Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 KUBA czII

vv


Dziwnym zbiegiem okoliczności, po naszej przełomowej rozmowie bardzo rzadko miałem okazję rozmawiać z Kubą.

Ciąg czasochłonnych zajęć tak mnie zaabsorbował i pochłonął, że wracałem codziennie bardzo późno do domu, szybko kładłem się spać by jeszcze przed świtem wyjść z domu. Z Kubą zamieniałem tylko jakieś zdawkowe zwroty w stylu:

    • Cześć, jak ci dzisiaj minął dzień?

      Lub

    • Jestem skonany, jak minie ta harówka to pogadamy.

      Najczęściej, Kuba odpowiadał mi tylko.

    • Idź spać.

      Czasem dodawał jeszcze.

    • Świetnie sobie radzę bez ciebie.

      Nie pytałem go z czym sobie tak świetnie radzi bez mojej pomocy.

Widziałem, że podłoga zasłana była jakimiś książkami, których nigdy wcześniej nie widziałem w swoim mieszkaniu. Kiedyś Kuba zauważył moje zdziwione spojrzenie rzucone na tytuł jednej z nich i od niechcenia rzucił kilka słów.

    • Nie przejmuj się zamówiłem sobie kilka tytułów. Płacę przez internet, a jak przychodzi przesyłka to każę wrzucić przez skrzynkę na listy tłumacząc, że chwilowo nie mogę otworzyć bo siedzę w wannie i pod drzwiami podaję potwierdzenie odbioru. Jeszcze nigdy to nie zdziwiło doręczyciela. Wszystko odbywa się bez problemu i jest OK.

    • Jak jest OK to OK. - Odpowiedziałem kiwając głową, niby to ze zrozumieniem i położyłem się spać.

W piątek wstałem przed czwartą rano. Na dworze było jeszcze całkiem ciemno. Pierwsze nocne przymrozki pokryły szare kikuty drzew srebrzyście błyszczącą szadzią. Kończyłem właśnie szybkie śniadanie, kiedy Kuba przeskoczył ze swego drążka na skraj stołu przy którym siedziałem.

    • Cześć. Wcześnie się dzisiaj obudziłeś. - zagadnąłem

    • A, tak. Musiałem z tobą porozmawiać zanim wyjdziesz z domu. Wiem że dzisiaj kończysz te swoje bardzo pilne zajęcia i od jutra będziesz miał więcej czasu. Chciałbym żebyś na najbliższe dwa dni niczego nie planował.

    • Hmm, miałem już zaplanowany na te dwa dni całkiem niezły wypoczynek. No wiesz, spanko, czytanko, leniuchowanko. Może jakiś film w telewizji, trochę komputera. Planowałem super gotowanie na cały następny tydzień, no takie tam, ale jak nalegasz to poprzesuwam te niecierpiące zwłoki zajęcia.

    • Ależ nie takie plany to możesz mieć, chociaż odrobinę ci je pokrzyżuję, ale nie za bardzo. Myślę, że spędzisz przyjemnie te dwa dni.

    • No to do wieczora. Spiszę się. - rzuciłem wstając od stołu.

    • OK, ja też mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Oparł Kuba i wrócił na swój drążek.

Sprawdziłem czy mam w kieszeni kluczyk od samochodu, wziąłem z garderoby torebkę z dokumentami i wyszedłem.


W sobotę obudziłem się około ósmej. Poprzewracałem się w łóżku, wziąłem jakąś książkę do czytania, odłożyłem ją po kilku przeczytanych stronach. Wstałem , zafundowałem sobie szybki prysznic, zrobiłem sobie mocną kawę, taką czarną, gęstą plujkę. Kiedyś mówiło się na to „po turecku”, z faktyczną kawą po turecku nie ma to nic wspólnego, ale tak już zostało.

Jak zwykle nalałem czystej wody i dosypałem ziarna do miseczek Kuby, a on obserwował mnie ze swojego drążka.

    • No co, obudziłeś się już? - Zapytał. -Jesteś już gotowy do rozmowy?

    • O rety co za oficjalny ton. Kuba coś ty taki poważny. No powiedzmy, że prawie się obudziłem i możemy pogadać.

    • Więc słuchaj mnie uważnie. Pojedziemy teraz na przedmieście. Adres podam ci po drodze, a właściwie to poprowadzę cię. Ubieraj się i wychodzimy, aha no powiedz mi jeszcze przy okazji, co to było, co tak bardzo absorbowało cię przez ostatnie kilkanaście dni.

    • Wiesz, kończyliśmy taki dość rozległy ogród. Podobno dla jakiegoś bosa z branży naftowej. Szefowi zależało, żeby skończyć jeszcze przed zimą nasadzenia, bo wiosną ma tam być już zielono i ogród ma wyglądać jakby miał kilka lat, a jak widzisz zima już na karku, więc trzeba było się spieszyć. Podobno facet nawet się nie pokazał przez cały czas budowy domu ani podczas zakładania ogrodu. Wszystko załatwiał przedstawiciel jego firmy przez internet. Przed rozpoczęciem budowy kazał zamontować na rogach posesji kamery i cały czas doglądał wszystko nie pokazując się na budowie. Początkowo mój szef miał wątpliwości, no wiesz chodziło o kasę, ale wszystkie przelewy przychodziły regularnie i bez problemów, więc należało się wywiązać z tego zadania jak najlepiej, no i udało się.

       

      Kuba słuchał mojego opowiadania i swoim zwyczajem spoglądał na mnie raz jednym, raz drugim okiem.

    • Podoba ci się to co zrobiliście?

    • No jasne. Zresztą za taką kasę musiało być zrobione na sto dwa procent. Szkoda, że nie widziałeś jaki budynek stoi w tym ogrodzie, to też bracie dzieło sztuki. Facet nawet jeszcze tam nie był, a w garażu stoi najnowszy, terenowy Merc. Mówię ci fuura kasy. Dobra, ale wracając do naszych spraw, gdzie i po co chcesz się wybrać na przedmieście?

      Nie lepiej to posiedzieć w domu przed telewizorkiem, albo przy komputerku, wiem, że to lubisz, a ja sobie coś poczytam, poleżę, no najzwyczajniej w świecie pobyczę się.

    • Może po południu. Teraz chcę załatwić coś bardzo pilnego. Obiecuję, że jutro jeśli tylko będziesz chciał, pozwolę ci spać do oporu.

    • Taak. Wiesz? Jesteś dosyć upierdliwy. Dałem słowo niech ci będzie. Ubieram się.

Kuba siedział na oparciu fotela pasażera i prowadził mnie krótkimi poleceniami.

    • Teraz w prawo.

    • Na światłach w lewo.

    • Jedź prosto.

Szybko zorientowałem się, że zmierzamy w kierunku dzielnicy, na której ostatnio pracowałem.

    • Znam ten rejon miasta, właśnie na tym przedmieściu wykańczaliśmy ostatni ogród, ten o którym ci opowiadałem.

    • Wiem. Przecież właśnie do niego dojeżdżamy. Prawda?

    • Prawda.

    • No właśnie zaraz wjedziemy na tą posesję.

    • Nie żartuj. Nikt nas tam nie wpuści. Nawet zdjęć tego ogrodu szef nie pozwolił nam porobić na zakończenie.

    • Jak będziemy na miejscu to ci wszystko wyjaśnię.

    • Pod bramę podjeżdżałem, szczerze mówiąc, lekko wystraszony; „Co to ptaszysko wykombinowało” - myślałem.

      Moje zdziwienie i zaskoczenie było całkowite gdy brama otwarła się przed moim samochodem samoczynnie.

    • Podjedz pod główne wejście do budynku.

    • No co ty wyprawiasz, jeszcze narobię sobie przez ciebie kłopotów.

    • Nie przesadzaj. Jesteśmy u siebie.

    • Co ty wygadujesz czło... Kuba, jakie u siebie.

    • Przecież sam mówiłeś, że nikt nie wiedział do kogo ten dom należy, a teraz się dziwisz, kiedy mówię, że należy do nas, to znaczy, formalnie do naszej spółki, której ty jesteś głównym właścicielem, a ja cichym udziałowcem.

    • Co za głupoty wygadujesz, jakiej spółki. Kogo z kim. Co to w ogóle znaczy? Kuuba!

    • Daj spokój nie żołądkuj się. Wchodzimy do środka, tam w twoim gabinecie pogadamy. Mam jeszcze kilka niespodzianek więc wolał bym żebyś ze spokojem potraktował bardzo poważnie wszystko co do ciebie mówię.

    • OK. Kuba może i masz jakiś powód, żeby ze mną w ten sposób rozmawiać, ale nie dziw się, że mnie to szokuje. Nie jestem na to przygotowany i wolał bym nie dostać zawału przez twoje pomysły. Oczywiście nie chciał bym też wylądować w kryminale.


Gabinet o którym mówił Kuba, mieścił się na parterze budynku po lewej stronie obszernego holu.

    • Siadaj więc i słuchaj. Postaram ci się wyjaśnić kilka podstawowych kwestii. Dość dawno zauważyłeś, ze komputer nie stanowi dla mnie żadnej tajemnicy, a że czasu miałem bardzo dużo, postanowiłem zrobić coś pożytecznego. Oprócz tej bazy danych, do której hasło podałem ci podczas nasze ostatniej poważnej rozmowy, założyłem kilka kont internetowych i za pomocą internetu otwarłem kilka firm. Są to przeważnie międzynarodowe spółki działające w przemyśle naftowym. Nie było to wcale takie łatwe, ale w tym waszym świecie pieniądze załatwiają wszystko, a ja naprawdę potrafię zarabiać olbrzymie kwoty w błyskawicznym tempie nie odchodząc od komputera. To o czym teraz rozmawiamy , to właściwie tylko margines mojej działalności. Tak na prawdę, to całkiem co innego zaprzątało moją uwagę.


Patrzałem na Kubę i musiałem mieć strasznie głupią minę, bo tylko machnął skrzydłem kiedy chciałem się odezwać.

    • Czekaj. Nic nie mów. Do najlepszego dopiero dojdziemy. Popatrz na ten obraz po prawej stronie. Właściwie to bardziej płaskorzeźba niż obraz, a tak naprawdę to ani to ani to. Zwróć uwagę na ten element przypominający kolumny. - Mówiąc to Kuba przeskoczył na klawiaturę komputera stojącego na biurku.

Z zaskoczeniem obserwowałem z jaką wprawą korzystał z klawiatury. Po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć jak jego obie łapki i dziób śmigały po klawiszach.

    • Nie gap się tak na mnie. Patrz tam gdzie ci mówiłem.


Przeniosłem wzrok na obraz-płaskorzeźbę. Pomiędzy kolumnami zaczęło się coś krystalizować. Właściwie nie było to nic konkretnego. Powietrze stawało się tam jak gdyby gęste, lekko zamglone pulsujące dziwną głębią.

Kuba uwijał się na klawiaturze od niechcenia komentując to co robi.

    • Spójrz, to co się pojawiło pomiędzy kolumnami, to energetyczna realizacja rzeczywista wirtualnej przestrzeni. Przecież wszechświat to czysta energia. Materia to tylko jej manifestacja. Trzeba tylko umieć z tego korzystać. Nie dziw się, to jest możliwe, oczywiście przy odpowiedniej aparaturze. Pamiętasz? Kiedyś mówiłem ci, że ten wasz internet to strasznie prymitywna sprawa. Musiałem więc odrobinę nad tym popracować i niektóre sprawy dostosować do naszych potrzeb.

      Kilka waszych firm wykonało dla mnie elementy biokomputera w kilku egzemplarzach. Umieściłem je w różnych miejscach na ziemi i połączyłem w sieć oraz dodałem odrobinę specjalistycznego sprzetu oczywiście zakupionego u innych inspirowanych przeze mnie specjalistów. Proste! Prawda? W tym gabinecie jest coś na wzór głównego serwera tego systemu. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że możemy teraz podróżować pomiędzy poszczególnymi stacjami sieci

    • Przepraszam cię bardzo, czy chcesz przez to powiedzieć, że możemy się teleportować? - wydukałem zszokowany.

    • Zaraz teleportować, te podróże są możliwe tylko w ramach tej jedynej sieci i nic więcej. Nie potrafię przenieść czegokolwiek w dowolne miejsce w którym nie ma naszej sieci. Ba, gdybym to potrafił, to już bym był u siebie w domu. Jednak, jeśli chciał byś się przekonać co dzieje się w filii naszej firmy w Australii to proszą bardzo. Musisz tylko zakodować numer stacji odbiorczej w Australii i jesteś tam praktycznie w mgnieniu oka. Sieć włośnie została aktywizowana i działa. Te ekrany,które widzisz po prawej stronie pokazują obraz z poszczególnych placówek.

      Widzę, że patrzysz z niedowierzaniem. Zrobimy więc taki eksperyment. Ja wybiorę się w odwiedziny do dowolnie wskazanej przez ciebie filii i będziesz mógł obserwować na właściwym ekranie, czy tam dotarłem i za chwilę powrócę. Dla uwiarygodnienia przyniosę coś ze sobą.


    • No dobrze, powiedzmy filia w Brazylii. To chyba ten trzeci ekran od góry w drugim rzędzie. Tam na biurku stoi bukiet kwiatów. Przynieś mi ten karminowy storczyk.

    • Oczywiście wspólniku. Już się robi!

Kuba podfrunął do obrazu i zniknął w szaro mglistym zgęstną pomiędzy filarami. Niemal w tym sasamym momencie pojawił się pomiędzy filarami płaskorzeźby na monitorze pokazującym stację przekaźni8kową w brazylijskiej filii. Pomachał do mnie skrzydłem. Podszedł swym dziwnym krokiem do olbrzymiego wazonu stojącego na biurku, dziobem wyciągnął z niego czerwony storczyk. Pokazał mi go jak gdyby chciał zapytać, czy o ten kwiat mi chodzi, a gdy kiwnąłem głową, że tak podfrunął do stacji. Zanurzył się w zgęstku materii i wyszedł na wprost mnie ze stacji teleportu.


    • No fajna ściema. - Powiedziałem. - Te kamery pokazują pokoje za drzwiami zasłoniętymi mgiełką, to łatwo nawet zrobić jakimś sztucznym dymem lub mgłą.

    • Chyba nie podejrzewasz, ze to tylko żart? - Kuba spojrzał na mnie wyraźnie obrażony. - Te kamery faktycznie są umieszczone w filiach naszej firmy w różnych częściach świata. Jeśli mi nie wierzysz to sam idź zobacz, że z okien tych gabinetów widać różne krajobrazy., w wielu jest inna pora dnia niż u nas. Możesz też wyjść na zewnątrz. Nie obawiaj się wszędzie są twoje dane, linie papilarne, tęczówka, kod DNA, wszystkie automaty rozpoznają cię jako właściciela i przepuszczą bez najmniejszego problemu.

    • Wiesz, jakoś nie mam odwagi, tym bardziej jeśli masz rację. Co mógł bym na przykład zobaczyć z okna japońskiej filii?

    • Może u nich spadł już śnieg. Filia jest na peryferiach Tokio i miasto zobaczysz jedynie z dużej odległości. Bez wątpienia natomiast za drzwiami gabinetu, w sekretariacie siedzi skośnooka piękność mówiąca nienajgorszą polszczyzną, Już z nią rozmawiałem. Zatrudniłem ją tak jak i pozostałych pracowników we wszystkich firmach przez internet.

    • Nie potrafię uwierzyć w to co opowiadasz, Kuba.

    • To idź i sprawdź. Nic prostszego.

    • No dobrze, jeśli nawet masz rację i to ustrojstwo funkcjonuje tak jak mówisz, to będziemy mieli same problemy. Po pierwsze, jeśli ktoś produkował dla nas te biokomputery, to przecież nie ma problemu , żeby wyprodukował ich następną serię i następną i tak dalej. Po drugie, jeśli my stworzyliśmy z nich sieć, to z tych następnych też można stworzyć sieć, a to prowadzi prosto do trzeciego wniosku, że skoro my potrafimy się teleportować w ramach tej sieci to szybko stanie się to popularna umiejętność, więc upadnie cała masa gałęzi przemysłu motoryzacyjnego i komunikacyjnego, a co za tym idzie podcinamy sobie gałąź na której siedzimy bo za tym pójdzie upadek całego przemysłu naftowego.

    • No bracie, ale się nagadałeś. - Kuba, swoim zwyczajem, spoglądał na mnie raz jednym raz drugim okiem. - i może nawet miałbyś rację, ale istnieje pewne ale. Otóż po pierwsze, biokomputera nie robił dla nas jeden wykonawca, lecz kilka drobnych firm dostało przez internet zlecenie na wykonanie różnych dziwnych , powiedział bym nawet bezsensownych rzeczy, które właściwie nie wiadomo komu i do czego miały służyć. Oczywiście zadbałem o to aby projekty tych dziwnych rzeczy uległy samo destrukcji. Taki, wiesz maleńki niewykrywalny wirusie, który niszczy program projektu po określonym czasie, nawet jeśli został skopiowany, a w czasie kopiowania wprowadza , nazwijmy to innowacje, które całkowicie zmieniają sens projektu.

       

      Gapiłem się bezmyślnie na Kubę nie wierząc w to co słyszę, a on kontynuował.

       

    • Oczywiście my mamy niezniszczalne oryginały tych projektów. Zabezpieczone przed kradzieżą i kopiowaniem. Na poszczególne, niewinnie wyglądające elementy mogące służyć różnym innym celom posiadamy patenty w całym świecie. Biokomputery konfigurowałem ja i ja tworzyłem z nich sieć, więc jak to wykonać wiem tylko ja. No dobra pomagali mi różni mechanicy, ale gwarantuję, że nie wiedzieli co robią, ... ha wybierałem akurat tutaj nie najinteligentniejszych, czasem i tacy bywają pożyteczni. W naszych archiwach pod tym budynkiem masz szczegółowy opis tego procesu, więc w każdej chwili będziesz go mógł powtórzyć, tym bardziej, że jest to proces dziecinnie łatwy.

    • O rany , Kuba ja nie jestem informatykiem tylko ogrodnikiem i architektem terenów zielonych. Czy nie uważasz, że różnica pomiędzy tymi zawodami jest dość duża?

    • Powiedziałem ci już to dziecinnie proste. Sprawdzałem twoją inteligencję, podołasz bez problemów temu zadaniu gdy przyjdzie taka potrzeba, a obaj twoi synowie mogli by to zrobić już teraz, chociaż to jeszcze dzieci, też to sprawdziłem. Moje testy rozwiązali celująco.

    • Kurcze, jesteś irytujący. Czy jest jeszcze coś czego o mnie nie sprawdziłeś?

    • Tak. Nie wiem w jakim stopniu, po tylu latach rozłąki, jesteś jeszcze emocjonalnie związany z żoną.

    • Ty mnie rozbrajasz, przecież wiesz, że ją kocham. Słyszałeś nasze rozmowy telefoniczne i chyba zauważyłeś, że w każdym wolnym momencie jechałem do domu.

    • No tak, ale wiem, że odwiedzały cię jakieś kobiety i to wcale nie po to żeby obejrzeć twoja kolekcję widokówek.

    • Kuba, no przestań to nie ta płaszczyzna emocjonalna, nie wiem jak ci to wytłumaczyć.

    • Dobrze, dobrze, nic mi nie tłumacz. Co do trzeciej z twoich wątpliwości, to muszę cię poinformować, ze my wprawdzie siedzimy głęboko w przemyśle naftowym, ale nie interesują nas oleje, benzyny i całe to badziewie opałowo energetyczne, to i tak nadłamana gałąź, która niedługo runie. Nas interesują inne zastosowania ropy i gazu, te z przyszłością i daleką perspektywą. Więc nawet jeśli dojdzie, skąd innąd jeszcze nie tak prędko do upowszechnienia teleportacji w oparciu o nasze patenty to i tak niewiele stracimy, inni będą musieli się o to martwić.

    • Właściwie nie wiem jak mam zareagować na twoje dzisiejsze sensacje. Zbyt dużo sensacji i emocji jak na jeden poranek. Kuba rozłożyłeś mnie całkowicie tymi wiadomościami. Chyba muszę to spokojnie przemyśleć.

    • Oczywiście ja zostanę w tym gabinecie, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, a ty możesz iść do salonu. Sekretarka zaczyna pracę dopiero w poniedziałek , ale ekspres do kawy,telewizor i komputer potrafisz przecież obsługiwać

    • Chyba zrezygnuję dzisiaj z tych wszystkich urządzeń, no może jedynie ekspres do kawy będzie mi potrzebny.

    • Skorzystaj z okazji obejrzyj sobie cały dom, bo było by głupio gdybyś nie wiedział co się znajduje, kiedy pojawi się tutaj jutro rano twoja rodzina. Zapomniałem ci powiedzieć, że wykupiłem lot dla twojej żony i synów. Przylatują jutro o dziewiątej.

    • To muszę przecież po nich wyjechać na lotnisko.

    • Nic nie musisz. Zamówiłem taksówkę, która ich tutaj przywiezie, jesli jednak chcesz wypróbować tą maszynę, która stoi w garażu, to nie widzę przeszkód żebyś skoczył jutro rano na lotnisko.

 

 Autor: Gufy
 Data publikacji: 2010-12-06
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Kuba gdzie jesteś...
Jaka szkoda że takiej papugi nie ma :/ tak by się przydała ech...
Autor: kero Data: 23:16 6.05.13


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 168 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 168 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Trzeba się zadowolić mówieniem, kiedy nie umie się śpiewać.

  - Novalis
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.