Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Kilka artykułów o alchemii i nie tylko

Geneza alchemii

 

Jak wielu znakomitych Gildian przede mną, ja także kiedyś byłem zauroczony poezją, sztuką i nauką jakie rozwinęły się dawno temu w świecie arabskim. Rozwój ten trwał od początku X wieku i przebiegał do wieku XV, potem świat arabski zaczynał podupadać, aby na początku wieku XX osiągnąć absolutne dno. Wielu zapewne teraz zakrzyknie „Ależ skąd!”, ale wystarczy prześledzić historię potężnego świata arabskiego, aby wiedzieć, że czas prosperity minął już dawno, a obecny rozwój niektórych tylko krajów wynika z faktu posiadania bogatych złóż ropy.

 

W swoich poszukiwaniach natknąłem się na ciekawe zapiski dotyczące alchemii, czyli pra-chemii okraszonej odrobiną przesądów i wierzeń ludowych. Dotychczas myślałem, że alchemia to wymysł naszego rodzimego, ciemnogrodzkiego średniowiecza, ale jak się okazuje, było to tylko zapożyczenie i próba przeszczepienia zasad alchemii na grunt europejski.

 

Sam termin ALCHEMIA jest łacińskim odpowiednikiem arabskiego AL.-KIMJA. Co prawda termin wywodzi się od pierwiastka staroegipskiego, który poprzez hellenizację przeniknął w końcu do świata arabskiego, ale nazwa „alchemia” najbliższa jest nazwie arabskiej. Celem tej skomplikowanej nauki było poprzez dociekania poparte spekulacjami oraz poprzez badania eksperymentalne uzyskanie czynnika nazwanego w Europie KAMIENIEM FILOZOFICZNYM, lub w świecie arabskim CZERWONĄ SIARKĄ (alkibirit al.-ahmar). Z założenia była to substancja umożliwiająca przemianę wszelkiej materii w złoto – owszem, przemiana ołowiu w złoto jest dzisiaj możliwa, ale jej koszt przewyższa znacznie wartość otrzymanego złota, poza tym otrzymany radioaktywny izotop potrafi w nocy pięknie świecić… Ale powróćmy do sedna sprawy: CZERWONA SIARKA miała  też stanowić wielce tajemnicze lekarstwo zapewniające długie życie w zdrowiu, szczęściu i bogactwie, o miłości nie wspominając.

Alchemia świata arabskiego oparła się na wcześniejszych naukach wielkich uczonych starożytnego Egiptu oraz uczonych greckich, co było naturalnym następstwem historycznym. Wszystkiego dopełniły nauki szkoły Aleksandryjskiej, w której zaczęły brać górę pewne tendencje mistyczne przejęte od naśladowców Platona i gnostyków.

Pierwszym wielkim arabskim uczonym alchemikiem był książę z dynastii Ommajidów, Chalid ibn Jazid żyjący na początku VII wieku, więc w czasach intensywnej islamizacji świata arabskiego. Największą jednak sławę oraz przydomek ojca alchemii arabskiej zyskał Jabir ibn Hajjan, mający dzięki dokładnym opracowaniom naukowym nie tylko z dziedziny alchemii wielu naśladowców. Wśród tych, którzy poszli w jego ślady i kontynuowali jego dzieło było wielu światłych i bogatych ludzi, szczerze przekonanych o prawdziwości i absolutnej rzetelności prowadzonych różnorakich eksperymentów naukowych. Nierzadko płacili licznymi prześladowaniami za swoje naukowe pasje. Dzięki swoim poszukiwaniom na przestrzeni lat udoskonalali oni metody eksperymentowania i uzyskali bardzo cenne, praktyczne rezultaty naukowe. Ich poświęcenie pozwoliło wzbogacić wiedzę chemiczną odkryciem, zbadaniem i opisaniem wielu związków chemicznych takich, jak kwas solny, kwas siarkowy i kwas azotowy. Odkryto, zbadano i opisano takie pierwiastki, jak arsen, fosfor, antymon i bizmut.

Ale praca alchemika nie polegała tylko na eksperymentowaniu z różnymi materiałami i systematyzowaniu substancji. Arabscy alchemicy opracowywali i przygotowywali lekarstwa na różne choroby i dolegliwości, więc wspomagali także medycynę i farmację. Wielu z nich wyspecjalizowało się w wydobywaniu aromatów z roślin i kwiatów (przemysł perfumeryjny), niektórzy produkowali atramenty, farby i lakiery (nie mylić z likierami!).

Powstająca systematycznie od początku X wieku bogata literatura alchemiczna, poprzez tłumaczenia łacińskie zaczęła przenikać na przełomie XII – XIII wieku do Europy.  Dzięki temu, choć nie zachowały się dzieła wielu uczonych w oryginale, można odnaleźć ich tłumaczenia, lub cytowane fragmenty w opracowaniach europejskich alchemików. Do najsłynniejszych arabskich alchemików – filozofów należy zaliczyć Raziego, Majritiego oraz Farabiego. Setki arabskich pism przypisywanych samemu wielkiemu Jabirowi ibn Hajjanowi zostało przetłumaczonych na łacinę przez miaszkajacego w Toledo Gerarda Cremonenfis (Gerard z Kremony, *1114 - +1187), dzięki czemu naukami Jabira zainteresowali się najwybitniejsi ówczesni uczeni średniowiecznej Europy, miedzy innymi Albert Wielki (*? - +1280) i Roger Bacon (także XIII w). Dzięki tym tłumaczeniom do jeżyka łacińskiego oraz do wielu języków europejskich przeniknęło wiele terminów naukowych stosowanych w przez alchemików w języku arabskim.

 

Choć wiedza przeszczepiona na nasz grunt ze świata arabskiego poprzez czasami nieudolne tłumaczenia zawierała wiele braków i wypaczeń, przygotowała solidne podstawy pod rozwój nowoczesnej chemii, nauki która jest ponad podziałem na świat islamu i świat chrześcijański.


Astrologia i astronomia po arabsku

 

Wielu z nas słyszało o Stonehenge, o Dogonach, o Sumerach… Wszyscy oni zadziwiają nas swoim stanem wiedzy na temat astronomii oraz jej pochodnej – astrologii. Co drugi czytelnik bierze do ręki gazetę i czyta bzdurne horoskopy układane przez domorosłe wróżki nie zdając sobie sprawy z tego, że układ znaków zodiaku został ustalony ponad 3000 lat temu na podstawie obserwacji nieba. Dziś wszystko się poprzesuwało – niektóre znaki zodiaku skróciły i tak przesunięty czas panowania, niektóre go wydłużyły do ponad 40 dni, pojawił się trzynasty znak – Wężownik… Dlaczego tak zostało i nie wprowadza się poprawki z tytułu ciągłego ruchy ciał niebieskich? Pojęcia nie mam, tu można tylko spekulować, ale mam pojęcie, kiedy tak naprawdę nastąpił ruch zwrotny w rozwoju astronomii i astrologii.

Być może zostanę posądzony o jakieś niejasne sympatie z Arabami, ale znowu moje rozważania historyczne powędrują na bliski wschód, w czasy, gdy rozwinął się islam, rozkwitła sztuka, literatura i wiedza. Zabawnie to brzmi w konfrontacji z ówcześnie żyjącymi wojującymi wyznawcami tej wielkiej religii, ale wtedy wyznawcy islamu byli ludźmi miłującymi pokój i szlachetnymi, nawet we współczesnym tego słowa znaczeniu. Niedowiarkom polecam historię Saladyna.

 

`Ilm an-nudjum - `ilm an-Tandjim

 

W VIII wieku zostało przez arabów przywiezione z Indii dzieło astronomiczne „Sidhanta”. Szybko je przetłumaczono na arabski i równie szybko zyskało ono niespotykaną popularność. Oczywiście daleko tej książce do popularności kryminałów Agaty Christie, niemniej jednak w niedługim czasie od publikacji tłumaczenia dzieło to stało się punktem wyjścia dla systematycznych badań uwieńczonych wspaniałymi sukcesami. Wykorzystując głównie to dzieło oraz posiłkując się innymi tłumaczeniami z sanskrytu, z języka pahlawi oraz greki, wielki astronom i matematyk Chwarizmi (IX wiek n.e.) opracował znane i powszechnie używane tablice astronomiczne, zwane „zidj”, będące opracowaniem bazowym dla całego świata arabskiego oraz łacińskiego aż do połowy renesansu. Opracowanie tych tablic zbiegło się w czasie z publikacją sławnego dzieła astronomicznego Ptolemeusza „Almagest”, co zawdzięczamy tłumaczeniom Thabita ibn Kurry oraz  szkoły Hunajna ibn Ishaka. Nowa nauka mogła się rozwijać.

 

W niedługim czasie astronomia do spółki z astrologią zyskały możnych protektorów, którzy w nowych naukach upatrywali klucz do zrozumienia wszechświata. Na osobiste polecenie samego kalifa Mamuna wspieranego przez najbogatszych mecenasów sztuki i nauk zbudowano wielkimi nakładami dwa obserwatoria astronomiczne: na górze Kasjun w Damaszku i w Bagdadzie. Wyposażono je w najnowsze zdobycze wiedzy: astrolabium, globusy oraz całą masę niezbędnych instrumentów. Nauka rozwijała się w takim tempie, że już pod koniec IX wieku oprócz dwóch wspomnianych obserwatoriów istniały dwa następne, jedno zbudowane z inicjatywy trzech braci, matematyków z zamiłowania, synów Musy ibn Shakira (który wcale nie jest krewnym uroczej piosenkareczki Shakiry!), drugie zaś z polecenia księcia z dynastii Bujjidów, Sharaf al-Dual. To było na wschodzie, a co wtedy działo się w Polsce? Pokojowo nastawiony do świata cesarz Niemiec Otton III wyruszał właśnie w drogę do Gniezna na spotkanie z polskim księciem Bolesławem, synem Mieszka. W zdobionej skrzyni wiózł dar niezwykły – relikwię, włócznię świętego Maurycego, którą zamierzał podarować księciu, aby go udobruchać i przekonać, co do kwestii zjednoczenia Europy. Spotkanie było wielkim sukcesem obu władców, nieszczęśliwie dobrotliwy i pobożny Otton zmarł wkrótce potem. Unia Europejska musiała czekać na zaistnienie jedyne tysiąc lat… Ale zanim Otton, który sądził, że ziemia jest płaska, a gwiazdy to pokutujące dusze, dojechał do Gniezna, pogańscy – bo przecież arabscy - astronomowie badali już niebo. Obserwacje i obliczenia takich znakomitości, jak Biruni, Abu`l Wafa (? – 997 AD), Fargani, Battani, czy Abu Mash-ar (? – 886 AD) były zadziwiająco dokładne i wywarły ogromny wpływ na rozwój nauki nie tylko w świecie arabsko – muzułmańskim, ale także w średniowiecznej Europie. Badania nieba oraz wpływu układu gwiazd na ludzki los kontynuowano w Hiszpanii, która – poprzez ręce Hunów w V w n.e. trafiła pokrętnymi drogami we władanie monarchów arabskich. Było to możliwe głównie dzięki bardzo hojnemu patronatowi tamtejszego kalifa z dynastii Ommajidów oraz kilku możnych tego świata wspierających naukę. Najsłynniejszymi ośrodkami badawczymi były: Kordoba, Sewilla i Toledo. Najsłynniejszymi uczonymi tego regionu byli Ibn Tufajl, Bitraudji, Madjriti, Zarkaui oraz Djabir Ibn Aflah (zm. 1140 AD). Ponieważ kalifat zachodni graniczył w większości z państwami Europy zachodniej, dzieła wyżej wymienionych uczonych bardzo szybko zostały przewiezione do strefy kultury łacińskiej i przetłumaczone. Zapoczątkowało to astronomiczno-astrologiczny boom w Europie, a takie słowa arabskie, jak „samt” (arab.  – droga) przeniknęły do naszego języka jako zapożyczenia: „as-samt” – azymut, „samt-ar-ras” – zenit (trochę zniekształcony). Oprócz tego przyjęto wiele nazw gwiazd, konstelacji oraz ciał niebieskich.

Jak już pewnie wszyscy się domyślili, możni arabskiego świata nie wspierali rozwoju nauki bezinteresownie. Astronomia była tylko wstępem do astrologii, a ta dawała możliwość poznawania losów ludzkich. Wiara w ingerencję gwiazd w losy ludzkie była tak silna, że wielu uczonych arabskich poświęcało życie na poszukiwanie w literaturze greckiej, indyjskiej, czy też perskiej wszelkiej wiedzy astrologicznej. Astrologowie cieszyli się na dworach władców wielkim powodzeniem, lecz należy nadmienić, że był to tak zwany zawód obarczony pewnym ryzykiem zawodowym, szczególnie, gdy przepowiednie były przykre lub po prostu nie sprawdzały się. Pomimo faktu, że ortodoksyjni muzułmanie widzieli w astrologii próbę wdarcia się człowieka w kompetencje boskie, nauka ta cieszyła się także dużą popularnością wśród prostego ludu.

 

Dzięki wielu odkryciom, obserwacjom, obliczeniom i opisom arabskie traktaty astrologiczne tłumaczone na łacinę są uważane za jedne z najwcześniejszych drukowanych książek w Europie. To dzięki tym traktatom Galileusz śmiał dodać „…a jednak się kręci”, a nasz rodzimy Kopernik napisał „De revolutionibus…”


Krótka rozprawa o ojcu alchemii

 

Ostatnio popełniłem krótki artykuł o genezie alchemii i w kilku niemalże słowach udowodniłem, że nasza europejska, zacofana i jakże średniowieczna ALCHEMIA oraz arabska AL.-KIMJA, to jest samo. Tylko z tą drobną różnicą, że arabowie byli prekursorami alchemii doprowadzając ją w krótkim czasie do rozkwitu. Oczywiście podobnie jak w naszym, w świecie arabskim także się zdarzały prześladowania filozofów – eksperymentatorów. W dużej mierze zależało to od rejonu – ponieważ świat arabski był tak naprawdę podzielony pomiędzy kilka dynastii panujących, przy czym strefy wpływów zmieniały się bardzo dynamicznie, sami zaś władcy zmieniali się na tronach jeszcze szybciej.

 

Spośród wielu znakomitych arabskich uczonych, wyróżnia się jedno jedyne nazwisko: Jabir ibn Hajjam, i muszę przyznać, że zasłużył on sobie na miano ojca alchemii w stu procentach.

JABIR IBN HAJJAM ABU MUSA AL-AZDI AL-KUFI, bo tak brzmi jego pełne nazwisko (Jabir z Musy syn Hajjama, uczeń szkoły w Kufie), był jednym z największych twórców podstaw chemii eksperymentalnej. Według arabskiego pisarza Ibn Nadima (X wiek), który spisał najstarszą nam znaną biografię Jabira ibn Hajjama, ten wielki uczony istniał rzeczywiście. Wg biografii rozwinął on swoją działalność około roku 750, czyli już po okresie intensywnej islamizacji świata arabskiego (koniec VII wieku), niestety, nie posiadamy jakichkolwiek innych danych dotyczących jego życia. Wiemy tylko tyle, że pracował jako lekarz w Kufie, gdzie ukończył szkołę słynną z tego, że posiadała ona najlepszy na świecie wydział kaligrafii i opracowała własny rodzaj pisma arabskiego, nazywany dzisiaj kuficznym. A wiedzeć należy, że Kufa słynęła we wczesnym okresie historii islamsko – arabskiej jako ośrodek kultury i nauki. Według niesprawdzonych informacji sam Jabir był uczniem siódmego imama i był związany z religijną sektą islamską szyitów ismailitów. Ponieważ to właśnie alchemia stała się jego pasją, szybko zdobył w niej pierwszą pozycję w świecie arabskim oraz dał podwaliny pod średniowieczną alchemię europejską. Przypisuje się mu autorstwo kilkuset ksiąg traktujących nie tylko o alchemii, ale raczej ciężko będzie ustalić rzeczywiste autorstwo tych wszystkich dzieł, stanowiących prawie całość ówczesnej dostępnej nauki.

Wokół osoby Jabira urosła legenda, najbardziej rozpowszechniona na arabskim Wschodzie oraz w średniowiecznej Europie, gdzie zasłynął jako GEBER.

 

Najważniejszym kluczem do poznania całokształtu spuścizny Jabira oraz wszystkich przypisywanych mu dzieł jest „Księga-Katalog” (Kitab al-Fihrist) autorstwa Ibn Nadima. Wszelkie informacje podane przez autora uzupełniają arabskie rękopisy oraz noty biograficzne zawarte w pismach samego Jabira, co pomaga w odtworzeniu corpusu dzieł przypisywanych temu uczonemu. Do chwili obecnej udało się ustalić, że do corpusu można śmiało zaliczyć 112 traktatów i rozpraw dotyczących alchemii, 70 opracowań dotyczących rozwoju doktryny alchemicznej, 144 „Księgi Równowagi” (Kutub al.-mawazin) oraz wiele pomniejszych dzieł traktujących o alchemii, komentarze do dzieł Platona i Arystotelesa, traktaty o filozofii, astronomii, astrologii, magii, naukach religijnych, muzyce, matematyce i medycynie. Przyjmuje się, że tak rozległy zakres spuścizny nie mógł być dziełem tylko jednego człowieka, bo choć sięga początków VIII wieku, to cały corpus został opracowany dopiero na przełomie IX – X wieku.

Nauka Jabira jest nauką eksperymentalną opartą na teorii filozoficznej, mającą swoje korzenie w „Fizyce” Arystotelesa, które to dzieło Jabir znał doskonale i cytował wielokrotnie. Poza tym fundamentem stworzonej przez niego nauki były dzieła Aleksandra z Afrodyzji, Porfiriusza i Simplicjusza; posiłkował się także dziełami takich sław antycznego świata, jak Teofrast, Euklides, Galen, Ptolomeusz, Platon  i Archimedes. Dzięki zamieszczonym przez niego cytatom jesteśmy w stanie poznać choć niewielką część słynnych dzieł znanych myślicieli, które zaginęły w mrokach historii.

Podstawą nauki Jabira jest mizam – równowaga. Doktryna ta łączy w sobie eksperymenty naukowe ze spekulacjami religijno-filozoficznymi, co prowadzi czasami do zaskakujących odkryć, np. zgodnie ze sformuowaną przez Jabira teorią minerały składają się z ciał, dusz i duchów. Jeżeli alchemik poprzez swoje studia i eksperymenty stwierdzi jednoznacznie brak harmonii pomiędzy poszczególnymi czynnikami, jego świętym obowiązkiem jest je rozdzielić, oczyścić i połączyć ponownie w idealną całość. Innym, ciekawym twierdzeniem ojca alchemii jest pewność, że metale posiadają siłę witalną, która przez tysiąclecia prowadzi je przez różne stadia rozwoju względem form mniej doskonałych, aż osiągną one stan doskonały, tzn. zmienią się samoistnie w złoto. Zadaniem alchemika jest przyspieszenie tego procesu poprzez różne eksperymenty, lub znalezienie czynnika przyśpieszającego pod postacią „Czerwonej Siarki”, lub jak kto woli – kamienia filozoficznego. Oprócz tych niedorzecznych z dzisiejszego punktu widzenia i stanu wiedzy spekulacji, w dziełach Jabira odnaleźć można wybitnie rozsądne i bardzo współczesne poglądy na metody badań chemicznych, jak na przykład teoria o geologicznym pochodzeniu i formowaniu się metali.

Uczony zajmował się także praktycznym zastosowaniem przeprowadzanych przez siebie eksperymentów chemicznych: udoskonalał stopy metali, prowadził obróbkę stali, stosował trwałe barwienie materiałów i skór, używał topników i polaryzatorów przy wytopie szkła.

 

Musicie przyznać, że jak na człowieka sprzed 1300 lat mającego do dyspozycji tylko kilka starych ksiąg antycznych i worek dirhamów na wyrzucenie, Jabir ibn Hajjam jawi się jako geniusz i wizjoner. Nie był pierwszy, ale zrobił najwięcej i być może właśnie dlatego przez wielu ludzi jest postrzegany jako ojciec alchemii. Spośród wielu pozostawionych przez niego dzieł wielce prawdopodobne jest, że autorem niektórych był inny arabski uczony, Razi abu Bakr, ale o nim opowiem może przy innej okazji.


Wpakowani w kabałę

 

Mistycyzm żydowski ma swoje początki jeszcze w czasach biblijnych. Żyjący pod permanentna okupacją na pograniczu cywilizacji rzymsko – hellenistycznej Żydzi przejęli – na przestrzeni około tysiąca lat – najrozmaitsze prądy religijne i filozoficzne o podłożu mistycznym.. Zaowocowało to powstaniem całego szeregu pism o podłożu mistycznym, stanowiącym od X wieku n. e. podstawę późniejszej kabalistyki.

 

Prądy mistyczne były jedną z form reakcji na zbytni formalizm talmudycznej interpretacji religii serwowanej przez rabinów. Interpretacja ta regulowała z drobiazgową dokładnością absolutnie wszystkie elementy życia prawowiernego wyznawcy, toteż nietrudno się dziwić, że znudzeni tym młodzi Żydzi zaczęli poszukiwać innych dróg zbawienia, zacząwszy od interpretacji w wersji „light”. Święta księga Talmud ułatwiała przestrzeganie wszelkich nakazów, zakazów i zaleceń wiary, będących gwarantem uniknięcia grzechu i dostąpienia zbawienia, lecz nie dawała możliwości przeżywania bardziej intelektualnego, osobistego  kontaktu z Bogiem. Był to zbiór wskazań, coś na kształt instrukcji obsługi do odtwarzacza DVD, suchy, beznamiętny, bez polotu. Jako święta księga jednak nie wystarczało, gdyż większość ludzi zazwyczaj odczuwa potrzebę poczucia kontaktu z istotą najwyższą, zrozumienia stwórcy, poczucia świadomości działania w całkowitej zgodzie z Bogiem.

 

Podstawą judaistycznego mistycyzmu – podobnie jak i w innych prądach intelektualnych wywodzących się z wielkich religii monoteistycznych – było przekonanie, że stwórca jest nie poznawalny na drodze spekulacji intelektualnych, poprzez jakikolwiek racjonalistyczny dowód, ani przez jakiekolwiek objawienie, ale poprzez wyszukanie i analizę ukrytego w świętych księgach znaczenia, niejednokrotnie zaszyfrowanego przez proroków natchnionych przez Boga; czasem też poprzez specyficzne i tajemnicze praktyki prowadzące do osobistej kontemplacji Boga. Klucz do szyfru, czy też rezultaty kontemplacji i powstałych w ich wyniku objawień mogli poznać tylko wtajemniczeni, znający specyficzny język, którym zapisana jest prawda absolutna. Głównym celem mistyków było badanie i dociekanie prawdziwej istoty geniuszu stwórcy i fenomenu wszechświata, aktu stworzenia i jego następstw, czyli – jak kto woli – kontemplacja świata zmysłów jako emanacji boskiej siły. Mistycy postawili sobie jeden cel: poprzez badania dociekanie istoty Boga/wszechświata i ten właśnie nurt jest nazywany kabbala ijunit, kabałą spekulatywną, opierającą się głównie na próbach komentowania Biblii w duchu mistycyzmu. Równolegle rozwijał się drugi kierunek nazywany przez biegłych kabbala maasit, czyli kabałą praktyczną, który stanowił zbiór reguł praktycznych. Cel był ten sam, choć na ten kierunek składały się miedzy innymi magiczne ryciny, rytuały, zaklęcia, tajemne formuły gwarantujące panowanie nad siłami przyrody będącymi – według kabalistów – przejawem siły stwórcy. Chyba żaden nurt mistyczny nie posiada tylu koncepcji dotyczących natury świata, łączy je natomiast jeden punkt wyjściowy, twierdzenie, że świat powstał w wyniku kolejnych emanacji istoty najwyższej. Oczywiście naturalnym wynikiem tego twierdzenia jest koncepcja mnogości współzależnych od siebie światów zamieszkałych przez byty różnej rangi, toteż popada ona w konflikt z doktryną monoteistyczną. To z kolei zaowocowało potępieniem ze strony rabinów, którzy w kabale upatrywali herezji. Ale… owoc zakazany smakuje najlepiej, toteż kabała cieszyła się wielką popularnością, szczególnie tam, gdzie zawodził system ortodoksyjny. Szukano w niej ucieczki od codziennych trosk i prześladowań, a w rozwijaniu związanej z kabałą magii poszukiwano obrony przed złem tego świata. Zgodnie z odwiecznymi wierzeniami koniec cierpień Izraela nastąpi, gdy nadejdzie mesjasz, ten zaś nadejdzie, gdy nastanie królestwo prawdy. Aby ono nastało należy ją głosić, lecz aby ją głosić, należy ją najpierw poznać. Wnioskiem czego – kabała miała przyspieszyć zbawienie. Uważny czytelnik dostrzeże w tym rozumowaniu pewne niebezpieczeństwo, jakże aktualne i dziś. Takie rozumowanie daje różnego rodzaju mistykom moc oddziaływania na spore grupy ludzi, organizację sekt, które poprzez swoja doniosłą role w życiu duchowym, mogą mieć wpływ na wszystkie dziedziny życia, włącznie z polityką.

 

Kabbala znaczy tyle, co „tradycja”, lub jak kto woli, „wiedza przekazywana’, jednak kabaliści przez dłuższy czas nie posiadali żadnej świętej księgi będącej podstawą obranego przez nich nurtu. Owszem, krążyły różnej maści traktaty kabalistyczne, ale żaden z nich nie zyskał statusu księgi wiodącej. Dopiero około roku 1250 pojawiła się „Księga Chwały” – „Sefer Hazohar”, której tytuł przez następne dziesięciolecia został skrócony do samego „Zohar”. Ogromna pojemność, różnorodność tematyki i poglądów wskazuje na to, że księga od samego początku powstała jako zbiór poglądów najrozmaitszych mistyków, nie tylko żydowskich, żyjących na przestrzeni kilku stuleci poprzedzających powstanie księgi. Kwiecisty język, barwny styl i niejednokrotnie niemalże fantastyczne interpretacje Biblii sprawiły, że „Zohar” w krótkim czasie stał się podstawową księgą wszystkich poszukujących mistyków, głównie Żydów. W historii kabalistyki był to punkt zwrotny. Drugi – też zresztą związany z „Zoharem” – miał miejsce w XVI wieku, kiedy to wielkie, kabalistyczne dzieło zostało uzupełnione szeregiem pism ze szkoły kabalistycznej w Palestynie, gdzie największą rolę odgrywały nauki Izaaka z Lurii oraz jego ucznia Haima Vitala.

A teraz cos dla smakoszy antysemityzmu i ksenofobii: drugim po Palestynie ośrodkiem kabalistyki na świecie staje się w XVI wieku Polska. Niestety, ten ośrodek jest mizernej klasy, dzieła kabalistów polskich określilibyśmy dziś jako „daremne”, a wszystko za sprawą porzucenia przez nich nurtu kabały spekulatywnej i wszelkich rozważań metafizycznych. Ślepo wierzono za to w niezawodność całego systemu amuletów, zaklęć i egzorcyzmów dających jako taką obronę przed i panowanie nad wszędobylskim światem sił nieczystych. Nie jest to jednoznacznie dowiedzione, ale z tego nurtu kabały wywodzi się większość przesądów chrześcijańskich, także prawosławnych, oscylująca wokół istnienia całej armii demonów, aniołów oraz innych sił nadprzyrodzonych.

 

Może i to brzmi śmiesznie, ale na podstawie tych wspomnianych przesądów, wynikających z kabały praktycznej, powstały całe grupy Mistrzów Imienia (Baale szem), będących dziwną mieszanką kabalistów, lekarzy, zielarzy, czarowników i szarlatanów, którzy poprzez różne kombinacje liter imienia bożego mieli mieć władzę nad złymi duchami. Tyle teoria, a jak z praktyką? Do dziś wierzy się w demony, do dziś szarlatani jednoczą się w grupy oferując nam „złoty środek” na wszystkie nasze bolączki. Wystarczy popatrzeć na spoty reklamowe w TV tuż przed wyborami, a wszystko staje się jasne. Byliśmy, jesteśmy i będziemy wpakowani w niezłą kabałę!


1666: Mesjasz szarlatan

 

Kiedy podczas wakacji zwiedzałem Izmir, nie byłem świadom, jak ciekawe historie są związane z tym niezwykłym miejscem. To przecież tuż obok cofające się morze spowodowało powolną agonię Efezu, najwspanialszego miasta starożytnego świata, jedynego w ówczesnym świecie oświetlonego ulicznymi latarniami nocą. To także tuż obok na zielonym wzgórzu stał niewielki, kamienny domek, w którym dokonała żywota Maria, matka Jezusa z Nazaretu. To właśnie to miasto było głównym bastionem Greków w walce z Tureckim rządem młodej republiki. Ale nie wiedziałem, że to właśnie tu przyszedł na świat mesjasz, który ogłosił koniec świata na rok 1666. Zaiste, diaboliczna data!

Owym fałszywym prorokiem był niejaki Sabataj Cwi, lub jak podają inni, Sabbataj Zewi, który przyszedł na świat w Smyrnie (obecna, turecka nazwa Izmir) w roku 1626. Nie muszę ukrywać, że był Żydem, który wpadł na to, czego nie może odkryć nasz rodzimy Ferdek Kiepski od kilku lat, mianowicie – jak trzepać kasiorę. Turcja była krajem islamskim, gdzie mniejszości narodowe, w tym Żydzi, cieszyły się specjalnymi względami. Miało to na celu przyciągnięcie obcego kapitału – co w przypadku Żydów było jak najbardziej uzasadnione oraz ludzi światłych, którzy gwarantowali postęp i rozwój wszelkich sztuk. To właśnie dzięki temu do Turcji – która nigdy przez ponad sto lat nie uznała rozbiorów Polski – ściągali wszyscy znamienici Polacy, którzy musieli uciekać z kraju przed represjami zaborców. Powróćmy jednak do Sabbataja, który w młodości żywo interesował się mistycyzmem. Studiował namiętnie zarówno kabałę, której poświęcę następny artykuł, jak także pisma Lurii i Widala. Nie bez znaczenia była ogromna inteligencja, charyzma i temperament młodzieńca, który w niedługim czasie zgromadził wokół siebie grono zwolenników podzielających jego poglądy. Chcąc, nie chcąc, młody Zewi stworzył pierwszy, masowy ruch żydowski o podłożu mistycznym. Potem wypadki potoczyły się lawinowo. Sabbataj począł przewodzić bardzo kontrowersyjnym, wspólnym praktykom mistycznym, przy czym godnym uwagi jest fakt, że wśród wyznawców młodego Żyda były także kobiety. Mniej więcej w tym samym czasie jeden z fragmentów Zoharu zapowiadający przyjście mesjasza na rok 1648 staje się obsesją wielu środowisk w całej Europie. Popularność tej teorii dorównuje obecnej popularności trzeciej tajemnicy fatimskiej, nic więc dziwnego, że obsesja wyczekiwania mesjasza ogarnia pół ówczesnego świata. Oprócz tego kręgi mistyków chrześcijańskich przepowiadają koniec świata, zaś niektórzy twierdzą, że w roku 1666 wszyscy Żydzi przejdą na chrześcijaństwo i nastąpi początek królestwa Bożego na ziemi.

Rok 1648 doskonale znamy dzięki Sienkiewiczowi. To właśnie wtedy pułkownik Wołodyjowski do spółki z opojem Zagłobą usiekli Bohuna, pan Skrzetuski porwał piękną Helenę i zdarł z niej Scorupcę, a pan Podbipieta skończył jako tatarski szaszłyk. Nie wyprzedzajmy jednak wypadków!

W 1648 roku dochodzi do niespotykanych dotąd rzezi ludności żydowskiej w czasie powstania Chmielnickiego. Ponieważ ówczesna Ukraina przynależała do Rzeczypospolitej, po raz pierwszy w historii świata zaczęto rozprawiać o polskim antysemityzmie. Dla młodego Sabbataja jest to sygnał, że oto nadszedł długo wyczekiwany dzień i rozpoczął się ogólnoświatowy chaos będący bezpośrednią zapowiedzią przyjścia mesjasza. I co zrobił nasz młody mistyk? Ogłosił się mesjaszem! Dał temu publicznie wyraz wymawiając imię Boże – JHWH (w zapisie hebrajskim jod-heh-waw-heh, co czyta się jako Jahwe; znana jest także grecka nazwa – tetragramaton). Nie trafił go żaden boski piorun, niebo też mu nie runęło na głowę, lecz wśród starszyzny żydowskiej złamanie biblijnego zakazu wymawiania imienia Bożego spotkało się ze znacznym sprzeciwem. Wszak było to bluźnierstwo, a imię Boga mógł wymawiać tylko najwyższy kapłan podczas najważniejszego święta żydowskiego – Jom Kipur. Po tym incydencie rabini odsunęli się od Sabbataja obkładając go klątwą, co uczynił w roku 1651 nawet jego własny nauczyciel, Josef Eskap. Zrażony tym mistyk ucieka z Izmiru i przenosi się do Thessalonik (po naszemu: Saloniki), gdzie ruch kabalistów ma się świetnie i rozkwita, zaś samo miasto zyskało sławę jako centrum światowej kabalistyki. Jednakże miejscowi przywódcy duchowi uznają Zewi za osobę zagrażającą ich strefie wpływów, więc przegnany z Salonik udaje się do Konstantynopola (Istambuł), gdzie od niedawna obok Topkapi Saraj strzelają w niebo wieżyczki sześciu minaretów Sultanahmet Camii (Błękitny Meczet). Dopiero tam jego grupa rośnie w siłę i zdobywa coraz większe wpływy wśród  członków miejscowej gminy, cieszącej się sporym poparciem sułtana. Sam Sabbataj – niby to przypadkiem – odkrywa jakiś tajemniczy dokument apokryficzny zwierający przepowiednię narodzin i odkupienia Izraela przez mesjasza Sabbataja. Obrastając legendą, którą sam zapoczątkował, udaje się do „kolebki” – do Palestyny, a następnie do Kairu, gdzie podejmuje go sam skarbnik gubernatora osmańskiego, znany kabalista, Josef Halewi. Tutaj też Sabbataj spotyka się po raz pierwszy z hochsztaplerem Samuelem Primo, który wkrótce potem zostaje jego sekretarzem. Oprócz tego, do grona jego ścisłych wyznawców dołącza Natan Halewi, który przyjmuje imię Natan Ghazaiti i będzie uważany za kolejne wcielenie proroka Eliasza, który przecież mesjaszowi towarzyszyć powinien. Tak silna i zjednoczona grupa udaje się na powrót do Jerozolimy, gdzie dzięki ascezie i wsparciu ze strony Chelebiego zdobywa coraz większe poparcie wśród ludności. Podczas podróży Zewi poślubia swoją trzecią żonę, Sarę, która rzekomo cudem uszła przed kozackim pogromem, następnie przed okrutnikami z klasztoru, gdzie była przymuszana do praktyk chrześcijańskich. Poprzez Amsterdam i Livorno, raz jako cudownie ocalona, raz jako zwykła ladacznica, Sara udała się do Kairu, gdzie ogłosiła się wybraną dla mesjasza przyszłą żoną – po czym faktycznie omotała go i wyszła zań za mąż. Tymczasem domniemany Eliasz i Samuel Primo wzięli się za organizowanie pozyskania całej społeczności Żydów europejskich, a co za tym idzie, kasiory, rozsyłając gdzie się tylko dało specjalne manifesty głoszące rychłe nadejście mesjasza. Ruch rozwijał się i zataczał coraz szersze kręgi. W roku 1665 w Izmirze, wyrzucony z Palestyny przez rabinat miasta Jerozolimy Sabbataj organizuje ogromną manifestację, podczas której najbliżsi współpracownicy okrzyknęli go mesjaszem i królem żydowskim. Mało tego – dzięki tak hucznej oprawie, do Izmiru poczęli zjeżdżać delegaci gmin żydowskich z całej Europy rozpoznając w Sabbataju mesjasza i króla w jednej osobie. Pierwsza demonstracja pociągnęła za sobą kolejne, a popularność Zewi jako nowego idola rosła w takim tempie, że gdyby w jego czasach żył Michael Jackson, to zapewne byłby tylko pucybutem trzeciego sekretarza mesjasza. Tymczasem Zewi wpada na pomysł przybliżenia dnia ostatecznego odkupienia, który ma nadejść, gdy wszystkie dusze przeznaczone do wcielenia w tym stuleciu wcielą się w nowonarodzone dzieci. Udziela więc ponad siedmiuset ślubów młodym parom nastolatków, co ma przecież zaowocować większą ilością poczęć i urodzeń. Tymczasem machina propagandy ruszyła pełną parą. W Europie nastąpił wysyp proroków płci obojga, głoszących rychłe  nadejście zagłady i proklamujące mesjaszem naszego dobrego znajomego, Sabbataja. On sam zresztą zaczyna chyba coraz bardziej wierzyć w swoją boskość, bo zaczyna wydawać dekrety w sprawach religijnych, stojące otwarcie w sprzeczności z Talmudem.

Wojna Trzydziestoletnia i pogromy kozackie przyczyniły się do błyskawicznego rozwoju ruchu w całej Europie, gdyż osłabiły diasporę i stanowiły perfekcyjną pożywkę dla wszelkich ruchów mesjanistycznych. Emisariuszy mesjasza powitał z należnymi honorami Amsterdam, będący w rękach maranów, gdzie zgromadzony tłum ruszył na synagogę i usunął zwoje Tory z Arki Przymierza tańcząc przy tym radośnie w rytm muzyki. Emisariuszy Sabbataja powitano także entuzjastycznie w Awinionie, Awinionie Londynie, Livorno, Wenecji, Hamburgu, także w Czechach, Polsce, na Węgrzech, Morawach, a nawet w odległym Maroku. Z początkiem roku 1666 entuzjazm i poparcie dla mesjasza urosło do takiego stopnia, że zaślepiony wiarą w rychłe i ostateczne zwycięstwo Zewi popełnił dwa niewybaczalne błędy: podzielił 26 królestw ziemskich i nadał je swoim najbardziej oddanym zwolennikom oraz ruszył na Konstantynopol.

Nasza historia wspomina tureckiego wezyra Kara Mustafę, który wsławił się tym, że dostał łupnia pod Wiedniem z rąk genialnego wodza, Jana III Sobieskiego, potem zaś stracił głowę z woli sułtana, lecz nie wspomina jego znakomitego poprzednika, wspaniałego dyplomaty i zdolnego organizatora, Achmeda Kopruli. Na polecenie tegoż wezyra, oczywiście z woli samego sułtana, który zwykł podsłuchiwać i kontrolować obrady swoich urzędników, Sabbataj został aresztowany, zakuty w kajdany i wywieziony do twierdzy w Obidos. Ruch mistyczny wokół osoby fałszywego mesjasza odczytał ten fakt jako kolejny znak jego boskości, zaś sam Zewi twierdził, że więzienie to jego cierpienie za grzechy Izraela.

Wielka popularność Sabbataja spowodowała, że z całej Europy zaczęły napływać do więzienia dary dla mesjasza. W krótkim czasie jego więzienie przekształciło się w luksusową rezydencję, gdzie rezydował dwór, dziesiątki nałożnic, gdzie przyjmowane były poselstwa z obcych krajów, sam zaś mesjasz pławił się w luksusie. Akcja propagandowa poprzez setki rozesłanych po całym świecie emisariuszy przedstawiała w tym czasie wiernym na całym świecie obraz cierpiącego za grzechy żydów mesjasza.

Pozostaje pytanie – dlaczego Sułtan nie kazał zgładzić niewygodnego karierowicza? Być może Zewi zawdzięczał życie dalekowzroczności wezyra Achmeda Kopruli, który postanowił tylko uwięzić rzekomego mesjasza, natomiast zgładzenie Sabbataja przez Turków mogłoby mieć fatalne następstwa. Poza tym ówczesna Turcja borykała się z wieloma problemami wewnętrznymi, kończył się okres wielkich podbojów imperium Osmańskiego, nadchodził czas zepsucia i nadmiernego rozpasania mieszczaństwa, który w efekcie dał kres imperium dwieście pięćdzisiąt lat później. Od tego czasu wojska imperium nie wygrały żadnej większej bitwy, natomiast samo państwo – schorowane i pogrążające się w powolnym marazmie, powoli się rozpadało, by w latach dwudziestych XX wieku przekształcić się w Republike Turecką pod wodzą paszy Mustafy Kemala zwanego Ataturkiem. Ale to już inna bajka.

Co się stało z Sabbatajem Zewi, samozwańczym mesjaszem? Nic. Koniec świata nie nastąpił, królestwo Boże na ziemi nie nastało, zaś „luksusowo uwięziony” Sabbataj tak zdenerwował sułtana, że ten wydał w końcu na niego wyrok śmierci. Oczywiście luksusy się skończyły. Mesjasz, aby uratować skórę przeszedł na islam, jednak do końca życia pozostał więźniem twierdzy w Ulcinyj. Zmarł w więzieniu w roku 1676.

 Autor: nyhariel
 Data publikacji: 2007-05-23
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 71 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 71 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Być kompozytorem i nie być muzykiem to tragedia. Oznacza, że jest się geniuszem bez talentu.

  - Nadia Boulanger
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.