Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Marianna i Wdowa


  "Umieraj i stawaj się" - Goethe



     Marianna miała jedenaście lat i wszystkim, co znała, była ta piwnica. Nigdy nie wychodziła na zewnątrz - tam mogłoby ją spotkać coś naprawdę strasznego, tak powiedziała jej matka.
      - Świat jest bardzo zły, moje dziecko - zwykła mawiać matka Marianny, kiedy schodziła do piwnicy, by przynieść jej coś do jedzenia, albo by poczytać jej do snu. -Tylko tutaj jesteś bezpieczna.
      Gdyby do piwnicy zaglądał ktoś jeszcze i gdyby ten ktoś zapytał Mariannę, czy jest szczęśliwa, ta odpowiedziałaby bez wahania, że tak, oczywiście. Miała przecież swoje łóżko, swoją lalkę, która umiała siusiać i wołać „mama” i swoje własne przybory krawieckie, przy pomocy których szyła dla niej piękne stroje. Tylko że… czasem czuła się bardzo samotna. Oczywiście nie nazywała tego uczucia samotnością, w ogóle nie potrafiła go nazwać - po prostu czegoś jej brakowało i było jej bardzo smutno, gdyż nie wiedziała czego.
      Czasem dziewczynka zbierała się na odwagę i prosiła matkę, by ta chociaż na chwilę pozwoliła jej wyjść z piwnicy i popatrzeć na niebo. Wtedy oczy matki Marianny robiły się jeszcze bardziej smutne, niż zwykle.
      - Póki żyję, nie pozwolę ci się do nich zbliżyć. - odpowiadała i odwracała głowę, pokazując długą, brzydką bliznę przecinającą jej białą szyję. Przypominała w ten sposób córce, jak niebezpieczne są potwory żyjące na zewnątrz i jak łatwo mogą ją skrzywdzić. Później bez słowa wychodziła po skrzypiących schodach na górę i nie wracała przez kilka dni, nie przynosząc nic do jedzenia i nie tuląc jej do snu. W tych dniach Marianna była szczególnie smutna, gdyż to nienazwane uczucie dręczyło ją najbardziej, bardziej nawet niż głód.
      Z biegiem czasu dziewczynka nauczyła się oszukiwać samotność; odkryła na przykład, że mniej smutno jest jej w nocy, kiedy w piwnicy zalegała ciemność. Wtedy dokoła zaczynały poruszać się cienie, niektóre z nich nawet do niej przemawiały. Oczywiście nie naprawdę, ale Marianna potrafiła sobie doskonale to wyobrazić, potrafiła w swojej wyobraźni prowadzić bardzo długie rozmowy z cieniami. Niestety, nocni goście bywali bardzo kapryśni, a ich wizyty nie zawsze należały do przyjemnych. Nieraz cienie pokazywały jej swoje twarze i namawiały do strasznych rzeczy. Wtedy Marianna się ich bała. Czasem nawet próbowała wołać matkę, ale szybko zorientowała się, że woła na próżno - matka Marianny nigdy nie odwiedzała piwnicy nocą.
      Pewnego dnia w życiu Marianny pojawiła się Wdowa. Stało się to zupełnie niespodziewanie - po prostu któregoś ranka dziewczynka obudziła się i Wdowa już była: majestatyczna, wyniosła, bezwstydnie świadoma swojej dziewiczej urody, uwijała się przy sieci, jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby to, że wślizgując się do piwnicy odmienia na zawsze życie jedenastoletniej dziewczynki, było czymś oczywistym i zupełnie naturalnym. Bo dla pajęczycy takim właśnie było.
      - Jesteś bardzo piękna. - powiedziała Marianna, pochylając się nad siecią.
      - Oczywiście, moja uroda jest niezaprzeczalna.- odpowiedziała Wdowa, nie przerywając tkania. - Jest nieskażonym odbiciem mojej natury, dlatego nic nie zdoła jej przytłumić.
      - Co to znaczy?
      - To znaczy, że nie utraciłam nic ze swej pierwotnej esencji. Czyż najczystsze klejnoty nie lśnią najjaśniej? Czyż najdziksze wilki nie śpiewają najpiękniej?
      - Nie wiem. - odpowiedziała Marianna - Nigdy nie widziałam żadnych klejnotów. Nigdy też nie słyszałam wilczego śpiewu. Wszystkim, co znam, jest ta piwnica.
      - Naturalnie, od razu to odgadłam. Inaczej nie poznałabyś się na moim pięknie.
      - Czy to możliwe, by się na nim nie poznać?
      - Istoty podobne tobie bezustannie zaprzeczają swojej naturze, a to fałszuje ich obraz piękna. Tylko ktoś tak niewinny, jak ty, może ujrzeć prawdę. Może sam w pełni rozkwitnąć.
      - Powiedz mi, jak to zrobić? - poprosiła Marianna.
      - Musisz uwolnić swoją duszę, tę prawdziwą, nie tę zniekształconą przez dotyk innych ludzi.
      Słowa Wdowy zasiały niepokój w myślach Marianny. Nie do końca je rozumiała, gdyż matka nigdy nie rozmawiała z nią o takich rzeczach jak dusza. Widziała tylko hipnotyczny wdzięk pajęczycy i pragnęła być równie piękna, jak ona.
      - Podejdź bliżej. Pocałuję cię. - powiedziała Wdowa.
      - Boję się.
      - Strach jest bratem Nieznanego. Musisz go pokonać, jeśli chcesz być wolna. Jeśli chcesz poznać prawdę.
      - Prawdę o czym?
      - O sobie.
      - A jeśli okaże się, że jestem zła? Jak potwory, o których opowiadała mi matka?
      - Żadne stworzenie, które żyje zgodnie z własną istotą, nie może być złe. Kukułka porzuca swoje dzieci jeszcze zanim wyklują się z jaj, gdyż tak każe jej natura. To czyni ją piękną. Ja zabijam swoich mężów, gdyż natura stworzyła mnie wieczną wdową. Gdybym czyniła jej na przekór, zgasłabym, tak jak ty zgaśniesz, jeśli nie pozwolisz mi się pocałować. Nie można uciec przed samym sobą.
      - Jeśli się zgodzę, nie będzie już odwrotu?
      - Nie. Kiedy obejrzysz swoją prawdziwą twarz, już nigdy nie zapomnisz jej widoku.
      - Chcę ją obejrzeć. - powiedziała Marianna i wyciągnęła rękę ku pajęczycy. Jej pocałunek był gwałtowny, rozkoszny i przykry zarazem.
      - Przyjmując mój jad, przyjęłaś cząstkę mnie. To najcenniejszy z darów.
       Podarowała jej ból i słodycz, strach i błogość, moc i słabość.
      - Co się ze mną dzieje? - zapytała Marianna.
      - Umierasz. - odpowiedziała Wdowa i wróciła do tkania.
      Przez cały dzień dziewczynkę trawiła gorączka, a kiedy zapadła noc, przyszły do niej cienie. Było ich wiele, więcej nawet niż wtedy, kiedy matka nie schodziła do piwnicy przez cały tydzień. Szeptały coś i krążyły niespokojnie, lecz tej nocy w żyłach Marianny pulsował pajęczy jad, czyniąc ją nieulękłą. Cienie skradały się ku niej, a ona patrzyła w oczy każdego z nich, coraz słabsza, coraz bardziej rozpalona, konająca. Nad ranem twarze wszystkich cieni zlały się w jedną twarz. Była to twarz Marianny. A potem Marianna umarła.
      Kiedy rano matka Marianny zeszła do piwnicy, z talerzem owsianki i ze świeżymi drożdżówkami, nie domyśliła się prawdy. Nie przeszło jej nawet przez myśl, że dziewczynka siedząca na łóżku wcale nie jest jej córką.
      - Dlaczego tak dziwnie się uśmiechasz? - zapytała.
      - Dziś jest dzień moich narodzin. - odpowiedziała nowa Marianna i sięgnęła pod poduszkę. - Dziś wreszcie obejrzę niebo.
      Oczy matki Marianny zrobiły się jeszcze bardziej smutne, niż zwykle.
      - Póki żyję, nie pozwolę ci się do nich zbliżyć. - odpowiedziała i odwróciła głowę, pokazując długą, brzydką bliznę przecinającą jej białą szyję. Nowa Marianna wstała z łóżka. W jej ręku błysnęły krawieckie nożyce, przy pomocy których szyła piękne stroje dla swojej lalki.
      - Pozwól mi się pocałować.
      Jej pocałunek był gwałtowny, chłodny i gorący zarazem. Zawierał w sobie miłość i nienawiść, żal i ulgę, euforię i rozpacz.
      - Wszystko się powtarza, wszystko jest odbiciem jednego. - powiedziała nowa Marianna, zanim w smutnych oczach jej matki zgasł blask. - Koło się zamknęło.
      Uroniła jedną łzę. Potem odwróciła się i weszła po skrzypiących schodach na górę. Nie zatrzymała się, żeby pożegnać pajęczycę, wiedziała bowiem, że nie ma jej w piwnicy. Że tak naprawdę nigdy jej tam nie było.
      Kiedy nowa Marianna po raz pierwszy oglądała niebo, na jej twarzy gościł uśmiech. Zły, lecz piękny.

     
                                                                              

Katarzyna Szczepańska
 Autor: Katarzyna Szczepańska
 Data publikacji: 2006-12-03
 Ocena redakcji:   
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Bardzo ładnie
Tak, bardzo ładnie. Krótko, ale treściwie. Co prawda czasami ma się wrażenie, że jednak całość jest trochę zbyt zbita, że w niektórych momentach możnaby się nieco bardziej rozpisać, ale generalnie jest dobrze. Wyłapałam też kilka błędów typu literówka czy zły przecinek, jednak nie rażą one w oczy.
Bardzo ładna miniaturka.
Autor: Phoebe Poison
 Dziękuję za miłe słowa
Cieszę się, że Ci się podobało:) Co do "możnaby się bardziej rozpisać", to nie chciałam tego robić. W tym opowiadaniu najważniejszy jest klimat, gdybym rozwodziła się nad opisami, uciekłoby to, co najważniejsze...
Autor: moira
 Dobre
Dobre, ciekawe... Ale, tak jak mój przedmówca muszę zwrócić uwagę na to, że w niektórych momentach opowiadanie jest za bardzo streszczone. Szczególnie na końcu.
Autor: kajotan07 Data: 17:20 29.04.09
 ładne...
Trochę tego nie rozumiem... Ale podoba mi się.
Autor: Spring Data: 18:17 17.03.12
 Ciekawe
Fajnie napisane, takie tajemnicze i chociaż smutek z nadzieja przeplatają się ze sobą to tworzy to fajną historię.
Autor: kero Data: 23:51 16.04.13


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 59 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 59 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Słowo otuchy jest tak samo dobre jak dobry uczynek.

  - Klemens z Aleksandrii
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.