Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 KUBA czI

KUBA czI

Kuba trafił do mnie całkiem przypadkowo.
Był okres w moim życiu, że szukając pracy i zarobku musiałem zamieszkać daleko od rodziny, od żony i dzieci. Zarabiałem wprawdzie nieźle i rodzinie powodziło się w tym czasie nie najgorzej, ale kosztowało mnie to wiele wysiłku. Z natury jestem człowiekiem rodzinnym. Ta samotność była dla mnie strasznie uciążliwa i chociaż trwało to kilka lat nigdy tak do końca nie potrafiłem się do niej przyzwyczaić. Nie mogłem przystosować się do tego stylu życia.
Ze względu na charakter mojej pracy bywały dnie a czasami tygodnie, że nie zamieniłem z nikim nawet słowa. Pogłębiało to jeszcze bardziej moją nostalgię i mocniej wpędzało w prawie chroniczną depresję.
Próbowałem w tym czasie przeróżnych sposobów na poprawę nastroju, ale ani książki ani radio czy telewizja nie mogły mi zastąpić kogoś, z kim mógłbym porozmawiać. Na internetowe gadu-gadu nie miałem czasu ani ochoty.
Kiedyś podczas samotnego spaceru wstąpiłem do sklepu zoologicznego. Chętnie wstępowałem tam w nielicznych wolnych chwilach, aby pooglądać rybki. Wprawdzie nie lubiłem gadów w terrarium, ale przecież nie musiałem na nie patrzeć, a oprócz rybek trafiały się tam jakieś miłe ruchliwe zwierzęta, a i ze sprzedawcą można było zamienić kilka słów.
Gdy z zainteresowaniem przyglądałem się rybkom niespodziewanie moją uwagę przyciągnął skrzekliwy okrzyk „wstrętna gadzina”. Rozejrzałem się po sklepie, ale poza sprzedawcą, który właśnie karmił węże nie zauważyłem nikogo innego. Pomyślałem, że bardzo dziwnie zmienił się głos temu facetowi i dalej oglądałem swoje rybki.
- Wstrętne tłuste wężysko. – znów zaskrzeczał ten sam głos.
- Nie lubi pan węży? – spytałem sprzedawcę.
Uśmiechnął się do mnie i bardzo miłym, nie zmienionym, miękkim głosem odparł.
– To nie ja, to Kuba nie lubi węży. Zawsze, kiedy je karmię, a w sklepie ktoś jest mówi to samo. – Wskazał na stojący w rogu drążek z papugą.
Teraz dopiero zwróciłem na nią uwagę. Nigdy nie interesowałem się papugami, nie wiedziałem, czym różnią się pomiędzy sobą, chociaż zdawałem sobie z tego sprawę, że są ich różne gatunki. Słyszałem, że niektóre z nich można nauczyć kilku słów.
- Dużo umie mówić ten Kuba?
- Nie wiem. Jedyne, co powtarza, to – „ wstrętna gadzina i tłuste wstrętne wężysko”. Aaa zdarza mu się jeszcze kląć.
Kierowany dziwnym wewnętrznym impulsem, dokładniej przyjrzałem się papudze, jak już wspomniałem nie byłem ich znawcą, nie zauważyłem nic szczególnego w jej wyglądzie, a jednak coś przyciągało mnie w tym ptaku. Możliwe, że intrygował mnie sposób, w jaki na mnie spoglądał. Przekrzywiał dziwnie głowę i patrzał jednym okiem, wodząc nim po mojej sylwetce z góry w dół, jak gdyby chciał mnie ocenić.
- Skoro, ta papuga umie mówić, to chyba musi być bardzo droga? – Spytałem.
- To nie ona to on jak wskazuje imię – odparł sprzedawca – a drogi nie jest, bo mam go już trzeci rok i nie umiem sprzedać. Nie pasuje do żadnej rasy i hodowcy nawet na niego nie patrzą, a jak jakieś dziecko się upiera, żeby rodzice go kupili to przeważnie zaczyna paskudnie kląć i sprawa spełza na niczym. Kupiłem go okazyjnie od jakiegoś dziwnego małomównego faceta, który twierdził, że znalazł go pewnego dnia na parapecie okna. Człowiek ten chciał za niego jakieś śmieszne pieniądze. Widziałem, że Kuba to jakiś mieszaniec, ale myślałem, że szybko go sprzedam, chociaż jest nierasowy i nieźle zarobię, więc go kupiłem. Od tamtego czasu jest u mnie. Muszę uczciwie przyznać, że nie sprawia mi kłopotów, ale jeśli pana interesuje to oddam go prawie za darmo. Wystarczy, że zarobię swoje na drążku, na którym siedzi i nie będę musiał, go dłużej żywić. Klatki ani łańcuszka nie potrzebuje, bo jak do tej pory nigdy nigdzie nie próbował odlatywać i jest wyjątkowo spokojny.
Wcale nie miałem zamiaru kupować żadnego zwierzaka, a już tym bardziej papugi. Jednak myśl, że może nareszcie będę miał, z kim pogadać, pchnęła mnie w kierunku drążka z Kubą, który jak gdyby rozumiejąc, o czym rozmawiamy przestępował z nogi na nogę i przyglądał mi się raz jednym raz drugim okiem.
- Niech będzie kupuję go.- Zadecydowałem.
Kuba przeskoczył na moje ramię skrzecząc – kupuję go, kupuję go.
- Chyba mu się pan spodobał – uśmiechnął się sprzedawca. Spakował mi drążek Kuby, jego miseczki na wodę i karmę. Dołożył opakowanie pokarmu i chciał włożyć ptaka do dużej papierowej torby z niewielkimi otworami, ale ten przeskoczył na moje drugie ramię zręcznie unikając rąk sprzedawcy i nastroszył się.
- Niech go pan zostawi, jeśli woli siedzieć na moim ramieniu to niech tam siedzi, nie mam znów tak daleko do domu, chyba mi nie ucieknie, no a jeśli nawet – to taka jego wola.
- Jak pan sobie życzy – sprzedawca był wyraźnie rozbawiony zachowaniem Kuby.
Zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu. Kuba był zdecydowanie zadowolony. Przestępował z nogi na nogę na moim ramieniu i ciekawie rozglądał się po ulicy, nie wykazując najmniejszej ochoty na ucieczkę. Przechodnie oglądali się za nami z ciekawością, niektórzy uśmiechali się życzliwie, a dzieci pokazywały nas palcami. Czułem się trochę dziwnie. Bez problemów dotarliśmy do mojego mieszkania.
Zastanawiałem się gdzie ustawić drążek dla Kuby, gdy ten przeskoczył z mojego ramienia na skraj szafy i zdecydowanie zdawało mi się, że pokazuje na przeciwległy róg pokoju, gdzieś pomiędzy telewizorem, a biurkiem z komputerem. Mieścił się tam mój mini ogród botaniczny. Umieściłem, więc drążek Kuby obok kilku dorodnych paproci, pod rozłożystym filodendronem. Przefrunął na niego i odniosłem wrażenie, że jest bardzo zadowolony z tego miejsca.
Dni płynęły jak zwykle monotonnie, prawie cały czas spędzałem poza domem i było mi trochę żal biednego ptaszyska, że całe dnie przesiaduje samotnie. Codziennie, więc po pracy, o ile pozwalał mi na to czas, a tego miałem strasznie mało, próbowałem porozmawiać z Kubą. Przez kilka tygodni nie udało mi się jednak nauczyć go żadnego słowa, chociaż zawsze, kiedy do niego mówiłem przekręcał głowę i zdawało mi się, że pilnie słucha moich słów. Trzeba jednak przyznać, że nigdy nie przeklinał i nie narzekał na wstrętne wężyska, co z kolei zdawało mi się całkiem naturalne, ponieważ nie miałem ich w domu. Zaskakiwał mnie jedynie podczas nielicznych wizyt znajomych kobiet, kiedy to odwracał się do nas przeważnie tyłem i od czasu do czasu cichutko pogwizdywał. Szczególnie w bardziej pikantnych momentach. Odnosiłem wówczas wrażenie, że Kuba jest w pełni świadomy tego, co dzieje się w pokoju.
Pewnego dnia, gdy wróciłem w wyjątkowo pieskim nastroju powiedziałem.
- Kuba, szkoda że ciebie kupiłem. Myślałem, że nauczysz się gadać i będzie, z kim zamienić, chociaż słowo, a ty, co? Tylko żresz, srasz i taki z ciebie pożytek.
Kuba nastroszył się i odwrócił do mnie ogonem.
- No dobra, dobra nie bądź taki wrażliwy. Ostatecznie musisz przyznać, że mam rację.
Zgasiłem światło i poszedłem spać.
Pewnego dnia wróciłem niespodziewanie dużo wcześniej z pracy. Zaskoczyło mnie, że telewizor jest włączony, mógłbym przysiąc, że rano go nie włączałem. Zdarzało mi się przed wyjściem do pracy włączyć na krótką chwilę radio lub telewizor, aby sprawdzić, która dokładnie jest godzina. Byłem jednak prawie pewny, że dzisiaj tego nie robiłem.
Z głupia frant zażartowałem, więc sobie.
- Widzę, że oglądasz bracie telewizję, może wreszcie nauczysz się gadać.
Ku mojemu zaskoczeniu Kuba przekręcił po swojemu łebek i zaskrzeczał.
- Gadać, gadać.
- No facet robisz postępy, skoro tak to możesz oglądać ile chcesz. – Żartowałem dalej.
Często wieczorami czytałem coś do poduszki i zdarzało się, że potem rzucałem książką na podłogę pod łóżko, gasiłem światło i zasypiałem, a rano nie mając czasu na sprzątanie nie zadawałem sobie trudu, aby ją podnieść z podłogi i wychodziłem do pracy. Kiedyś po powrocie do domu na podłodze znalazłem książki, których dawno nie miałem w rękach i znów mógłbym przysiąc, że żadnej z nich wczoraj nie czytałem.
Sytuacja taka mogła zdarzyć się jeden raz, lecz, gdy prawie codziennie musiałem sprzątać z podłogi książkę zaczęło mnie to denerwować. Przecież nie mam chyba aż takiej sklerozy, żeby nie pamiętać, co robiłem dzień wcześniej.
Któregoś dnia, poirytowany, nie myśląc nad tym, co mówię, wrzasnąłem po wejściu do mieszkania.
- Kuba, do jasnej cholery, mogę ostatecznie próbować zrozumieć, że jakaś zasrana papuga ogląda telewizję i czyta książki, chociaż jest to prawie niemożliwe, ale nie mogę zrozumieć, czemu nie posprząta ich po przeczytaniu!
- A jak mam to zrobić cwaniaczku, no i nie zasrana, dobra!?
Stanąłem z rozdziawioną gębą na wprost Kuby.
- Oj, Kuba chyba będziesz mi musiał co nieco wyjaśnić. Nie myślisz przyjacielu?
- Co tu wyjaśniać, nie jestem tym na co wyglądam, a żebyś mnie zrozumiał musiał byś tak jak ja mieć kilkaset lat.
- Cóż, zawsze możesz spróbować, może jednak uda mi się coś zrozumieć z twoich wyjaśnień.
- Słyszałeś z pewnością o katastrofie tunguskiej?
- Myślę, że mało kto nie słyszał. Tylko nie chciej mi wmówić, że to twoja robota albo, że masz z tym coś wspólnego.
- Nie moja bezpośrednio, lecz mojego przyjaciela i akurat mam z tym wiele wspólnego.
- Ale wstawiasz kit, chyba nie myślisz, że ci w to uwierzę.
- Może pozwoliłbyś mi zacząć od początku.
- Od jakiegoś czasu o niczym innym nie marzę. Chcę żeby ktoś mi wyjaśnił, dlaczego codziennie na podłodze leżą porozrzucane książki, a mój telewizor gra, kiedy nie ma mnie w domu. Pewnie jeszcze i mojego komputera, też ktoś ciągle używa.
- No pewnie, że go używam. A swoją drogą ten wasz Internet to straszny prymityw.
- Nie tego już za wiele, czekam na wyjaśnienia! – Podniosłem głos.
- Więc nie przerywaj, nie krzycz i słuchaj cierpliwie. Książki, telewizor i komputer będą na końcu tej opowieści. Muszę zacząć od tego, że wraz kilkoma osobnikami mojej rasy brałem udział w rekonesansie na obrzeżach galaktyki. Straszny kawał drogi od mojej rodzimej planety. Nasze sondy automatyczne przekazały informację, że w tej części galaktyki jest planeta posiadająca żywe formy o wysokim stopniu rozwoju, a być może o pewnym stopniu cywilizacji technicznej. Skierowaliśmy, więc nasz kosmolot w tym kierunku. Bliższe badania planety potwierdziły pierwszą informację. Faktycznie istniała na tej planecie rozumna rasa w początkowej fazie rozwoju technicznego. Wprawdzie była to rasa humanoidalna, a nie tak jak nasza ornitologiczna, jak określiłaby to nauka waszej rasy. Istniały również formy ornitologiczne, ale te były na żenująco niskim poziomie. Jedna para z pośród naszej załogi dostała polecenie szczegółowego zbadania planety. Wypadło na mnie i moją przyjaciółkę. Wylądowaliśmy na południowej półkuli wśród, jak nam się zdawało, pokrewnych nam form ornitologicznych. To był nasz błąd. Pomimo zachowania wszelkich regulaminowych środków ostrożności złapaliśmy jakiegoś złośliwego wirusa i nim służba medyczna zdążyła wytworzyć antidotum, było za późno. Ona zmarła. Zostałem sam. Dowódca naszej załogi zdecydował, że w tej sytuacji wyląduje i nawiąże kontakt z dominującą rasą. Podjęcie tej decyzji było naszym następnym błędem. Wasza rasa jak wynikało z naszych obserwacji była agresywna, zadufana i co tu ukrywać prymitywna tak pod względem psychicznym jak i technicznym. Wchodziliście dopiero w początki cywilizacji technicznej. Przed wami były jeszcze całe stulecia rozwoju, a nasze technologie mogły się okazać dla was zgubne. Kontakt, na właściwym poziomie był, więc wątpliwy, a nasz pojazd nie był dostosowany do prowadzenia działań bojowych ani lądowania na planecie. Jego budowa, właściwie wykluczała wchodzenie w atmosferę planet. Nie było zgodności wśród załogi gdzie wylądować. Podczas podchodzenia do lądowania, gdy na ułamek sekundy zdjęto osłonę siłową, w jeden z pędników uderzył jakiś zabłąkany i niezauważony w odpowiednim momencie, meteoryt, zmieniając tor lotu pojazdu i kąt wejścia w atmosferę. Wypadek ten zakończył się tragicznie dla całej załogi. Nasz pojazd eksplodował kilkadziesiąt metrów nad powierzchnią planety niedaleko jej północnego koła podbiegunowego. Wasi naukowcy do dnia dzisiejszego nie potrafią wyjaśnić zagadki Meteorytu Tunguskiego, no, a ja zostałem sam z całej załogi. W przypływie irracjonalnej rozpaczy zniszczyłem swój pojazd, którym i tak nie potrafiłbym powrócić do domu. Próbowałem jakoś ucywilizować plemię najbardziej zbliżonego do mnie gatunku, lecz różnice genetyczne istniejące między nami uniemożliwiły mi prokreację. Jaja znoszone przez samice, które próbowałem zapładniać, nie dawały żadnego potomstwa. Nie potrafiłem temu zaradzić nie mając odpowiedniego laboratorium, tym bardziej, że nie jestem genetykiem. Próbowałem nawiązać kontakt z wiodącą rasą, czyli ludźmi jak sami się nazywacie, lecz nikt nie potraktował poważnie tego, co chciałem powiedzieć.
Pewnymi okrężnymi zabiegami udało mi się przyspieszyć odrobinę rozwój waszej rasy, no wiesz kilka anonimowych podpowiedzi, telefonów do różnych uczonych, dzięki którym mogli oni badać to, co sugerowałem i jak sugerowałem. Oceniam, że jesteście dzięki temu przynajmniej sto lat do przodu w porównaniu z tym, co mogliście osiągnąć bez mojej pomocy. Jak widzisz, jestem altruistą. Chociaż nie do końca postępowałem bezinteresownie. Ciągle miałem nadzieję, że uda mi się kiedyś powrócić do siebie. Teraz wiem już, że to się nie stanie. Szkoda tylko, że nie potraficie korzystać z okazji. Zmarnowaliście większość tego, co przekazałem Tesli. Jesteście jeszcze okropnie prymitywni psychicznie. Zbyt dużą wartość przywiązujecie do pieniądza, wygodnego życia, a co najgorsze, nie potraficie się wyzbyć wrodzonej drapieżnikom agresji. To spowalnia wasz rozwój.
Słuchałem bez mrugnięcia okiem, z otwartymi ustami, faktycznie jak jakiś stuprocentowy jełop. Jego opowieść wywarła na mnie piorunujące wrażenie.
- No a nie boisz się, że ja teraz to rozgłoszę. Zaczną cię przesłuchiwać i męczyć. Przecież twoją wiedzę można nieźle spieniężyć.
- Po pierwsze nikt ci nie uwierzy, jak się nie odezwę, powiedzą, że zwariowałeś, ośmieszą cię i wyszydzą. Po drugie, jesteście - jako rasa, zbyt pazerni na pieniądze żeby wykorzystać moją wiedzę dla dobra całej planety i dlatego się nie odezwę, bo paru cwaniaczkom, którzy chcieliby na tej wiedzy zrobić kasę na pewno jej nie wyjawię. Jak już mówiłem zlekceważyliście i skomercjalizowali wiedzę jaką przekazałem Tesli. Tobie, niestety, z twoim przygotowaniem naukowym moja wiedza nic nie da. Poczyniłem z resztą pewne starania abyś mógł niektóre moje idee wdrożyć w życie w miarę swoich możliwości i mieć z tego pewne korzyści. Po trzecie, jak już wspomniałem straciłem nadzieję na możliwość powrotu. Zauważyłem u siebie pewne symptomy zbliżającej się śmierci. Licząc według waszego czasu mam już ponad pięćset lat i chociaż w normalnych warunkach mógłbym pożyć jeszcze, może z dwieście lat, to tutaj dobiegam, niestety, już swego kresu. Widzisz więc, że nie mam, czego się obawiać. Wykorzystałem twoje łącze internetowe. Pod hasłem, które ci podam znajdziesz dalsze wskazówki. Kod dostępu do części mojej wiedzy, podzielonej na kilka grup tematycznych, hasło składa się wprawdzie ze stu dwudziestu znaków, ale jego idea jest prosta do zapamiętania, więc nie powinieneś mieć problemu z odtworzeniem go. Użyłem pierwszych liter słów najczęściej śpiewanych przez ciebie piosenek.
- Spójrz. – Podfrunął do klawiatury komputera i zaczął wbijać kolejne litery. Faktycznie hasło było proste.

 Autor: Gufy
 Data publikacji: 2010-12-05
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 sympatyczne
sympatyczne
Autor: ~edek Data: 21:34 15.11.11
 Ale fajne
Faktycznie bardzo sympatyczne :) a swoją drogą to ciekawe czy ta katastrofa w końcu się wyjaśni i czy kosmici grasują po ziemi ?
Autor: kero Data: 17:14 6.05.13


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 116 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 116 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Naturalność to trudna do utrzymania poza...

  - Oscar Wilde
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.