|
|
|
|
|
|
Autor Wiadomość |
|
Wysłany: Wtorek 03 Październik, 2006 19:38 |
|
|
Sass'un stała i przyglądała się Domiusowi, gdy ten zajmował się swoim dobytkiem. Zabił kogoś w tak niehonorowy sposób... Tak... Kiedyś jednoznacznie potępiłaby go, jesli nie zabiła... lecz ostatnio sama złamała wiele obietnic i praw, wedle których dotą żyła. I w imię czego? W imię czegoś, czego nawet nie była pewna, czy jest miłością. Do tego do człowieka z innego świata, innej kultury, który... Teraz nawet nie poszedł z nią, aby jej pomóc.
Wojowniczka zacisnęła lekko wargi, patrząc na zabrany przez siebie miecz. Znakomita broń, chociaż ona dalej wolała swoją... Ach, kogo ona oszukiwała? Dalej nie mogła przestać myśleć o Ceatrze, nawet mimo to, że nie pomógł jej teraz.
Potrząsnęła lekko głową i znów spojrzała na mężczyznę, który zdażył już zebrać swoje rzeczy i założyć płaszcz.
"Gdzie tu jest jakaś gospoda?"
"Tak... I tam jest moja przyjaciółka..." - odpowiedziała, potem patrząc uważnie na jego płaszcz. "Hm... Mógłbyś schować ten oręż? Jak widzisz ja za bardzo gdzie nie mam." - powiedziała, wyciągając w jego stronę rekę z mieczem i uśmiechając się lekko. "I... Dziękuję ci... Za pomoc." - dodała. ____________ |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 03 Październik, 2006 20:04 |
|
|
Ceatra nie było przed karczmą... Gdy Syltea pobiegła z tyłu budynku zauważyła, że tuż pod balkonem do ich pokoju stoi... drabina... |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 03 Październik, 2006 20:13 |
|
|
-Tak... I tam jest moja przyjaciółka... Hm... Mógłbyś schować ten oręż? Jak widzisz ja za bardzo gdzie nie mam.
-Dobrze. - wziął miecz
-I... Dziękuję ci... Za pomoc.
-Nie ma za co.
Domius wyciągnął z pochwy i spojrzał na piękny, elficki miecz. Machnął nim parę razy, schował spowrotem i przypiął do pasa z prawej strony, obok noża.
Miecz jest wspaniały, od razu widać, że dobrej roboty. Ma jednak trochę dziwny, orientalny styl. Widać elfowie nie lubią prostych mieczy.
Spojrzał na kobietę. Zdjęła maskę, w końcu widać było jej twarz.
A to co za diabelstwo? Te kolce na jej plecach chyba się ruszają, w końcu zakłada na nie swoją broń! Hmmm... Ta broń wygląda na dobrą, ale nigdy nie widziałem takiego rodzaju. Wkraczam do dziwnego kraju!
-Dobrze, to gdzie jest ta gospoda? ____________ Życie to ciągle umieranie - Karion
A jazda samochodem to ciągłe wysiadanie - Domius |
|
|
|
AvEDowódca Oddziału
|
Wysłany: Wtorek 03 Październik, 2006 20:57 |
|
|
Przeklęła w duchu gdy nie spotkała Ceatra, lecz na jej ustach zagościł na chwilę uśmiech, gdy ujrzała drabinę. Przystawiła ją ostrożnie z boku balkonu i wspieła się na górę. Stojąc nadal na szczeblach złapała się barierki balkonu i powoli wychyliła się, by dojrzeć, co się dzieje w pokoju |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 03 Październik, 2006 23:18 |
|
|
Sass'un uśmiechnęła się lekko, widząc jak Domius sprawdza zdobyczną broń, lecz nic nie powiedziała, poprawiając tylko nieznacznie związane w kucyk włosy. Przy okazji poprawiła lewą rękawicę, przy czym jej ręka zatrzymała się na lewym nadgarstku na trochę dłużej, a sama kobieta zamarła w bezruchu, jakby coś rozpamiętując.
... Po takim czasie nadal boli... - pomyślała, przypominając sobie balię w prywatnym pokoju w karczmie kilka lat temu. Balię pełną czerwonej wody... Bardzo dużo czerwieni... Naprawdę bardzo dużo... Czerwień na bieli skóry.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Domiusa, który ją o coś spytał:
"Dobrze, to gdzie jest ta gospoda?"
"Uhh... Dalej trochę..." - powiedziała, zaczynając iśc z powrotem w stronę gospody. Puściła swój lewy nadgarstek, ale nie bez uprzedniego potarcia go. ____________ |
|
|
|
|
Wysłany: Środa 04 Październik, 2006 21:11 |
|
|
Damizjusz nic nie odpowiedział tylko szedł pogrąrzony w spomieniach
Ostatnio zmieniony przez Damek dnia Piątek 06 Październik, 2006 20:09, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Wysłany: Piątek 06 Październik, 2006 15:41 |
|
|
(Damek zedytuj posta - w tej sesji elfy i wampiry są rasam bardzo mało znanymi, szczególnie ci drudzy, i nie prowadzili nigdy żadnych wojen z ludzmi czy krasnoludami)
Syltea zamarła widząc wnętrze pokoju, które przedstawiało straszne ślady nidawnej walki. Ściany całe ubryzgane były od krwi, a nawet wnętrzności. Na podłodze leżały trupy elfów przypominające krwawe miazgę.
Na łóżku siedział Naharth i jego brat. Naharth był cały umorusany we krwi - zarówno swojej jak i przeciwników. Twarz wampira była strasznie poobijana, a po brodzie ściekała wciąż jeszcze świeża elfia krew. Jego brat natomiast wyglądał bardzo przyzwoicie. Nie było po nim widać śladów walki.
Pod ścianą stał ceatr dysząc jeszcze ciężko i patrząc przerażonym wzrokiem na rozbebeszone, elfie ciała. |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 08 Październik, 2006 9:31 |
|
|
Damizjusz i Koi po jakimś czasie doszli do karczmy. Pogoda była okropna więc obaj krasnoludowie byli mokrzy i zmarznięci.
~~
Sass'un po dłuższej chwili doszła do karczmy i zobaczyła, że właśnie wchodzą do niej dwaj znajomi krasnoludowie. (Domius nie wiem czy poszedłeś do karczmy czy nie) |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 08 Październik, 2006 9:44 |
|
|
[dzięki i jeszcze tylko co z tą kasą Domiusa(pisałem na poprzedniej stronie, nad postem Ave)?]
Domius ruszył za Sass'un. Nie zwrócił uwagi na jej dziwne pocieranie nadgarstka. Był cały mokry, zmęczony i było mu zimno. Powstrzymał kichnięcie - nie był przyzwyczajony do chłodniejszych stron. W końcu zobaczył wysoki budynek karczmy.
Wolał bym nie spędzać nocy w jakiejś dusznej karczmie....Niestety pada tak bardzo, że jestem zmuszony tam przenocować.
Domius przyzwyczajony do spania pod gołym niebem, zazwyczaj prawie dusił się w karczmach - szczególnie nocą - i długo nie mógł zasnąć. Przez gęsty deszcz zauważył dwie niskie sylwetki wchodzące do gospody. Skierował się w stronę drzwi. Razem z poznaną wojowniczką wszedł do karczmy. ____________ Życie to ciągle umieranie - Karion
A jazda samochodem to ciągłe wysiadanie - Domius |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 09 Październik, 2006 14:03 |
|
|
Damizjusz zdjoł swoje buty postawił pod ścianom rozebrał się do bokserek i poszedł się myć. gdy sie umył walnoł sie na łóżko schował pod nie topór i poszedł spać ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 09 Październik, 2006 15:06 |
|
|
Domius wszedł do karczmy. Było bardzo tłoczno z powodu ulewy na zewnątrz. Wszystkie stoły i ławy były zajęte, ludzie siedzieli na schodach, stali grupkami w kątach, opierając się o ścianę.
Tylko jakiś mężczyzna przy drzwiach zwrócił uwagę na zakapturzonego gościa, natomiast wiele osób patrzyło się na wchodzącą razem z nim wojowniczkę. Domius zaczął przepychać się przez tłum szukając jakiegoś miejsca, gdzie mógłby stanąć i zastanowić się co robić dalej. ____________ Życie to ciągle umieranie - Karion
A jazda samochodem to ciągłe wysiadanie - Domius |
|
|
|
AvEDowódca Oddziału
|
Wysłany: Poniedziałek 09 Październik, 2006 16:07 |
|
|
Z lekko otwartymi ustami ze zdziwienia weszła do pokoju i zaczęła się rozglądać. Podeszła do Ceatra i przeniosła powoli wzrok na Nahartha. Przytknęła dłoń do ust i dała parę kroków do wampira.
-Co się... - urwała i chciała wyciągnąć rękę do Nahartha |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 09 Październik, 2006 16:22 |
|
|
Sass'un dochodziła do karczmy, gdy ujrzała dwie znajome sylwetki wkraczająceo do niej. Odetchnęła lekko z ulgą - chociaż im się chyba nic nie stało...
Spokojnie dotarła do samego budynku, wchodząc do środka spokojnym krokiem. Jak poprzednim razem i teraz wiele męskich spojrzeń skierowało się na nią, ale ona jak zwykle to zignorowała, pochylając głowę lekko do przodu.
Z wrodzoną gracją prześlizgnęła się przez tłum, nie potrącając nikogo, po czym ruszyła schodami na górę.
Już na korytarzu jej oczy zwęziły się gdy zobaczyła końcówki rozpryśniętych kroplii krwii na podłodze przed drzwiami do pokoju Nahartha (zakładając, że pod drzwiami jest szpara - stare karczmy nie były znane ze szczelnych drzwi ^__^). Szybko doszła do nich i zatrzymała się za Sylteą, spoglądając do środka ponad jej ramieniem.
Poczuła się jakoś nieważko oglądając całą ta krew i wnętrznosci rozsmarowane po ścianach i podłodze w stylu, którego nie powstydziłby się sam Dahli.
Widziała już kiedyś coś takiego...
Nagle, cofneła się, zataczając się lekko. Jednak, z powodu właściwej sobie zręczności, nie wydała przy tym żadnego głośniejszego dźwięku i nikt nie zauważył, jak odeszła trochę dalej korytarzem, trzymając się za skroń prawą ręką.
Krew... Wnętrzności... Strzępy ludzi rozrzucone i rozsmarowane po drodze, metodycznie zmywane przez siekący deszcz. Para zakrwawionych rąk w rękawicach.
Sass'un spojrzała na swoje ręce szalonym wzrokiem, zgarbiona, lecz nic tam nie było. Potrząsnęła głową i wyprostowała się, odrzucając nieznane jej obrazy, mogące byc wspomnieniami, albo i koszmarem. Odetchnęła głęboko, przełykając i spychając, jako świetnie wyszkolona wojoniczka, uczucia na bok i wracając do drzwi pokoju Nahartha i stając w nich za Sylteą, która weszła już do środka.
"... A jednak radę sobie daliście..." - powiedziała lekko ironicznym tonem, ale zaraz jej twarz spoważniała, gdy przyglądała się śladom masakry i myślała, jak tu ukryć coś takiego, aby nie zawalić misji. ____________ |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 09 Październik, 2006 17:40 |
|
|
Domius oparł się o ścianę i zamyślił się. Nadal dręczyło go sumienie po tym zabiciu elfa. A może morderstwie...
Nie! To nie było tak. Okazał się słabszy, więc zginął. Takie jest życie.... Ale czy byłby słabszy, gdybym nie zaatakował z zaskoczenia... honorowa walka? Nie. Honor nic nie znaczy. To tylko usprawiedliwienie ludzkiej słabości. Ale może... Nie! Uratowałem tamte kobiety, nie muszę się dręczyć. Ale z drugiej strony... Nie wiedziałem o co chodzi. Może było inaczej. Nie... wtedy tamta wojowniczka i mnie by zaatakowała. Chociaż... Nie, nie mogę tak myśleć! To nie był człowiek! Ale czym jest elf? Jacy oni są? Przecież ich nie znam.... Aaah! Miałem dzisiaj zły dzień! Ukradli mi konia, przemokłem, byłem zmuszony dusić się w karczmie, a potem zabaczyłem jak walczą dwie kobiety i nieznana mi istota. Nic dziwnego, że mnie poniosło, skoro pierwszy raz zobaczyłem tych...elfów! Skąd miałem wiedzieć jacy są! Nie mogę się zadręczać, że zabiłem obcą mi istotę, ratując dwoje ludzi!
Uspokojony tym monologiem rozchmurzył się. Zazwyczaj nie pił żadnego alkoholu, uważając to za stratę pieniędzy. Dzisiaj jednak postanowił zrobić wyjątek. Rozgarnął rekoma tłum i przeszedł do baru.
-Piwa!
Następnie postanowił się spytać ile kosztuje wynajęcie pokoju, zamierzał spać w sali dla oszczędności, ale gdy zobaczył te tłumy postanowił jednak zrezygnować.
Jeśli jeszcze są jakieś pokoje.
[Domius ma rozdwojenie jaźni ] ____________ Życie to ciągle umieranie - Karion
A jazda samochodem to ciągłe wysiadanie - Domius |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 10 Październik, 2006 16:30 |
|
|
Naharth ukrył twarz w dłoniach nic nie mówiąc. Odezwał się natomiast jego brat:
- Mała potyczka - rzekł bardzo spokojnym i wyważonym tonem. - Nic wielkiego - dodał zauważając wchodzącą Sass'un.
Ceatr zaś, zdając się przeczyć jego słowom, łapał się za brzuch jakby go mdliło i zbierało się na torsje.
~~
Koi został w głównej sali nie zwracając na nikogo większej uwagi. Damizjusz z właściwą sobie niefrasobliwością zapadł w twardy sen, nie mając zielonego pojęcia o tym co się działo w pokoju obok.
~~
Domius nie mógł się doprosić karczmarza o piwo gdyż ten był zbyt zajęty by podejść do nowego gościa.
(Domius potem napiszę Ci o tej kasie na pw, a tak ogólnie to sorry za krótki post, ale mam zepsutego kompa. Następny mój post będzie w piątek lub sobotę, gdyż jutro wyjeżdżam na trzy dni =)) |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 10 Październik, 2006 20:02 |
|
|
"Nic wielkiego"
"Widzę właśnie..." - powiedziała wojowniczka, kucając przy wyjątkowo interesującym kawałku elfiego wojownika i szturchając go kijkiem (^__^ - klasyk). Potem spojrzała na brata Nahartha, a jej oczy lekko zwęziły się.
"..." - Zanim jednak zdążyła coś powiedzieć, usłyszała niepokojące odgłosy dochodzące od Ceatra i spojrzała na niego, przewracając oczyma i wstając. Podeszła do mężczyzny, kładąc mu rękę na ramieniu.
"Chodź. Nie dodawać co nowego niczeg do tego bałaganu." - powiedziała, po czym, jeśliby nie oponował, zaprowadziłaby go szybko do łaźni, podając mu znajdujące się tam wiadro. ____________ |
|
|
|
AvEDowódca Oddziału
|
Wysłany: Wtorek 10 Październik, 2006 20:58 |
|
|
- Mała potyczka - rzekł bardzo spokojnym i wyważonym tonem. - Nic wielkiego
Syltea rozejrzała się ponownie i usiadła przy Naharthcie kładąc mu delikatnie rękę na ramieniu. Patrzyła jednak na drgiego wampira, zastanawiając się, kim on jest.
-A ty...? - zaczęła |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 14 Październik, 2006 10:09 |
|
|
Na całe szczęście Ceatr opanował się bardzo szybko. Uświadomienie sobie własnej słabości w obliczu kobiety podziałało na niego niczym lodowaty prysznic... Mimo iż wiedział, że Sass'un nie mogła widzieć walki albo raczej rzezi, która się tu niedawno rozegrała.
- Chyba trzeba by iść po krasnali - powiedział całkiem już spokojnie.
-A ty...?
Naharth wstał gwałtownie i wzdrygnął się. Przetarł twarz, przeczesał włosy i mruknął:
- Sass'un, Sylteo, idzcie proszę po krasnoludów... |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 16 Październik, 2006 22:45 |
|
|
Sass'un uśmiechnęła się leciutko widząc szybkie opanowanie się Ceatra. Jak bardzo przewidywalne...
"Chyba trzeba by iść po krasnali"
"Y-hm..." - przytaknęła, patrząc na Ceatra i przekrzywiając lekko głowę na bok.
"Sass'un, Sylteo, idzcie proszę po krasnoludów..."
Wojowniczka skłoniła się lekko i odwróciła, wychodząc z pokoju i podchodząc do drzwi pokoju krasnoludów, cały czas bacznie rozglądając sie za jakimikolwiek niebezpieczeństwami. Następnie bezgłośnie otworyła drzwi i wślizgnęła się do środka, szukając wzrokeim dwójki krasnoludów. ____________ |
|
|
|
AvEDowódca Oddziału
|
Wysłany: Wtorek 17 Październik, 2006 12:41 |
|
|
- Sass'un, Sylteo, idzcie proszę po krasnoludów...
Syltea pokręciła jedynie głową i wstała. Spojrzała na Sass'un, którą pamiętała stojącą wcześniej przed karczmą z Ceatrem i nowym 'towarzyszem'. Ruszyła za nią, a kiedy wyszły z pokoju złapała ja za ramię i spytała szeptem:
-Kim on jest? - wskazała głową na pokój - No wiesz.. |
|
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|