|
|
|
|
|
|
"Historia pewnej drużyny" |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15 |
Autor Wiadomość |
|
Wysłany: Sobota 03 Luty, 2007 14:19 |
|
|
Silmathiel
Dziewczyna westchnęła odwracając się z promiennym uśmiechem na twarzy do towarzyszy. Jej oczy były złote i błyszczały radością.
- Zakładam, że powinniśmy się dowiedzieć więcej o tych orkach - wydęła zabawnie wargi udając wielkie zamyślenie.
- Udajcie się do siedziby Straży Miejskiej - wskazała duży biały budynek w centrum.
- Tam zapewne powiedzą wam więcej i będziecie mogli wynegocjować nagrodę za wykonanie tego zadania - Silmathiel najwyraźniej nie mogła się nacieszyć powrotem do domu, bo roześmiała się i ruszyła przed siebie.
- Znam pewną bardzo miłą gospodę, w której możemy wypocząć po podróży - rzuciła do grupy odwracając się przez ramię i idąc swobodnym rozluźnionym krokiem. Skierowała się w stronę jednego z bardzo dużych drzew przystosowanych do zamieszkania przez przedstawicieli wielu różnych ras na raz. Na ciężkich zdobionych roślinnymi wzorami drzwiach widniał wielki szyld: "Pod Złotym Jednorożcem". Z gospody dobiegał strudzonych wędrowców zapach przepysznej pieczeni... ____________
Strefa gier
DeviantArt
TRPG
"Eala Earendel engla beorhtast
Ofer middangeard monnun sended." |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 03 Luty, 2007 17:00 |
|
|
Ugurth
Zamyślił się i po chwili rzekł do toważyszy - niema sensu abyśmy wszyscy szli zapytać się o robotę ja proponuję aby poszły jakiejś dwie osoby - zaczął czekać aż ktoś odpowie ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 03 Luty, 2007 23:51 |
|
|
Sheila:
-Na przykład kto?-spytała się go-Ja jestem zmęczona-ziewnęła nagle rozdzierająco-I głodna-dodała-gdy zaburczało jej w żołądku.
Wciągnęła głęboko powietrzne,rozkoszując się przyjemnymi zapachami,które unosiły się wokół.
-Po tych wilkach jakoś jestem podwójnie głodna-mruknęła ____________ Wiatr nie raz sypał mi piaskiem w oczy, ale teraz mam to już za sobą
Przyjaciele, jesteśmy mistrzami
Będziemy walczyć aż do końca |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 05 Luty, 2007 13:45 |
|
|
Zanzafaar:
Szlachic wpierw posluchał uwagi Ugurtha, potem Sheili
-Pojąłem aluzję- mruknłą, westchnął i załozył rece za plecami. -Rozumiem, że będziecie tu- skinął głową na karczmę, d októrej udała sieSilmathiel. -Przejde się zobaczyć, co z tymi orkami. Chyba się najlepiej nadaję do zbierania informacji, nie uwłaczajac nikomu- powiedział ze spokojem, obrócił się na pięcie i poszedł w stronę budynku. Ciekawił się w sumie, jak wygląda władca lub władczyni tego osobliwego miasta. ____________ Death, Decay, Destruction, Defecation
|
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 05 Luty, 2007 23:32 |
|
|
UGurth
zadowolony iż Zanzafaar zrozumiał niedokładnie to oco mu chodziło lecz w tej sytuacji nawet to lepiej pomyślał. Poszedł za Sheilą do karczmy i zamówił im coś do jedzenia dla siebie dzban piwa a dla przyjaciółki wina. po posiłku zaczął z nią rozmawiać, opowiadać o tym co go ciekawego spotkało w życiu itp... ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 11 Luty, 2007 23:41 |
|
|
W karczmie
Gospoda była przestronna i przytulna. Sciany były drewniane. Nad drzwiami, wokół okien i w rogach pomieszczeń pojawiały się rzeźbione motywy roślinne. Z sufity raz po raz zwieszały się pęki suszonych ziół i kwiatów, których aromaty mieszały się ze zwykłym zapachem dobrej gospody: piwem, winem oraz potrawami. W gospodzie panował przyjemny półmrok... Stoły były ciężkie i stabilne jednak nie toporne. Wykonane z najlepszego dębowego drewna z nogami rzeźbionymi na kształt oplecionych pnączami pni drzew. Krzesła i ławy wyglądały podobnie. Wyglądało na to, że wykonywał je jeden i ten sam rzeźbiarz.
W powietrzu unosił się smakowity zapach pieczeni z dzika, dobiegający z kuchni...
Bywalcami gospody byli chyba przedstawiciele wszystkich ras Faerunu... Rozmawiali przyjaźnie i bez skrępowania. Sprawiali wrażenie jakby pomimo tego, że miasto jest przecież dość duże to wszyscy się tu znali jesli nie z imienia to z widzenia przynajmniej.
Silmathiel odetchnęła zadowolona wciągając w nozdrza zapachy gospody po czym od razu udała się w stronę gospodarza, ktrym był niemłody już, dość wysoki elf. Przywitali się serdecznie niczym para starych przyjaciół...
Moi kochani gracze! Oto nadarza się wam okazja na zaznanie nieco wolności. Zdajcie się na waszą kreatywność i pomysłowość. Co robią wasze postacie? Pamiętajcie, że macie do dyspozycji całe miasto i jego okolice do czasu aż Zanzafaar nie dowie się czegoś więcej...
Zanzafaar
Szlachcic ruszył więc w stronę wskazanego przez Silmathiel budynku. Strażnik, który wyszedł mu na spotkanie powiadomiony, że mężczyzna chce się widzieć z Kapitanem Straży przydzielił Zanzafaara przewodnika, którym był młodszy wiekiem i stopniem gwardzista. Zanzafaar ruszył więc wgłąb budynku. Wszedł do dużego, wyłożonego białym marmurem holu, a później równie imponującym korytarzem ruszył do gabinetu Kapitana Straży. Gwardzista zapowiedział jego pojawienie się i już po chwili Zan został wpuszczony do środka. Gabinet był przestronny i przytulny choć urządzony minimalistycznie. Widać było, że obecny Kapitan jest typowym żołnierzem nawykłym do otaczania się przedmiotami użytecznymi, a nie ozdobymi. Miał jasne długie włosy związane nad karkiem w ciasny kucyk i niebieskie bystre oczy. Był dość wysoki i postawny. Nie krył się z tym, że nosi pancerz. Spod tuniki widać było misternie wykonana kolczugę. Na biurku po lewej spoczywał hełm. Rękojeść miecza wystawała nieco nad blatem - oręż stał najwyraźniej oparty o biurko, by zawsze być pod ręką.
- Witam. Nazywam się Rivven i jestem Kapitanem Straży Silverymoon. Działam z ramienia Lady Alustriel Silverhand, Władczyni Wolnego Miasta Silverymoon i Przewodniczącej Sojuszu Lordów Północy - powiedział podając Zanzafaarowi dłoń ponad blatem biurka.
- W czym mogę ci pomóc? - spytał wskazując szlachcicowi wygodny fotel i gestem zapraszając do zajecia miejsca. Sam usiadł w swoim wysokim fotelu za biurkiem. ____________
Strefa gier
DeviantArt
TRPG
"Eala Earendel engla beorhtast
Ofer middangeard monnun sended." |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 12 Luty, 2007 0:11 |
|
|
Zanzafaar:
Szlachcic skłonił się nieznacznie. Sięgnął do maski i odpiął wewnętrzną klamrę, by ją zdjąć. -Jestem Zanzafaar - Czarny Arystokrata z Domu Vesivan- przedstawił się sprawnie, trzymając maskę pod ramieniem i usiadł w fotelu. Złożył ręce w koszyczek, przytroczywszy maskę do paska i zsunąwszy ochronkę z tyłu głowy do wnętrza pancerza.. -Dziękuję za godne przyjęcie...- skinął głową. –...ale nie marnujmy czasu - do rzeczy. Ja i moi kompani, z którymi miałem okazję przybyć do tego miasta przed kilkoma chwilami spostrzegliśmy... ogólne niepokoje, nazwijmy to w ten sposób. Ponoć macie kłopoty z Orkami...- szlachcic wymówił słowo "orkami" z niechęcią. -Nie uważam siebie za jednego z bohaterów, którzy niegdyś kroczyli tymi ścieżkami- wykonał ruch ręką, jakby zaznaczał cały świat –ale wierzę, że każda zasługa ma swą cenę... ponadto chętnie zapolujemy - my, znaczy ja i moi towarzysze - na orków. Czy układ najemny ze Strażą wchodziłby w grę i czy ktoś może nam zapewnić informacje na ich temat?- Zanzafaar zakończył swój wywód pytaniem. Na jego twarzy odbijała się powaga, spokój i pewna dozą pewności siebie. ____________ Death, Decay, Destruction, Defecation
|
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 13 Luty, 2007 16:26 |
|
|
Ugurth
Ugurth wszedł do karczmy i rozejrzał się zauważył stolik w koncie gdzie siedziało kilku krasnoludów które biesiadowały. Obok stał drugi lecz pusty stolik, ruszył w jego stronę i usiadł za nim tak aby słyszeć o czym mówią krasnale. Gestem ręki zaprosił Sheilę aby usiadła obok niego. zamówił dla siebie dzbanek spirytusu krasnoludzkiego i kieliszek - czego się napijesz - zapytał się towarzyszki
Dodane po 1 minutach:
Ugurth
Ugurth wszedł do karczmy i rozejrzał się zauważył stolik w koncie gdzie siedziało kilku krasnoludów które biesiadowały. Obok stał drugi lecz pusty stolik, ruszył w jego stronę i usiadł za nim tak aby słyszeć o czym mówią krasnale. Gestem ręki zaprosił Sheilę aby usiadła obok niego. zamówił dla siebie dzbanek spirytusu krasnoludzkiego i kieliszek - czego się napijesz - zapytał się towarzyszki ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Środa 14 Luty, 2007 12:23 |
|
|
Lizard stwierdził że to miasto jest nudne, ale przyjazne. Czuł się coraz bardziej bezpiecznie i wiedział że tu nikt go nie zaatakuje jako dziwnego i rzadkiego stwora więc postanowił wrócić się do strażnika, pogadać z nim chwilkę i może pomóc w czymś. Słowem: chciał coś robić a nie łazić bez celu. Ruszyłem leniwie główną ulicą w stronę wejścia do miasta. ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Czwartek 15 Luty, 2007 20:27 |
|
|
Sheila:
Wzruszyła ramionami na słowa towarzysza.
-Wszystko-mruknęła-Bylebym potem stała na nogach.-dodała z uśmiechem ____________ Wiatr nie raz sypał mi piaskiem w oczy, ale teraz mam to już za sobą
Przyjaciele, jesteśmy mistrzami
Będziemy walczyć aż do końca |
|
|
|
|
Wysłany: Czwartek 15 Luty, 2007 20:46 |
|
|
Ugurth
- hmmm abyś stała.... hm..... woda tak woda będzie dla ciebie odpowiednia uśmiechnął się - na myśli miał księżycówkę ;> ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 18 Luty, 2007 22:49 |
|
|
W karczmie
Silmathiel znalazła się koło stolika, przy którym Ugurth usiadł z Sheilą.
- Woda mówisz? Jak na ciebie to prędzej wóda - zaśmiała się. - Sheila ty uważaj na co mu pozwalasz. Najbardziej przystępna dla podniebienia wódka jaką tu mają to Elfia Księżycówka. Ale i tak jest mocna jak diabli. Poza tym jest diablo droga - poklepała półorka po ramieniu dosiadając się do stolika ze swoim pokaźnych rozmiarów kuflem piwa.
- Polecam bardzo wino elaain. Nie jest mocne, ale za to doskonałe w smaku - zaśmiała się i upiła łyk swojego piwa. Rozsiadła się wygodniej na krześle. - Chociaż sporo droższe od Księżycówki - powiedziała wzdychając i ponownie upijając łyk piwa. Piana osadziła się jej na czubku nosa, gdy za mocno przechyliła kufel. Chichocząc cicho starła ją i ponownie upiła łyk. Była najwyraźniej zadowolona z dobrego trunku i atmosfery panującej w gospodzie.
Lizard
Jaszczur wrócił się do strażnika, który opierając się na swojej halabardzie w dalszym ciagu dzielnie pełnił straż przy bramie. Na pojawienie się Lizarda zareagował tylko obróceniem głowy w jego stronę.
- A to ty... Słucham? Mogę ci w czymś pomóc? - spytał zmęczonym głosem prostując się nieco żeby nie było, że śpi na warcie.
Zanzafaar
Kapitan Straży westchnął ciężko po wysłuchaniu słów szlachcica.
- Tak, rzeczywiście mamy pewne problemy z orkami... Horda znów wyszła z gór... - pokręcił głową. - Mieszkańcy tych ziem są przyzwyczajeni do nękajacych ich sporadycznie orczych patroli i nauczyli się przed nimi bronić, ale tym razem to nie to... Coś wypędziło orków z ich siedlisk i zmusiło do szukania nowych trerenów tu w dolinach... I to coś podąża za nimi krok w krok. Prawdopodobnie jest to ta dziwna zaraza, która dziesiątkuje zwierzynę w lasach i sprawia, że ludzie, nieludzie i zwierzęta padają jak muchy - Rivven mówił szczerze i bez owijania w bawełnę. Dzielił się z Zanzafaarem posiadaną na temat problemów wiedzą.
- Przyznam szczerze, że zajęci trzymaniem orków w rozsądnej odległości od naszych obywalteli nie mamy sił i środków na szukanie przyczyn zarazy i jakichś inforamcji na jej temat - zamyślił się na chwilę.
- Mówisz, że ty i twoi towarzsze bylibyście skłonni podjać się takiego zadania... - powiedział przyciszonym tonem. - Rzecz jasna za rozsądną opłatą - dodał skinąwszy głową. - Głupotą byłoby narażać życie, jeśli nic nie miałoby się dostać w zamian - uśmiechnął się. Najwyraźniej doskonale rozumiał rozterki awanturników. Sam być może kiedyś żył z prac najemnych... Sądząc po jego pewnej siebie postawie i prostym sposobie bycia tak zapewne było.
Co z resztą graczy? To przecież nie wszyscy... Radzę zacząć odpisywać powoli, bo tak milknąć bez uprzedzenia... Hm... Cóż... Mogę być wredna... ____________
Strefa gier
DeviantArt
TRPG
"Eala Earendel engla beorhtast
Ofer middangeard monnun sended." |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 19 Luty, 2007 0:27 |
|
|
Zanzafaar:
Szlachcic się uśmiechnął. -Wiec głównym problemem pozostaje zaraza... jeśli usuniemy orków to będzie, jakbyśmy wycięli wrzód, a zostawili korzenie...- mężczyzna się skrzywił. -Przyglądniemy się tym orkom-na dobry początek!- powiedział. -I powrócimy tu jeszcze, by przedyskutować szczegóły!- zakończył i skłoniwszy się nieznacznie wstał i był gotów do wyjścia, gdy tylko jego rozmówca się pożegna. Miał nieco do przekazania swej grupie... były to ważne wieści...
-Dobrze wiec. Życzę powodzenia. Jeśli będziecie potrzebowali jakiejś pomocy gdy wrócicie to zgłoście się z tym bezpośrednio do mnie. W miarę możliwości postaram się udzielić wam wsparcia... O ile tylko orkowie nie staną się zbyt uciążliwi- powiedział Kapitan żegnając się ze szlachcicem ruchem głowy. Zanzafaar podziękował i opuścił pokój i po chwili - budynek. Po drodze myślał. Spotkanie z orkami - to było cos dla niego. Duże, silne, tępe i mało celne. Ostatni aspekt sprawiał, że szlachcic miał szanse w starciu. Ale orkowie... samo słowo "ork" wydawało się być paradoksem. Orkowie zawsze występowali w liczbie mnogiej. I tu zaczynały się schody...
Targany rozterkami Zanzafaar dotarł do karczmy i zaczął rozważać możliwości drużyny. bardzo niezgranej drużyny... bardzo niezgranej i nieskoordynowanej drużyny. Szlachcic znów westchnął i znów ciężko. Potrzebował porządnego posiłku i wina. Udał się za oboma obiektami wytchnienia do baru. Zamówił coś małego do jedzenia i wino. Kielich wina. Miał zamiar raczyć się tym kielichem do późnego wieczora. Żałował, ze nie miał okazji się przekonać, do czego są zdolni wszyscy członkowie drużyny. Wiedział, ze lizard to porządny wojownik, ale inteligencją niedaleko mu do jaszczurki. Ugurth trzyma się Shelii. Dobre połączenie. Elfka sprawia wrażenie inteligentnej, a ten półork jest silny jak wół. Kocha elfke, wiec nie zrobi czegoś wbrew jej woli...
Silmathiel.. Zanzafaar uśmiechnął się mimowolnie. Taaak, ta półdemonica byłą interesująca. Wybuchowa i skłonna do furii. Nie była jakąś tam rozlazłą femme fatale. Była ogniem, który częściej parzy niż daje ciepło. Była kimś, z kim nie trzeba zadzierać, a z kim Zanzafaar zadarł.
Dalej – był Liego... który swoja drogą nie miał jeszcze okazji wykazać się w walce.. podobnie jak sam Zan.
Potem było jeszcze paru milczków, ale nic specjalnego... Zan będzie liczył tylko na tą piątkę i na siebie podczas walki.
Wino „ograniczyło się” do połowy, gdy Zan wyrwał się z zamyślenia i zdecydował się poszukać reszty towarzystwa. Miał ochotę pogadać z nimi... ____________ Death, Decay, Destruction, Defecation
|
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 19 Luty, 2007 8:07 |
|
|
-Ano w mieście nudno więc przyszedłem do Ciebie. Bez obrazy, ale strażnik prawie śpiący na warcie... -tu chwila przerwy- orki mają oczy. A poza tym nie lubię spokojnych miast a czuję iż tu nie wolno mi robić nic co zakłóciło by tą harmonię i ład. Ja po prostu lubię zadymy a tu się nic nie dzieje. Na dodatek mój pan zginął wszystkim z oczu gdzieś w mieście. ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 19 Luty, 2007 8:28 |
|
|
Mentorio rozpoczął swoją przechadzkę po mieście szukając jakieś tutejszej gildii magów. Miał zamiar doskonalić się w magii tak bardzo jak to tylko możliwe. W8idząc jakiegoś przechodnia zapytał:
- Czy gdzieś tu, waszym mieście można spotkać magów? ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 19 Marzec, 2007 3:02 |
|
|
Jak ja nie lubię, gdy gracze tak odpisuję, że ich nie widać... Żaden MG tego nie lubi...
W karczmie z tego co widze panuje cisza i bezruch... Czekam na Ugurtha i Sheilę... Z Liego niedawno rozmawiałam i wiem, że chwilowo nie ma czasu. Chłopak jest usprawiedliwiony.
Zanzafaar
Szlachcic opuścił przybytek z zamiarem rozejrzenia się za kompanami. W sporej odległości minął Lizarda drepczącego w stronę bramy do miasta. Zanzafaar natknął się też na Mentoria rozmawiającego z jakimś przechodniem... Gdy zdumiony tym jak szybko towarzysze sie tu rozgościli szlachcic szedł ulicą by znaleźć się bliżej maga i spytac o restę drużyny ktoś wyszedł z pobliskiej karczmy. Gdy drzwi stanęły otworem szlachcić dostrzegł trzy znajome postaci. Byli to Sil, Sheila i Ugurth.
Mentorio
Zatrzymany przez maga przechodzień uśmiechnął się uprzejmie
- Nietutejszy? - spytał z tym samym uśmiechem. - Gildia magów powiadasz? To ten duży budynek tam bardziej w centrum. Niedaleko kolegium bardów, bardziej na zachód od centralego budynku - powiedział wskazując dłonią kierunek.
Lizard
Strażnik pokiwał powoli głową ze zrozumieniem. Usmiechnął się do jaszczura.
- Masz rację. Orkowie mają oczy... Na szczęście chwilowo skierowane tam skąd nadchodzi w ich stronę zagrożenie, a nie w stronę miasta - ruchem głowy wskazał Silverymoon.
- Póki nasz patrol trzyma orków z dala od miasta możemy czuć się względnie bezpieczni - wyjaśnił. - Dlatego ja stoję na tej warcie. Mój zmiennik bedzie bardziej wypoczęty - mruknął na koniec ziewając przy tym przeciągle. ____________
Strefa gier
DeviantArt
TRPG
"Eala Earendel engla beorhtast
Ofer middangeard monnun sended." |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 20 Marzec, 2007 15:38 |
|
|
- Dziękuje bardzo. - odpowiedział mag i poszedł we wskazanym przez przechodnia kierunku. ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Czwartek 22 Marzec, 2007 12:28 |
|
|
Zanzafaar:
Mężczyzna sie uśmeichnął. -No dobrze was widziec... chcecie usłyszeć od razu co mam do powiedzenia, czy nie śpieszno wam do spraw związancyh z robotą?- zapytał szlachcic spokojnie, dalej uśmiechając się jakby nigdy nic. Korciło go by zapytać elfke i półorka jak długo są parą i kiedy się spotkali. Wiedza na temat towarzyszy bywa użyteczna, a wiedza na temat takiej pary, bedącej badź co badź ewenementem, mozę okazac się interesujaca. ____________ Death, Decay, Destruction, Defecation
|
|
|
|
|
|
Forum Mythai
-> Sala Pamięci |
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) |
Strona 15 z 15 |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15 |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|