Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Mirabella

(...)Ostrożnie stawiałam kroki na posadzce nie chciałam wybawić ze swoich pokoi ciotek które wprowadzał w szał nawet delikatny stukot.Szłam cicho jak myszka rozglądając się czujnie po mrocznym korytarzu.Czułam się obserwowana przez ogromne portrety moich przodków,którzy tajemniczym wzrokiem spoglądali w moją stronę.Z ich ponurych min można było wywnioskować,że nie byli zbyt sympatyczni za życia.Tuż przy drzwiach do biblioteki po lewej stronie korytarza ,tam gdzie nie docierały promienie słońca wisiał portret.Cały zakurzony i w pajęczynach tak jakby od lat nie był odkurzany.Widocznie osoba będąca na nim nie była lubiana w naszej rodzinie.Już miałam ominąć go obojętnie jak zwykle to robiłam ale coś wewnątrz mnie sprawiło,że przystanęłam.Stałam chwile patrząc w stronę portretu bezmyślnie.Nagle wbrew swojej woli zrobiłam krok w stronę obrazu i następny tak jakby coś  mnie do niego przyciągało.Popatrzyłam na grubą warstwę kurzu ,która zasłaniała portret i już miałam obrócić się na pięcie i
odejść ale ujrzałam promienie bijące niczym letnie słońce z obrazu i coś mnie tchnęło.Bez wahania zdjęłam portret ze ściany i szybko zniknęłam za drzwiami biblioteki.Położyłam go delikatnie na biurku koło okna.Chusteczką jeszcze wilgotną od łez zaczęłam pomału zmywać brut.Najpierw ujrzałam przepiękne oceaniczne oczy z długimi czarnymi rzęsami.Na pozór śmiejące się ale kryjące gdzieś w głębi smutek...Gdy po dłuższej chwili zdołałam oderwać wzrok od tych cudownych oczu w końcu przyjrzałam się całemu portretowi.Przedstawiał kobietę o długich kasztanowych,falujących niczym na wietrze włosach co sprawiało,że obraz wydawał się taki żywy.Nosek z kilkoma piegami układającymi się w literę M.Usteczka małe w malinowym kolorze.Cera promienne w orzechowym odcieniu.Patrząc na tą cudną istotę czułam ciepło na sercu i wszystkie moje smutki gdzieś odpłynęły ,a całą moją duszę ogarnęło szczęście.Zawirowałam z radości niczym baletnica.Kiedy znów byłam obrócona przodem do portretu zaniemówiłam.Kobieta zmieniła wyraz twarzy na słodki uśmiech ,a po jej policzkach spływały łzy szczęścia.Chciałam sprawdzić czy nie śnie więc uszczypnąłam się w rękę .Po chwili poczułam ból i ujrzałam czerwony ślad po uszczypnięciu.Zrozumiałam ,że to nie jest sen.Delikatnie dotknęłam policzka kobiety i nagle cały świat zawirował wokół mnie.Przez chwile nie mogłam otworzyć oczu.Czułam,że leże na czymś niesamowicie delikatnym i miętkim.Kiedy w końcu zdołałam otworzyć oczka ujrzałam tylko ciemność.Minęła chwila i mój wzrok przyzwyczaił się do mroku.Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się,że  jestem w czyjejś sypialni.Najpierw zwróciłam uwagę na ściany w jasnym kolorze z ręcznie malowanymi,pięknymi wzorami które przypominały jakieś starożytne pismo. Później na ogromne niemal zajmujące całe wnętrze łóżko z zagłówkiem w którym  został wyrzeźbiony łabędź.Śnieżno-biały koronkowy baldachim który wisiał nad łóżkiem dodawał temu pomieszczeniu niesamowicie czarodziejski klimat.Wszystko w tym wnętrzu było prześliczne od drzwi po żyrandol ale najbardziej zachwyciło mnie lustro wiszące na ścianie niedaleko sosnowych drzwi.Wstałam z łóżka by przyjrzeć się  z bliska temu orginalnemu i ślicznemu lustrze w krztałci bukieciku konwalli.Podeszłam bliżej i podniosłam głowę chcąc zobaczyć swój uśmiech.Niestety zamiast niego ujrzałam uśmiech i twarz kobiety z portretu.Na początku myślałam iż mam jakieś zwidu więc pomachałam do lustra,a kasztanowłosa zrobiła identycznie.Miała na szyi medalion w krztałcię konia .Gdy tylko go zobaczyłam automatycznie dotknęłam szyi i spojrzałam w dół.Było to niesamowite ale na mojej szyi wisiał ten medalion.Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego moja dusza trafiła do ciała kobiety z portretu ale moje serce podpowiadało ,że jest w tym jakiś konkretny cel.Być może kobieta z obrazu chciała bym coś zobaczyła albo przeżyła.Dlaczego mi to zrobiła?Przecież nawet nie wiem co w tym świecie gdzie sie znajduje?Kim są osoby które będę spotykać na swojej drodze?Pomyślałam ze złością,a po chwili jak grom z jasnego nieba przed oczami zaczęły przesuwać mi się różnorakie obrazy.Usiadłam i skupiłam się .Pragnęłam jak najwięcej dowiedzieć się i zapamiętać o pięknookiej.Ujrzałam polankę z wysoką trawą i przepięknymi chabrami oraz małą dziewczynkę z dwoma rudymi warkoczykami.Siedziała pod starym dębem ,przytulona do bladej,zakrwawionej kobiety.Bardzo głośno płakała ,a ja w tej małej bezradnej istotce dostrzegłam piękność z portretu.Konająca kobieta resztką sił otworzyła oczy i uśmiechnęła się do dziewczynki.Zakaszlała i wypluła swą krew po czym zaszeptała coś do małej.Tak bardzo chciałam wiedzieć ,co mówi kobieta.Nagle usłyszałam jej melodyjny głos w swoich uszach.Mówiła spokojnie:
-Kocham Cię moja mała ,słodziutka córeczko!!!Bądź dzielna Mirabello.Chociaż bardzo bym chciała być przy tobie ciałem niestety nie będę mogła ale zawsze będę blisko duchem.Wystarczy ,że spojrzysz tam -I wskazała palcem niebo.Mała i ja podniosłyśmy w tym samym czasie głowy i zobaczyłyśmy na dziennym niebie dużą gwiazdę,która świeciła niesamowitym blaskiem.Matka Mirabelli znów zakaszlała i powiedziała jeszcze ciszej:
-Gdy będziesz miała problem spójrz w niebo ,a ja do twego serca ześle odpowiedz na to co Cię będzie trapiło.Pamiętaj ,więc perełko by słuchać zawsze swego serca ono jest pełne miłości i zawsze wskaże Ci odpowiednią drogę.Zapamiętaj me słowa.Zapamiętaj bo...Nie dokończyła tego co miała powiedzieć,bo jej serce przestało bić.Mirabella przytuliła ją jeszcze mocniej i jeszcze głośniej zaszlochała.Ta wizja nagle się przerwała .Świat zawirował i znalazłam się w innym wspomnieniu.Tym razem zobaczyłam zatłoczoną sale balową.Niektórzy ludzie tańczyli walca w rytm przyjemnej dla uszu muzyki inni rozmawiali na różne tematy sącząc szampana.Szukałam w tym wspomnieniu Mirabelli i dopiero po kilku minutach dojrzałam ją.Siedziała przy dużym stole z białym serwetem,nakrytym jedzeniem po brzegi.Patrzyła w dal ,a w jej oczach był tylko smutek .Znienacka jak z pod ziemi wyrózł przed nią wysoki,siwiejący mężczyzna z poważnym wyrazem twarzy.Spojrzała mu głęboko w oczy tak jakby chciała poznać wszystkie jego tajemnice.Uśmiechnął się do niej ,a jego uśmiech wydawał mi się mało szczery.
-Ojcze ,dlaczego nie tańczysz lub nie rozmawiasz z gośćmi?
Zapytała tak jakby zatroskanym głosem
-Przyszedłem po Ciebie córeczko ponieważ Gracjana chce coś wszystkim powiedzieć.
-Muszę iść tato ?Głowa mnie strasznie boli.
-Proszę Cię Mirabello to jest dla niej bardzo ważne .Chyba nie chciałabyś sprawić jej przykrości?
-Oczywiście ,że nie.
-Więc choćmy .Wysłuchasz co ma do powiedzenia i potem niespostrzeżenie wymkniesz się na górę.
Mirabella wstała niechętnie .Poprawiła swą szmaragdową sukienkę w której wyglądała jak księżniczka.Bardzo powolnie powlokła sie za ojcem .Przy starym pięknie wykonanym czarnym fortepianie na którym niegdyś mama grała Mirabelli piękne ballady  zebrali się wszyscy.Na podium została wprowadzona przez męża Gracjanna.Kobieta o ostrych rysach twarzy i przebiegłym uśmieszku.Stanęła lekko opierając się o fortepian i zakaszlała.W sali nastała grobowa cisza.
-Moi drodzy mam wam coś do powiedzenia
Powiedziała swym chrapliwym głosem
-Chciałabym zadedykować wszystkim tutaj zebranym ,a szczególnie mojej ukochanej córeczce Mirabelli mój nowy utwór.
Mojej przodkini ,aż ze złości zagotowała się krew w żyłach i zaczęła krzyczeć:
-Nigdy nie byłaś i nie będziesz moją matką.Nawet jeśli księżyc będzie świecił w dzień ,a słońce w nocy.Nienawidzę was wszystkich ,że tak szybko zapomnieliście jak brzmiało imie mojej mamy.Przypomnę wam moja mamusia nazywała sie Lilianna.Nienawidzę was nienawidzę!!!Tato wybaczyłam Ci to,że tydzień po śmierci mamy ożeniłeś się z tą kobietą, ale tego ,że pozwoliłeś jej się nazwać  moja matka tego Ci nigdy nie wybaczę!!!Nigdy!!!
Wybiegła z sali,a później z willi która przypominała pałac .Biegła szybko ,coraz szybciej przed siebie.Z daleka wydawało się jakby frunęła jak ptak.Sprawnie i szybko niczym wiatr ominęła piękny ogród w którym spędzała większość wolnego czasu.Przebiegając przez sad pełen zdrowych i jędrnych owoców, przystanęła i zerwała jedno duże czerwone jabłko,po czym pobiegła dalej rozpędzając się jeszcze bardziej.Pole pełne kwastów i kamieni przyprawiło jej kilka ran na jej szczupłych i ponętnych nogach.Gdy biegła przez lasu rozglądając się czujnie bojąc się ,że coś złego może ja napaść z nienacka.Kiedy omijała łąkę pełną ładnych dzikich kwiatów których nazw niestety nie znała przez łzy cierpienia wzdychała z zachwytu.Nagle podknęła się o korzeń ogromnego drzewa stojącego na środku łąki które pewnie dawało schronienie przed słońcem zmęczonym wędrowcą.Upadła na trawę niczym kłoda i jeszcze chwile płakała mając twarz wtuloną w zieleń.Matka Ziemia dała jej siłę i uspokoiła ją .Kiedy już chciała podnieś się i wstać usłyszała nad sobą męski głos.
-Witam prześliczną panią której płacz jest piękniejszy niż śpiew szlachetnego i cenionego przez wszystkich ptaka zwanego słowikiem .
Delikatnie podniosła głowę do góry i zobaczyła wysokiego,bardzo zbudowanego mężczyznę .Jego kruczoczarną czuprynę rozwiewał wiatr przy okazji zasłaniając jego czarno-szare oczy z radosnymi ognikami w głębi.Jego bardzo jasna cera przypominająca kolorem porcelanę świetnie kontrastowała z jego włosami.Duże czerwone jak krew usta złożyły się w tajemniczy ,a zarazem wymowny uśmiech.Rzadko spotykana ale prześliczna uroda pomyślała i zrewanżowała się lekkim uśmiechem.
-Niech pani chwyci mą dłoń pomogę pani wstać.
Bez wahania chwyciła jego dużą rękę na której można było dostrzec brzemię ciężkiej pracy.Wstała, otrzepując suknie .Przyjrzała się dokładnie nieznajomemu.Był większy od niej o jakieś 30 centymetrów więc miał około metr i 90 centymetrów.Był ubrany w podziurawione spodnie uszyte ze starego worka na kartofle.Stopy miał gołe i pokaleczone tak jakby chodził po cierniach .Klatkę piersiową także miał nagą ,a pod lewą piersią miał znamię w wielkości swojej dłoni.
-Co taka elegancka panienka robi tak daleko od domu?
-Zdenerwowałam się i zapragnęłam uciec gdzie pieprz rośnie.Biegłam i biegłam ,aż znalazłam się w tym pięknym i odludnym miejscu.Szczerze to nie wiem gdzie jestem i jak stąd wrócić do domu.
-Ja wiem jak stąd wrócić do willi w której pani mieszka. Chętnie panią tam zaprowadzę ale dopiero po herbacie malinowej na którą panią zapraszam.Co pani na to?
-Z miła chęcią i tak w domu nie jestem mile widziana.
Chwycił ja za rękę i zaczęli biec w stronę wielkiego i niezwykłego domu który znajdował się w koronie ogromnego drzewa.
 
 Autor: Angelika
 Data publikacji: 2008-12-15
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Niezbyt
Opowiadanie może byłoby dobre, ale w czytaniu zdecydowanie przeszkadza zbyt duża ilość błędów, zarówno stylistycznych, gramatycznych, jak i interpunkcyjnych, co może być winą komputera. Zbyt chaotyczne.
Autor: velveten Data: 09:10 17.12.08


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 62 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 62 gości.
 


       Dział Informacji:

   •   Strona główna
   •   Wieści
   •   O witrynie
   •   Publikacje
   •   Konkursy
   •   Mapa serwisu
   •   Współpraca i reklama
   •   Linki
   •   Podziękowania
   •   Prawa autorskie
   •   Kontakt
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.