Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Pierwsza śmierć

Rozbiła namiot i spojrzała w niebo, łapką przesłaniając oczy przed palącym słońcem. Uśmiechnęła się widząc, iż na deszcz się nie zapowiada. Rozkulbaczyła Karego, wyciągnęła z juk gęśle i siadła wygodnie na trawie, by je nastroić. Delikatne brzdąkanie płynęło w czystym powietrzu, drgającym od ciepła słonecznego i łączyło się z buczeniem trzmieli, bzyczeniem pszczół i much. Kolorowy motyl usiadł na skrzydle gęśli i rytmicznie składał i rozkładał cudnie ubarwione skrzydełka. Uśmiechnęła się na ten widok. Gdy wszystkie struny były odpowiednio naciągnięte, jęła - w rytm motyli się wpasowując - grać ulubioną melodię, nucąc, a raczej mrucząc po kociemu. Przymknęła oczy. Słoneczne światło rozleniwiało, muskając promieniami białe futro. Delikatny wiatr gładził i chłodził, gdy słońce zbyt mocno dogrzewało. Wciągnęła w nozdrza zapach kwiatów polnych i... otworzyła gwałtownie oczy. Dłoń zamarła w pół ruchu urywając melodię. Motyl trzepiąc skrzydełkami odleciał w błękit nieba. Kotka wpatrzyła się w zbliżającą się postać. Delikatnie odłożyła gęśle i chwyciła miecz. Miecz, który służył jej w innych światach, o ostrzu runami pokrytym, o głowicy w kształcie głowy jastrzębia, o jelcu niby z piór ptasich utworzonego. Brzeszczot zalśnił oślepiająco w blasku słońca. Nieznajomy zbliżył się, lecz nie podszedł tak blisko, by móc go rozpoznać. Zasłonięte kapturem lica, choć dzień był upalny, nie pozwoliły jej zgadnąć z kim ma do czynienia. Sierść na karku zjeżyła się mimowolnie. - Ktoś zacz?! - zakrzyknęła w stronę nieznajomej postaci. - I tak ci me imię nic nie powie! - usłyszała w odpowiedzi. - Za to powie więcej mój łuk! Syknęła i uniosła miecz, chwytając go oburącz. Nieznajomy już nakładał strzałę na cięciwę. Przez chwilę mogła dojrzeć twarz mężczyzny. Twarz o zawziętych jadeitowych oczach i zaciśniętych szerokich szczękach. Odetchnęła głęboko, starając się uspokoić rytm serca i oddech. Zamknęła oczy, zdając się tylko na słuch. Słuch, który w innym świecie został dobrze wyćwiczony pod okiem Krraiga, przyjaciela i jego Mistrza. Brzęk cięciwy, delikatny stuk promienia o majdan i ledwie słyszalny świst lecącej strzały. Widziała ją oczami duszy. Czas zwolnił tempo. Delikatny ruch, jak we śnie i... metal grotu uderzył o klingę. Powietrze przeszył metaliczny jęk. Otworzyła oczy i spojrzała na przeciwnika, który już - mimo zdziwienia - nakładał kolejną strzałę. Znów przymknęła oczy, by lepiej słyszeć. Stanęła w lekkim rozkroku i słuchała. Trawa zaszeleściła. Mężczyzna zmieniał pozycję. Szybko. Niemal biegł. Brzęk, uderzenie, świst. Świst inny niż poprzednio. Otworzyła oczy i... strzały utkwiły w jej ciele: jedna w prawym barku, druga nieco poniżej. Ból rozdarł jej jaźń. Krzyknęła. Nie, nie krzyknęła, tylko jej się wydawało, iż krzyczy, bowiem z gardła wydobyło się tylko ciche miauknięcie. Opadła na kolana, wypuszczając miecz ze zmartwiałych dłoni. Blask słoneczny ustępował miejsca cieniom. Widziała swego zabójcę, jak pochyla się nad nią, jak przeszukuje jej sakwę i sakiewki, a nie znajdując niczego wartościowego wstaje i częstuje kopniakiem na odchodne. Ból rozbrzmiał pod czaszką, lecz jakby to nie ona odczuwała cierpienia, jakby ów ból nie do niej należał. Krew spływała z ran, barwiąc trawę szkarłatem. Białe futro zlepiała posoka. Szare oczy, wpatrzone w błękit nieba powoli gasły. Życie uchodziło z ciała białej kotki. Miejsce blasku zajęła czerń... Otworzyła oczy i zamknęła je na powrót. Ciemność otaczała ją wciąż, lecz ciemność ta wypełniona była cieniami i jękami. Z trudem podniosła się ze skamieniałej lawy, na której leżała. Usiadła na kawale pumeksu i rozejrzała się wokół. Nie rozumiała, skąd się tu znalazła. Pamiętała słońce, łąkę i... swoją śmierć od strzał. Odruchowo zerknęła na bark i pierś. Były czyste. Poprawiła dublet, szukając w nim dziur, które przecież musiały zostawić strzały. Nie znalazłszy ich, wzruszyła ramionami szepcząc do siebie: - Zatem to muszą być Zaświaty... - O tak, masz pełną rację. To SĄ Zaświaty - rzekło przepływające tuż obok widmo. Spłoszona spojrzała na ducha, który unosząc się na lekkich podmuchach, dążył ku wysokiemu budynkowi. Zaciekawiona wstała, a raczej uniosła się, jak mgła pod podmuchem wiatru i podążyła w ślad za swym niematerialnym przewodnikiem. Gdy przekraczała bramę, zawahała się. Właśnie wkraczała na cmentarz. Czy nie znajdzie tu przypadkiem swojej mogiły? Zadrżała. Oderwała wzrok od grobów i spojrzała w ślad za przewodnikiem. Okazało się, iż zjawa dołączyła do innych, tłoczących się przy wejściu do budynku. Kotka podpłynęła ostrożnie bliżej. Napis nad wejściem ociekał czerwienią i głosił, iż jest to Mauzoleum. Duchy rozmawiały ze sobą o ważkich i ważnych sprawach, a w ich opowieściach co i rusz przewijało się imię "Ramius". Zaintrygowana ruszyła przed siebie, by wniknąć głębiej i zobaczyć to lub tego, o kim rozprawiały zjawy. Ciemny korytarz był pusty. W porównaniu z tłokiem na zewnątrz cisza i pustka była wręcz przytłaczająca. Jeśli kotka miałaby postać materialną, mogłaby słyszeć własne bicie serca odbijające się echem od wysokich, niebotycznych kolumn. Podążała przed siebie, uważnie rozglądając się wokół, gdy nagle usłyszała głos pochodzący zewsząd. - Czy czegoś duszo pragniesz? Zatrzymała się. Przerażenie, gdyby tylko mogła je odczuwać, na pewno przykułoby ją do ziemi. Mimo tego z trudem odrzekła: - Czy tyś jest Ramius? Władca śmierci i podziemi? - Jam jest - odparł głos. - Czy możesz mnie wrócić żywym? - spytała z nadzieją. - Jeśli taka twoja wola... Nagle świat wokół niej ściemniał jeszcze bardziej. W głowie pobrzmiewały niezrozumiałe słowa, wypowiadane grobowym, odbijającym się setką ech głosem. Wszystko jęło wirować wokół niej, zaczęło jej brakować tchu, choć wszak zmarły oddychać nie potrzebuje... Wtem eksplodowały wokół niej dźwięki, barwy, zapachy z taką siłą, iż na kolana padła, boleśnie je obijając. Miauknęła odruchowo, z wyrzutem i zaczerpnęła tchu. Powietrze wdarło się do płuc, niemal je rozsadzając. Upadła, zwijając się z bólu. Poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Nie potrafiła usłyszeć, nie potrafiła zobaczyć, a raczej słyszała i widziała za wiele. Czuła, iż ktoś ją gdzieś niesie, gdzieś kładzie. Nic nie rozumiała... Otworzyła zaropiałe i opuchnięte oczy. Ból rozsadzał czaszkę. Próbowała poznać pomieszczenie, w którym się znalazła, lecz nie przypominała sobie nic. Z wysiłkiem, pokonując zawroty głowy i mdłości, usiadła na brzegu łóżka. Zza zamkniętych okiennic dobiegały przytłumione odgłosy miejskiego życia, nad którymi górował wysoki tenor gazeciarza: - Kuuuurier Smooooczy! Kuuuurieeer! Naaajnowsze ploootki! Kuuuupujcie Kuuuuurieraaaa! Potarła skronie. - Degolburg - szepnęła do siebie. Wstała z niemałym trudem i zebrawszy swoje rzeczy, które dziwnym trafem nie dostały się w ręce postronnych, zeszła na dół, do izby jadalnej. Minęła istoty popijające trunki i gaworzące o przeróżnych sprawach i wyszła na ulice stolicy. Jakież było jej zdziwienie, kiedy zobaczyła uwiązanego nieopodal Karego, jej wierzchowca. Podbiegła do konia i pogładziła jego delikatne chrapy. - Kary, jak dobrze, że nic ci się nie stało - zamruczała ocierając się o jego szyję. Sprawdziła juki z radością stwierdzając, iż nie zginęło z nich nic. Odwiązała wodze od palika i z kocią gracją wskoczyła na siodło. Cmoknęła i delikatnie skierowała Karego na drogę wiodącą za miejskie mury. Gdy wyjechała na trakt krzykiem popędziła ogiera w galop, kierując się w stronę gór, dobrze widocznych na tle błękitnego nieba... Tatsu
 Autor: tatsu
 Data publikacji: 2009-11-17
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Enter to taki klawisz ze strzałką w dół i w lewo.
- Brak klawisza Enter
- jakby fragment, mało znaczący sam w sobie
+/-Styl interesujący, choć nie do końca konsekwentny i przekonujący
+Mało błędów
Autor: Whitefire Data: 15:06 3.02.10
 Odpowiedź dla Whitefire
Wiem, czym jest enter i jak się go używa. W "oryginale" podczas edycji cały tekst wygląda w porządku. Nie mam pojęcia dlaczego po dodaniu na stronę układ zmienił się w papkę.
A że jest fragmentem, to prawda. Fragmentem, wycinkiem bez dalszej części.
Autor: tatsu Data: 16:51 3.02.10
 Cieszę się że przynajmniej oryginał znal Enter
Niestety będę się upierał, że to jest *publikacja*, i czytelników nieszczególnie obchodzi jak wyglądał oryginał. Autor, któremu zależy na tym jak jego dzieło będzie odebrane, po prostu nie dopuszcza do takich błędów. Przez szacunek dla siebie i dla czytelnika, który poświęca czas na przeczytanie utworu.

Spróbuj skopiować oryginał do notatnika i dopiero stamtąd go wklejać tutaj. A jeśli i to nie pomaga, cóż, byłbym za tym żeby wejść w edycję utworu tu na stronie i jednak fizycznie ten enter powciskać.
Autor: Whitefire Data: 13:07 4.02.10
 Odpowiedź dla Whitefire
Właśnie wszelkie proponowane zabiegi kończą się tym samym stanem "papki" tekstowej.
Spróbuję jeszcze coś wykombinować, ale... zdaje się, że trafiłam na jakiś błąd, którego nie obejdę. Najwyżej wykasuję tę publikację i będzie z głowy :P
Autor: tatsu Data: 15:44 4.02.10


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 165 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 165 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Jakże wielu ludzi ma dobre ucho na literaturę, a śpiewa fałszywie.
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.