Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Wieża Babel. Rok 3822


   Jest rok 3822. Do świata zmarłych dołącza ostatni przedstawiciel z gatunku człowiekowatych - Johny Bate. Jego pomarszczone ciało leżące gdzieś na terenie Białego Domu zaczyna się rozkładać. Niemożliwy jest jego pochówek z powodów oczywistych, można powiedzieć: „Brak chętnych”. Nieboszczykowi towarzyszą jedynie miliardy foliowych torebek, worków i opakowań pozostawionych mu w spadku przez ludzi. Do czego to doszło? Dawniej ludzie tworzyli jak Horacy poezję, by dalsze pokolenia ich zapamiętały, teraz jednak nowoczesność nieco zmodyfikowała formę uwiecznienia swojego istnienia i gdzieś tutaj wkradła się pewna dowolność...

   Człowiek postanowił zbudować nowy świat. Z pewnością nie miał być to świat oparty na jakiejś hierarchii wartości czy cudzej poezji. Istoty ludzkie wymyśliły sobie, że zbudują nową Wieżę Babel. Wieża miała składać się z wszystkiego, co plastikowe. Materiałami budowlanymi zaczęto nazywać wszelkie twory jednorazowe. W ruch poszły talerzyki, kubeczki, sztućce, a nawet worki na śmieci. Warstwy folii zaczęły pokrywać rzeki, jeziora, góry. Zaczęło brakować powietrza...Człowiek tego jednak nie przewidział. Ta pedantyczna istota budująca z taką skrupulatnością element po elemencie, dokładająca codziennie nowych, foliowych cegieł, nieświadomie zresztą,  nie przewidziała tak oczywistych konsekwencji... A ludzie umierają, duszą się. Giną matki, ojcowie, córki, synowie, ciotki, dziadkowie, wreszcie hydraulicy, sklepikarze, malarze...wreszcie pisarze. Człowiek przemija z własnej winy, a torebki foliowe stale mu towarzyszą  w tym nieuchronnym procesie, do którego sam doprowadził. Można powiedzieć, że stworzył nieśmiertelny wynalazek, tylko z pozoru żywy. Gdyby greccy filozofowie żyli w erze folii, z pewnością zastanawialiby się, jak to możliwe, że coś w gruncie rzeczy martwego, przeżyje ludzkie pokolenie, będzie widzieć śmierć ostatniego przedstawiciela gatunku, śmierć Johnego Bate’a.

   Bate leżał i leżał...W poniedziałek miał obie ręce, a w sobotę nie miał już żadnej. Rozkładowi ciała towarzyszył niespotykany fetor, ale nie miał już komu przeszkadzać. Po dwóch tygodniach z Johnego pozostała jedynie wątroba. Dziwny był fakt, że mężczyzna nie miał rąk, twarzy, żołądka, ale wątroba wciąż pozostawała...niezmiennie.

   Nagle, zaczęły się z niej wydobywać głośne jęki. Średniej wielkości, ciemnoczerwony narząd zaczął się trząść i podskakiwać w górę. Tkanki zaczęły się rozszczepiać. Powstawały coraz większe przestrzenie, które wypełniała pustka.

   Cisza. Wszystko umilkło w ciągu sekundy. Wątroba opadła bezwładnie na foliowe powierzchnie Białego Domu. Słyszalny był tylko szelest worków na śmieci, pod którymi morze szalało z emocji. Z wątroby zaczęły się wyłaniać tysiące rzędów najróżniejszych insektów. Muchy, mrówki, żuki, chrabąszcze, a nawet karaluchy. Nie były to jednak zwyczajne owady. Zostały nieco uczłowieczone.

Miały ludzkie twarze i kończyny, insektowski pozostał jedynie tułów w postaci chitynowych pancerzyków i najróżniejszych odwłoków. W akcie antropomorfizacji niespotykane robaki otrzymały także ludzkie umysły, dzięki którym opanowały zdolność abstrakcyjnego myślenia i planowania. Wreszcie wątrobę opuścił ostatni insekt i w przeciągu kilku sekund z wylęgarni 3822 owadów pozostała jedna, wielka, czerwona plama. Dziwnym zbiegiem okoliczności liczba insektów była równa aktualnemu rokowi.

   Robaki zmierzały na północ, w kierunku Waszyngtonu. Ludzkie kończyny dumnie pokonywały foliowe powierzchnie. Gromada mikro potworów wiedziała gdzie podąża - Waszyngton, to siedziba głównego generała dowodzącego całą akcją pod kryptonimem - „Twierdza INS 3822”. Tam miała powstać wielka armia wezwana z zza światów przez prezydenta USA, kiedy jeszcze żył...

 

                                                *******

 

Antony Fear był prezydentem USA w latach 3100 - 3170. Jego kadencja dobiegała właśnie końca. Bał się, bo wszystkie sondaże mówiły o pewnym zwycięstwie jego politycznego przeciwnika Davida Murecka. Pewnej nocy Antony miał sen...

 - Śniło mi się, że jestem w jakiejś piwnicy, uciekam przed kimś, mam strasznie mało czasu. Nagle, na końcu ciemnego korytarza znajduję sejf i...

- I co panie prezydencie?

- Tego właśnie nie pamiętam, ale słuchaj Steven, może to jakiś znak?

Steven, prawa ręka Antony’ego popatrzył na prezydenta z niedowierzaniem i zapytał:

- Ale jaki znak panie Fear, wierzy pan w duchy?

Głośny śmiech Steven’a wypełnił prezydencki gabinet.

- Nie kpij ze mnie, przecież wiesz, że to może być jakaś przepowiednia Generała...

- Panie prezydencie, to tylko legenda...

- Ale jeśli to prawda...Jeżeli istnieje Tajny Sejf Szyfrów, który umożliwi kontakt z UFO, umożliwi spotkanie z Generałem?!

- Nie wiem panie Antony, ale rzeczywiście to dość dziwne...

   W nocy Fear’a znowu obudził koszmar. Zlany potem postanowił zejść do piwnic Białego Domu.

 - Jeżeli to prawda, to znajdę ten sejf, przecież chyba nie zwariowałem...Te sny muszą coś oznaczać!

   Jego ciało przeszły dreszcze, kiedy spostrzegł na końcu ciemnego korytarza małe pomieszczenie, w którym zapalone było światło. Delikatnie uchylił drewniane drzwi. Pomieszczenie nie miało okien, może dlatego nigdy wcześniej o nim nie wiedział. Na środku stał mały stolik, a na nim mała lampa naftowa. Nie było krzeseł, żadnych regałów, żadnej szafy, za stolikiem widniała tylko dość spora, metalowa skrzynia...

 - Sejf!!! Znalazłem, wiedziałem, że te sny to nie może być zbieg okoliczności. Antony obudź się! Tajny Sejf Szyfrów stoi przed tobą!

   Fear zbliżył się do wielkiej skrzyni. Wyciągnął swoją dłoń z głębokiej kieszeni pasiastej piżamy, a następnie przyłożył ją do drzwi zagadkowego pudła.

   W jednej chwili znalazł się we wnętrzu sejfu. Pędził w nim do góry z niebywałą prędkością. Czuł się, jakby był w jakiejś windzie, która była jakimś felernym wytworem ludzkiej wyobraźni, bo zapomniano w niej zamontować przycisków z oznaczeniami pięter. To było straszne...Antony zaczął płakać jak dziecko. Bał się, ale najgorsze wciąż było przed nim.

- Boże, ile pięter ma ten niewidzialny wieżowiec? Jak długo jeszcze będę czuł na sobie te tysiące przebytych kilometrów w ciągu paru sekund?

   Tajemnicza winda przebijała się przez chmury i najróżniejsze obłoki, ale dalej się nie przestawała pędzić do góry. Nagle...winda zatrzymała się, a jej drzwiczki delikatnie się otworzyły. Antony w ciągu paru sekund gwałtownie wyczołgał się z wnętrza Tajnego Sejfu Szyfrów i oniemiał ze zdziwienia. Znajdował się na jakiejś dziwnej foliowej planecie. Wszystko było plastikowe: morza, drzewa, nawet chmury. Fear zauważył w oddali hordy wielkich insektów o ludzkich kończynach i twarzach. Na czele wielkiej armii stał karaluch nazywany przez owadowe społeczeństwo Generałem.

- Zapewne zastanawiasz się kim jestem i co tu robię?

Generał zbliżył się do przestraszonego Antony’ego i odrzekł:

- Weź się w garść Fear! Czy tak zachowuje się prezydent USA? Ty chciałeś stać na czele państwa amerykańskiego? Ty?! Spójrz na siebie, cały się trzęsiesz. Co? Boisz się? Głowa rządząca Stanami Zjednoczonymi boi się zwykłego karalucha...

   Antony podskoczył z przerażenia, kiedy wielki karaluch o czarnym pancerzu zbliżył się do niego. Jego donośny śmiech słyszał w uszach jeszcze przez długie miesiące...

- Odejdź ode mnie. Nie zbliżaj się!

Ale Generał za nic miał sobie jego rozkazy.

 - Jesteś na foliowej planecie, przeniosłeś się do ery folii. Tak właśnie będzie wyglądał świat prymitywnych istot ludzkich w przyszłości. Sami się zgładzicie...Ale dosyć, nie chcę o tym mówić teraz. Nie pora i nie miejsce, by o tym teraz rozmawiać. Po co tu przybyłeś?

- Jaaaaa...znaczy...Ja jestem Antony, prezydent USA i przybyłem tu, bo wiem, że jedynie Ty, Generał, o którym mówią legendy amerykańskie, jesteś w stanie mi pomóc!

Karaluch popatrzył na niego z niedowierzaniem.

 - Ale o co chodzi?!

 - Wszelkie zapowiedzi synoptyków mówią o przyszłym trzęsieniu ziemi, które może zabić nawet pięć milionów ludzi, musisz mi pomóc ich uratować!

 - Trzeba było tak mówić od razu! Czekaj na mnie jutro w południe na tajnym lotnisku FBI, niedaleko Białego Domu!

   Było oczywiste, że o żadnym trzęsieniu ziemi Fear’owi przynajmniej nie było wiadomo.

 

                                                *******

 

   Rano, gdy tylko Antony otworzył oczy, zerwał się szybko z łóżka i zadzwonił do Stevena.

 - Steven, natychmiast do mojego gabinetu!

 - Ależ panie prezydencie, z całym szacunkiem, ale jest piąta rano, chciałbym jeszcze trochę pospać. Jeżeli chce mi pan opowiedzieć o kolejnym śnie, błagam, niech pan to zrobi za dwie godziny!

 - Steven, nie denerwuj mnie, czekam w gabinecie, masz piętnaście minut na przyjazd!

 - Dobrze rozumiem panie prezydencie, będę za kwadrans, do widzenia.

   Fear przeglądał jakieś papiery i podpisywał kolejne formularze, kiedy do jego gabinetu zaspanym krokiem wszedł Steven.

 - Co tak długo?!

 - Panie prezydencie zapewniam, że szybciej się nie dało! Co to za sprawa nie cierpiąca zwłoki?

 - Steven byłem tam, widziałem Generała!

   Prezydencki asystent przetarł oczy ze zdumienia.

 - Gdzie pan był? Pewnie znowu się panu coś przyśniło.

 - Jak śmiesz wątpić w prawdziwość moich słów?

 - Dobrze, a więc? Czego pan się dowiedział?

 - Dziś na tajnym lotnisku FBI w południe będzie czekał na mnie Generał!

 - Z choinki pan się urwał? Przecież to jakaś niedorzeczność!

 - Chyba się zapominasz Steven, ty tu jesteś od wykonywania moich rozkazów, a nie od oceniania moich poczynań! Do roboty! Zbierz ludzi!

 - Tak jest!

   Około południa Antony, Steven i setka funkcjonariuszy FBI czekała na przybycie Generała. Wreszcie na niebie pojawił się biały spodek...

 - Widzicie, zawsze ufajcie swojemu prezydentowi, on was nie zawiedzie!

   Spodek bez większych komplikacji wylądował na waszyngtońskim lotnisku.

   Generał opuścił białą machinę i zasalutował na powitanie prezydenta.

 - Witaj Fear, widzę, że tym razem się już nie boisz?

 - Nigdy się nie bałem, były to pańskie wymysły Generale!

 - Dobrze, wystarczy...Skąd zbliża się do was to trzęsienie ziemi? Z północy czy południa Ameryki?

 - Z tym właśnie jest mały problem, bo chyba nie do końca się zrozumieliśmy...Generale, pan ma, że tak powiem inną misję do wykonania!

   Generał nie wiedział co powiedzieć. Był zdziwiony, a jednocześnie odpowiedź Antony’ego  go niebywale rozzłościła.

 - Słucham?! Jak to inna misja?

- Musi mi pan zabić mojego przeciwnika politycznego, kandydata na prezydenta, Davida Murecka!

 - Nie, to niemożliwe, ja nie mogę tego uczynić.

 - Może pan i zrobi to pan, bo inaczej...

 - Grozisz mi Fear?

 - Nie, tylko grzecznie ostrzegam!

 - To szykuj dla mnie karę, bo nie zabiję Davida!

 - Chłopcy, do roboty!

Antony wskazał funkcjonariuszom FBI Generała i kazał go pojmać.

 - Skuć go w kajdany i zaprowadzić do Celi Mroku Tłum oficerów odpowiedział jednym tchem:

 - Tak jest!

 

                                                *******

 

Generał siedział w Celi Mroku, nie chciał nic jeść, nic pić, rzadko kiedy się odzywał. Codziennie odwiedzał go Antony...

 - Głupcze, sprowadź wreszcie posiłki, wezwij wreszcie te watahy owadów i zniszcz Davida Murecka, bo inaczej gorzko tego pożałujesz!

   Generał wiedział, że jeżeli sprowadzi swoje insekty zza światów, to po wykonaniu powierzonej im misji wszyscy zostaną zgładzeni.

 - Nigdy nie pozwolę, żebyś zlikwidował pokolenie zmutowanych insektów, których larwy dorastały w kosmosie i których czuję się ojcem. Myślisz, że nie domyślam się, co z nami uczynisz, gdy David zostanie zamordowany?!

 - Chyba nie myślałeś, że pozwolę Wam mieszkać  w Stanach Zjednoczonych? Wszyscy dowiedzieliby się o pokoleniu zmutowanych owadów z za światów i powiązaliby śmierć Murecka z Wami, wyrzuciliby mnie z Białego Domu i skazali na dożywocie, nie mogę Ci obiecać, że poświęcę własną karierę polityczną, by Twoje pokolenie przetrwało!

   Generał spojrzał na niego z pogardą. Ostatnia wypowiedź Fear’a dała mu do zrozumienia, że on i jego robaki nie liczą się dla prezydenta USA. Postanowił nie skazywać Ameryki na taką zagładę polityczną...

- Dość! Nie masz pojęcia jaka była zasada Tajnego Sejfu Szyfrów. Twoi poprzednicy, jakże mądrzejsi i rozważniejsi od Ciebie wykorzystywali nasza pomoc w celu uratowania ludzkości, nigdy do morderstw, korupcji, oszustw. Przyjeżdżając tu, byłem przekonany, że ludziom grozi jakieś niebezpieczeństwo...Ty egoisto! Myślisz, że trzymając  mnie tu zdołasz pokonać Davida?! Niedoczekanie Twoje! Nie długo sami siebie zgładzicie, a wtedy my zawładniemy Waszą planetą. Przynajmniej nie zanieczyścimy środowiska spalinami, nie zabrudzimy rzek ściekami, a mórz i drzew nie będziemy więzić pod plastikową kołdrą, której Wy nie jesteście świadomi. Budujecie Nowoczesną Wieżę Babel, która Was zgładzi, jak w Biblii, kiedy to słowa nie dawaliście rady wypowiedzieć...Teraz nie będziecie w stanie już żyć!

   Kilka tygodni później Antony Fear miał wypadek samochodowy, gdzie zginął na miejscu...Podobno z jego ciała pozostała jedynie wątroba, która leżała nienaruszona na siedzeniu kierowcy. Nikt nie był w stanie wyjaśnić okoliczności wypadku. Świadkowie mówili tylko o tym, że nigdy czegoś takiego nie widzieli, bo samochód dachował przez 300 metrów w przód, a droga była pusta jak lodówka zapracowanego biznesmena, więc limuzyna prezydencka siłą rzeczy nie miała się z kim zderzyć...Sugerowano nawet udział sił zza światów, szukano winnych, ale nikt nie umiał udowodnić swoich przypuszczeń.

    David Mureck zwyciężył wybory prezydenckie z przewagą 20% nad swoim przeciwnikiem - Antonym, choć jak można nazywać kogoś kto nie żyje przeciwnikiem? Wracając do Fear’a sprawa jego śmierci pozostawała niezmiennie niewyjaśniona. Sprawą zajęło się FBI, ale nawet oni nie Byli w stanie rozwikłać tej niespotykanej zagadki.

Mijały lata, mijały kolejne rocznice śmierci Antony’ego, ale ludzie powoli przestawali podejmować się wyjaśnienia okoliczności śmierci prezydenta, ponieważ motywy, nawet sposób w jaki on zginął nie był w stanie wyjaśnić żaden amerykański umysł...

 

                                                *******

 

   Po 650 latach od śmierci Antony;ego Fear;a pojawił się nowy dowód w sprawie. Johny Bate, agent FBI odkrył na terenie Białego Domu Tajny Sejf Szyfrów...

 - Jeszcze raz! Nic z tego nie rozumiem!

Odrzekł Gordon Terry, prezydent Stanów Zjednoczonych z lat 3794 - 3822.

 - A więc, szedłem wzdłuż tego korytarza. Było około godziny 22 wieczorem i...

   I tym razem Bate’owi przeszkodził Gordon:

 - Jaki korytarz? Co ty w ogóle robiłeś o godzinie 22 wieczorem na terenie Białego Domu?

 - Jaaaa...panie prezydencie, jestem funkcjonariuszem FBI, wiem, że to nie tłumaczy mojego bezprawnego wtargnięcia do pańskiej siedziby, ale proszę mnie spróbować zrozumieć. Jestem agentem tajnych służb, w których nikt przez 650 lat nie odpowiedział mi na jedno, proste pytanie: „Jak zginął Antony Fear?”  Jestem wścibskim i nachalnym mężczyzną, który, kiedy podejmuję się jakiejś sprawy, zawsze doprowadza ją do końca. Jak mógłbym rozwiązać tę zagadkę bez wcześniejszego śledztwa?

   Prezydent patrzył na niego tak, jak patrzy ojciec trzyletniego dziecka, kiedy to mówi mu, że widziało smoka Bazylego z kreskówki pod tytułem „Ulica Sezamkowa”, jak jeździł motorem po jego trawniku...

 - Bate, uważam Cię za inteligentnego funkcjonariusza amerykańskich służb specjalnych, nie próbuj tego zmienić!

 - Panie Gordon, jest pan dla mnie worem idealnego prezydenta, obniżył pan podatki, za pana sprawą rozpoczęła się budowa lokalnych dróg i głównej autostrady waszyngtońskiej, nie śmiałbym z pana kpić, niech mi pan uwierzy, poświeci chwilę i zejdzie ze mną do piwnicy.

 - Ale co ty sugerujesz Johny?

 - Chcę panu powiedzieć, że Fear kontaktował się z kosmitami!

 - Nie, ja chyba śnię...

   Ale Bate nie słuchał już komentarzy prezydenta, tylko pociągnął go gwałtownie za rękaw czarnej marynarki i razem udali się do piwnic Białego Domu...

   Minęli dwa ciemne korytarz, pozostał jeszcze trzeci...

 - Johny, co to za światło?

 - Panie prezydencie, to światło pochodzi z lampy naftowej, która znajduje się na drewnianym stoliku w pomieszczeniu gospodarczym.

   Gordon westchnął z ulgą:

 - Uff, jak dobrze, że ją zapaliłeś, już się bałem, że...

 - Nie zapaliłem jej. Dziś wezwałem fizyka, który pomógł mi wytłumaczyć to dziwne zjawisko...

 - Jakie zjawisko?

 - Widzi pan...ta lampa nigdy nie gaśnie. Świeci w dzień i w nocy, bezustannie.

 - A co powiedział ten fizyk, kiedy to zobaczył?

   Na twarzy Johny’eo pojawił się uśmiech.

 - Widzi pan, fizyk stwierdził, że o niemożliwe...chyba, że...

 - Chyba, że co?

 - Podobno świecąca lampa naftowa, która nigdy nie gaśnie jest symbolem UFO, które jest gotowe do wypełnienia jakiejś misji na znak Generała. Generał to przywódca zmutowanego pokolenia insektów, tak przynajmniej mówi legenda...

 - Ty chyba żartujesz Bate...

 - Niestety nie, a o to Tajny Sejf Szyfrów, widzi pan? To nie legenda...

 - O Boże?! A więc jednak to prawda...

 - Niestety tak!

 - Johny, daje Ci wolną rękę, wiesz co masz robić.

 - Tak jest panie prezydencie! Zabieram się do pracy.

Bate natychmiast zadzwonił do Głównego Konsulatu Obrony Narodowej USA.

 - Przyślijcie mi techników do Białego Domu, mamy tu możliwość otworzenia zamkniętych niegdyś drzwi amerykańskiej historii politycznej, do dzieła!

   W przeciągu kilku godzin zagadkowa, metalowa skrzynia zabezpieczona jakimś kodem została otwarta...

 

 

                                                   *******

 

   Do gabinetu wtargnęło parę tysięcy najróżniejszych owadów, oczywiście o ludzkich twarzach. Bate był przerażony, ale to co zobaczył przeszło wszelkie granice. Wśród much, mrówek, motyli, chrabąszczy ujrzał karalucha o wielkim pancerzu i twarzy...o twarzy Fear’a. Johny dopiero teraz zrozumiał, w jaki sposób zginął Antony. Nie było żadnego UFO, żadnych sił zza światów, Fear po prostu popełnił samobójstwo. Bał się zemsty Generała, a jednocześnie nie mógł go wypuścić z celi, bo nie miał pewności, czy aby ten nie zajdzie do Konsulatu Obrony Narodowej i nie wyjawi jego planów...

- Nie ruszać się! Gdzie Generał?

Johny postanowił bronić interesów państwa.

- Nie wiemy nic o żadnym Generale, naprawdę musicie nam uwierzyć, my nic nie wiedzieliśmy o poczynaniach prezydenta Antony’ego z przeszłości...

- Jasne, Generał przesiedział u was 650 lat, a wy nic o tym nie wiedzieliście, dobre sobie! Zginiecie, zemścimy się, nawet nie wiecie jak to żyć bez ojca przez 650 lat, pożałujecie!

Johny poczuł ukłucie w sercu. W jednej chwili zaczęło mu brakować powietrza, upadł na ziemię...Zawał.

Wiedział, że nic już nic nie zmieni, ze historia ta została spisana z wyprzedzeniem i nie da rady zmienić jej biegu. Wciąż żył, ale siły powoli odchodziły w nieznane...

   Insekty rzuciły się na funkcjonariuszy FBI, wygryzły gardła mężczyzn i skrupulatnie wydłubały ich oczy. Fear przewodniczył całej akcji. Bate rozumiał już wszystko. Owady zeszły po Generała na dół, do piwnicy Białego Domu. Odnaleźli go i wraz z nim wrócili do Bate’a. Generał schylił się nad Johnym i powiedział:

- Ty nie będziesz cierpiał, umrzesz na zwykły zawał serca, Ty mimo wszystko chciałeś ratować tych ludzi, ten świat. Kiedy umrzesz,  Twoją wątrobę opuszczą 3822 nowe insekty. Każdy wychodzący od ciebie robak przyjmie twarz człowieka, kto dziś zginął na terenie Ameryki Północnej, którego dziś zabiliśmy. Ogólnie rzecz biorąc sami się zgładziliście. Ze swojej głupoty nie przewidzieliście, że te tony plastiku, który dziennie produkujecie w kilkudziesięciu kilogramach doprowadzą do waszej zagłady, że się po prostu podusicie. Każdy insekt, który opuści człowieczą wylęgarnie będzie rokiem w przód dla każdego z nas. I tak, do roku 3822 dodamy 3822 lata. Za parę tygodni, kiedy Twoje ciało się rozłoży będziemy mieć rok 7644. W Waszyngtonie nie będzie już Białego Domu. Powstanie Twierdza INS(nazwa gatunku, z którego pochodzi Generał, z którego pochodzę ja!) Widać tak musiało być. Wszyscy musieliście poginąć, żeby zrozumieć jak roztropnie należy obchodzić się z światem...

   Ale Johny już tego  nie słyszał, już nie żył. Przepowiednia Generała sprawdziła się. W dwa tygodnie później insekty żyły już w roku 7644. Świat ludzi został zgładzony. Kolejna, już trzecia woja światowa okazała się ostatnią, tylko tym razem jej początek miał miejsce na terenach Ameryki Północnej.       Decydujące stracie zwyciężyło wszelakie robactwo, tak miało być. Świat został odebrany prymitywnym istotom ludzkim...Połowa pokolenia udusiła się z braku powietrza, bo przyszła moda na erę folii, w której nieświadomie zaczęto  budować Nowoczesną Wieżę Babel, a drugą połowę zgładziły insekty, z nienawiści za uwięzienie Generała na 650 lat w Celi Mroku.

   Jest rok 7644. Do świata żywych dołącza pierwszy przedstawiciel z gatunku  insoss człowiekos(człowiek o twarzy insekta) - Johny Bate.

   Jak wiele jeszcze będzie mutacji, jak wiele nowych, niespotykanych pokoleń, by na Ziemię mógł powrócić normalny człowiek? Czy Johny Bate kiedyś ulegnie kolejnej reinkarnacji i wcieli się w postać...człowieka? Czy Generał da nam jeszcze jedną szansę?

 Autor: Aleksandra Batog
 Data publikacji: 2006-12-25
 Ocena redakcji:   
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Wrażenia
Wrażenia po przeczytaniu w ramach sędziowania konkursu "Ze słów - światy" były mniej więcej takie:

- sylwetki bohaterów po przeczytaniu pozostają płytkie, choć efekt łagodzi/zastępuje przesłanie całego utworu.
- fabuła jakby zbyt absktrakcyjna, zwłaszcza dalsza część.
+/- nieliczne, drobne błędy, nie utrudniają zbytnio czytania.
+ ma wszystko sens; ma też głębsze znaczenie powiązane z ekologią i odpowiedzialnością człowieka za swe czyny
+ spójny, przejrzysty styl
Autor: Whitefire


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77203 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 8 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 8 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Mów tylko wtedy, gdy cię zapytają, ale żyj tak, aby cię pytano.

  - Paul Claudel
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.