł rozmarzony.

- To może po nich pośle jakiegoś pachołka? – spytała Eleri.

Grewant tylko się na nią spojrzał, wzrokiem takim jak by miał ochotę ją udusić.

- Może wreszcie już ruszymy i poszukamy tej karawany. – odparł z nieprzyjemnym głosem.

- To ty jesteś tu przywódcą.

Grant usłyszawszy te słowa z ust Eleri załamał się, i ruszył przed siebie by znaleźć karawanę inni nie pozostawali z tyłu i wyruszyli za swoim przywódcą. Kierowali się na północ z kierunku w którym miała przybyć karawana, przez długi czas wędrowali po lesie błąkać i szukając chodź by najmniejszego, śladu jednak nic nie udało im się znaleźć po kilku godzinach wędrowania trafili na jakiegoś starca odzianego w białą szatę z długą siwą brodą siedzący przed jakimś krzakiem, staruszek wydawał się sędziwy w wieku, nie zastanawiając się długo postanowili porozmawiać z nim.

- Witaj. – powiedział Gerwant, jednak starzec nic nie mówił.

- Szukamy zaginionej karawany dobry człowieku. – powiedział Aratrol. – Czy może ją widziałeś?

Starzec nic  nie odpowiadał, milczał ciągle wpatrując siew przybyszów.

- Ten staruch chyba jest głuchy i, chyba jest niemową. – powiedział Ghim

- Ghim, zamknij się bo będziemy mieli jeszcze więcej kłopotów. – odparł do krasnoluda Hilek.

- No a co mam powiedzieć? Przecież on nic nie mówi i wydaje mi się że, nie słyszy. Gdyby tak nie było to by nas usłyszał i by coś odpowiedział.

- Ej zaraz gdzie jest Eleri? – spytała Karina.

Wszyscy zaczęli się rozglądać, by sprawdzić gdzie podziała się ich łowczyni po krótkiej chwili sobaczyli ją jak coś robiła przed krzakiem który znajdował, za plecami starca.

- Eleri co ty wyprawiasz? – spytał Hilek.

- Jo em agody. – Eleri powiedziała jakieś słowa z pełnymi ustami tak że nikt jej nie zrozumiał.

- Co? – spytał zdziwiony Hilek

Eleri tylko przełknęła to, co miała w ustach i ponownie powiedziała.

- Ja jem jagody.

Starzec kiedy usłyszał słowa elfki, zbladł w mgnieniu oka i z szybkością zająca który ucieka przed lisem, odwrócił głowę w jej kierunku.

- Co ty do diabła robisz!?

Wszyscy spojrzeli się na starca który przemówił w cudowny sposób.

- Co ty robisz, przeklęta kobieto!? – odkrzykną starzec.

- Czyli jednak się myliłem i ten staruch słyszy, i nawet mówi.- oparł Ghim.

- Ale o co chodzi dobry człowieku? – spytał Gerwant.

- O co chodzi!? – spytał głośno starzec. – Ta przeklęta elfka ze żarła moje święte jagody.

- Święte jagody? – spytała Karina.

- Ponad sześćdziesiąt lat temu, wielka pradawna bogini nakazała mi strzec tego krzewu, ponieważ pradawna bogini sama zasadziła go w tym lesie i mnie wybrała do tego zadania. – wyjaśnił starzec. – I dlatego sześćdziesiąt lat temu popadłem w ascezę i nic nie mówiłem, by  pradawna bogini mnie po śmierci wynagrodziła. Ale teraz kiedy ta bezbożnica, pochłonęła je zostanę skazany na potępienie.

- E, wybacz dobry człowieku zachowanie naszej, towarzyski ale ona taka już jest. – powiedział Gerwant.

- WYBACZEĆ! WYBACZYĆ! O nie, nie wybaczę wam tego i rzuczę na was klątwę pradawnej bogini. – groził. – Sim sala bim, niechaj w tej chwili spadnie na was trąd i franca.

Jednak nic się nie stało, starzec przez kilka chwil powtarzał słowa klątwy ale nic to mu nie dawało.

- Kurwa mać, widzicie co zrobiliście, teraz pradawna bogini nie chce mi dać swojej, pomocnej dłoniiiiii. Przeklina was, PRZEKLINAM WAS!

- Spieprzaj dziadu. – powiedział zirytowany Gerwant. – Chodźmy stąd, ten człowiek oszalał.

I ruszyli w dalsza drogę by, odnaleźć zaginioną karawanę jednak przez kolejne kilka godzin nie znaleźli nawet najmniejszego śladu. Powoli zaczynało się ściemniać przez co nasi bohaterowie postanowili przenocować tej puszczy by rano zacząć poszukiwania na nowo. Gerwant, Ghim, Karina i Halek postanowili poszukać drewna do ogniska, natomiast Eleri i Aratrol postanowili poszukać pożywienia.

- A teraz grogi Aratrolu. – Zaczęła Eleri. – Pokarze ci mistrzostwo w, łowieniu przepiórek.

- No to zademonstruj coś droga łowczyni.

- Pierwszym krokiem jest zwabić ofiarę, najlepiej ją udawać i naśladować jej głos.

- To pokarz tą sztukę.

- A więc zaczynam. – powiedziała. – Gul, gul, gul, gul.

- Eeeeee. Eleri nie jestem łowcą i nie, znam się na tym ale chyba, na przepiórki to działa cip, cip.- Aratrol powiedział z lekkim zdziwieniem.

- To ty nie wiesz że przepiórki zawiązały, sojusz z indykami i teraz ich zawołanie to gul.

- Eleri to tylko głupie ptaki i nie, wiedzą co to sojusz.

- Cisza bo nas usłyszą.

- Eleri to tylko ptaki.

- Przestań bo nas usłyszą.

- Czy ty naprawdę jesteś tak głupia, czy tylko kpisz sobie ze mnie?

- Aratrol bo nas zdradzisz.

- To tylko ptaki! – Aratrol krzykną z zdenerwowania.

- No widzisz, co teraz narobiłeś. Teraz wiedzą gdzie jesteśmy.

Aratrol postanowił odejść jednak przed tym powiedział tylko.

- Wiesz poluj jak chcesz ja, zapoluje na swój sposób.

I wyruszył dalej, by zdobyć coś do jedzenia podczas swojego polowania zdobył udało mu się zdobyć sześć przepiórek. Podczas tego polowania myślał sobie tylko.

„Niech Eleri sobie gulga, gęga, kwacze a nawet miauczy, jak na razie to dobrze mi idzie”

Aratrol po tym jak udało mu się zdobyć jedenaście przepiórek, postanowił pójść po Eleri by sprawdzić jak jej idzie polowanie. Kiedy ją odnalazł Eleri nadal gulgała jednak nic jej się nieudało złowić, Aratrol z uśmiechem podszedł do niej.

- Widzę że jednak twoja metoda nie działa.

- No bo wszystkie spłoszyłeś.

- A może to jednak zależy od techniki, popatrz ile ja ma…

- RAUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!

- Cz… cz… czy to była wiwerna? – spytał z przerażeniem.

- Nie wiedziałam że, na nie też jest „gul”

Aratrol wyją z pochwy swój miecz, po czym Eleri przygotowała łuk i strzałę by mogła trawić potwora gdy tylko się zbliży.

- Eleri przygotuj się. – odrzekł Aratrol.

Eleri nagle wypuściła z rąk swój łuk i strzałę którą trzymała w drugiej ręce, i wyjęła z sakwy jakieś metalowe pudełko. Otworzyła je i w środku znajdowało się małe lusterko i jakiś puszek, wzięła ten puszek do rąk i zaczęła malować sobie twarz pudrem, Aratrol parzył na to ze zdziwieniem poczym rzekł.

- Nie o takie przygotowanie mi chodziło, a po za tym elfy nie powinny się malować.

- RAUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!

Odgłos wydawany przez potwora był oraz głośniejszy tak jak by, coraz bardziej się zbliżał, Eleri i Aratrol stali oczekując wiwerny.

- Wiesz Aratrolku, może jednak złączymy się z innymi.

- No co ty nie gadaj że się boisz.

- Nie ale jeżeli to dorosła wiwerna, to raczej nie mamy z nią szans we dwójkę. – odparła.

- Rycerze nigdy się nie lękają.

-RAUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!

Arartol i Eleri odwrócili się i zobaczyli wielkiego uskrzydlonego jaszczura, z którego paszczy wyciekała ślina monstrum wpatrywało się w nich i pufało z nozdrzy złowrogim powietrzem.

- Wierz Eleri, masz rację może jednak powinnyśmy dołączyć do innych.

-RAUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!

Wtedy kiedy wiwrena ryknęła Aratrol i Eleri zaczęli wiać w kierunku obozowiska, z szybkością jeszcze większą niż sraczka, uciekali przed siebie tak szybko że potwór pozostawał daleko za nimi jednak, wiwerna nie rezygnowała z obiadu jaki im się wystawił. Po długim biegu Eleri i Aratrol dobiegli do reszty.

- Co tak biegniecie, jak jakieś debile? – spytał Ghim.

- Uciekamy! - krzyknęła Eleri.

- Uciekacie? – spytała Karina. Ale przed czym?

- Przed wiwerną! – krzykną Aratrol.

- Bzdury gadacie. – powiedział Gerwant. – Mój naszyjnik nie drży więc żaden potwó…

- RAUUUUUUUUUUUU!

Wszyscy spojrzeli się w stronę pobliskich krzaków, z których wybiegła wściekła i głodna wiwerna.

- Osz ty kurwa! – krzykną Hilek. – Widzę Grewant że ten twój wisiorek jakoś nie działa.

Gerwant bez zastanowienia wyją srebrny miecz, by mógł obronić się przed potworem, reszta zrobiła to samo, Ghim przygotował swój topór, Karina przygotowała już zwój z zaklęciem, Hilek wyciągną swoją buławę, Aratrol i Eleri też nie byli bierni. Do boju ruszył razem Gerwant i Ghim, próbowali odciąć potworowi łeb ale się niestety to nie udało, Karina żuciła w potwora ognistą kulę, natomiast Eleri ciskała to kolejne strzały. Aratrol i Hilek ruszyli również do walki, Aratrol jak Grewant i Ghim próbował odciąć wiernie głowę, jednak nie trafił i rozciął jej skrzydło. Ten ruch rozwścieczył potwora, który zaczął szarżować na naszych bohaterów, Karina z niezwykłą szybkością wyciągnęła kolejny zwój i wypowiedziała zaklęcie które spowodowało że przed oczami wiwerny wybuchła kula światła oślepiając ją, Gerwant wykorzystał wytworzoną okazję i skoczył na grzbiet potwora, po czym silnym ciosem odciął głowę która spadła na ziemię odbiła się na odległość jednego metra.

- A niech mnie. – odparła Karina podchodząc do wiwerny. - Ta wiwerna została na nas nasłana.

- Po czym wnosisz? – spytał Hilek

- Po tym. – Karina wskazała na szyję potwora, na której znajdowała się jakiś emblemat.

Wszyscy podeszli do niej i ujrzeli wyatutowaną rogatą głowę, przez co obawy Kariny wydawały się pewne jak słońce zawsze wystanie po nocy, Gerwant tylko spytał.

- Ale kto mógł to zrobić?

- Pewnie ktoś nie chce żeby ta, karawana dotarła na miejsce.

- Skąd możesz być taka pewna wszystkiego?

- Twój medalion nie zaczął drżeć, z tego wnioskuję że ktoś celowo próbował nas powstrzymać.

- Może masz rację. – wieśmak odparł. – Aratrol ty znasz się na heraldyce, sprawdź ten znak.

 Aratrol podszedł do martwej padliny, i uklęknąłby dokładniej przyjrzeć się znakowi.

- Hm. – chrząkną. – Znam wiele emblematów i ich pochodzenie, ale ten jest akurat mi obcy.

- Czyli nic o nim nie wiesz? – spytał Ghim.

- Niestety nie.

- Teraz nie ma na to czasu. – oparł Gerwant. – Ściemnia się, odpocznijmy a potem rano zacznie my poszukiwać karawany.

Więc wszyscy przygotowali się snu, ogień w ognisku powoli trawił zebrane drewno wszyscy powoli zasnęli, noc minęła im spokojnie kiedy pierwsze promienie dotknęły ich śpiących ciał, ich sen został przerwany, pierwszy przebudził się Hilek potem po kolei wszyscy, kiedy wszyscy byli już ocuceni postanowili ruszyć w dalsze poszukiwania przez pół dnia niczego nie znaleźli.

- Do dupy takie poszukiwanie, błądzimy po tym lesie od pół dnia i niczego jeszcze nie znaleźliśmy. – Ghim niemiłosiernie zrzędził.

- Ghim może się wreszcie zamkniesz to swoją japę, bo to mnie już zaczyna wkurwiać – odparł wieśmak.

- Czego się wkurwiasz? – spytał. – A ty nie masz dość tego łażenia po tej dziczy?

- Mam ale ja jakoś się nie denerwuję, jak ty.

- Dobra to może się po prostu zamknę.

- Ej ludzie! – Nagle Eleri krzyknęła. – Znalazłam coś.

Wszyscy zbiegli się wokół niej, Eleri kucała nad jakimiś dwoma nie zbyt głębokimi śladami które prowadziły do jakiejś jaskini, która się znajdowała nie daleko.

- Co znalazłaś? – spytał Gerwant.

- Te ślady.

- A co to za ślady? – spytała Karina.

- To prawdo podobnie ślady pozostawione przez karawanę i prowadzą do tej jaskini.

- Więc, musimy tam się udać. – powiedział Aratrol.

- Zaraz, zaraz dlaczego mamy robić co ty powiesz drowie? – spytał Ghim.

- Dlatego że jeżeli to jedyny ślad, który pasował by do kół karawany. – odpowiedział. – A po za tym wy krasnoludy przecież kochacie takie dziury jak ta.

Ghim się zamyślił, patrząc jednocześnie w mroczne odmęty wejścia do jaskini jedynie się uśmiechną i powiedział do wszystkich.

- No to na co do cholery czekamy, ruszajmy.

Po czym ruszył pierwszy do jaskini, powoli zaczęli ruszać i inni próbowali zatrzymać pędzącego krasnoluda bo za  nim nie nadążali. Jaskini wyglądała na zamieszkaną, przy ścianach były wbite płonące pochodnie które oświetlały ciemności panujące w niej, powoli zaczęli się zbliżać do końca korytarza obok wejścia do groty stało dwoje strażników.

- Stać kto idzie? – spytał głośno strażnik, po czym jego mina zdziwiła się. – Oj wielcy ambasadorzy mistrza, wybaczcie moje zachowanie już prowadzę was do herszta.

Po czym ruszył do groty, drużyna trochę skołowana tym nie zrobili nic innego jak poszli za tym bandytą, kiedy weszli do groty zauważyli puste wozy, i obok rozładowane skrzynie z towarami, kapkę dalej znajdowali się zagroda w której byli uwięzieni ci co mieli dostarczyć towary do Pobaba w grocie, oprócz tych uwięzionych ludzi znajdowało się jeszcze  kilku oprychów. Strażnik który strzegł wejścia do groty, podszedł do herszta.

- Przywódco, mamy gości

- No to na co czekasz do chuja! – krzykną. – Wyrżnij, ich bo nikt nie może tu nas znaleźć.

- Ale wielki przywódco, to ambasadorzy mistrza.

Hersztowi zrzedła mina, odwrócił się i drużyna zaobserwowała  na jego twarzy wielką szramę, brakowało mu włosów i lewa część twarzy była poparzona, herszt podszedł do nich i odparł.

- Witajcie o wielcy ambasadorzy. – mówiąc to ukłonił się. – spodziewaliśmy się was dopiero jutro. Ale jednak lepiej wcześniej niż wcale.

- Ale my nie…

Karina zasłoniła usta Eleri by nie wygadała nic co mogło ich wkopać w kabałę, ponieważ wszyscy oprócz niej zorientowali się że bogowie, dali im niezwykły dar w postaci głupoty bandytów.

- Witaj herszcie. – odparł poważnie i dostojnie Gerwant.

 - Widzę że, przybyliście sprawdzić jak nasze przygotowania do ataku na tą marną wioskę. – odparł herszt.

- Tak i wdać tak że, dobrze wam idzie.

- Drobi ambasadorze, nie zaczynajmy od tak ważnych spraw. – powiedział ładnie i gustownie. – Może, pragniecie się czegoś napić?

- Nie, nie trzeba.

- To może jednak coś chcecie zjeść?

- Ja z mił…

Karina znowu zatkała dziób, Eleri.

- O wiem zapewne chcecie się odprężyć po podróży. – powiedział. - Pachołek do mnie!

Po krótkiej chwili przybiegł, młody chłopak który z wyglądu przypominał głupka, kiedy podbiegł zasalutował.

- Tak wielki przywódco?

- Mam dla ciebie wielkie zadanie.

- Jakie, wielki przywódco? – spytał.

- Masz wychędożyć się sam.

- Tak jest wielki przywódco.

Poczym podbiegł do ogniska i zaczął się chędożyć, w pewnym Momocie jeden z bandytów który znajdował się przy ognisku, powiedział coś do chędożącego się chłopaka.

- Kurwa, ta zupa jest gorąca jak dupa zająca.

- Ale jak ta zupa ma być, gorąca skoro to Lukański chłodnik? – spytał.

- Czy ty możesz zrobić normalną zupę a nie jakieś dziadostwo?

- Ta zupa jest zdrowa, po niej będziesz silny i duży.

- Zamknij się i chędoż się dalej.

Po czym Pachołek kontynuował swoją pracę, herszt tylko się śmiał.

- Kocham tego dzieciaka, po prostu złoty chłop.

- Dlaczego nazywasz, go Pachołkiem? – spytał Gerwant.

- Bo on ma tak na imię.

- Nazwałeś go Pachołkiem?- Spytał Hilek.

- Tak. No taka sierotka była jak go przygarnąłem na czeladnika, i nazwałem go pachołkiem bo nie miał imienia. – odparł herszt. – Ale teraz do, interesów jakie są jakie są rozkazy mistrza? Kiedy atakujemy?

- Plany się zmieniły mamy, zabrać karawanę razem z więźniami. – odpowiedział Grawant.

- Ale jak to? -spytał - Przecież mieliśmy zaatakować Dupimę.

- Tak, ale mistrz zmienił plany.

- No cóż jak mistrz rozkazał tak trzeba zrobić.

- Ale Gerwant, przecież nie przysłał nas żaden mistrz tylko, mamy doprowadzić tą karawanę do Dupimy. – powiedziała Eleri.

Wszyscy złapali się za głowy kiedy to usłyszeli, bo przez swoją towarzyszkę zostali wkopani, herszt zrobił zdziwioną minę i odparł.

- Chwileczkę, a gdzie macie znak mistrza?

- No eeeeeeeeeee… Ten, tego.

- Czyli nie przysłał was mistrz?

- No eeeeeeeeeee… przysłał… ale…

- Ludzie wypatroszyć ich!!!

Wszyscy zbóje otoczyli, ich i wydawało się że przez głupotę Eleri będą zmuszeni walczyć, herszt nakazał wszystkim zaatakować, Gerwant, Aratrol, Eleri, Karina, Ghim i Hilek, przygotowali broń do walki, podczas potyczki wykonywali wszelkie możliwe manewry cięcia, piruety, parady, zasłony Karina rzucała na lewo i prawo przeróżne czary, walka trwała i mino iż bandyci mieli przewagę liczebną to jednak byli słabsi i machali mieczami jak cepami, w końcu po długiej walce drużyna zdołała wyrżnąć całą bandę jedynie przy życiu pozostał herszt, powoli podczas walki został przez naszych bechterów przyparty do ściany.

- Pachołek, pomocy! – krzykną rozpaczliwie.

- Nie mogę wielki przywódco, jestem zajęty. Chędożę się.

- Mamy dla ciebie propozycję śmieciu, albo oddasz się dobrowolnie władzom w wiosce, albo zginiesz. – Gerwant postawił hersztowi ultimatum.

- Nigdy!!!

- Jak sobie chcesz.

Gerwant zrobił krok i pchną go w serce, herszt od razu zginą, na miejscu kiedy jego trup padł na ziemię wszyscy zauważyli na jego szyi znak rogatej głowy, taki sam jaki miała wiwerna która ich zaatakowała. Jednak nie mieli czasu na rozpatrywanie tego, uwolnili z zagrody wszystkich uwięzionych, ci jedynie mogli okazać im wdzięczność z uratowanie życia. Powoli zaczęli ładować towary na wozy. Po dłuższej chwili karawana była gotowa do wymarszu.

- Ej a co zemną? – spytał Pachołek.

- A co ma kurwa, być? – Ghim odpowiedział pytaniem na pytanie.

- No zabiliście mi wielkiego przywódcę to jestem sam, nie mam co począć.

Gerwant chwilę się zastanowił, i powiedział.

- Jedziesz z nami, w Dupimie jest dla ciebie robota u takiego jednego sklepikarza.

- Serio? – spytał zdziwiony. – Nie kantujecie mnie.

- Nie młody, wskakuj – odpowiedziała Karina.

Pachołek wskoczył na wóz, karawana ruszyła do wioski kiedy tam dotarli dzień powoli miał się ku końcowi. Mieszkańcy Dupimy patrzyli na długo oczekiwaną karawanę zwłaszcza Pobab który nie mógł doczekać się na swoje towary, kiedy karawana się zatrzymała, drużyna zeszła z wozów i podeszła do Pobaba.

- A o to twoja karawana. – odpowiedział Aratrol do uradowanego człowieka.

- A zacni poszukiwacze przygód, jak ja się wam odwdzięczę?

- Wystarczy że zapłacisz nam tyle ile nam obiecałeś. – odpowiedział Gerwant.

- Ach oczywiście. – Odparł. – A wiec 100 korenów, dla was.

- Miało być 200. – powiedział Ghim.

- Nie zacny krasnoludzie umawialiśmy się na 100.

- Nie na 200. – powiedziała Karina.

- Macie te cholerne 100 korenów i spierdalajcie bo psami poszczuję.

Nasi bohaterowie przyjęli tą nie uczciwą zapłatę, mimo iż Pobab obiecywał im 200 korenów, kiedy stali nad swoją zapłatą usłyszeli, znajomy głos. Był to Ekan.

- Sprawiliście wielką radość naszej wiosce, mam dla was propozycję nie do odrzucenia.

- Jaką? – spytali wszyscy razem.

- Porozmawiamy o tym jutro. – odpowiedział – Teraz jesteście zmęczeni,  jak widzę. Odpocznijcie i przyjdźcie jutro do mojego domu to porozmawiamy.
Ekan po powiedzeniu tych słów, ruszył w kierunku karawany, Grewant, Ghim, Eleri, Arartrol, Karina i Hilek, bez zastanowienia się ruszyli do karczmy by odpocząć.
 Autor: diablo
 Data publikacji: 2008-02-24
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 byki...
Bądź tak dobry i popraw chociaż błędy w tytule. Nikt tu nawet nie zajrzy, jak zobaczy "Bohatreowie z odzusku".
Autor: Whitefire Data: 00:22 25.02.08
 To jest specjalnie
Specjalnie napisałem byki w tytule. Bądź co bądź to komedia i parodia ma być więc nie mniejcie do mnie żalu. Pozdro autor.
Autor: ~diablo Data: 10:27 25.02.08
 a jak się podobał pierwszy rozdział?
Whitefire a powiedz jakie wrażenia z pierwszego rozdziału?
Autor: ~diablo Data: 23:54 25.02.08
 Szczerze mówiąc
to nic w tym nie widzę. Coś tu się dzieje? Humoru też jakoś nie widzę, chyba że za humor uznać błędy i łacinę, ale mnie akurat to nie rozbawia.
*wzrusza ramionami*
Ale zawsze sobie możesz wytłumaczyć, że ja generalnie nie lubię parodii. Bo nie lubię.
Autor: Whitefire Data: 18:47 26.02.08
 To dopiero początek
To jest dopiero początek i wiedz że fabuła z czasem się rozwinie. I sora za błędy w ortografii ale trochę nie mogę przywyknąć do nowej (Bardzo małej klawiatury) wcześniej pisałem na starej, większej. A o gustach się nie gada jak ci się nie podobają parodie to trudno. Ważne że mam stronę gdzie mogę opublikować swoje opowiadania. Pozdro dla całej redakcji portalu Mythai .
Autor: ~diablo Data: 19:36 26.02.08
 Teraz tytuł został poprawiaony
Przemyślałem i postanowiłem poprawić tytuł tego opowiadania by, ludzie z chęcią przeczytali to opowiadanie. Bo w sumie "Bohatreowie" to trochę głupie i nielogicznę. I jeszcze, raz przepraszam za wszelkie literówki jakie się z tu znalazły. W kolejych rozdziałach postaram się by ich nie było.
Autor: diablo Data: 17:37 2.03.08
 ROZDZIAŁ 1 I 2
Rozdział pierwszy i drugi historii zostały połączone przez redakcję w jedną publikację (powyżej).

Pozdrawiam!
Autor: Whitefire Data: 13:11 2.01.09


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 161 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 161 gości.
 


       Dział Informacji:

   •   Strona główna
   •   Wieści
   •   O witrynie
   •   Publikacje
   •   Konkursy
   •   Mapa serwisu
   •   Współpraca i reklama
   •   Linki
   •   Podziękowania
   •   Prawa autorskie
   •   Kontakt
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.