Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Statek widmo

Radosław Tomala

 

  Konrad Rzepka podłożył na ogień i usiadł na pieńku. Zatarł zmarznięte ręce.

  - Piękna noc – rzekł spojrzawszy po przyjaciołach – i w ogóle dzień piękny, bo przecież zaduszny. Odpowiedni to dzień na… 

  - Na opowieści o duchach – dokończył Bolson.

  - Nie, nie o duchach! – zaprzeczył rzeźnik. – O duchach dziś mi się nie chce.

  - To o czym?

  - A ino o Latającym Holendrze!

  - Latający Holender? Phi! – prychnął Bolson.

  - Te – huknął Zenek Maliniak.– Konrad, ty mi tu mego dziadka nie obrażaj!

  - Nie, nie o Zbycha mi chodzi. Ja mówię o takim statku, dotarło?

  - Eee… tam – machnął Bolson ręką. – O statkach to mi się nie chce słuchać!  

  - Mi też – dodał Zenek.

  - Lecz ja nie mówię o takim zwykłym statku …

  - Ta, a niby jakim?

  - O statku widmo.

  Bolson i Zenek postawili oczy, z zaciekawieniem spoglądali to na siebie, to znów na Konrada. Potem ucichli i z uwagą zaczęli się przysłuchiwać.

  - Otóż – rozpoczął Konrad – gdym chodził jeszcze na studia, nie pytajcie jakie, poznałem na uniwerku pewnego marynarza. Często lubiłem opowiadać sobie z nim różne historie: a to o duchach, poltergeistach, marach, to znów o wampirach, zombie i innych chodzących trupach. Ale nieważne. Tedy, bajdurzył mi marynarz, w roku 1619, czyli bardzo dawno temu, wypłynął z portu w Martynice francuski okręt o wyporności ponad sześciuset ton w kierunku Dominikany. Pech chciał, że w trzy noce później właściwie przez całe Karaiby przeszedł ogromny sztorm. Po wielu statkach słuch wówczas zaginął na długi czas, ale tylko po jednym z nich nie znaleziono wraku. Po Latającym Holendrze.

  - Różne historie krążą na ten temat – kontynuował po chwili Konrad. – Jedni mówią, że statek ów podczas sztormu zmienił kierunek i dopłynął do zupełnie innego lądu. Inni natomiast twierdzą, że Latający Holender nadal pływa po morzach… tyle, że jako statek widmo.   

  - Eee… gadasz – Bolson niedowierzająco pokręcił głową. – Takie opowiastki to sobie możesz wciskać mojej babci, nie mi.

  - Mówię to, cóżem słyszał – Konrad chłodno spojrzał na kowala. – Sam przecie nic nie wiem, bo po morzach nie pływałem. Co zaś tyczy się mojego znajomka, marynarza Edka, bo tak na niego wołaliśmy, bajał mi, że i on raz widział Latającego Holendra. Raz, jedyny w życiu. A zaczęło się od tego, że wypłynął był, ów marynarz Edek, wraz z kilkunastoosobową załogą na pełne morze, ot, taką małą, starą łajbą.

  - Że jaką szajbą?

  - Łajbą, nie szajbą! Głuchyś?! – Krzyki Konrada odbijały się po lesie szerokim echem. – O czym to ja?... Właśnie, gdy wypłynęli na to pełne morze, a była, co zaznaczam, noc tak ciemna, że choć oko wykol, to i tak nic nie dojrzysz, wokół łajby zawibrowały dzikie wrzaski. Załoga zerwała się na równe nogi, oczekując poleceń kapitana. Ten widocznie nie wiedział co począć, więc milczał, co oznaczało „czekać”. Krzyki ustały, lecz nikt do rana nie zasnął.

  Konrad splunął na ziemie, podłubał w zębach i mówił dalej:

  - Kiedy nastał świt, marynarzom ukazał się w odległości kilku mil statek. Było bezwietrznie, toteż stara łajba chwiała się tylko, nie przesuwając się prawie w ogóle. Co dziwne, statek, który przed chwilą dojrzeli na horyzoncie, stale zbliżał się w ich stronę. Pokład, jak zauważył jeden żeglarz z bocianiego gniazda, był kompletnie pusty. Co jeszcze dziwniejsze, zdawała się go pokrywać niewielka otoczka mgły, a sam okręt wydawał się być lekko przezroczysty… Gdy ów statek zbliżył się na odległość mniejszą niż ćwierć mili, kapitan postanowił wejść na jego pokład wraz z innymi żeglarzami, pozostawiając na starej łajbie jedynie wcześniej wspomnianego przezeń Edka. „Możliwe, że znajdziemy na nim jakieś dobra!” – zawołał kapitan ochoczo do załogi. Sprawy zaczęły się komplikować, gdy po kilkunastu minutach nikt nie wracał z okrętu. Co gorsza, mgła, jaka go otaczała, robiła się coraz gęstsza. Edek nie mógł już nic zobaczyć przez lunetę. Po chwili obcy statek znikł mu z pola widzenia. Wraz z załogą…    

  - O cholewcia!...

  - I co, i co się z nimi stało?

  - Cóż, Edek już ich więcej nie spotkał. Samotnie dobił do jakiegoś pobliskiego portu i poprzysiągł sobie, że nigdy, przenigdy, nie uda się w żaden rejs. I tak też poznaliśmy się potem na studiach. Opowiadał mi, że już wtedy, gdy o świtaniu zobaczył ów obcy statek na horyzoncie, wiedział, że jest to Latający Holender. Widocznie nie mylił się. Szkoda tylko, że o swoich domysłach nie powiedział kapitanowi. Może by do tego wszystkiego nie doszło? 

  - Swoją drogą – podjął Zenek Maliniak – ciekawe, jak to się stało, że doświadczony kapitan też tego nie spostrzegł?

  - On, jak i reszta załogi, byli tylko zwykłymi amatorami – przypomniał Konrad. – Choć, chyba nawet amatorzy powinni wiedzieć, że Latający Holender jest oznaką różnych nieszczęść. Z tego, co opowiadał mi Edek, jasno wynika, iż jest to historia wśród żeglarzy bardzo znana. Toteż i mnie trochę ta „niewiedza” dziwi.

  - A czy aby prawdę mówił ten twój marynarz Edek? – zapytał Bolson.

  - Nie wiem, ale opowiadał dość przekonywująco.

  - To zupełnie inaczej niż ty, Konrad…

  - Bacz na to, drogi kowalu, żem nie doznał owej przygody na własnej skórze, więc to niejako uzasadnia moją mało przekonywującą opowieść.

  - Lecz nie uzasadnia mało interesującej treści – wtrącił Zenek. – Szczerze mówiąc to ta „końska mara” była lepsza.

  - No, mi też się bardziej podobała – przyznał Bolson. – Choć w sumie i to nie było takie złe. Pewnikiem, jeszcze przez długi czas będę się głowił, co stało się z załogą Latającego Holendra. Ale wiesz, Konrad, zimno jakoś; będę się zbierał do domciu, do żonki. Tymczasem: adios, do zobaczenia.

  - Dobrej nocy.

  - I duchów pod… W każdym bądź razie, do jutra.

  Konrad z Zenkiem zagasili ognisko i odeszli. Każdy w swoją stronę.  

 Autor: rtomala
 Data publikacji: 2009-11-01
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Co powiem, to powiem, ale powiem.
+Bez błędów i napisane ciekawym stylem
+Z sensem i z zakończeniem
- Żadnych fajerwerków i niczego szczególnego historia nie opowiada
Autor: Whitefire Data: 15:05 3.02.10


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 120 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 120 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

W niejednym dziele wielkich ludzi wolałbym przeczytać raczej to, co wykreślili, niż to, co zostawili.

  - G. C. Lichtenberg
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.