Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Pogromca-prolog

Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy Agram wstał, aby udać się na swoją pierwszą w życiu wartę. Przez całe życie marzył aby zostać strażnikiem swojej wioski i móc ochraniać ją od wszelakich niebezpieczeństw.
Gdy miał osiem lat zaczął naukę u jednego z wielkich pustynnych wojowników. Na początku tylko czyścił mu pancerz i broń, ale po roku przeszedł do lekcji władania włócznią z pnia suchokrzewu.
Suchokrzew to najpospolitsza roślina na pustyni. Potrafi przeżyć bez wody nawet kilka lat. Jego pień nie jest zbyt mocny, ale za to niesłychanie lekki i elastyczny. Wszystkie ludy pustyni wykorzystują go do produkcji sztućców i różnych małych akcesoriów.
Ze względu na niską wytrzymałość broni, Agram musiał wypracować niesłychane wyczucie w ramieniu, aby przy pierwszym lepszym uderzeniu nie złamać włóczni, a tym samym zadać jak najmocniejszy cios.
Co roku każdy uczeń zdawał sprawdzian. Pierwszym zadaniem chłopca było pokonanie piaskowego dzika.
 
***
 
Dziki zamieszkujące pustynię różnią się od tych spotykanych w lesie. Są o wiele silniejsze i większe (dziki giganty osiągają wymiary dużej chaty). Niestety ich rozmiar przeszkadza im w poruszaniu się, dlatego też nie są one nade zwinne. Na grzebiecie ich skóra przypomina łuski (jest to skutek ciągłego przebywania na słońcu).
Po kilku dniach mozolnej wędrówki przez pustynię, Agram spotkał na swojej drodze cel zadania. Dzik był niewielki (miał może kilka metrów długości). Gdy chłopiec chciał się zbliżyć schodząc z wydmy, obsunęła mu się noga i się przewrócił. Przeciwnik natychmiast zauważył go. Agram podniósł głowę i ujrzał pędzącego w jego stronę napastnika. Momentalnie wstał i dobył włóczni. Dzik był już kilka kroków od niego. Agram odskoczył na bok, aby uniknąć bezpośredniego kontaktu z nieprzyjacielem. Sytuacja powtarzała się kilka razy. Z każdą szarżą dzik był co raz bardziej wyczerpany, ale włócznik również.
Po kilkugodzinnej walce, Agram zadał cios prosto miedzy oczy, gdzie dzik miał najsłabszą skórę.
 
***
 
Oczywiście nie sposób opisać wszystkich zadań jakie musiał wykonać Agram. Skupimy się raczej na tym co działo się po ukończeniu szkolenia…
 
***
 
Młodzieniec stał na warcie. W jego ręku lśniła włócznia wykonana z suchokrzewu, a na jego torsie widniała zbroja ze skóry piaskowego dzika.
Były to atrybuty, które Agram sobie bardzo upodobał.
Nikt w całej wiosce nie potrafił zadawać takich obrażeń tą bronią. Każdy z wojowników wyśmiewał młodego włócznika, że walczy za pomocą tak marnej broni, ale gdy tylko zobaczyli, w jaki sposób potrafi ja wykorzystać, od razu zmieniali o nim zdanie.
Zbroję dostał od swojego mistrza po ukończeniu nauki. Nie był to pancerz najwyższej klasy, ale Agram darzył go sentymentem.
Tradycja wioski nakazywała, że każdy nowy wojownik pierwszą wartę odbywa w nocy, to też jako nowo upieczony obrońca wioski rozpoczął swój dyżur o zachodzie słońca.
Większa część nocy przebiegła spokojnie. Do świtu zostało już nie wiele czasu. Nagle z nad ostatniej wydmy wyłoniła się jakaś postać na koniu. Pędziła prosto do wioski.
Nie wiedzieć czemu Agram postanowił obserwować tajemniczego jeźdźca i nie zawiadamiać nikogo o nim…
Po kilkuminutowym oczekiwaniu, przybysz dotarł do wioski. Podjechał do młodzieńca.
– Gdzie mogę znaleźć Jotha?
– Zależy kto pyta. – odpowiedział niepewnie chłopiec
– Nie ma czasu. Gdzie mogę go znaleźć?
– Nie wolno mi wpuszczać nieznajomych do wioski.
– Nie marnuj cennego czasu! – zwołał i odepchnął włócznika. Przeskoczył małe ogrodzenie i udał się w stronę środka obozowiska. Agram pobiegł za nim.
Gdy młody wojownik dobiegł do miejsca gdzie nieznajomy zostawił konia, upłynęło już kilka minut. W chacie starego Jotha – ich przywódcy, było zapalone światło. Młodzieniec nieznacznie odsunął skórę przy wejściu. W środku zobaczył starego schorowanego wodza i dziwnego przybysza. Nagle tajemnicza postać wstała i udała się w stronę wyjścia. Dobył miecza i odkrył całe wyjście.
– O, Agram. Wejdź, proszę. Musimy poważnie porozmawiać. – powiedział ciepłym głosem staruszek.
Chłopiec niepewnie wszedł do środka. Spodziewał się kary za zaatakowanie przybysza.
– Mamy ci wiele do wyjaśnienia…
 
***
 
– …i tak oto zostałeś wybrańcem.
Jotha zakończył opowieść. Było już południe.
Agram nie wiedział co ma o tym myśleć. Od urodzenia miał pod górkę. Matka zmarła przy porodzie, a ojciec nigdy się nim zbytnio nie przejmował. Teraz nagle ma zbawić cały świat, on jeden, zwykły Agram.
– Udasz się teraz z naszym przyjacielem Koastem na północ do Wielkiej Wieży na Wybrzeżu Wiatru. My nie znamy całej historii i twojego przeznaczenia. Wszystko co musisz wiedzieć na początku swojej podróży, przekazaliśmy ci. Teraz dalsze wskazówki otrzymasz od szamanów północy.
– Dobrze. – chłopiec był zaskoczony swoją wypowiedzią. Nie miał wcale ochoty wyjeżdżać z wioski, tylko dlatego, że ktoś powiedział, że jest wybrańcem.
– W takim razie spakuj swoje rzeczy. Za godzinę wyruszycie.
 
***
 
Agram był już gotowy do drogi. Od Jotha otrzymał konia na którym mógł się udać w podróż. W swoim tobołku nie miał zbyt wielu rzeczy. Pochodził z biednej rodziny, dlatego też miał tam tylko kilka sztuk suchego pieczywa i nóż.
Wraz ze swym nowym kompanem Koastem spięli konie i pognali przed siebie.
Po kilku godzinach znaleźli oazę. Zatrzymali się aby odpocząć. Po chwili dał się usłyszeć odgłos jadących w piasku kopyt. W oddali wydać było tylko tuman kurzu, a na jego przedzie kilkunastu ludzi na koniach.
Podróżni wstali i czekali na dalszy ciąg zdarzeń. Gdy konie zbliżyły się wystarczająco, Koast rozpoznał na nich dzikie plemię Gargów.
Gargowie to ludożercy. Napadają na bezbronnych ludzi, a potem ich konsumują. To plemię jest na tyle rozwinięte, aby nie jeść swych pobratymców, ale ludzkie mięso w ich jadłospisie nadal przetrwało.
Wyposażeni byli w miecze z kości ludzkiej. Nie były one może wielkich rozmiarów, ale cięły niesłychanie. Ledwie dotykały skóry, a niemal rozszarpywały ją na strzępy. Zbroi nie mieli żadnych, ale za to ich ruchy były nieskrępowane. Żaden z normalnych ludzi nie był w stanie dojść do takiej wprawy w posługiwaniu się ciałem.
Najeźdźcy zbliżali się nieubłagalnie. Było ich około dwunastu. Zmierzali prosto na oazę. Nie było już odwrotu. Trzeba było stanąć do walki.
Agram dobył włóczni, a Koast miecza. Stali tak i czekali na przeciwników. Dzieliła ich już tylko odległość kilkudziesięciu metrów.
– Trzymaj się blisko mnie! – zawołał kompan młodzieńca
– Postaram się.
Napastnicy zaatakowali. Na pierwszy ogień natarło trzech. Jeden z nich zeskoczył z konia i próbował zadać cios Koastowi, lecz ten w ostatniej chwili uniknął go i wyprowadził kontrę.
Pozostałych dwóch pędziło w stronę Agrama. Obaj jadąc na koniach, zaatakowali jednocześnie nogi i głowę chłopca. Ten z kolei skoczył przed siebie, wyciągnął się jak struna i stał nienaruszony. Rzucił włócznią w stronę jednego z napastników. Przeszyła go na wylot. Drugi zaś momentalnie ruszył na młodzieńca.
Agram miał przy sobie jedynie nóż. Nie miał zbyt wielu szans. Gdy Garg miał zadać ostatnie uderzenie, został zrzucony z konia przez Koasta. Zanim zdążył zdać sobie sprawę z tego co się stało, mężczyzna wbił mu miecz w gardło.
– Miałeś się trzymać blisko mnie. – bąknął
– Wiem, ale jak masz na głowie dwóch dzikusów, to nie takie proste. – powiedział Agram wyciągając włócznię z pleców trupa
Stali teraz naprzeciwko dziewięciu Gargów, których nozdrza były łechtane wonią świeżej krwi. Pobudziło ich to do jeszcze bardziej krwiożerczej walki.
Dwaj wojownicy zostali okrążeni. Ich szanse na zwycięstwo były marne.
– Gdy dam ci znać, zaczniesz wywijać młynki swoja włócznią, najlepiej na wysokości głowy.
– Dobrze, a co z tobą? – spytał Agram
– Mną się nie przejmuj. – odpowiedział Koast puszczając porozumiewawcze oczko w jego stronę i uśmiechając się.
Stali tak przez kilka sekund. Nagle jeden z Gargów zawołał coś w swoim języku, w następnej chwili wszyscy skoczyli w stronę swoich dwóch przeciwników.
– Już! – zawołał Koast
Chłopiec momentalnie wprawił swoją włócznię w obroty. Dwóch z napastników nadziało się na krążącą w powietrzu broń, co było przyczyną nagłego wytryśnięcia krwi z ich tętnic szyjnych. Reszta stała jak wryta. Żaden z nich nie wiedział co ma począć. Na to właśnie czekał przyjaciel młodego wojownika.
Czągając się Koast wyszedł z pułapki. Gdy wychodził, przeciął jednemu z Gargów ścięgna w nogach. Kolejnemu zdał śmiertelny cios w podbrzusze.
Widząc co się stało, pozostali przeciwnicy zaczęli uciekać, lecz Koast zabiegł im drogę. Następny dziki wojownik padł trupem, od jego wielkiego miecza.
– Zostaw ich! – zawołał Agram – Przecież uciekają.
– Jeśli dojdą do swojego obozowiska, zaczną nas ścigać w jeszcze większej grupie. – mówiąc to, dzielny mąż zabił kolejnego Garga. – Rób to co ja...
Po kilku sekundach było już po wszystkim.
Koast i Agram zebrali swoje rzeczy i ruszyli w dalszą drogę, aby jak najszybciej oddalić się z miejsca walki. Gargowie mają to do siebie, że wracają na miejsce klęski w większej liczbie i podążają tropem wroga.
 
***
 
Po jeszcze jednej stoczonej walce na pustynii z Gargami, Koast i Agram przyjechali do Wielkiej Wierzy. Nie byli oni w stanie zmóc się z kolejnymi trudami, dlatego też najstarszy z szamanów zdecydował, że lepiej będzie, jeśli się teraz prześpią.
Następnego dnia zostali wezwani na rozmowę do Najstarszego.
– Cieszę się, że was widzę. W dzisiejszych czasach przebycie pustyni to wielkie przedsięwzięcie – mówiąc to, starzec spojrzał na Agrama – a ty pewnie jesteś wybrańcem.
– Tak panie. – odpowiedział – co mam teraz uczynić?
– W tej chwili nie możesz nic zrobić. Stoimy przed większym zagrożeniem niż jesteście sobie w stanie wyobrazić.
– A jakie to zagrożenie? – wtrącił się Koast
– To smok ziemi. Jedyny na świecie.
– Smok?! Przecież to niemożliwe! One są tylko wymysłem ludzi. – skomentował opiekun chłopca.
– Otóż, nie. Dawno temu, kilkaset lat wcześniej przyleciał tu jeden i złożył jajo. Nie mogliśmy temu zaradzić. Najwięksi wojownicy nie poradzili sobie z nim.
– No dobrze, a co my mamy zrobić?
– Jajo zaczyna pękać. Musicie znaleźć je i zniszczyć zanim wylęgnie się smok. Smok nie będzie groźny po wykluciu przez jakiś rok. Procesy zachodzące u nich są bardzo powolne.
– Gdzie możemy je znaleźć? – spytał Agram
– Tego dokładnie nie wiemy. Znajduje się ono w okolicach Świętej Góry.
– W takim razie na co czekamy?
– To nie takie proste. Aby zniszczeć jajo potrzeba wielkiej mocy magicznej. Żaden człowiek nie może jej udźwignąć, oprócz ciebie Agramie.
– Mnie? To są chyba jakieś żarty.
Chłopiec nie mógł w to uwierzyć. Pochodzi z jednej z najbiedniejszych rodzin w wiosce, a to właśnie jego los wybrał na bohatera.
– To nie są żarty! – głos Najstarszego rozległ się po całej wieży niczym wicher – Tylko ty możesz to zrobić!
– Dobrze panie – chłopiec czuł, że ze złości łzy napłynęły mu do oczu – co mam czynić?
– Aby smok nabrał sił potrzeba jeszcze dwóch lat. Minie rok zanim się wykluje. – starzec wskazał na siebie – Teraz ja będę twoim nauczycielem. Pokażę ci jak posługiwać się mocą magii.
– Dobrze. A co ze mną? – spytał Koast
– Ty będziesz szkolił go w walce wręcz, a strzelać z łuku nauczy go najlepszy strzelec na kontynencie. Właśnie do nas zdąża, ale minie sporo czasu zanim przybędzie. Teraz idź do własnego pokoju i odpoczywaj jutro zaczynamy naukę. – Tymi słowami Najstarszy zakończył rozmowę.
Agarm nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Czuł podekscytowanie i strach, dumę i trwogę. Nie miał pojęcia co będzie go czekać w przyszłości…


Pogromca część I

Niedługo kolejna część przygód Agrama

 Autor: Elian
 Data publikacji: 2008-10-07
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Notatka
Narrację określiłbym jako naiwną i pobieżna. Są błędy (nawet ortografy!), brak jakiegokolwiek rysu psychiki bohatera, świat tak nieokreślony, jakby go w ogóle nie było. A na dodatek historia niedokończona. Aha, trudno mi wyobrazić sobie „dobywanie” włóczni. Ale to już tylko taki szczegół...
Autor: Whitefire Data: 17:50 10.02.09


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 73 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 73 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Piekło literatury wybrukowane jest szlachetnymi intencjami.

  - Andre Gide
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.