Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Przejażdźka

 

 

 

                                                    

 

 

 

 

                                                PRZEJAŻDŻKA

 

Pikolo zleciał z roweru krok od Asa. Za resztę kędziorków złapała go Zimka, nieco tylko zdziwiona, no bo cóż, Pikolo do różnych kretynizmów był zdolny. Co prawda ten był nieco, nawet na jej gust, nadmierny.

- Gdzie masz debilu swoje magiczne Buty? – czule powitała małżonka.

- Musiałem zostawić tamtej oślicy.

- A można spytać, co to jest?

- Moje kędziorki, co ma być?

- Twoje kędziorki to wiesz, gdzie ja mam... do tego takie; w połowie czymś pozlepiane, w połowie spalone. Pytam o tę wajchę, którą ściskałeś zębami.

- Czymś musiałem, bo mi chyba ręce odpadły. Nie pamiętam, spłonęły chyba. Fik może coś wie, ale z nim się dzisiaj trudno dogadać. A ta wajcha to jest rower.

Zimka różne oglądała rowery, w końcu trochę tych głupich Kogutów czy tam ludzi, już znała, ale ten był wyjątkowo wręcz nietypowy.

- Miniaturyzacja taka?

- Nie, on był całkiem duży. Ale też niecały tu dotarł.

- Ładnie to określasz. A można spytać po co ci taki środek transportu, do tego po tej pustyni?

Pikolowi odrosła już cała główka, w końcu Asa była wręcz wyjątkowo  żyzna, a do tego jeszcze w łapce Zimki... przyjrzał się więc ukochanej uważnie pięknymi ślepkami – z kim się skarbie tak zapamiętale łajdaczyłaś przez ostatni milion lat, że o niczym nie wiesz?

- Może nie wolno, nie dość, że zostawiają...

- Ależ wolno najmilsza, czy ktoś ci zabrania? Zatem z kim?

- Z generałkiem. Kawalerem Spuchniętej Pięty.

- A, ten wariat. Opanował jedną komendę, za to perfekt.

- On? Ciekawe jaką? – Zimka była szczerze zdumiona.

- Kretynka. ”W tył zwrot, do domu marsz”. Obie strony słuchały.

Pikolo wyraźnie zbaczał z tematu. Wreszcie Zimka nie wytrzymała.

- Mów co z tym rowerem, zanim ci nim przyłożę.

- Kiedy to... Ishiemu się trochę śpieszyło i mi  kawałek barku  urwał. Nogę chyba też.

- Z Ishim się biłeś?

- Ej, nie. Mówię, że to z rozpędu tak wyszło. Trochę zresztą już byłem nadpalony.

- A Ishiemu dokąd tak było śpieszno?

- Nie mówiłem jeszcze? Z Fikiem chciał pogawędzić chwilę.

- Rozumiem. Ishi plotkuje z Fikiem, a ty sobie wolniutko jechałeś i tylko ci coś tam po drodze odpada i płonie. A to kółko, a to pięta, lub kawałek brzucha, tak?

- No, owszem. Z grubsza tak to wyglądało.

Chociaż wiadomo dlaczego zostawił Buty Monice już wiedziała. Planeta nie dałaby jej zrobić krzywdy, ale... co tu dużo mówić, sama by jej włożyła Buty, choćby siłą. Zimka do jednego się  nie przyznała Pikolowi. Ostatni milion lat zwyczajnie przespała. Co robił Generał nie miała zielonego pojęcia. Może ją gwałcił, a może go wcale na planecie nie było? Nudny, jak flaki z olejem.

Oderwała wreszcie wzrok od twarzy ukochanego i spojrzała w głąb pustyni. Podejrzenia się niestety sprawdzały. To sztywne coś, czym były zlepione kędziorki Pikola to nie był lakier do włosów, lecz lawa. Tryskała tam  na wszystkie strony. Ishi chciał dać małemu czas na przejażdżkę, tyle rozumiała sama, tylko dlaczego to ciągle trwa? Nie wie, że Pik dotarł, czy nie daje sobie z łotrem rady? Zimka była jednego pewna; tym razem Fik przesadził. Ona, Zimka, nie była stworzona do życia w cnocie. Palić jej małżonka? Co to Pik trzymał w pysku? Aha, boso po wulkanie łazić mógł, ale wypuścić z zębów, choćby dwu ostatnich, laseczkę już nie. Znaczy ta wajcha, to Destruktorek, Seciątko słodkie, bo i cóżby?

Chociaż wiadomo, po co przylazła. No dobrze, Zimka wolała co prawda chłodek, wszyscy też wiedzieli, że była dzieckiem o łagodnym usposobieniu, ale trudno, wyjątek od reguły zawsze być musi. Pikolo podrósł, więc laseczka chyba też? No, śliczna pała. Chwilę myślała, jaki by tu kształt przybrać, ale w sumie po co? Zmieni się jak wróci.

Dla tego tutaj. Pogładziła jedwabiste jak kiedyś włosy, złapała wijącą się i syczącą laseczkę, bardziej podobną do smoka niż kawałka sitowia i spokojnie ruszyła na swą własną przejażdżkę.

Pik uśmiechnął się tylko i zaczął wpatrywać w pustynię. Cenił wysoko ładne widowiska, a tym razem zapowiadało się niezłe. Trochę mu było przykro, że ją tak podpuścił, ale cóż... trochę się może wysilić. Zawsze on musi? A Fik jest taki nudny. Całkiem jak Generał. Pik się do jednego nie przyznał Zimce. Na tym rowerze to zwyczajnie zasnął, a ramię Ishi urwał Pikowi wyciągając go z magmy.     

 Autor: Krzysztof P Nowak
 Data publikacji: 2010-07-09
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 ...
"tylko ci coś tam po drodze odpada i płonie. A to kółko, a to pięta, lub kawałek brzucha, tak?"
To mnie rozwaliło. :D :D :D


reszty nie zrozumiałam.
Autor: Laridae Data: 21:27 11.07.10
 Hmmm
Co by tu napisać ? Pojęcia zielonego nie mam o co tu może chodzić, ale śmieszne jest.
Autor: kero Data: 11:01 27.05.13


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 172 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 172 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Sądzę, że niektórzy ludzie, o najwybitniejszych umysłach nie przeczytali nawet połowy tego ani wiedzieli tyle, co niektórzy spośród naszych miernych uczonych. I niejeden z naszych bardzo miernych uczonych mógłby zostać znacznie wybitniejszym człowiekiem, gdyby tak wiele nie przeczytał.

  - G. C. Lichtenberg
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.