Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Biblioteka i jej tajemnica

 

16 maj 1672 rok. Moje urodziny. Zawsze marzyłam, żeby wreszcie czuć się jak dorosła i chyba tak się teraz czuję. Jestem Reed. Mam już 15 lat. Moje rówieśniczki, z którymi kiedyś tak beztrosko się bawiłam mają już mężów, a niektóre nawet dzieci. Ja ich nie mam i wcale nie chce mieć, chociaż czasem się nad tym zastanawiam.  Nie znam moich rodziców. Wychowałam się u mojej cioci Algi, która łaskawie mnie przygarnęła, zapewne po to, żeby zagarnąć  majątek, który pozostawili mi rodzice. Nigdy jej nie lubiłam. Chyba ona mnie też.  Jestem trochę jak dziewczyna w moim wymyślonym opowiadaniu. Przynajmniej chciałabym być. Ona jest odważna i przeżywa różne niesamowite przygody. Lubię  wymyślać  takie opowiadania. Alga uważa, że to głupie,  że powinnam zająć się czymś mądrzejszym, np. pomaganiem jej w domu, a nie ciągłym bujaniem w obłokach. Tylko, że mi się to bardzo podoba. Jak już raz usiądę  i zacznę rozmyślać od razu mnie porywa wyobraźnia i zanurza w swoim świecie, tak, że nie mogę się z niego wyrwać. Gdy jest mi bardzo źle przychodzę do biblioteki i czytam różne zapiski w dokumentach, kronikach i temu podobne. Przychodzi tam bardzo mało osób, a jest to miejsce tajemnicze.  Prawdopodobnie pod budynkiem są podziemne tunele. Jednak nikt nie wie gdzie jest do nich wejście. Zawsze chciałam to miejsce zwiedzić, odkryć różne ciekawe tajemnice.  Dzisiaj też pójdę do biblioteki i tak nikt nawet nie zauważy mojego wyjścia mimo moich urodzin.

    Byłam w bibliotece. Panna Scotlyn, która tam pracuje jak zwykle była zaganiana przez multum roboty. W rękach miała stertę książek, które po chwili spadły jej na podłogę. Zaoferowałam swoją pomoc. Odetchnęła z ulgą i bardzo mi  podziękowała. Panna Scotlyn była miłą osóbką o pociągłej twarzy, przylegających niedużych uszach, długich czarnych włosach, małym pięknym nosie, z zielonymi kocimi oczami i wąskim,  bardzo czerwonymi ustami. Była dla mnie jak siostra. Zawsze jej pomagałam. Czasami  zmienialiśmy się w dzieci i szukaliśmy tajemniczego wejścia do tunelu. Ona jako jedyna mnie rozumiała. Miała tak samo jak ja bardzo rozwiniętą fantazję i dzięki temu razem wymyślałyśmy opowiadania. Nigdy nie wyszła za mąż mimo, że ma dwadzieścia pięć lat.  Zaczęłam układać książki na półkach i niespodziewanie nacisnęłam na płytkę. Regał odsunął się od ściany i ukazały się drzwi ze starożytnymi znakami. Od razu odgadłam do czego one prowadzą. Powiedziałam to pannie Scotlyn. Na całe szczęście panna Scotlyn wiedziała gdzie są w bibliotece takie znaki. Były zapisane pod portretem króla Francji Franciszka I, urodzonego 12 września 1494r. Udało się odczytać zdanie „Gdy poranne światło wstaje ,lęki się budzą, a drzwi do serca zamykają, lecz gdy  dzień się skończy a noc zapadnie odpowiedzi są na drzwiach”.

- To jest odpowiedź- wykrzyknęłam gdy tylko panna Elisa Scotlyn skończyła czytać- musimy zaczekać do nocy.

    Zrobiłyśmy jak mówiłam. Podziałało gdy tylko blask księżyca pojawił się, na drzwiach jakby magicznie ukazała się gwiazda. Nie wiedzieliśmy co ona oznacza lecz po krótkim czasie domyśliłyśmy się, że może to być symbol Żydowski, lub jedną z układów gwiazd. Czytałam wiele książek i teraz ja musiałam rozwiązać tę zagadkę nie panna Elisa, a jakby te dwa odmienne znaczenia połączyć, może utworzyłoby to jakoś całość. Pomyślmy. Może to chodzi o teleskop? Może trzeba spojrzeć przez lupę, żeby zobaczyć jakieś niewidzialne litery. Postanowiłam spróbować. Może mi się uda, zawsze jest szansa. Na biurku leżała duża lupa. Obejrzałam drzwi przez lupę i zobaczyłam spłaszczonego komara i mały kamień, prawie niewidoczny. Nacisnęłam go.  Drzwi się otworzyły. Bałam się, że się pomyliłam i, że mogłam włączyć jakąś pułapkę. Weszłam pierwsza, ostrożnie. Było ciemno, poprosiłam Elise, żeby przyniosła mi lampę. Gdy mi ją podała wokół mnie zobaczyłam pełno kurzu. Podłoga była z kamienia. Uważałam, żeby nie nadepnąć na jakąś pułapkę. Doradziłam też pannie Elisie, żeby robiła to samo.

       Szłyśmy tak piętnaście minut oczywiście zostawiając drzwi otwarte. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że spotka nas jakaś niesamowita przygoda, niekoniecznie dobra. Trochę się tego bałam. Jednak moje odważna przyjaciółka wyobraźnia, pomagała mi przetrwać.  Po tych piętnastu minutach zobaczyłam kilkanaście dużych płyt lekko wysuniętych. To zapewne pierwsze pułapki w mojej niesamowitej przygodzie. Ostrożnie stawiałam stopy, próbując je ominąć. Elisa poszła moimi śladami. Kilka minut męczarni i jak zwykle kłopot z głowy. Pierwsze pułapki załatwione. Tylko ile ich tu jest…? Dziesięć? Dwadzieścia, czy może jeszcze więcej? Jednak na razie nie warto o tym rozmyślać i tracić wiary w siebie. Rozejrzałam się wokół, na ścianie ukazała się pochodnia. Zapaliłam ją, niczego się nie spodziewając. Jednak gdy to zrobiłam z ściany coś wyskoczyło. Obawiałam się, że to zatruta strzała i że nie mam szans na przetrwanie, że już nigdy nie zobaczę domu, którego tak nienawidziłam i że wreszcie tam poza światem rzeczywistym, światem żywych, nareszcie spotkam rodziców. Pocałuje ich w policzki i będziemy razem w nieskończoność, że spełnią się moje największe marzenia. Przede mną pojawiły się ludzkie kości. Przestraszyłam się. Ile jeszcze czeka nas takich przygód. Może to jednak nie takie dobre mieć przygody nawet te dobre, bo zawsze coś się przeżywa. Wtedy wszystkie najgorsze wspomnienia wracają. Nie poddając się szłyśmy dalej aż natrafiłyśmy na następną pochodnie, postanowiłam ją wziąć, ponieważ lampa, którą trzymam zaraz się wypali. Nie mogłam jej jednak wyjąć. Gdy ją szarpałam, pochodnia przechyliła się w dół. Po chwili coś zaszemrało i ściana się przesunęła. A więc pochodnia była dźwigną. Tu gdzie teraz jestem musiał być loch. Gdy znowu pojawiły się  kości człowieka nie wystraszyłam się. Te kości były trochę inne ponieważ wyglądały na starsze od tamtych i miały przymocowane  do rąk miecz i tarczę. Gdy go przesunęłam, by zobaczyć jakie miejsce nam się ukazało, zmroziło mnie.  Elisa zobaczyła moją twarz i od razu się wychyliła.

- O mój Boże.- powiedziała modląc się do Boga.- Wiesz, Reed, chyba nie powinnyśmy tam wchodzić. Może się wrócimy.

- nie- odpowiedział za nami nieznany głos- Co takie panienki robią w tym miejscu o tej porze?

   Odwróciłyśmy się. Teraz naprawdę się bałyśmy. Ujrzałyśmy wysokiego, umięśnionego mężczyznę, w wieku około trzydzieści  lat. Był brzydki. Miał długie wąsy, blizny na twarzy. Jego zęby były szare i połamane. Miał długie włosy. Jedno ucho mniejsze. Przy jego boku stał chłopak. Wyglądał na około szesnastu lat. Był bardzo przystojny, mimo, że na twarzy miał dużą bliznę. Jego oczy były czarne. Minę miał łagodną i współczującą.

- A ty, panie, co robisz tutaj ze swoim przyjacielem?- zapytałam go najgodniej jak potrafiłam.

- Nie wasz interes.- odpowiedział szorstko i popchnął nas do tej straszliwej komnaty. Zamkną wejście i nastała całkowita ciemność. Wiedziałyśmy w jakim miejscu się znajdujemy, a co najważniejsze albo najgorsze wiedziałyśmy też ,kto z nami jest. Olbrzymi potwór. Miał czerwone oczy, wielkie zielone pazury i czarną skórę. Czytałam o nim w książkach, i wtedy zastanawiałam się czym się żywi, teraz już wiem. Tamten człowiek zapewne hoduje tu to wielkie stworzenie, które pilnuje ogromnego skarbu. A teraz będzie miał bardzo smakowitą kolacje. Nie ma szans się obronić.

   Paskudny potwór nagle otworzył swe ślepia i ogarnęła pomieszczenie jasność. Oprócz potwora okazało się, że jest wiele szczątków zwierząt i ludzi. Były tam  też ogromne bogactwa, klejnoty, brylanty, szmaragdy, bursztyny, złote i srebrne naczynia, figurki, posągi i broń. Broń. Gdyby udało mi  się oślepić smoka, może by nas nie zauważył, jednak gdybym go uderzyła zacząłby walkę. Postanowiłam wziąć 6 sztyletów i miecz. Najpierw uderzyć i wyłupić mu oczy, później walić na oślep zostawiając sobie miecz.  Mój plan odniósł sukces zapomniałam tylko o jednym. Trzeba było otworzyć drzwi, a bez zapalonego światła nie miałam szans.  Po chwili zauważyłam że smok daje nam odrobinę światła przez nieprzymkniętą do końca powiekę.  Nagle wpadł mi do głowy pomysł. Może jeszcze mamy szanse. Postanowiłam wydłubać mu to świecące oko. Będzie mi służyło za lampę. Zrobiłam tak jak postanowiłam. Było to obrzydliwe. Musiałam odsłaniać mu powiekę, przez którą oślepiło mnie światło. Później wydłubać to jego obślizgłe oko, bojąc się że nie do końca go zabiłam i w każdej chwili może mnie złapać swoimi pazurami. Gdy to wreszcie zrobiłam, odetchnęłam z ulgą. Elisa patrzyła na mnie trzęsąc się okropnie. Przesunęłam się tam, gdzie były drzwi. Musiałam odnaleźć dźwignie i uciekać stąd jak najszybciej. Zanim ją znalazłam głaz sam się otworzył, a na  korytarzu zobaczyłam chłopaka, przedtem towarzyszącemu tamtemu mężczyźnie, szybko przyłożyłam miecz do jego szyi. On tylko zmarszczył brwi i powiedział głosem:

- Nie miałem zamiaru robić wam krzywdy, przyszedłem tylko, żeby was uwolni

, ale skoro macie  zamiar mnie zabić ,to dalej i  tak  życie nie ma dla mnie sensu.

   Zdziwiłam się. Pierwszy raz usłyszałam słowa, które tak bardzo pragnęłam sama wypowiedzieć, tylko się bałam, a on to mówił z taką swobodą bez żadnego zdenerwowania tak, jakby umarł już kilkaset razy. Wiedziałam jak to jest gdy nie ma sensu żyć. To okropne. Opuściłam broń i spojrzałam na niego, wierzyłam  mu.

  Szybko opuściliśmy tunel tylko innym wyjściem. Gdy wyszliśmy, otaczały nas drzewa i krzewy. Nie pamiętam, żeby koło Cognacu były lasy. Chłopak zaprowadził nas do wioski. Nie kazał nikomu mówić, o tym co się stało. I tak oto zakończyła się moja przygoda. Ciągle zżerała mnie ciekawość, co by było gdyby… W każdym bądź razie miałam swoją historię, swoją ciekawą historię. Na dodatek zyskałam też przyjaciela, jak się okazało Palloniego, serdecznego miłego chłopaka który uratował nas przed pewną śmiercią. Zawsze tak go będę wspominać. Nareszcie wróciłam do domu, nie tak szczęśliwego jak bym chciała, ale też nie tak okropnego jaki był przedtem. Zaczęłam dostrzegać wreszcie jakie mam szczęście.

 Autor: Firstina
 Data publikacji: 2010-12-21

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 174 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 174 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Być kompozytorem i nie być muzykiem to tragedia. Oznacza, że jest się geniuszem bez talentu.

  - Nadia Boulanger
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.