|
|
|
|
|
|
Autor Wiadomość |
|
Wysłany: Piątek 28 Kwiecień, 2006 20:23 |
|
|
(No to jazda z tym koksem)
Shamakar... Stolica Południowego Regionu Cesarstwa Hildary... Miasto położone po środku wielkiej równiny, przez 8 miesięcy w roku będącej pustynią. A teraz jest jeden z tych miesięcy, w dodatku najgorętszy w roku. Temperatura w cieniu dochodzi do 45 stopni celsjusza, a w słońcu to już lepiej nie mówić.
Strzeliste ziguraty miasta lśnią w słońcu jak słoneczne wieże, raniąc oczy. Jego wysokie na 15 metrów mury stanowią zaporę chroniącą miasto przed światem zewnętrznym, a teraz są rozgrzane tak, że można się o nie oparzyć. Na ulicach nie ma prawie nikogo, może poza kilkoma magami, którzy używają swej magii aby się ochłodzić. MIasto wręcz smaży się w słońcu...
===
Erthang przybył do tego miasta wraz z karawaną, którą ochraniał. Podczas podróży prawie stali się posiłkiem pustynnego czerwia. Wolał o tym nie wspominać.
A teraz siedzi w tawernie przy pasażu handlowym. Płaci drogo za piwo, które sączy, ale w cenę wliczone jest schłodzenie samego piwa. No i cień... Człe szczęście, że tu jego karnacja nie odróżnia się od miejscowych i nie musi nosić płaszcza... Bo by się chyba ugotował.
Tak więc siedzi i sączy piwo, rozmyślając, co dalej począć. Wie, że w tej tawernie nie ma wolnych pokoi, a i sam nie wie prawie nic o tym mieście. Może będzie musiał zapytać barmana, który wyciera teraz szklanki i stawia je na kontuarze, a jego czoło ocieka potem.
Tawerna nie jest duża... Ot następne pomieszczenie wykute w skale, z której zbudowane jest całe miasto - kiedyś to był niski skalny płaskowyż, ale lata obróbki zmieniły go w to, czym teraz jest - dzielnicę sklepowo-mieszkalną Shamakaru. W sali sa jeszcze trzy stoliki z ławami, przy których siedzi kilka osób: elfka z blizną przechodzącą przez całą długość lewej ręki, ubrana jak meżczyzna, z zakrzywionym mieczem w pochwie na plecach, czarodziej odziany w biały płaszcz, ze srebrnym pentagramem - oznaką przynależności do gildii magów - zawieszonym na łańcuszku na szyi, czarnołuski smokowciec odziany w magiczną zbroję - bił od niego chłód, i to nie w przenośni - pewnie była to jedna z zbrój lodowych, oraz krasnolud ubrany w skórzaną bluzę i peleryne z kapturem, uzbrojony w sztylety i topór...
===
Ten krasnolud nazywał się Damizjusz i przybył tu w poszukiwaniu zarobku. Słyszał, że szukano to ludzi znających się na sztuce przetrwania... Ale gdy to przybył, okazało się, że oferta była juz nieaktualna... Więc teraz siedział w knajpie i sączył chłodne (litościwie) piow, rozmyślając, co począć. Od czasu opuszczenia swego mistrza w lesie wiodło mu się dobrze... Aż do teraz. W mieście nie szukano już raczej pracowników z jego kwalifikacjami... Może powinien był zostac z braćmi? Nie! Tam nie czekała na niego żadna przyszłość. Oni sami mówili, że jest stworzony do czegoś większego niż czołganie się w pyle w jakiejś kopalni... Kochani bracia...
Znowu pociągnął z kufla.
===
W pokoju na górze Nilthas, ludzki łowca, siedział na brzegu łóżka i polerował swój miecz... Robił to juz od jakiegoś czasu i ciągle w tym samy miejscu, patrząc się w przestrzeń. Myślał o tych, których ten miecz pozbawił życia. O ich przerażeniu, o próbach ratowania życia, i o jego bezlitosnej ręcę przecinającej nici ich życia. Czy miał do tego prawo...?
Ze wdzrygnięciem potrząsnął głową, odganiając te ponure myśli, po czym schował miecz w pochwie, a potem całośc pod łóżkiem.
Taka była jego prace, a jakoś musiał żyć. A to była sprawiedliwa praca...
Podszedł do otwartego okna, spoglądając w dół na opusotszałe ulice. Może nie całkiem opustoszałe... Dostrzegł jak jakaś czarna sylwetka o srebrnych włosach znika za rogiem. Komu chciało się gdzieś ruszać w taki upał?!
===
(Tefini, zapostuj swoja postać w temacie organizacyjnym!) |
|
|
|
|
Wysłany: Piątek 28 Kwiecień, 2006 20:47 |
|
|
Co tu teraz robić? - zadawał sobie pytanie Eethang. Miasto wcale mu się nie podobało. Nie było tu niczego co by lubił - żadnych ocienionych gór ani chłodnych lasów - tylko piach i piach... i jeszcze ten cholerny skwar. Na dodatek to piwo strasznie drogie. Z drugiej strony nie miał ochoty wracać do rodzinnego miasta. Ukrywanie tożsamości nie było łatwe ani tym bardziej przyjemne.
Nagle spojrzał uważniej na smokowca a na myśl przyszło trochę głupawe pytanie: Ciekawe czy ta zbroja ochładza? |
|
|
|
|
Wysłany: Piątek 28 Kwiecień, 2006 20:50 |
|
|
Co ten wielki tak stoji pot tym oknem-Myśli sobie Damizjusz ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Piątek 28 Kwiecień, 2006 21:23 |
|
|
(Er... Damek? Damizjusz jest na dole w sali barowej, podczas gdy Nilthas jest w jednymz pokoi na górze. Raczej wątpię, czy ze środka budynku można widzieć kogoś, kto w nim stoi przy oknie w innym pokoju ) |
|
|
|
|
Wysłany: Piątek 28 Kwiecień, 2006 22:08 |
|
|
Czas, żeby się czegoś dowiedzieć o tym mieście - pomyślał Erthang patrząc na przebywających w karczmie. Ta elfka nie jest taka brzydka.
Erthang powoli powstał i podszedł do wojowniczki.
- Witaj - rzekł - czy mogłabyś udzielić mi małej pomocy? |
|
|
|
|
Wysłany: Piątek 28 Kwiecień, 2006 23:01 |
|
|
Elfka spojrzała na niego znad swojego kieliszka (jako, że piła jakieś bardzo drogie wino), zlustrowała go wzrokiem i pociągnęła następny łyk, znów patrząc przed siebie.
"... Chyba nie dosłyszałam twojego imienia." - powiedziała takim głosem, że równie dobrze mógłby robić za północny wiatr (brrr!). |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 0:31 |
|
|
<w tym samym momencie>
Samobójca - pomyślał Nilthas mając jeszcze w pamięci odzianą na czarno postać, znikającą za rogiem. Nuda i skwar coraz bardziej mu doskwierały - Już dłużej nie wytrzymam! - powiedział na cicho z lekkim zmęczeniem, po czym przypiął miecz do pasa i wyszedł z pokoju, udając się w kierunku schodów. ____________ Why say Black Metal when you can say Norsk Arsk Black Metal?
"Nikt już nie pamięta pieśniarza. Pieśń wciąż żyje." |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 0:57 |
|
|
Korytarz przed jego pokojem był dość krótki i słabo oświetlony. Ściany były kamienne (a to niespodzianka ), z kiedyś ładnym, a teraz prawie całkowicie przetartym dywanem pokrywającym drewnianą podłogę (może i cała tawerna była wykuta w skale, ale podłogi pomiędzy piętrami były drewniane) korytarza. Po drodze minął jeszcze drzwi do 2 innych pokoi. Z ostatniego z nich usłyszał, jak coś upadło na podłogę i się stłukło. Usłyszał też prawie niesłyszalne skrzypnięcie podłogi, jakby ktoś zamarł w bezruchu. |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 1:35 |
|
|
Łowca szybko spojrzał się w kiedunku z którego dobiegł hałas, jednak dostrzegł nic poza solidnymi drewnianymi drzwiami, stał ale przez dłuższą chwilę wsłuchując się, jednak nie usłyszał nic poza pijackimi śpiewami dobiegającymi z dołu - Muszę odpocząć przy kuflu piwa, robię się przewrażliwiony - uspokajał się w myślach, choć tym razem był bardziej czujny i podchodząc do schodów, jeszcze raz, odruchowo zerknął w kierunku zamkniętych drzwi. ____________ Why say Black Metal when you can say Norsk Arsk Black Metal?
"Nikt już nie pamięta pieśniarza. Pieśń wciąż żyje." |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 1:56 |
|
|
W tym momencie usłyszał kolejne skrzypnięcie podłogi, jakby ktoś kucał, kilka szelestów, po czym znowu skrzypnięcie, mocniejsze, jakby z większą siłą, albo jakby ktoś się podnosił, po czym kilka szybkich skrzypnięć i odgłos otwieranego okna. Następnie usłyszał odgłos materiału trącego o skałę. I ledwo słyszalny jęk, jak kogoś powoli budzącego się z bólem głowy.
(Pamiętajcie, to nie jest storytelling) |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 2:08 |
|
|
Zaniepokojony tymi odgłosami, szybko podbiegł w ich kierunku, po czym gwałtownie szarpnął za klamkę, próbując dostać się do środka. ____________ Why say Black Metal when you can say Norsk Arsk Black Metal?
"Nikt już nie pamięta pieśniarza. Pieśń wciąż żyje." |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 2:39 |
|
|
Drzwi ustąpiły, ukazując pokój za nimi. Był on znacznie lepiej urzadzony od pokoju łowcy: ściany pokryte zdobionymi złotem arrasami, duże dębowe łoże z baldachimem, krzesła i stół z drzewa sandałowego, a także bukowe biórko z sekretarzykiem. Wyglądało na to, że ktokolwiek tam mieszkał, mieszkał tam na stałe...
Wzrok łowcy przeskoczył po tym wszystkim do okna, w którym kucała widziana przez niego wcześniej srebrnowłosa postać. Była odziana w czarną płachtę omotaną wokół szyi i klatki piersiowej. Spod niej wystawały rękawy czarnej, skórzanej kurtki nabijanej ćwiekami, która kończyła się w połowie pleców, ale rękawy miała normalnej długości. Pod nią była czarna koszula. Czarne, skórzane spodnie miała spięte pasem z kilkoma czarnymi kaburami/pojemnikami i róznymi ozdobami. Nogawki spodni rozszerzały się ku dołowi a potem znikały w parze czarnych, skórzanych butów, specjalnie przystosowanych do cichego poruszania się. Na rękach miała czarne, skórzane rękawiczki bez palcy, a włosy miała spięte w bardzo długi kuzyk srebrną broszą w kształcie pentagramu, ale nie tego oznaczającego przynależnośc do gildii magów.
Postać usłyszała wejście Nilthasa i odwróciła się w jego kierunku (tylko górną część tłowie, a nogi w prawo). Jej lub jego twarz była skryta przez płachtę, widać było tylko dziwnie skośne, drapieżne oczy. Nie skośne w sposób azjatycki, ale bardziej... No, dziwnie . Z sylwetki i widocznej części twarzy postać wydawała się kobieca, ale nie można było tego stwierdzić z powodu deformującej sylwetkę na piersi płachty.
Oczy postaci lekko rozszerzyły się na widok łowcy... I już w następnej chwili prosto na jego prawą stopę pędził rzucony z niewiarygodną prędkością nóż, który postac zdołała w ciągu niepełnej sekundy wyszarpnąć z kabury i rzucić. Od razu po rzuceniu noża postać wyskoczyła przez okno, lądując na dachu budynku na przeciw i znikając za jego wybrzuszeniem.
Z podłogi dobiegł kolejny jęk. Leżał tam odziany w szaty maga osobnik z potężnym guzem na potylicy. |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 8:18 |
|
|
Tymczasem na dole:
Oczy Erthanga na ułamek sekundy rozbłysły. To mroczna część jego osoby wzięła na chwilę górę w Erthangu. Miał ochotę wyszarpnąć sztylet i przeszyć nim gardło elfki. Gdyby ta elfka wiedziała, że nie jestem człowiekiem, inaczej by ze mną rozmawiała - pomyślał. Na całe szczęście był przyzwyczajony do udawania. Szybko przywołał na swoją twarz nieporadny uśmiech i odpowiedział:
- Przepraszam cię o pani. To twoja uroda mnie onieśmiela. Nazywam się Erthang. |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 10:18 |
|
|
W tym samym czasie- Damizjusz pyta się smokowca gdzie można take zbroje dostać i czy są droge??? ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 14:55 |
|
|
(Gdyby wiedziała, że Erthang jest drowem, prawdopodobnie wogóle by nie rozmawiała, tylko próbowałaby go zabić )
"... Tak lepiej." - rzekła elfka, po czym pociągnęła następny łyk wina. "Moje imię brzmi Larandi." - dodała, po czym spojrzała na niego. Tym razem na jej twarzy widać było lekki usmiech, a w jej oczach pojawił sie rozbawiony błysk.
"Wybacz za ten malutki test. Nie lubię osób... Gwałtownych. Ty jednak chyba taki nie jesteś." - powiedziała. "To w czym mogłabym ci pomóc...?"
===
(Damek, weź przykład z Netratha i Havoka i zmień ztyl gry. To jest Rp (Role Playing - odgrywanie ról).)
"Ach... Niestety, przyjacielu, ale ta zbroje kupiłem w samym Lunarus. Te, które wywożą do innych prowincji, nie są tak dobre." - odpowiedział smokowiec, po czym pociągnął znowu z kufla.
Ostatnio zmieniony przez Raziel-chan dnia Czwartek 04 Maj, 2006 11:34, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 16:39 |
|
|
Z czego ona się znowu, do cholery śmieje? - pomyślał Erthang - chociaż całkiem ładny ten uśmiech.
- Gwałtowny na pewno nie jestem - zaśmiał się lekko w odpowiedzi Erthang, mimo że tym razem widać było, że śmiech jest trochę wymuszony. Pozwól, że najpierw zapytam czy znasz to miasto i okolice? - dodał siadając. |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 16:58 |
|
|
"Tak. Wychowałam się tutaj." - odpowiedziała elfka, po czym wskazała ręką miejsce na ławie po drugiej stronie stołu, aby usiadł. Pociągnęła następny łyk wina - było ono białe i o intensywnym zapachu, jakby wyciągnąć całą słodycz z puszczy, całą rozkosz przebywania w niej. Czyli prawdopodobnie było to elfickie wino sprowadzane z zachodniej prowincji. |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 17:06 |
|
|
- Trochę to dziwne miejsce jak dla elfki - zauważył Erthang. Jeżeli mogę zapytać, to czym się zajmujesz? Nie chciałbym, żebyś pomyślała iż jestem wscibski, ale sądząc po twym stroju, wydaje mi się że mogłabyś pomóc znależć mi jakieś zajęcie. |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 17:14 |
|
|
(Wyslijcie na mojego maila (Razielchan@gmail.com) jeszcze raz profile postaci i ich historie. Zapamiętam sobie w skrzynce je oraz adresy, a potem pewnie będę rozsyłał wam muzykę na dany moment Rpg)
===
"Trochę to dziwne miejsce jak dla elfki"
"Miejsce jak każde inne." - odpowiedziała elfka, lekko sie uśmiechając.
"Jeżeli mogę zapytać, to czym się zajmujesz? Nie chciałbym, żebyś pomyślała iż jestem wscibski, ale sądząc po twym stroju, wydaje mi się że mogłabyś pomóc znależć mi jakieś zajęcie."
Popatrzyła na niego, po czym westchneła z uśmiechem.
"Jestem łowcą. Magów." - powiedziała, wyciągając z dekoltu wisiorek z czarnym pentagramem z podwójną obręczą.
Erthang słyszał już o takich amuletach. Poważnie zakócały one działanie magii i były niezmiernie drogie i rzadkie. Czyli pewnie mówiła prawdę...
"... Ale mogę zaprowadzić cię do miejscowej gildii łowców głów." - dodała, chowając medalion. |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 29 Kwiecień, 2006 17:18 |
|
|
Hm... Ciekawe zajęcie łowca głów pomyślał sobie Damizjusz przysłuchując się z nudów rozmowie Elfki i Erthanga ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|