Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Pocałunek śmierci

      Ta historia wydarzyła się rok temu w czasie letnich wakacji. Byłam pewna, że to będą najpiękniejsze wakacje w moim życiu, ale los lubi płatać różne figle. Nie przypuszczałam, że od mojej najmniejszej decyzji może zależeć życie moich przyjaciół.

      Na początku wakacji, ja i moi koledzy ze szkoły umówiliśmy się na rajd rowerowy. Całe dwa tygodnie mieliśmy być w drodze śpiąc w namiotach. Wszystko było zaplanowane; trasa jazdy, miejsca do rozłożenia namiotów, zapasy jedzenia. Wreszcie wyruszyliśmy. Wszyscy byliśmy podekscytowani i weseli. Pedałowaliśmy ile sił w nogach, więc wieczorem na postoju wszyscy padali ze zmęczenia. Czułam się szczęśliwa, ale jakoś nie mogłam spać; wydawało mi się, że ktoś czai się przy namiocie. Nagle zobaczyłam cień z nożem na ścianie; zaczęłam krzyczeć. Wszyscy w namiocie się pobudzili, a na dworze ktoś zaczął się śmiać. To chłopaki zrobili mi kawał. Cóż, mi nie było do śmiechu.

       Następnego ranka znów wyruszyliśmy w trasę. Nikt już się nie śpieszył, jechaliśmy ślimaczym tempem, więc nie zrobiliśmy nawet połowy przewidzianej trasy. Noc zastała nas w lesie. Nikt nie był tym zachwycony. Mimo to ustawiliśmy namioty na małej polance i poszliśmy spać. Nagle w środku nocy obudziło mnie wycie wilka. Było bardzo blisko. W namiocie wszyscy siedzieli trzęsąc się ze strachu. I wtedy rozległ się krzyk dochodzący z namiotów chłopaków. Zebrawszy całą odwagę wyjrzałam na zewnątrz. To co zobaczyłam na zawsze zostanie mi w pamięci. Człowiek-wilk, potwór z horrorów, coś o czy istnieniu nawet nie śniłam, stał nad ciałem jakiegoś chłopaka, który nie dawał oznak życia. Nie mogłam się poruszyć, strach sparaliżował całe moje ciało. Wtedy wilkołak odwrócił się i spojrzał w moją stronę. Jego oczy płonęły, a kły ociekały krwią, cała jego postać napawała mnie lękiem. Zaczął przybliżać się do mojego namiotu warcząc. Co mogłam zrobić? Uciec? Po kilku metrach złapałby mnie i zabił. Macałam ręką w głąb namiotu szukając czegoś do obrony. Znalazłam nóż myśliwski, który dał mi brat mówiąc żebym się nigdzie bez niego nie ruszała. Otworzyłam go i czekałam patrząc jak wilkołak zbliża się do mnie. Dziewczyny w namiocie nic nie widziały, pewnie kuliły się ze strachu pod kocami. Ile bym dała w tym momencie żeby tez tam się znaleźć. Kiedy stwór zaczął się gotować do skoku. Szybko wyleciałam z namiotu i mocno trzymając w dłoni nóż stanęłam naprzeciw potwora. Może to tylko było złudzenie wywołane strachem, ale wydawało mi się, że wilkołak się zdziwił. Pewnie był przyzwyczajony polować na ofiary, które się nie broniły. Zawarczał głucho i skoczył. Nagle coś odepchnęło go i upadł obok mnie. Natychmiast się podniósł, ale tym razem to ja zaczęłam się bronić. Wbiłam nóż w jego szyję. Trysnęła krew i nagle zamiast wilkołaka pojawił się przy mnie chuderlawy chłopak. Na jego szyi zobaczyłam zeschnięta krew. Chłopak dyszał ciężko leżąc na ziemi. Ale ja już nawet na niego nie patrzyłam, biegłam szybko do namiotu chłopców. Michał leżał na ziemi, ledwo żywa zbadałam czy ma puls. Odetchnęłam z ulgą, żył. Niestety był ranny, wilkołak ugryzł go w ramię. Mocno krwawił. Zawołałam o pomoc. Zdziwiło mnie, że nikt nie odpowiedział. Postanowiłam sama opatrzyć rannego. Cieszyłam się, że chodziłam na zajęcia ratunkowe. Zrobiwszy opatrunek spojrzałam co się dzieje z wilkołakiem. Dalej leżał na ziemi, był chudy, obdarty i jakiś taki inny. Nie potrafiłam powiedzieć dlaczego, może dlatego, że omal mnie nie zabił? Ale skoro oddychał to pewnie go nie zabiłam. Nagle uderzyła mnie ta panująca cisza w obozie. Przecież powinno tu być jeszcze z pięciu ludzi. Szybko sprawdziłam w namiotach. Nikogo nie było. Byłam nieźle przestraszona, a wtedy podniósł się z ziemi wilkołak. Popatrzył na mnie i podszedł do Michała. Zaczęłam się na niego wydzierać. Przez niego z niewiadomych przyczyn zniknęli moi przyjaciele, a jeden omal nie wykrwawił się na śmierć. On tylko na mnie spojrzał i zaczął oglądać ranę Michała. Byłam zła, ale miałam nadzieje, że potrafi chociaż wyleczyć to co sam zrobił. Westchnął ciężko i odwrócił się do mnie. Pierwszy raz usłyszałam jego głos. Był zachrypnięty i brzmiał jak szczekanie psa. Powiedział, że jest mu przykro, ale przeniósł klątwę wilkołaka na ciało Michała. W czasie najbliższej pełni chłopak stanie się potworem. Zapytałam czy jest na to jakieś lekarstwo. Odparł, że owszem, ale nikt go jeszcze nie zastosował. Zapytałam dlaczego, ale on jakby nie usłyszał pytania i zaczął opowiadać o swojej przeszłości. O tym jak został przemieniony w wilkołaka i jak go ród wyklął, bo stał się potworem. Długo mówił o mordowaniu niewinnych i o swoich wyrzutach sumienia. Dlatego przeniósł się do lasu aby polować na zwierzęta, ale podczas pełni tracił całą świadomość i nie było różnicy dla niego kogo zabije. Nagle zaczął opowiadać o dzisiejszym napadzie. Kiedy doszedł do ataku na mnie skulił się ze strachu. O wiele cichszym głosem mówił o wampirach, którzy też wyruszyli na polowanie. Zepchnęli go z drogi kiedy skoczył na mnie żeby mieli dodatkowe danie na obiad, ale wbijając nóż w  jego szyję zdjęłam klątwę z chłopaka, więc żadna istota magiczna nie ma teraz prawa mnie zabić. Wampiry zabrały, więc moich przyjaciół do swojej kryjówki. Michała zostawiły bo był przeklęty. Ponownie zapytałam o lekarstwo dla niego. Wilkołak odparł, że tylko jad wampirów przed pierwszym przemienieniem może zdjąć klątwę. Do tej pory żaden wampir nie zechciał ugryźć na pół wilkołaka, więc tego się nie praktykowało. Zapytałam jak mogę ocalić przyjaciół. Spochmurniał na te słowa. Rzekł, że prawdopodobnie oni już nie żyją, ale jest jeszcze szansa. Wtedy zaczął mówić o starożytnym pakcie wampirów z ludźmi. Został on ustanowiony podczas pierwszego zdjęcia klątwy z wilkołaka. Mówił o tym, że gdy człowiek zdejmie klątwę z przeklętego otrzyma status nietykalności. Może wtedy iść do gniazda wampirów i żądać jednej rzeczy, którą muszą spełnić. Jeśli chciałby prosić o kilka rzeczy to musi zapłacić. Wampiry ustalają cenę. Nie musi to być kwota pieniędzy. Powiedział mi, że mogę ocalić przyjaciół, jeśli jeszcze żyją, albo uratować kolegę, który jest skazany na przeklęty byt. Powiedziałam, żeby mnie zaprowadził do gniazda wampirów. Spojrzał na mnie z przerażeniem i pokręcił głową. Panicznie bał się istot magicznych, dopiero co został wybawiony od dalszego przeklętego życia, a już mu karzą znów się narażać. Przypomniałam mu kto go uratował i ma wobec kogo dług do spłacenia. Pochylił głowę. Powiedziałam, że przez niego inny chłopak może stracić całe swoje życie. W końcu zgodził się. Mieliśmy wyruszyć następnego dnia. Wampiry w dzień nie śpią, ale nie opuszczają gniazda. Stwierdził, że tak będzie bezpieczniej. Pomógł mi wnieść ciągle nieprzytomnego Michała do namiotu i podczas gdy ja czuwałam on sobie najspokojniej zasnął. Rankiem czekaliśmy aż Michał się obudzi. Wilkołak wreszcie powiedział jak się nazywa. Ironia losu, rodzice nazwali go Wolfgang, powiedział, że mogę mu mówić po prostu Wolf. Kiedy Michał się obudził był przerażony swoim przeznaczeniem. Mimo to postanowił towarzyszyć mi i Wolfowi podczas próby ratowania reszty naszych znajomych. Był przygaszony, ale wciąż miał nadzieje, że to jest jakiś kawał, choć krew na kurtce wydawała mu się prawdziwa. Wolf ostrzegł nas, że droga do gniazd jest trudna i długa. Przekonaliśmy się, że miał rację. Najpierw szliśmy przez bagno, potem przez niekończące się zarośla z ostrymi kolcami, a na koniec dnia spotkaliśmy się ogromnym jeziorem. Wolf powiedział, że trzeba je obejść dookoła, a to zajmie cały dzień, więc rozbiliśmy namiot i poszliśmy odpocząć. Następnego ranka obudził mnie leciutki szelest koło prawego ucha. Otworzyłam oczy i zobaczyłam dziwną istotkę. Wyglądała jak maleńki pies ze skrzydłami. Obudziłam pozostałych, Wolf kazał nam jak najszybciej opuścić namiot. Zdziwieni, ale z pełnym zaufaniem do naszego przewodnika, wyszliśmy z namiotu. Dobrze zrobiliśmy, bo wkrótce z wyjścia zaczął się wydobywać zielonkawy dym. Wolf wyjaśnij, że ta mała istotka to flikarp. Podczas swojego dorastania zwiększają swoje rozmiary czemu towarzyszy zielony dym. Michał i ja byliśmy bardzo zaciekawieni tym stworzeniem. Po kilku minutach z namiotu wyłoniła się głowa, a potem reszta ciała psa ze skrzydłami. Flikarp rozłożył skrzydła i przeciągnął się. Podszedł do mnie i trącił mnie nosem. Wolf był zdziwiony, powiedział, że flikarp chce, abyśmy go dosiedli. Michał miał przerażenie wymalowane na twarzy. Dzięki moim namowom przełamał się i wsiadł na grzbiet psa. Potem ja i Wolf wskoczyliśmy na tego dziwnego rumaka. Flikarp szybko wzniósł się w powietrze, lecieliśmy nad jeziorem, było naprawdę ogromne. Dość długo byliśmy w powietrzu, po godzinie flikarp zniżył lot i w końcu wylądował na brzegu jeziora. Pogłaskałam go po głowie, a wtedy zaszczekał i znów odleciał. Michał źle przeżył ten lot. Zobaczyłam go na czworakach przy samym brzegu wody, był lekko zielony na twarzy. Wolf powiedział, że jesteśmy już blisko gniazd. Kiedy Michał doszedł do siebie ruszyliśmy dalej. Nagle przed moimi oczami rozpostarł się przedziwny widok. Wielka ściana skalna przed nami miała mnóstwo otworów, tak jakby ktoś podziurawił ją dużym karabinem. Wolf skulił się ze strachu. Było cicho, jakby tutaj nikogo nie było; ani wiatru, ani zwierząt. Powoli ruszyliśmy dalej i nagle wpadliśmy do zakrytej dziury. Niestety to nie wszystko. Dno dziury było metalowe i gdy tylko podnieśliśmy się na nogi otworzyła się zapadnia. Jak na ślizgawce jechaliśmy w dół. Po piętnastu minutach wylądowaliśmy w jaskini. Wyglądała jak zwykły pokój z kamiennymi ścianami. Wszędzie stały świece. Nagle zauważyłam chudą postać siedzącą w fotelu, przyglądała się nam. Wampir wstał i bez słowa podszedł do nas. Powiedziałam, że mam status nietykalności i przybyłam aby zostało spełnione me żądanie. Wampir spojrzał na mnie wyczekująco, więc oznajmiłam iż chcę by moi przyjaciele zostali uwolnieni. Krwiopijca pstryknął palcami i weszło dwóch innych wampirów prowadząc trójkę moich znajomych. Zapytałam gdzie jest reszta. Oni tylko się zaśmiali i wtedy zrozumiałam, że dla innych nie mogłam już nic zrobić. Spojrzałam na Michała i Wolfa, wtedy przypomniałam sobie o co jeszcze chciałam prosić. Wtedy wampir po raz pierwszy przemówił, powiedział, że potrafi czytać w myślach i wie po co jeszcze przyszłam. Rzekł, że następne żądanie będzie kosztowało. Zapytałam więc ile. Odparł, że status nietykalności jest bardzo cenny u wampirów, więc muszę go oddać w zamian za ocalenie kolegi. Wolf zabrał mnie na stronę i zaczął odwodzić mnie od tego pomysłu. Nie wiedziałam dlaczego, ten status nie jest mi potrzebny w moim przyszłym życiu. Powiedział, że można go oddać kiedy jest się ugryzionym przez wampira. Zastygłam, nie wiedziałam co zrobić. W końcu podjęłam decyzję, odwróciłam się w stronę wampira i powiedziałam, że się zgadzam. Wolf jęknął cicho. Zażądałam, aby wampir spełnił najpierw moją prośbę, a dopiero później odebrał zapłatę. Zgodził się. Podszedł do Michała, który był blady ze strachu. Patrzyłam z napięciem jak wampir bierze rękę chłopaka i wgryza się w nadgarstek, tam gdzie biegnie tętnica. Michał szarpnął się lekko, ale zaraz potem osunął się na podłogę. Krzyknęłam, ale Wolf uspokoił mnie, że wszystko jest w porządku. Wampir otarł usta i odwrócił się w moją stronę. Stałam bez ruchu i czekałam na to co ma się wydarzyć. Zamknęłam oczy i nagle usłyszałam słowa wampira, mówił, że nie wie dlaczego poświęcam się dla jakiegoś zwykłego chłopaka, że jestem zagadką. Otworzyłam oczy i odpowiedziałam szeptem, że dla mnie on nie jest zwykłym chłopakiem. Zapytał czy warto poświęcić swoje życie by on mógł być wybawiony. W odpowiedzi wyprostowałam się i uniosłam głowę. Wtedy wampir uniósł moją dłoń i zbliżył zęby do nadgarstka. Nagle poczułam uderzenie, ktoś odepchnął mnie od wampira. Wolf stanął przed nim i powiedział, że to niech om zostanie przemieniony. Mówił o tym, że krew dopiero co wybawionego wilkołaka jest o wiele cenniejsza od nietykalnej. Patrzyłam zdziwiona na Wolfa, nie wiedziałam dlaczego on to robi. Wampir zgodził się, uniósł rękę młodzieńca i ugryzł. Chłopak krzyknął, a ja patrzyłam bezsilna jak wampir wysysa z niego życie. Wolf upadł, ale chwile później podniósł się i spojrzał na mnie. Wampir kazał mu odprowadzić nas wszystkich na zewnątrz. Wolf bez słowa zaczął nas wyprowadzać. Zapytałam dlaczego to zrobił, dlaczego poświęcił się dla mnie. Odparł, że jego świat już i tak nie istnieje, że to przez niego miałabym stracić swoje życie. Odparłam, że byłam na to gotowa. Wtedy zaśmiał się, zobaczyłam, że jego kły się wydłużyły i są ostrzejsze, odpowiedział mi, że nigdy nie byłabym gotowa. Dał mi powód do zastanowienia się nad sobą. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz odwrócił się i zniknął w jednej z dziur. Moi przyjaciele byli przerażeni, nie wiedzieli o co chodzi. Michał był trochę przymulony, ale zauważyłam, że jego rana już się zabliźniła. W końcu wróciliśmy do domów. Nikomu o tych wydarzeniach nie wspominaliśmy. Oficjalna wersja głosi, że dwójka naszych kolegów odłączyła się i zgubiła. Trwały poszukiwania, ale nikogo nie znaleziono.

      Przez cały rok dużo myślałam. Niewiele brakowało, a byłoby trzech zaginionych. Moje decyzje wpłynęły na życie innych ludzi. Uratowałam i zgubiłam. Wybawiłam i przeklęłam. Ci którzy byli w lesie znają prawdę, ale nie mogą jej wyjawić. Aktualnie chodzę z Michałem, nie mogę sobie wyobrazić jak to by było, gdybym to wszystko straciła. Teraz wiem, że Wolf miał rację; nie byłam gotowa. Nie mogłabym opuścić mojego życia.

 Autor: Martis
 Data publikacji: 2010-04-05
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Daje do myślenia
Fajne i daje do myślenia jak to trzeba uważać na biwaku ;)
Autor: kero Data: 17:55 16.06.13


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 156 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 156 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

A z wierszy napisanych chyba ten nie umrze, co nie bał się stać prawdą lub stał się muzyką.

  - ks. Jan Twardowski
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.