Uczeń. Dzień Świra.
Kto powiedział, że tylko dorosłych może dobijać otaczająca nas rzeczywistość?
Matematyka. Boże mój, jak ja mam ją zrozumieć? Dodaj literkę do cyferki, znajdź „x”, pamiętaj o kolejności wykonywania działań. Klasówka. Jedynaczka. Jeden dodać jeden, ale to nie znaczy, że jest dwója. To są dwie jedynki. Jedynki niczym ostry cyrkiel kłujący moje serce.
Biologia. Jakoś ujdzie. To nie przedmiot ścisły ani humanistyczny, więc wykuje na pamięć, posiedzę noc całą i przewracając się pójdę do szkoły. Jak zombie siądę w ławce, dostaje arkusz z pytaniami. Niestety, sen to tez czynnik sukcesu, więc ocena z kartkówki: niedostateczny.
Historia. Starożytność. Kobieta wnerwiona. A co mnie to obchodzi, czemu ja mam cierpieć z powodu nieudolności jej męża i opryskliwych dzieci? Pytanko. Dzida. Kolejna. Już patrzyć nie mogę, jak przebijają mnie te dzidy na wylot, na wskroś. Jedna po drugiej lecą w moją stronę dzidy i strzały, k****… Ilekroć uczymy się jakiejś epoki widzę, jak moje ciało rani inna broń. Dzida, strzała, bełt…
Wiedz o społeczeństwie, WOS. Prasówka, jakoś poszło. Pytanko. Opowiedz o strajkach w PRLu. Wiem, ciężko było, potem władze robiły wszystko żeby ludziom było lepiej. A dla mnie – ucznia ten koszmar się nie skończył, choć nie miał początku. Najpierw czekam, aż wyczyta mój numer, tak jak w Auschwitz i stoję w kolejce. Tak jak stało się w kolejce po papier toaletowy. Moja kolej, Chryste… Opowiedz mi o strajkach w Polsce Ludowej. I czuję te pałki, czuję mocno… Jak ci biedni ludzie wołający o chleb i wolność pobici przez milicję, tak ja pobity zostałem pałkami przez nauczyciela. Czuję pręgi na plecach, siniaki… Kolejna kratka – kolejna pałka jaką dostałem.
Religia, Boże… Jedenaście lat, jedenaście lat wałkowania tych samych tematów. Na początku modlitwa. I do roboty. Niby ocena końcowa z religii się za bardzo nie liczy. Ale i tak, jak Jezus, ja uczeń niosę swój krzyż przez mękę, stacja po stacji, odpowiedź po odpowiedzi. Ocena: niedostateczny, czyli kolejny bat wymierzony przez rzymianina. I czuję się potem, jakby ktoś sprzedał mnie za trzydzieści srebrników. I koronę z cierni założyłem. Jedenaście stacji, trzydzieści srebrników. Czterdzieści jeden niedostatecznych – moja korona z cierni, moje gwoździe i stygmaty, mój krzyż. I dwudziestu zdrajców – moja klasa, wybrawszy Barabasza wypchnęła mnie do odpowiedzi. A katecheta umywa ręce.
Przysposobienie obronne. Z czego zbudowana jest wiatrówka. I widzę, jak w zwolnionym czasie leci w moją stronę śrut. Headshot. Jedynka.
A gdy wracam do domu, to siadam na kanapie i myślę: jutro polski, geografia, fizyka i chemia. K****… |