a śnieg pada i
pada od miesiąca
zasypując naszą miłość
jednobarwnym puchem
obojętność
o rysach bajkowej matrony
zaciera wszelkie slady
lipcowych pocałunków
wiem nie jesteś Gerdą
pozostaniesz bierna
aż we łzach rozsądku
zmartwychwstanie uśmiech
tyle mrożnych lekcji
jeszcze jest przed nami
w zaspach po kolana
brodzimy wytrwale
jeszcze mała chwila
przebiśnieg oznajmi
że lody puściły
kra spłyneła ciszą
wybaczenia róża
wieczorem oznajmi
juz wiosna czas radości
dzień nastał by dojrzewać
zaczynać na nowo.