Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Nadzieja Nowej Ery

I.Przesyłka

Od czterech wieków świat zalęknięty był przed siłami zła. Jedynie pięć królestw o nazwach:  Narmod, Dorgrell, Fragorn, Silverso i  Derga pozostało wolnych. Wszystko spowiło zło i niechęć do życia, jedynie najsilniejsi przeżyli. Nad światem zapanowali Orki,Trolle,Gnomy i wiele więcej okrutnych stworzeń, ale najstraszniejsi z nich wszystkich były smoki. Smoki były legendarnymi stworzeniami które po wiekach ewolucji nauczyły władać się wszystkimi językami. Te stworzenia były okrutne i bezlitosne, nie znały dobroci i szczęścia. Wszyscy się ich lękali i omijali na kilometry. Na całym świecie tylko dwie osoby zabiły przynajmniej jednego smoka. Jednym z nich był dwudziesto siedmioletni Dane ,który w całym swoim życiu zabił trzy smoki i starzec  Gord  który zabił ich ponad szesnaście. Dane żył w osamotnieniu na północy gdzie znajdowało się królestwo Narmod.  Cieszyło się populacją aż kilkanaście lat temu nie nadleciał smok i zniszczył miasto ,które trzeba było całe odbudować. Od tamtej pory mieszkańcy Narmod lękają się smoków jak piekielnego  ognia. Dane nigdy nie wybaczył smokom za to co zrobiły temu królestwu ,a także tego że tamtego dnia zginęła jego żona. Od tamtej pory poświęca całe swoje życie na doskonaleniu sztuk walki i tropieniu smoków.

*

Kiedy Dane wstał o piątej nad ranem popędził alejami do pewnej osoby która miała tam na niego miała czekać.

-Wreszcie się pojawiłeś!-Powiedział nieznajomy

-Masz przesyłkę?-pytał niecierpliwie Dane

-A miałem jakąś mieć?-powiedział

-Nie wygłupiaj się Kord!-Powiedział wciąż niecierpliwie-Masz tą przesyłkę czy nie!?

-Oczywiście że mam, po co się tak denerwować-Zaśmiał się szorstko-Trzymaj i pilnuj jej dobrze!

Dane wziął paczkę i pobiegł szybko do swego domu. Kiedy już dotarł, otworzył drzwi i szybko je zamknął. Pobiegł do kuchni i położył paczkę na stole. Kiedy ją  otworzył wyłoniła się piękna zbroja zrobiona z hartowanej stali ozdobiona dookoła złotem.

-Nareszcie  ją mam!-Powiedział i zaśmiał się ze szczęścia-Całe życie na nią oszczędzałem i wreszcie  ją mam!-Krzyknął i wybuchnął płaczem spowodowanym szczęściem-Teraz tylko pójść do Ordana po jedzenie, picie i w drogę!

Przebiegł ulicą skręcił w mała poboczną alejkę i udał się do ciemno-czarnej budki.

-Dzień dobry!-Powiedział Ordan i uśmiechnął się szeroko-Paczka już doszła?

-O tak!-Powiedział Dane

-No to wspaniale!...Czyli teraz wyjedziesz?-Powiedział ze smutkiem na twarzy

-Niestety ale taki mój plan.

-Oj będzie mi brakować takiego chłopa jak ty w tym wielkim królestwie!

-Też chciałbym zostać ale obowiązki wzywają- Wymuszenie się uśmiechnął

-Na szczęście wszystko już przygotowałem-Powiedział ,schylając się pod ladę. Po chwili wyciągnął 10 średniej wielkości worków

-Tyle powinno wystarczyć ci na dwa czy trzy miesiące podróży.

-Wiedziałem że można na ciebie liczyć!-Powiedział Dane i uśmiechnął się szeroko.

-No to nie będę cię zagadywać...leć się pakować i w  drogę.-Rzekł Ordan

-Jeszcze raz dziękuje! Krzyknął Dane i pomknął do swoje domu. Kiedy był u stóp domu spotkał jakiegoś mężczyznę przed drzwiami. Miał on  brązowe włosy i niebieskie oczy. Wyglądał na trzydzieści lat.

-Dzień dobry..-Powiedział żwawym głosem nieznajomy

-Znamy się?...-Powiedział zdziwiony Dane ,ponieważ nie przypominał sobie aby kogoś zapraszał

-Oczywiście że nie!-Powiedział nieznajomy-Ale wiem co masz zamiar zrobić i mam dla ciebie propozycję..-ciągnął dalej-Od bardzo dawna ćwiczę sztukę walki i umiem posługiwać się każdą bronią, a taka osoba może ci się przydać w twojej podróży.

-Nawet cię nie znam! Skąd mam wiedzieć jakie masz prawdziwe zamiary?-Powiedział zirytowany Dane

-Otóż to.. wiem że zmierzasz na zachód do Dorgell a następnie do Kor-Dena…Sama podróż do Dorgell zajmie wiele miesięcy a co dopiero do Kor-Dena…ale ja znam wiele skrótów które mogą poprowadzić nas szybciej i bezpieczniej.-Powiedział nieznajomy

-Masz na to jakieś dowody? Myślisz że uwierzę w te bajeczki?-Powiedział Dane- Zejdź mi z drogi, nie mam na ciebie czasu.

-Chcesz dowodów? Proszę!-Powiedział i wyciągnął średniej wielkości worek, odwiązał go, a następnie wyjął z niego małą zawiniętą mapę, następnie odwinął ją-Na tej mapie zaznaczone są wszystkie jaskinie, skróty i wiele więcej.. i ja ją mam..

-Skąd mogę mieć pewność że nie jest to zwykłe oszustwo?

-W tej chwili zależy to od ciebie.. Ty wybierzesz czy mi uwierzysz, czy raczej nie.. A tak po za tym nazywam się Doring- Powiedział i usiadł na ławeczce stojącej koło domu. Dane długo zastanawiał się nad tym co Doring mu powiedział i pokazał. Aż w końcu po kwadransie powiedział:

-No dobrze ..możesz wyruszyć ze  mną ,ale jeżeli spróbujesz mnie okraść, lub oszukać, możesz mieć pewność że zginiesz.

-No to świetnie!-Powiedział, wstając z ławki-Pakuj się i czym prędzej w drogę!-Nie ma po co tracić czasu na dłuższe pogawędki.. ale uważaj..-Powiedział i powoli podszedł do Dane’a- Wiele podróżowałem po świecie i wiem że tam gdzie idziemy jest niebezpiecznie…

 

II. Rozpoczęcie Podróży

Dane wziął wszystko co było by mu niezbędne. Przede wszystkim : jedzenie, ubrania (wziął także zimowe na wszelki wypadek), swój miecz i oczywiście nowo zakupioną zbroję.

-Gotowe- Powiedział i pędem wyszedł z domu.

-Nareszcie!-Podszedł do niego  Doring- No to w drogę!

-Masz może już zaplanowaną trasę?-Zapytał się Dane

-Najpierw wyruszymy ścieżką, dojdziemy do rzeki  Hird, kiedy się przeprawimy przez nią wyruszymy moim skrótem

-Samo dojście do Hird z tond zajmie nam około jednego dnia.

-Niestety.. co kilkanaście kilometrów będziemy robić postoje.

-Zgoda.

Kiedy szli do zachodniego wyjścia, omijali wiele mieszkańców którzy bacznie się im przyglądali, ponieważ od ataku smoków nikt z niej nie korzystał (ponieważ smoki zaatakowały od strony zachodniej) lecz nie zwracali na to zbytniej uwagi. Po dwóch minutach doszli do wielkiej, zamkniętej bramy, przy której stał strażnik.

Dzień dobry panie Doring!-Powiedział strażnik

-Witam Frosie! Proszę o otworzenie bramy!

-Już się robi!-Strażnik pędem otworzył bramę-Miłej podróży!

-Oby taka była..-Mruknął Dane i szybko przeszli przez bramę.

-Skąd znałeś tego strażnika-Zapytał się ze zdumieniem Doringa

-Kiedyś pomogłem zabić mu trzy gnomy które napadły na niego w lesie.

-Aha..

Przez pierwsze jedenaście kilometrów szybko maszerowali i rozmawiali jak dokładnie przebiegnie ich trasa. Omijali wiele opuszczonych chat od nie pamiętnych czasów, Dane od dawna nie wychodził z królestwa, więc zauroczył go widok lasów i łąk. Kiedy nastał mrok Doring powiedział:

-No dobrze, czas na postój!

-Nareszcie!-Sapnął Dane- Usiądźmy pod tym drzewem-i wskazał palcem wielką brzozę-chyba się nada.

-Będzie trzeba rozpalić ognisko.

-Nie inaczej

-Ktoś chętny na poszukanie drewna?-Odezwał się Doring

-Bardzo śmieszne-Zirytowany Dane poszedł w głąb lasu. Po dwóch minutach zawrócił i pędem pobiegł do Doringa-Patrz co tam jest!

-Cóż takiego?-Powiedział zgadującym tonem Dornig

-Kiedy szukałem tego drewna zauważyłem że coś wystaje z ziemi ,więc zacząłem kopać rękami i kiedy już to wykopałem moim oczom ukazało się to-Wyjął zza plecy rękę. Trzymał w niej amulet z czerwonym kamieniem w środku i małymi czerwonymi  kamykami dookoła niego

-Niebywałe!-Krzyknął Dornig-Jakim cudem ten amulet był na tych terenach!...Przez wiele lat go szukałem.. a ty go tak po prostu znalazłeś.

-O czym ty mówisz!?-Krzyknął zdziwiony  Dane

-Ten amulet, to nie taki zwykły amulet…kiedy szukasz czegoś i pragniesz tego z całego serca, mając ten amulet on cię poprowadzi.

-Niby w jaki sposób?

-Powiedzmy że zgubiłeś swój najlepszy miecz. Kiedy masz ten amulet na szyi ,i jesteś blisko danej zguby kamienie zaczynają się świecić. Amulet ten może być bardzo przydatny.

-Mi raczej nie będzie potrzebny-Powiedział i dał amulet Doringowi.

-Nie wiem jak ci się odwdzięczę!-Krzyknął z zachwytu Doring

-Najlepiej rozpal w końcu te ognisko!-Powiedział z rozbawieniem Dane

-No dobrze!

Doring poleciał w głąb lasu. Po trzech minutach wrócił z wielką garścią gałązek i patyków

Dane w tym czasie znalazł dwa krzemienie. Kiedy uformowali patyki i gałązki, na kształt ogniska, Dane walnął krzemieniami o siebie i kilka iskierek poleciało ku ognisku, rozpalając je przy tym. Ze swoich bagażów, Dane wyjął dwa koce i położył je po obu stronach ogniska.

-Dobrej nocy!

-Tobie również-I położyli się spać.

*

Słonce wychylało się ku górze, kiedy Doring i Dane się obudzili

-Ahhhh!-Ziewnęli w tym samym czasie i zaczęli się śmiać

-No cóż wyruszamy dalej-I Doring zaczął zbierać koce

-Może najpierw śniadanie?-Zaproponował Dane

-No dobrze- Dane wyjął po 3 kromki chleba dla każdego i wysmarował je miodem

Kiedy już zjedli zaczęli iść dalej, ptaki dookoła nich ćwierkały i z radością skakały po gałązkach, sarny biegały po lasach, a zające ganiały się nawzajem.

-Coś czuje że dziś będzie dobry dzień-Powiedział Dane i uśmiechnął się szeroko.

Droga zaczęła  się powoli wznosić, a następnie opadać. Szli tak dyskutując o różnych sprawach aż w końcu doszli do rzeki.

-Nareszcie!-Powiedział Doring-Trzeba sprawdzić czy most dobrze  się trzyma, ponieważ od bardzo dawna nikt go nie używał

-Czekaj, pójdę pierwszy-Mówiąc to Dane był już przy moście. Stanął jedną stopą na most, który nagle cały runął

-No nie!-Krzyknął z oburzeniem Dane- Co teraz zrobimy?

-Mam pewien pomysł. Użyczył byś mi swojego miecza Dane?- Poprosił Doring

-Hmm..-zastanawiał się przez chwilę Dane aż w końcu powiedział-No dobrze-i podał miecz Doringowi

Doring podszedł powoli do drzewa i zaczął w nie walić w to samo miejsce

-Spróbuję ściąć te drzewo-Powiedział-Może to trochę potrwać, ale będzie w sam raz na most.

-No dobrze..

Doring zaczął walić mieczem o drzewo. Walił około piętnastu minut aż w końcu drzewo runęło naprzeciw Dane’a.

-Uff-Powiedział zasapany  Doring-Nareszcie! Pomóż mi przerzucić jego koniec na drugi brzeg.

Dane i Doring złapali udźwignęli razem drzewo

-Dobra!-Krzyknął Dane- Na trzy! Raz, Dwa, Trzy!

I oboje zamachnęli się z całej swojej siły i przerzuciły koniec ściętego drzewa na drugą stronę rzeki.

-No!-Powiedział Doring-To w drogę! Najpierw ty Dane- Kiwnął głową i powoli stanął na drzewie. Zaczął iść powoli, aż w końcu doszedł na drugi brzeg. Tę samą czynność wykonał Doring.

-W końcu przeszliśmy przez tę piekielną rzekę!-Powiedział ze zmęczeniem na twarzy Dane, a Doring pokiwał tylko głową.

-Musimy zrobić przerwę, w takim stanie nic nie zdziałamy-Doring zaczął szukać w pobliżu miejsca na postój. Kiedy je znaleźli słońce chyliło się ku horyzontowi.

-Przenocujmy tu, dobrze?-

-Może być.

 

 

III.Za rzeką

 

Poranek był rześki, słońce mocno przygrzewało dwóch podróżników, kiedy nagle usłyszeli jakieś głośne biegi, kierujące się w ich stronę.

-Ktoś tu idzie-Szepnął Dane

-Przygotuj miecz-Powiedział Doring wyjmując miecz z pochwy ze skóry rzadkiego brązowego goblina.

Doring wskazał gestem ręki aby Dane szedł za nim. Odgłosy były coraz bliżej, aż nagle z krzaka wyłoniło się czternaście wilków.

-Co do… Nie zdążył dokończyć Dane, ponieważ jeden wilk rzucił się na niego, próbując ugryźć go w klatkę piersiową, ale miał na sobie swoją zbroję. Zorientował się co się dzieje i szybkim ruchem ugodził wilka w brzuch który padł martwy.

-Skąd one się tu wzięły!?-Krzyknął do Doringa, Dane

Doring nie odpowiedział. Trzy wilki ruszyły w jego stronę a cztery w stronę Dane’a. Dane szybko odskoczył i zabił jednego ciosem w głowę. Powtórzył tę czynność na drugim, trzecim i czwartym wilku. Doring uporał się z trzema, ale wtem, zaatakowały wszystkie Doringa.

Nie!-Krzyknął Dane i zaczął pędzić na pomoc Doringowi. Kiedy dotarł do niego zaczął bezlitośnie zabijać od tyłu wszystkie wilki. Kiedy wszystkie padły zobaczył Doringa  leżącego na ziemi.

-Nic ci nie jest!?

-Dwa mocno ugryzły mnie w prawą rękę.

-Poczekaj krwawisz –Powiedział  Dane- Trzeba zabandażować ranę-I szybkim ruchem wyjął z jednej torby kawałek bandażu.

-Nie ruszaj się-Powiedział i powoli zaczął bandażować ranę. Kiedy skończył pomógł Doringowi wstać.

-Musimy iść innym skrótem niż zaplanowałem-Powiedział Doring-Byśmy stracili więcej czasu, a ja i tak dużo go zabiorę.

-Jest on bezpieczny?  Nie możesz odnieść kolejnej kontuzji.

-Masz rację, nie mogę więc zaręczam ci że bezpieczniejszego skrótu nie znam od tego którym pójdziemy.

-Oby to była prawda..- I zaczęli iść prosto.Po godzinie skręcili w lewo i zaczęli iść ścieżką, zagłębiającą się w las.

-Dobrze. Teraz wystarczy tylko że będziemy szli prosto i ani mi się wasz zbaczać z drogi.

-Dobrze.. Zobaczymy gdzie zabierze nas ten twój skrót.

Cały czas szli prosto, a las zaczął gęstnieć, aż w końcu zrobiło się ciemno. Dane ledwo coś widział.

-Wyjmę pochodnie- i Dane z jednego woreczka wyjął średniej wielkości pochodnię. W kolejnej torbie trzymał, dwa krzemienie , na takie wypadki jak te. Szybko rozpalił pochodnię, której początek był oblany Roufs, czyli wynalezionym przez ludzi łatwopalnym płynem. Ogień z pochodni zabłysnął i ciemny las się oświetlił. Rozejrzeli się dookoła lecz nic nie zobaczyli. Odezwał się Doring:

-Będziemy szli około jednego dnia i wyjdziemy na Rolifre, tutejsze pola, będziemy szli nimi aż w końcu  dojdziemy do małego miasteczka Fragieria, tam się zatrzymamy na kilka dni i ruszymy do Dorgell.

-Brzmi rozsądnie-z namysłem powiedział Doring.

I szli nieustannie robiąc postoje, raz na kilka godzin, aż w końcu słońce zniknęło i zrobiło się ciemno. Pochodnia wygasła kilka minut temu więc musieli użyć nowej. Nadszedł czas spania.

-Rozpalić ognisko?-Zapytał się Dane

-Nie wiem czy jest potrzeba, jest tu ciepło a w nocy zwłaszcza-milczał przez chwilę, a potem mówił dalej- chyba dlatego że drzewa są bardzo ściśnięte ze sobą i tworzą ciepło, ale to tylko moja niedokładna teoria.- Jak zawsze robił Dane, wyjął dwa koce i położył, tym razem nie na dwóch stronach ogniska, tylko kilkanaście centymetrów od siebie.

-Zawsze miej się na baczności-Upomniał Dane’a- Nie wiadomo co, gdzie się czai.`

-Mam pytanie..-zaczął nieśmiało Dane- Ile ty w ogóle masz lat?-Powiedział i zamilkł

-Mhmm…-Mruknął coś pod nosem Doring-Dowiesz się w swoim czasie a teraz śpij, musisz być wypoczęty!-Zakończył gniewnie. Czemu to pytanie tak go rozzłościło? Zapytał się w myślach Dane. I taką rozmową zakończyli dzisiejszy dzień opierający się głównie na podróży.

*

Dane obudził się pierwszy. Dookoła niego panowała nieprzenikniona ciemność. Poczuł się jak by był, sam na świecie. Powoli wstał i zaczął przyzwyczajać się do ciemności. Szukał rękoma Doringa, ale go nie znalazł. Przestraszył się na myśl że okradł go i uciekł. Szybko zajrzał do dużego worka w którym trzymał wszystko inne, ale wszystko było na miejscu. Pomyślał że coś mogło mu się stać, ponieważ i tak mógł walczyć tylko lewą ręką. Nie orientował się gdzie jest wschód a gdzie zachód. Wyjął pochodnię, i szybko ją zapalił. W oddali zauważył że coś wysokiego, się do niego zbliża. Wyjął z pochwy miecz i przygotował się do ataku. Kiedy cel się przybliżył zauważ że to Doring. Z ulgą schował miecz do pochwy i podszedł do niego.

-Gdzie byłeś?

-Musiałem się wrócić…wydawało mi się że widziałem Droconga, ale się chyba myliłem.

-Co to, niby takiego ten „Drocong”?

-To stworzenie, wprawdzie nie jest bardzo groźnie, ale jest bardzo przebiegłe i szybkie, daje mu przewagę nad wrogami. Wyglądem przypomina ludzkiego człowieka, ale nie daj się zwieść. Kiedy popatrzysz w jego oczy zobaczysz ogień, to oznacza że to Drocong, więc zawsze uważaj na osoby które spotykasz.

-Więc jest  szybki i sprytny, tak?

-Wprawdzie tak…ale ich rasa nieustannie się powiększa i kiedyś trzeba będzie ją zniszczyć albo oni zniszczą nas.. No dobrze zagadaliśmy się, w drogę, nie traćmy czasu!- I szli, tak przez cały dzień z przerwami na wypoczęcie, napojenie i najedzenie się. Kiedy Dane był już tym wszystkim znużony, zauważył że robi się coraz jaśniej i jaśniej.

-Co się dzieje?-Zapytał Doringa

-Wychodzimy na pola Rolifre.

I naglę znaleźli się na świeżym powietrzu, słońce powoli wschodziło, a zimny wietrzyk wiał na dwóch podróżników. Dane syknął i szybko zmrużył oczy.

-Spokojnie, szybko się przyzwyczaisz.

Miał rację.Już po chwili patrzył na niekończące się pola Rolifre. Rosło tu pełno rozmaitych kwiatów, jak wiele nowych rodzajów drzew z których Dane znał tylko kilka.

-Pięknie tu, prawda?-Powiedział Dane. Doring Pokiwał głową

-Tak wiem, jest tu pięknie , ale nie możemy zwlekać, zjedzmy coś, napijmy i idziemy ku Fragierii.-Tak też zrobili i ruszyli w drogę.  Po drodze omijali setki rodzajów kwiatów, krzewów i drzew.

-Znasz rodzaje tych wszystkich roślin?-Zapytał

-Przebywałem na tych polach wiele lat i znam bardzo wiele rodzajów tutejszych roślin. Rosną tu rośliny lecznicze jak i te trujące. Trzeba uważać co się dotyka, zrywa lub tnie.

-Jak myślisz, ile będziemy szli z tond do Fragierii?

-Od miesiąca i powyżej.

-Więc szmat drogi przed nami. Niedługo nastanie zima, i to mnie martwi-Powiedział Dane

-Mnie też, więc musimy iść żwawo i robić jak najmniej przerw.

Nastała noc, tradycyjnie zjedli,  rozpalili ognisko, Dane rozłożył dwa koce po dwóch stronach ogniska i ułożyli się w sen. Następny dzień przebiegł tak samo: szli, rozmawiali i podziwiali widoki. Kiedy tak szli, zauważyli w oddali coś siedzącego na ziemi.

-Co to jest?-Zapytał się Doringa

-Wydaje mi się że człowiek… pobiegnijmy, może potrzebuje pomocy. I zaczęli biec ku siedzącej postaci. Kiedy dobiegli, szybko popatrzyli na postać. Miała brązowe, krótkie włosy

-Przepraszam, nic ci nie jest?-Zapytał się nieznajomego Doring

-Hmmm….-Powiedział nieznajomy i wciąż siedział, w miejscu.

-Uważaj!-I Doring odepchnął Dane’a na bok, a właśnie w tedy człowiek skoczył na Doringa.

-To  Drocong!-Krzyknął Doring-Szybko, pomóż mi!

Bestia przekręciła głowę i rzuciła się na Dane’a, ale  był szybszy i odskoczył na bok. Szybko wyciągnął miecz i odciął bestii prawą nogę.

-Gin!-Krzyczał Dane

Bestia zaczęła uciekać ale Dane dogonił ją i pewnym ciosem ugodził potwora w głowę, zabijając go przy tym.

-Jednak się nie przewidziałem-mówił Doring-mogłem bardziej uważać

-Na szczęście, zabiłem tego potwora.

-Dane, mam do ciebie pytanie…po co ty zmierzasz do Dorgell?

-Nie mówiłem ci?-Doring pokręcił głową- No dobrze, jak pewnie wiesz Dorgell to jedno z dominujących miast. Mieszka tam Gord, zamierzam szkolić się u niego, a następnie poprosić go abyśmy wyruszyli na D”lan, czyli smoka, nad smokami (podobno nazwę tą wymyślili elfy)

-Przecież to szaleństwo…Ale zamierzam ci pomóc.

-Naprawdę?

-Przeszliśmy już razem tyle drogi, to czemu mamy się rozstać? Słuchaj mam wiele znajomości w Dorgell nawet kilka z nich służy u króla…podobno złapali jednego smoka i próbują go oswoić.

-Co!?-Krzyknął z wielkim zdziwieniem Dane- Przecież nie raz próbowano oswoić lub co najmniej złapać smoka, ale wszyscy przy tym ginęli.

-Bo łapali dorosłe i wielkie smoki, a król złapał takiego który ma ok. niecałego roku.

-Musi być bardzo mały…wiesz może ile już go próbują oswoić?

-Podobno złapali go kilkanaście miesięcy temu ale trudno ujarzmić nawet najmniejszego smoka.

-Te informacje mogą mi się przydać.

-Mam pewien szalony pomysł-I Doring przybliżył się do Dane’a- Kiedy dotrzemy do Dorgell, może spróbujemy przechwycić smoka i go wytresować.

-Miałem zamiar iść następnie do Kor-Dena, tam miałem wielu sojuszników którzy mieli mi pomóc w zabiciu D”lan, ale te informacje zmieniają wszystko…No dobrze może spróbujemy twojego planu.

-Świetnie, chodźmy dalej i tak straciliśmy dużo czasu na walce i rozmowie.

-Masz rację, chodźmy.

I szli dalej z jednym postojem, na odpoczynek, napojenie się i najedzenie, a dzień mijał powoli, jak nigdy wcześniej.

 W końcu nastała noc, która także mijała bardzo wolno. Dni wydłużały się coraz bardziej, z dnia na dzień, robiło się coraz zimniej, aż w końcu powoli zaczął padać śnieg. I tak, oto nastała zima, która nie sprzyjała podróżnikom.

-Robimy się coraz zimniej, lepiej wyjmę jakieś swetry-I Dane wyjął z większego worka, dwa męskie swetry.

-Trzymaj-I podał jeden sweter Doringowi

-Dzięki.

Szybko założyli swetry i szli dalej. Śnieg zaczął sypać coraz gęstniej aż w końcu zrobiło się strasznie zimno.

-Musimy się gdzieś skryć!- Krzyknął Doring

-Ale gdzie!? Nie ma tu żadnych jaskiń!

-Szybko! Wyjmij dwa koce, połóż się na ziemi i zakryj, się nim!

-Dobra!- Szybko wyjął dwa koce, podał jeden Doringowi i rzucił się na ziemie, przykrywając się kocem, to samo zrobił Doring. Kiedy leżeli obok siebie pod kocami zaczęli rozmawiać:

-Długo tak nie wytrzymamy, będziemy musieli się czołgać.- Zasugerował Doring

-Chyba nie mamy innego wyjścia, koce niedługą staną się lodowate.

-Więc chodźmy!

I zaczęli się czołgać mając nadzieję że, w nic nie walną. Bardzo trudno było, czołgać się w taką śnieżycę. Czołgali się tak około dwudziestu minut, aż w końcu śnieg przestał padać. Doring szybko wstał.

-Ale mi zimno…brr

-Szybko, rozpalmy ognisko

Znaleźli kilka suchych gałęzi i rozpalili ognisko. Dane rozkoszował się ciepłem ogniska, tak samo jak Doring.

-Mieliśmy szczęście że ta śnieżyca nie trwała dłużej.-Powiedział Doring

-Musimy czym prędzej dostać się do Fragier, inaczej boję się czy długo przetrwamy, poza tym kończy nam się jedzenie, myślałem że będzie starczyć na dłużej, ale się myliłem.

Ogrzewali się przy ognisku kwadrans i znów zaczęli iść. Zamierzali iść szybciej niż przedtem, aby dojść czym prędzej do Fragier. Po miesiącu nie mieli już żadnego prowiantu.

-Widzisz to, czy mam halucynacje?-Zapytał się Dane, Doringa

-Nie, też to widzę. I tak oto z daleka zobaczyli w promieniach słońca Fragier.

IV.Fragier

Miasto mieniło się w blasku słońca. Wyglądało jakby powstało wczoraj. Obaj zachwyceni tym widokiem zaczęli biec ku miastu. Po kwadransie byli około 100 metrów przed miastem. Kiedy dotarli do głównej bramy, jeden z dwóch strażników powiedział:

-Kim jesteście i czego szukacie?-Zapytał się władczym tonem strażnik

-Nazywam się Dane Urosk, Syn Kerda Uroska i Narli Urosk, zwą mnie Pogromcą Smoków.

Strażników zdziwiły te informacje-A twój kolega?

-Nazywam się Doring Worlf, Syn Warla Worlfa i Anji Worlf, zwą mnie podróżnikiem.

-Czego tu szukacie?

-Przyszliśmy aby zakupić jedzenie, picie i przenocować kilka dni.

Strażnicy powiedzieli coś do siebie, ale Doring i Dane tego nie usłyszeli.

-No dobrze, jeżeli będą z wami jakieś problemy, to się z wami policzymy.-I strażnicy otworzyli bramę, i przed ich oczyma ukazał się środek Fragierii. Na pierwszy rzut oka można było zobaczyć, ulicę zapełnioną sklepami i ludźmi. Za nią w oddali widać było wielki zamek.

-Jej..-Z zachwyceniem powiedział Doring-Wiele się tu pozmieniało, od mojej ostatniej wizyty.

Powoli zaczęli iść uliczką. Koło niej stała tabliczka na której było napisane „Ulica Straganowa”. Po lewo rozciągała się ulica z różnymi domami, a na koniec skręcała w prawo. Po prawo także stały domy.

-Ile mamy pieniędzy-Spytał się Dane

-O to się nie martw, mamy ich wystarczająco dużo. Posłuchaj idź prosto i przy pierwszym zakręcie skręć w lewo następnie prosto i dojdziesz do Gospody „Pod Pełnym Kielichem”  i tam na mnie czekaj, a ja zrobię zakupy. Dane zaczął iść według  instrukcji. Niezbyt oryginalna nazwa, pomyślał. Po drodze omijał wielu ludzi w najróżniejszych strojach. Kilka osób wyglądała na zaciekawioną jego osobą. Kiedy doszedł do Gospody zauważył jakiegoś człowieka który krzyczał:

-Zapraszam do gospody „Pod Pełnym Kielichem.” Tutaj nie zabraknie ci piwa!

Dane wszedł do środka. Cała gospoda była z drewna,  umalowana na brązowo. Wnętrze było duże jak na gospody przystało. Po każdej stronie stało, po 10 stołów z krzesłami do pary. Dane usiadł przy wolnym, i zaczął czekać na Doringa. Godziny mijały niemiłosiernie długo. Dane zamówił  szklankę wody. Po dwóch godzinach do gospody wszedł Doring z dwoma wielkimi torbami w których znajdowało się picie i jedzenie.

-No nareszcie! Ileż można czekać?-Powiedział Dane

-Było wiele ulic i bazarów, więc łatwo się zgubiłem. Będziemy musieli kupić konie, podróż przebiegnie szybciej.-Oznajmił Doring

-Mamy tyle pieniędzy?

-Mam dużo oszczędności więc powinno nam starczyć na dwa konie i zapatrzenie do nich.

-No to świetnie. Ile będziemy tu pomieszkiwać?

-Myślę że około tygodnia. Mam pewną sprawę do omówienia z władcą tego miasta.

-No dobrze. Zapytam się czy mają dwa wolne pokoje-I Dane podszedł do kobiety stojąca za drewnianym blatem. Zamienili kilka słów i Dane powrócił do Doringa.

-Znajdą się dwa pokoje.

-Uff-Doring odetchnął z ulgą-Bałem się że nie będzie miejsca. No to chodźmy się rozpakować. Jakie dostaliśmy numerki?

-17 i 18. I Dane według instrukcji kobiety za blatem, zaczął iść w stronę dwóch pokoi. Kiedy już dotarli przejrzeli wygląd pokoi. Pokój Doringa był mały, jak na gospodowy pokój noclegowy. Na tylnej ścianie znajdowało się małe kołowate okno. Po lewej stronie okna umieszczone było łóżko. Ściany były koloru brązowego, z drewna. Pokój Dane’a wyglądał tak samo. Dzień powoli się kończył. Dane i Doring zaczęli zapadać w sen , w swoich łóżkach, aż w końcu zasnęli. I tak oto minął pierwszy dzień w Fragier. Następnego dnia Doring obudził Dane’a.

-Wstawaj, musimy iść do Thundera , czyli władcy tego miasta

-Już, już-Odpowiedział zaspanym głosem Dane. Oboje ubrali się w nowo zakupione obuwie i powoli wyszli z gospody.

-Która godzina?-Zapytał się Dane

-9:30-Odpowiedział Doring

-Ten Thunder sam nas zaprosił czy idziemy bez zapowiedzi?

-Nie miałem z nim kontaktu od długiego czasu, ale wiem że mogę się u niego zjawiać, kiedy jest taka potrzeba.

-A tak w ogóle co masz mu do powiedzenia?

-Kiedy ostatni raz się widzieliśmy, a było to rok temu, mówił mi że  złapali dwóch szpiegów smoków. Podobno jest tu ich więcej. Chciałem z nimi pomówić, lecz nie miałem czasu, więc jeżeli Thunder mi zezwoli porozmawiam z nimi dziś.

-To smokom służą też ludzie?-Zapytał się Dane

-Niestety, tak. Są to ludzie bez serca którym nie powiodło się w życiu i postanowili do nich dołączyć. Słudzy smoków potrafią się dobrze kamuflować , ponieważ zostali szkoleni przez smoków.

-Więc dlatego złapano tylko dwóch?

-Tak. Thunder wymusił od więźniów aby powiedzieli ilu ich było. Powiedzieli że w całym mieście jest ich sześciu.

 -Nie, tak duża grupa, nie powinien mieć z nimi kłopotów

-Też tak najpierw myślałem ale pomyśl, czemu tylko sześciu?

Dane myślał przez chwilę aż w końcu się poddał

-Jest tylko 6 ponieważ, moim zdaniem są to jedni  z najlepszych sług smoków.

-To brzmi logicznie.

-No właśnie. O popatrz, tak się zagadaliśmy że nie zauważyliśmy, iż jesteśmy pod zamkiem Thundera. Pamiętaj kiedy do niego wejdziesz, ukłoń się i on musi odezwać  się do ciebie pierwszy, żebyś mógł coś do niego powiedzieć.

Jej, co to niby za człowiek że trzeba się kłaniać i czekać, aż on się odezwie pierwszy, pomyślał Dane.

Kiedy otworzyli drzwi od zamku od razu wyskoczyli, strażnicy wejścia.

-Kim jesteście i czego chcecie.

-Nazywam się Doring Worlf jestem gościem u władcy Fragier a mój kompan to Dane Urosk.

-Poczekajcie tu.- I szybkim krokiem, strażnik gdzieś poszedł. Po minucie wrócił.

-Możecie wejść.

Dane i Doring zaczęli iść prosto, aż doszli do schodów wznoszących się ku górze. Zaczęli nimi iść trzymając się złotej poręczy. Po kilkudziesięciu sekundach byli na samej górze zamku. Całą drogę wskazywał im strażnik.

-Widzicie te drzwi?-Obaj pokiwali głową- Kiedy je otworzycie macie zrobić krok i się ukłonić. Tak nakazuje tutejsze prawo kiedy chcesz się widzieć z władcą tego miasta. Doring ruszył pierwszy, a za nim Dane. Powoli otworzyli drzwi. Ukazało się im duże pomieszczenie z 10 drzwiami. Ściany wnętrza były brązowe z złotymi paskami. Sufit był biały, a podłoga z pięknego jadeitu.  Z tyłu na środku komnaty stał  tron, na którym siedział Thunder w złocistych szatach.

-Doring! Och, jak dawno cię nie widziałem!-Krzyknął Thunder – Proszę, proszę wstańcie, siadajcie-I wskazał palcem duży jedwabny fotel.-A twój kolega, to kto?

-Od niedawna z nim podróżuję, nazywają go Pogromcą Smoków.

-Pogromca Smoków tu!?-Powiedział zdumiewającym głosem Thunder- A co cię do mnie sprowadza panie..-i tu przerwał mu Dane

-Moje imię to Dane. A przybyłem tu aż z Narmod. Przybywam tu z Doringiem aby uzupełnić  zapasy picia i jedzenia, a także prosić cię Thunderze o pomoc.

-Jakaż to pomoc?

-Sam wiesz, że Dorgell to jedno z dominujących miast.-Thunder kiwnął głową- Dowiedziałem się od Doringa, że podobno król złapał smoka i próbuje go wytresować. Postanowiliśmy, z Doringiem, że spróbujemy złapać tego smoka, wytresować go, zebrać wojska i ruszyć na D”lan, lecz jak wspomniałem potrzebujemy wojsk.

-Czyli mam wam oddać moje wojska?

-Oczywiście kiedy zbierzemy już tak wielką armię, że będziemy mieć jakiekolwiek szanse na pokonanie D”lan.

-Żądacie ode mnie wiele.

-Na razie  prosimy cię o pomoc.-Wtrącił się Doring

-mhm-chrząknął Thunder- Pomyśle nad tym i dam wam znać, na razie możecie tu mieszkać. Przydzielę wam jakiś dom.  Dargu, znajdź jakiś dom dla nic, w tej chwili.-Zwrócił się do strażnika Thunder.

-Tak jest panie.-Strażnik zaprowadził ich, na dół. W połowie drogi Dane zauważył dziwne znaki na jednej z kolumn stojących kilka metrów, przed drzwiami. Wyglądały tak:

ruszyla sama ku chwale ale sama nie wygral

-Darg, można wiedzieć co znaczą te dziwne kształty na tej kolumnie.

-Nikt tego nie wie. Pan Thunder kupił ów kolumnę w kraju zapomnianym i nieznanym. Wiele osób mówi iż to pismo elfów.

-Ale..jak to elfów? Przecież elfy nie istnieją.

-Jak widać mało pan wie skoroś myśli że elfy nie istnieją. Szybko, nie traćmy czasu.

-Doring, o czym on w ogóle mówi?

-Wyjaśnię ci w domu.

I tak zakończyli swą wizytę u Thundera.

Strażnik znalazł im 2-piętrowy domek, cały zbudowany z drewna  brzozowego. Drzwi także były z brzozowego drzewa. Kiedy je otworzyli  od razu zauważyli duży obraz na tylnej ścianie przedstawiający obraz pięknej kobiety, o brązowych włosach, niebieskich oczach i szpiczastych uszach. Wnętrze domu wykonane było z drewna świerkowego. Kiedy już się rozgościli Doring rozpoczął rozmowę.

-Jakim cudem nie wiedziałeś o istnieniu elfów!?

-Od dzieciństwa wmawiano mi że elfy, krasnoludy itp  nie istnieją! Poza tym nigdy ich nie widziałem!

-Żeby uwierzyć nie trzeba zobaczyć. Ahh….. Dobrze.- Doring sięgnął do kieszeni  i wyjął malutką książkę.

-Co to jest?

Doring nie odpowiedział. Zaczął powoli coś mruczeć pod nosem. Po kilkunastu sekundach książka się powiększyła na wielkość zwykłej książki.

-Jak ty to zrobiłeś!?- Wykrzyknął w zadumie Dane

-Przeczytaj tę książkę a wszystkiego się dowiesz.

Dane powoli chwycił za książkę i ostrożnie ją otworzył. Na samym przodzie widniał napis:

Dzieje elfow i krasnoludow

A pod spodem tłumaczenie na jeszcze dwa inne języki:

Dzieje elfow i krasnoludow

I

Dzieje elfów i krasnoludów.  Dane zaczął powoli czytać. Na pierwszych  300 stronach, widniał język elfów. Na następnych 300 stronach, był język krasnoludów, a następnie ludzki. Pierwsze 10 zdań brzmiało tak: „Od wieków wszystkie 3 rasy-elfy, krasnoludy  i ludzie usiłują zagłębić się w religie i obyczaje innych z podanych 3 ras. O krasnoludach pisał najdawniejszy z władców krasnoludów Grog. Z elfów najmądrzejszy i najstarszy z nich Lóne. Zaś o ludziach napisał najmężniejszy i najodważniejszy z ludzi Kaser. Języki te zostały przetłumaczone dla każdych z ras. Rozdział ten będzie opisywać religie, wierzenia, obyczaje i wiele więcej o ludziach. Zacznijmy od religii. Rasa ludzka od wieków wierzy w boga siły Yrpajest to napisane w dawnym języku ludzi w tłumaczeniu znaczy Ghoram Potężny. Był on bogiem siły. Kiedyś przed bitwą wypowiadało się słowa które miały dać im siłę Ghorama Potężnego, aby mogli pokonać wrogów.” Część w języku ludzkim miała  450 stron. Dane przeczytał ponad 200. Potem zaczęło się ściemniać. Dane tak się zaczytał, że Doring musiał go ocknąć mocnym klepnięciem w plecy. Dane odskoczył przerażony i szybko wyciągnął miecz. Potem zorientował się, że to był Doring.

-Przestraszyłeś mnie… Ta książka jest genialna! Dowiedziałem się tyle o dziejach naszej rasy! I jeszcze tyle stron przede mną!

-Będziesz musiał przeczytać wszystko, także o elfach i krasnoludach. Przeczytanie tego wszystkiego może zająć ci kilka miesięcy, a niestety nie mamy tyle czasu więc będziesz musiał szybko czytać.

-Tak.. No proszę zaczyna się ściemniać.

-Wiem, wróćmy lepiej do gospody.

Zaczęli powoli iść i rozmawiać ze sobą

-Co robiłeś przez ten cały czas kiedy czytałem?

-Pozałatwiałem kilka spraw, zdążyłem nawet iść i coś przekąsić

-Jej.. Musiałem długo czytać..

-W to nie wątpię.

*

Kilka minut później byli już w gospodzie, Dane szybko zamówił sobie coś na kolacje , po zjedzeniu oboje poszli spać.

-G..gdzie ja jestem?-Takie słowa wypowiedział Dane jako pierwsze kiedy nagle znalazł się w dotychczas nieznanym mu miejscu. Dane leżał na czymś  zimnym i czarnym.

-Ogień na ścianie…?-Powiedział to patrząc na dwie wielkie ściany stojące po bokach, na których palił się ogień oświetlając  środkową drogę wiodącą gdzieś daleko. Dane powoli wstał. Ze zdziwieniem zauważył, że ma na sobie zbroję zrobioną z nieznanego mu materiału. Dolną część zbroi-buty i spodnie- były także z tego samego materiału który miał zielony odcień.

Dane zaczął powoli przed siebie iść. Droga którą szedł wydawała się nie skończona, ponieważ nie widział jej końca z braku oświetlenia; ogień skończył się  po 30 sekundach drogi. Wreszcie dostrzegł zarysy czegoś w stylu ogromnych wrot. Kiedy był wystarczająco ich blisko zauważył każdy szczegół wrót; na środku widniała podobizna wielkiego czerwonego smoka, który był otoczony ogniem. Wrota były zrobione z jakiegoś niebieskiego kamienia. Dookoła wrot unosił się ogień. – Co tu się dzieje?-Powiedział Dane. Nagle jego usta zaczęły wypowiadać niezrozumiałe mu słowa. Mówił tak przez 20 sekund. Kiedy skończył mówić drzwi zaczęły powoli się otwierać. Kiedy zostały całe otwarte, Dane od razu zauważył największego w historii smoka, siedzącego w kręgu ognia na środku ogromnej Sali. W tedy smok przemówił najczarniejszym i najokropniejszym głosem jakiego widział świat.

-Zginiesz!-

Dane szybko obudził się cały spocony,

-Co to było!?-Powiedział sam do siebie, zdyszany. Powoli oparł głowę o poduszkę i zasnął na resztę nocy.

Kiedy się obudził czuł się niezrozumiale dziwnie. Od razu pobiegł do pokoju Doringa chcąc opowiedzieć mu o wszystkim. Zaczął się ubierać, kiedy to zrobił powoli wyszedł ze swojego pokoju i zaczął iść w kierunku pokoju Doringa. Kiedy doszedł powoli otworzył drzwi. Ku jego zdziwieniu pokój był pusty. Zszedł powoli po schodach na dolną część gospody. Zauważył Doringa przy jednym ze stołów, zajadającego się bułką  i zupą grzybową.

Dzień dobry- Powiedział Doring- Jak się spało?

-Muszę ci opowiedzieć co mi się przyśniło!-Z entuzjazmem powiedział Dane

-Siadaj koło mnie i zacznij opowiadać.

Tak też zrobił. Samo opowiadanie zajęło mu prawię godzinę.

Kiedy zakończył Doring powiedział

-Nie mam pojęcia co to mogło oznaczać, ale nie sądzę aby coś dobrego. Ale chyba wiem, kto będzie znał odpowiedź. Elfy.

Dane znieruchomiał z myśli iż zobaczy Elfy, także ze zdziwienia.

-Dlaczego akurat Elfy?

-Ponieważ Elfy to jedna z najstarszych ras tego świata. Mają wiele mistyków, posługują się czarami i mają wielką wiedze na temat wielu rzeczy.

-Hm. A dlaczego mieliby nas do nich wpuścić i jak ich znajdziemy?

-Mam dobre kontakty z Elfami od wielu lat. Dawno temu, pomagałem im budować Mury które stoją w ich Królestwa Lovdergin. A jeżeli mowa  o ich królestwie zarządza tam najstarszy z Elfów liczący trzy tysiące dwieście pięćdziesiąt lat.

Dane był tak zdziwiony że nie potrafił wykrztusić ani słowa.

-Nie mogę powiedzieć ci gdzie dokładnie znajduje się ich królestwo, chyba że pozwolą na to Elfy, z resztą niedługo będziemy się tam wybierać, idź do gospody i spakuj nasze rzeczy, a ja porozmawiam z Thunderem.

-No dobrze, będę czekał w gospodzie, zamówię sobie coś do jedzenia.

*

Doring powoli kierował się w stronę  Thundera  który siedział obok wielkiego drzewa stojącego w sercu tego nieprzeciętnie dużego miasta, musieli się tam umówić na spotkanie.

-Prastare drzewo-rzekł Thunder- Założyciel tego miasta, Qwartax ,posadził te niezwykłe drzewo. Podobno w czasach wielkich wojen, mieszkańcy modlili się do niego, a on dawał siłę wojownikom. Qwartax zginął przez czarodziejskie sztuczki tych okropnych smoków, kiedy przyszedł porozmawiać o pokoju między tym miastem , a nimi. Obiecały że nic mu się nie stanie ze strony smoków. Nie mówili nic o ich sługach- ludziach.

-Użyją wszystkiego co podłe i nikczemne, aby rasa ludzka z każdą sekundą malała. Posłuchaj, będziemy wybierać się do Elfów, Dane miał sen. Nie byle jaki sen.  Sądzę iż była to przepowiednia, a Elfy na pewno będą wiedzieć o jaką przepowiednie chodzi.

-Nie raduje mnie myśl iż stąd odchodzisz. Od dawna cię nie widziałem, jak sam wiesz.

-Jeżeli naprawdę będzie to przepowiednia, a jeżeli w Dorgell naprawdę jest smok, będziemy mieli jakąkolwiek szanse na zgładzenie D”lan. Niestety Elfy muszą poczekać, w każdej chwili mogą zabić smoka z powodu złości ze strony Króla, który jak wiem, żąda natychmiastowego oswojenia smoka.

-Kró Hargold to głupiec. Żadne człowiek nigdy nie oswoił żadnego smoka ,a on myśli że od razu mu się to uda.

-Dlatego musimy jak najszybciej odbić smoka.

-Nie dacie rady tylko we dwóch. Na pewno smok jest strzeżony przez setki strażników.

-Tak, lecz ja dysponuje czymś więcej niż bronią..Czarami

 

  VI-Odbicie Smoka.

-Doring! Doring! Gdzie on się podział..- Mówił Dane, kiedy rano wstał i zauważył iż w pokoju Doringa nic nie ma. Dane był na dole w gospodzie, kiedy to się poddał i zaprzestał poszukiwań Doringa, zamówił skromne śniadanie składające się z czterech kromek chleba, posmarowanych masłem i zagotowanej wody.

Dane zaczął powoli zajadać się  kromkami, przy każdym kęsie popijał wodą. Kiedy skończył swoje śniadanie, pomyślał że przejdzie się po miasteczku. Powolnym krokiem wyszedł z gospody. Słońce lekko świeciło nad miastem, na ulicach powoli zbierali się kupcy i przechodnie. Zaczął iść wprost przed siebie, gdzie akurat była mała publiczna biblioteka. Pomyślał „Czemu nie? I tak nie mam nic do stracenia” Powolnym krokiem wszedł do środka biblioteki. Wyglądała jak nowo zbudowaną. Wnętrze było zbudowane z brzozowych desek. Na dachu wisiały w srebrnej poręczy, świece które oświetlały wnętrze. Na ścianach było pełno półek i książek od groma. Dane zaczął szukać czegoś co wyda mu się ciekawe.

Już miał wyciągnąć książkę znajdującą się na prawej, dolnej półce na wschodniej ścianie, lecz ktoś złapał go za rękę. Dane odruchowo w bardzo szybkim tępię wyciągnął z pochwy miecz, szybko się obrócił. Okazało się iż to był Doring. Dane szybko schował miecz z powrotem do pochwy. Wszyscy zgromadzeni w bibliotece, spojrzeli podejrzanie na Dane’a.

-Szybko chodźmy stąd- Powiedział Doring

Szybkim krokiem wyszli z biblioteki i stanęli koło brzozowego drzewka stojącego obok biblioteki.

-Gdzie byłeś!? Szukałem cię cały ranek!-Powiedział oburzony Dane

-Musiałem pozałatwiać kilka spraw nie cierpiących zwłoki. Jesteś spakowany?

-Nie..

-No to na co czekasz? Musimy się zbierać, mamy ograniczony czas.

Dane pobiegł do gospody. Po kilkunastu minutach wyszedł z  kilkoma dużymi worami. Doring cierpliwie na niego czekał. Szybko przyszli do Thundera. Poprosili o użyczenie najszybszych koni jakie ma.

-Dobrze. Dam wam Fraga, mojego osobistego najszybszego konia i Draha równie szybkiego rumaka.

-Bardzo dziękujemy- Pokornie powiedział Doring.

Nowy służebny Kori zaprowadził ich do stajni i dał obiecane konie z najlepszymi siodłami.

-No to w drogę-Powiedział Dane.

Powoli zaczęli iść południowymi  ulicami, ponieważ na południu znajdowało się Dorgell. Szli kwadrans kiedy znaleźli się koło bramy. Przywitali strażników bramy i zażądali otworzenia. Tak tez się stało. Kiedy wyszli z obrębu Fragier, zaczęli przyglądać się wszystkiemu dookoła jakby nie widzieli wszystkich drzew i kwiatów otaczających Fragier od miesięcy.

-Już zapomniałem jak tu pięknie.. Bardzo dziwne, że nie spadł jeszcze śnieg.

-Także ogromnie mnie to dziwi. Nieważne, jedźmy. Konną przybędziemy do Dorgell za ok. trzech  miesięcy może krócej jeżeli te konie będą takie szybkie jak mówił Thunder.

Powoli wsiedli na konie i ruszyli. Konie gnały z taką szybkością, jakiej nigdy nie widzieli. Po 2 minutach przejechali 1 kilometr. Był to czas idealny. Po 30 minutach mieli za sobą 15 kilometrów.  Mieli za sobą 4 godziny ciągłej jazdy. Zrobili postój aby dać odpocząć koniom i je nakarmić. Następnie zaczęli szukać miejsca na przenocowanie. Po piętnastu  minutach jazdy znaleźli dużą skalną ścianę, a w jej środku wydrążona była idealna dziura dal nich wszystkich.  Doring rozpalił ogień z gałęzi które wcześniej dostał od jego przyjaciela w Fragier, a Dane wziął 2 pochodnie i wbił je tak mocno w ziemię , aby utrzymały szarpania koni które do nich przywiązał. Dane i Doring siedli koło ogniska. Ku ich zdziwieniu konie położyły się i trwały bez ruchu.

-Bardzo spokojne konie-Mruknął Dane

-I jakie posłuszne- dodał Dane

-Będę dziś stał na warcie, o północy cię obudzę i się zmienimy

-Mi pasuje.

Dane wyjął koc i ułożył się do snu.

 

-Dane wstawaj- Ziewnął Doring- Twoja warta

-Tak szybko? Eh,  no dobrze.

Doring padł na ziemię, nie rozkładając sobie koca. Musiał być bardzo zmęczony po całej podróży, pomyślał Dane.

Konie spokojnie spały. Powoli zaczął przyzwyczajać się do ciemności. Było strasznie cicho. Spokojnie słyszał  lekkie podmuchy wiatru.  Zdawać się mogło że cały świat ułożył się w błogi sen. Dane po cichu wyjął udo kurczaka i zaczął łapczywie jeść.  Kość wyrzucił przed siebie. Nagle zniknęła ona w powietrzu. Dane przetarł oczy, myśląc że wyobraźnia płata mu figle. Powoli zbliżył się do miejsca gdzie miała wylądować kość. Zaczął spoglądać w ziemię. Nie było w tej ziemi nic szczególnego. Zaniepokojony tym zdarzeniem Dane postanowił obudzić Doringa, chociaż nie chciał tego robić wiedząc jaki on jest zmęczony, ale nie miał wyjścia.

Lekkim krokiem podszedł do śpiącego Doringa

-Pssst. Doring wstawaj, szybko!

Leżał bez ruchu. Dane musiał nim potrząsnąć aż w końcu otworzył oczy

-Co się stało? Dlaczego mnie obudziłeś, jestem zmęczony!-Rzucił gniewnie

-Zacząłem jest udo kurczaka…

-I co w tym nadzwyczajnego?-Przerwał mu

-…i kiedy zjadłem wyrzuciłem przed siebie kość, a ona zniknęła w powietrzu.

-Niemożliwe, bzdury pleciesz

-Choć pokażę ci gdzie dokładnie rzuciłem.

I przymusem zaciągnął Doringa w miejsce gdzie powinna znajdować się kość.

-Na pewno rzuciłeś ją przed siebie?

-Na pewno

-To niepokojące.. Ja idę spać ty dalej stój na warcie.

Dane był zły na Doringa że przynajmniej nie spróbował tego wyjaśnić.

Został na warcie, tak do  szóstej rano. Oczy mu się kleiły, miał ochotę spać cały rok. Na szczęście Doring już wstał i zaczął zakopywać resztki po ognisku.

-Nikt nie może wiedzieć, że tu byliśmy.

Dane postanowił że pośpi na czas jazdy.

Podszedł do Draha który mu się dostał i szepnął do ucha „ Kiedy usnę na tobie, staraj się z całych sił abym nie spadł.”  Koń jak by zrozumiał każde słowo kiwnął głową.  Następnie zaczął szukać kości, ale za żadne skarby jej nie odnalazł.

-Doring prześpię się podczas jazdy, jestem strasznie zmęczony. Ale wciąż nie powiedziałeś mi co myślisz o zjawisku z kością.

-Przewidziało ci się.

-Więc gdzie jest kość? Gdy ty się zakopywałeś resztki ogniska i pakowałeś koc, ja szukałem kości i nigdzie jej nie było.

Doring nie odpowiedział. Dane był oburzony. Czuł się jak dziecko które wszyscy ignorują. Odwiązał konie od pochodni, które z wielkim trudem wyjął z ziemi. Założył siodła i przygotował do jazdy. Doring z nagłą prędkością wszedł na konia. Dane’mu się nie śpieszyło. Zaczęli jechać, a on pogrążył się w sen. Miesiąc minął powolnie, śnieg spadł. Coraz ciężej było się poruszać konno. Byli cali przemarznięci, ubrania mieli mokre. Jak gwiazda z nieba, zauważyli, kilka kilometrów od nich mury jakiegoś miasta. Zaczęli się ku nim kierować. Przeszli 20 minut nim dotarli. Dwóch strażników jak im się zdawało krzyknęło: Kim jesteście i czego szukacie!

-Nazywam się Dane, a mój kompan to Doring. Poszukujemy miejsca na wypoczynek- Ledwo usłyszanym głosem powiedział.

Śnieg zaczął sypać z taką natarczywością, jakiej jeszcze nie widzieli.

-Ulituję się nad wami, wierzę że macie dobre intencję!

I szybko otworzyli bramę, dźwignią.

Ledwo wczołgali się do środka miasta z końmi. Na ulicach było wielu przechodzień śpieszących do swych domów. Wszyscy zwrócili się ku dwóm nieznajomym. Dane i Doring upadli na ziemię ze zmęczenia i zemdleli.

*

Dane powoli otworzył oczy.  Znajdował się w jakimś pokoju. Siedział na krześle. Nogi miał w drewnianej miednicy pełnej ciepłej wody. Strasznie bolała go głowa.

-H-halo?

Łamał mu się głos. Miał straszną chrypę. Nie miał w ogóle sił. Próbował wstać, lecz bez skutku. Wzrokiem próbował znaleźć Doringa, ale nie było go w tym pomieszczeniu. Zaczął badać teren. Przed nim stał kominek, w którym palił się ogień. Na nim stał bardzo dokładny jak mu się zdawało, rysunek kobiety wyglądającej na 26 lat. Była cudowna. Miała piękną cerę, brązowe włosy i piękne niebieskie oczy. Dane’a oczarowała ta kobieta, lecz szybko się ocknął. Po prawo stało łóżko z brzozy. Wyjął nogi z miednicy i popatrzył na nogi. Były czerwone, miał dużo odcisków po ciężkiej wędrówce.

„Ciekawe gdzie Doring i jak trzymają się konie” pomyślał Dane. Spostrzegł że koło niego leży torba ze wszystkim. Wyjął  pierwsze co mu przyszło do jedzenia- było to jabłko. Wziął jeszcze jedno i zaczął jeść. Czuł że ma na tyle sił, aby przynajmniej wstać. Powoli dźwignął się z krzesła. Wyjął nogi z wody i położył na leżącym obok ręczniku. Lekko je wytarł i próbował iść dalej. Poczuł, że nogi go strasznie szczypią, ale nie dawał za wygraną. Jednym ruchem złapał się drzwi od pokoju.  Zauważył przedpokój. Zdziwił się iż nie było barierek na widok na dół tylko ściana. Kolejnym dużym ruchem podszedł i oparł się o ścianę. Poszedł w prawo podtrzymując się cały czas. Po kilku ciężkich krokach zauważył otwarte drzwi od pokoju. W środku był siedzący na krześle, cały czas nieprzytomny Doring. Podobnie jak on miał nogi w miednicy. Zaczął zakręcał w lewo. Każdy ruch coraz bardziej szczypał i bolał. Minął pokój w którym był i doczłapał się do schodów. „Nareszcie barierki”. Zauważył że na dole, koło stołu, siedziała piękna kobieta  z rysunku, jakiś mężczyzna, był wysoki, miał duże mięśnie, a obok niego starsza kobieta, szczupła średniej wielkości. Dane próbował być niezauważony , lecz z każdym krokiem stękał z bólu. Jak najciszej tłumiąc ból w sobie, zaczął schodzić po schodach. Bez skutku. Poczuł że traci siłę i już poleciał by na sam dół schodów gdyby nie złapał się szybko barierki. Zawył z bólu kiedy się przekrzywił „Coś musiało mi się stać z plecami”. Wszyscy od razu spojrzeli na niego. Osłupieli ze zdziwienia.  Kobieta z rysunku przybiegła mu na pomoc ze słowami: Nic ci nie jest?

Głos miała niski, prawie jak anielski. Dane próbował zachować dumę i odmówił pomocy, lecz upadł na jeden ze schodów kolanem i zawył niemiłosiernie, że chyba całe te miasto usłyszało. Wszyscy podbiegli  mu na pomoc, każdy coś mówił, a Dane czuł się senny. Wreszcie się poddał i zamknął powieki…

-Oby nic mu się nie stało

-Musi cierpieć

-Co on za nieszczęścia musiał przeżyć

Słyszał takie szepty. Powoli zaczął otwierać oczy. Zauważył nachylonych nad nim, mężczyznę i starszą kobietę. Kobieta z obrazu, jak to zaczął na nią mawiać, stała trochę z tyłu. Patrzyła na niego z niewyobrażalną troską.

-Budzi się- usłyszał głos , jak mu się zdawało, starszej kobiety.

-Jak się nazywasz młodzieńcze?-Zapytała

-D-dane Urosk- Ledwo powiedział swoje imię. Wciąż miał straszną chrypę i gardło zaczęło boleć.

-Coś ty musiał przeżyć-Powiedział mężczyzna- Wyglądasz jak by cię stado niedźwiedzi zaatakowało, a tyś bez miecza na nich leciał.

Kobieta z obrazu nie odzywała się.

-Więc Dane Ja jestem Marla, mój mąż Garen i nasza córka, Nariel. Poczekaj zrobię ci  pewien napój. Po wypiciu go po pięciu minutach chrypa minie i ból gardła. Marla podeszła do drewnianej szafy wiszącej na ścianie i wyjęła słój miodu. Następnie kilka ziół. Wzięła metalowy garnek i wlała do niego trochę wody z wiadra. Podeszła do komina i otworzyła coś w nim wkładając tam garnek z wodą. „Pewnie poddrzewa wodę” pomyślał Dane. Po minucie wyjęła skórzaną rękawicą gorący garnek . Wzięła metalowy drewniany kubek  i wlała wody, pomieszała z miodem, a następnie dodała kilka ziół.

-Pij póki ciepłe-Uśmiechnęła się i dała mi napój. Wziął pierwszy łyk. Był bardzo gorący. Poczuł lekką słodycz trochę, dominowały tu smaki kwaśne „Pewnie od ziół.” Zaczął pić coraz większymi łykami, aż w końcu nic nie zostało. Oddał kubek Marli. Po pięciu minutach, czół że gardło przestaje boleć. Odważył się coś powiedzieć.

-Dziękuje.

-Mówiłam i już nie ma chrypy, cudny głos masz młodzieńcze- Powiedziała wciąż się uśmiechając- Ileż masz lat?

-dwadzieścia siedem

-No proszę Nariel dwadzieścia sześć.-Nariel uśmiechnęła się

-Nieśmiała dziewczyna- szepnął mi Garen z rozbawieniem.-Powiedz, skąd przychodzisz.

-W tej chwili z Fragier.

Mężczyzna stał jak wbity.

-W taką porę roku!?-Jąknął osłupiały-Masz że szczęście że znalazłeś nasze miasteczko, zwie się Liderving.

-Gdzie są konie?-Zapytał

-Zaprowadziliśmy je do Władcy miasta, Marca  Lidervinga. Założyli to miasto jego przodkowie. Ród Lidervingów włada tym miastem od stuleci. Zdziwił się jak opowiedział mu o dwóch nieznajomych, co runęli na ziemię po wejściu do miasta. Właśnie, kto to, ten twój kompan?

-Towarzyszy mi, nazywa się Doring. Nic mu nie jest?

-Nogi miał posiniaczone, plecy posiniaczone, podobnie jak ty.

-Dlaczego nas przygarnęliście? Możemy was okraść.

-Wierzę, że nie macie złych intencji. –Tutaj zmienił ton na ostrzegawczy-A gdybyście mieli, to w tym mieście nie toleruje się takich rzeczy.

-Spokojnie, jesteśmy po dobrej stronie.

-Muszę iść do Gabriel po kilka ziół i drób, na obiad wrócę za godzinę, zawsze mnie zagaduje.-Powiedziała szykując  się do wyjścia Marla.

-Także muszę iść narąbać drewna. Jeżeli córka będzie chciała to porozmawia z tobą. Tutaj zbliżył się do Dane’a  i szepnął do ucha: Spróbuj coś jej zrobić, a nie wyjdziesz z tego domu” i wyszedł z uśmiechem.  Zaląkłem się. Nariel wzięła krzesło i przysunęła je do mojego.

-Witaj.  Musiałeś przez wiele przejść

Dane’owi zaparło dech. Miała anielski głos, była piękniejsza od wszystkich kobiet jakie widział.

-Dz-dzień dobry- Chrząknął Dane- Mieliśmy wiele kłopotów z wilkami i innym dziwnymi zjawiskami.

-Nie odzywałam się, ponieważ chciałam porozmawiać z tobą na osobności. Zdaje mi się że słyszałam gdzieś twoje imię.

-Sam nie wiem. Zabiłem w  swym życiu trzy smoki może rozniosły się wieści – Powiedział z uśmiechem.

Nariel zesłupiała.

-Jesteś tym pogromcą smoków?

- A ty aniołem? – Bąknął Dane. Kiedy zrozumiał co powiedział miał ochotę zapaść się pod ziemię.-To znaczy tak, jestem pogromcą smoków. Ale nie możesz nikomu powiedzieć że nim jestem.

Nariel zaczerwieniła się słysząc taki komplement od pogromcy smoków.

-Dlaczego?

-Tego nie mogę wyjaśnić.

Nagle usłyszeli skrzypienie schodów. Szybko się odwrócili. To Doring próbował zejść po schodach. Dane odruchowo chciał pomóc kompanowi. Poczuł ból nóg ale nie zatrzymało go to. Pokazał gestem ręki, aby Nariel się zatrzymała. Powoli zaczął iść ku schodom. W końcu do nich dotarł. Kilkoma wielkimi krokami doszedł do Doringa i wziął go pod pachę. Oboje powolnymi krokami zeszli po schodach. Nariel była oszołomiona poświęceniem dla swojego towarzysza.

-Dziękuje Dane- Wymamrotał Doring. Miał straszną chrypę.-G-gdzie jesteśmy? Gdzie twoja zbroja?

Dane znieruchomiał. Zauważył że zamiast jej ma jakieś ubranie. Podbiegł do Nariel

-Gdzie moja zbroja, którą miałem na sobie!?-Powiedział z przerażeniem Dane

Nariel cofnęła się z przerażenia

-Leży pod kołdrą na łóżku. Dane’a nie obchodził ból. Popędził sprawdzić czy naprawdę tam jest. Jak się okazało, była. Zszedł szybko. Od razu zauważył że Nariel przestraszyła się.

-Nariel , przepraszam. Ta zbroja jest bardzo cenna.

-Nic nie szkodzi. Pod łóżkiem jest miecz wraz z pochwą.

Doring siedział nieruchomo na krześle.

-Doring to Nariel córka właścicieli tego domu, Nariel to Doring mój wierny kompan.

-Witaj Doring, poczekaj zrobię ci pewien napój.

Podszedłem do Doringa i powiedziałem że dzięki niemu nie będzie miał chrypy. Ucieszył się na tą myśl.

-Dane gdzie jesteśmy, nic nie pamiętam-wymamrotał

-Wczoraj u kresu sił doszliśmy do tego miasta, zwie się Liderving. Z wycieńczenia  zemdleliśmy po wejściu do środka miasta. Właściciele tego domu Marla i Garen, przygarnęli nas. Będę im za to wdzięczny.

-Wszystko mnie b..boli.

-Wiem mnie też.

Nariel podała kubek Doringowi, który zaczął powoli pić łapczywymi łykami. Kiedy skończył powiedziałem, aby odczekał pięć minut i niech coś powie. Tak też zrobił. Głos miał już wyraźny i bardziej męski niż wcześniej. Właśnie w tej chwili do domu wszedł Garen.

-No proszę, kolejny wstał. Jak się zwiesz?

-Nazywam się Doring. Serdecznie dziękuję iż nas przygarnęliście. Ile moglibyśmy tu zostać?

-Ile chcecie, od dziś nasz dom to wasz dom.

„Ci ludzie są bardzo łatwowierni, co może ich zgubić.” Pomyślał Dane

-Dziękujemy z całego serca- Powiedział z dumą Doring

-Macie szczęście  że mieliśmy dwa zapasowe pokoje na takich gości jak wy. Ja i moja żona śpimy tu- I wskazał gestem ręki drzwi znajdujące się na końcu kuchni i jadalni w jednym.-Nariel śpi na piętrze , Ma drzwi naprzeciw twoich- Wskazał mnie- Wy śpicie tam gdzie się obudziliście. Kołdry i poduszki macie naszykowane. Śniadania obiady i kolacje jemy tu, Ja z zawodu jestem kowalem, moja żona pracuję w domu, a Nariel szyje ubrania.

W tym momencie do domu weszła Marla z koszem różnych rzeczy.

-Kolejny się obudził, jak się zwiesz?

-Nazywam się Doring Worlf

-Doring, słyszę że Nariel dała ci napój leczniczy?

-Skąd Pani wiedziała że miałem chrypę?

-Skąd? Jak można było nie wiedzieć . Twój kolega, Dane, miał straszną ty pewnie tak samo. Straszne męczarnie musieliście przeżyć.

-Oj tak..-Mruknął Dane.

-Marlo pozwoliłem im u nas mieszkać ile będą musieli.-Odezwał się Garen

-Ja się zgadzam- Powiedziała z entuzjazmem Nariel

-Ja także- odpowiedziała Marla- Od dziś jesteście częścią naszej rodziny.- Na pewno jesteście strasznie przemęczeni idźcie się położyć. Garen zaprowadź ich. Rosły mężczyzna wziął mnie i Doringa pod pachę. Wchodząc po schodach Dane spojrzał jeszcze raz na Nariel. Patrzyłem jej prosto w piękne, niebieskie oczy. Dane zrozumiał, że pierwszy raz od kilku lat, zakochał się.

*

Dane rzucił się na łóżko. Nie mógł poskładać myśli. Tyle się wydarzyło. Najpierw zemdlenie, obudzenie się w nieznanym domu, poznanie Nariel, zakochanie się w niej. Dane czuł że to wszystko go przerasta, aż w końcu zaczął myśleć o Nariel. Wiedział że prędzej czy później będzie musiał opuścić Liderving, a w tedy opuści Nariel. Zaczął mówić sam do siebie „Nie mogę jej opuścić, to przeznaczenie zaprowadziło mnie do niej, ale nie mogę zaprzepaścić szansy na obalenie D”lan. A jeżeli nie odwzajemnia moich uczuć?” Czuł, że nie wie co robić. Wiedział, że zostaną w Liderving dopóki nie skończy się zima. A zima ta zaczęła się bardzo późni więc skończy się później. Usłyszał pukanie do jego drzwi.

-Proszę.

Nariel weszła powolnym krokiem i usiadła koło stolika, stojącego przy łóżku.

-Jeżeli będziesz się czuł lepiej i twój kolega, jutro mogę wam pokazać miasto.

-Z wielką chęcią- Odpowiedział z entuzjazmem- Jeżeli chodzi o tego anio..

-Nic nie szkodzi- Uśmiechnęła się i wyszła.

Dane od razu czuł się lepiej. Po uporządkowaniu rzeczy rozebrał się i ułożył w błogi sen.

Walczy… walczy ze smokiem którego widział już wcześniej. Doring mu pomaga. Zajmuje smoka … zieje na niego ogniem, ale nic mu się nie dzieje. Smok się odezwał

-Ha ha! Czar ognia? A masz czar na moje szczęki?- Zamachnął się głową i wbił największy ząb jaki miał w pierś Dorniga, a on zawył z bólu. Dane ze wściekłością wypowiedział coś niezrozumianego , a miecz mu się zapalił. Wbiegł na smoka stojącego obok i usiadł na niego. Podleciał do wielkiego  smoka i już zamachnął się do zadania ostatecznego ciosu…

-Co się dzieje?- Spocony Dane  szybko ubrał się ,pobiegł do pokoju Doringa. Leżał wciąż w łóżku. –To tylko sen…-Zauważył że nogi przestały go boleć, choć miał jeszcze siniaki.

Dane przestraszył się, „A jeśli to wizja? Jeśli Doring zginie? Nie, nie, na pewno nie, to tylko głupi sen. Która godzina? Tak..Która godzina?”

Zajrzał przez okienko znajdujące się w jego pokoju na tylnej ścianie. Słońce było wysoko, ludzie stali z straganami na ulicach zauważył Marlę sprzedającą uda kurczaka, indyka, dzika, zioła i wiele więcej. Koło niej stało dużo ludzi „ Ma dużo klientów”. Wielu ludzi chodziło po mieście, inni siedzieli na ławkach, wszyscy byli strasznie opatuleni ubraniami. Wciąż lekko padał śnieg. „Musi być koło dziesiątej”.  Zszedł na dół. Na stole, stały talerze a na nich dwa duże uda dzika, a koło nich jakieś picie. Dane poszedł do stołu i zaczął jeść. Smakowało wybornie. Było idealnie doprawione. „Marla musi być mistrzynią w gotowaniu.”  W piecu palił się ogień. „Garen pewnie ścina drewno. W takim razie gdzie Nariel”



Własnie w tym momencie zszedł na dół Doring.

-Witaj przyjacielu. Czuje się o wiele lepiej.

-Ja także. Nariel pytała się czy chcielibyśmy, aby pokazała nam miasto.

Doring uśmiechnął się szeroko- Dziękuje nie mam ochoty, pójdziecie beze mnie- i puścił mu oko

Dane zaśmiał się i zaparzył tutejszą herbatę.

Podał Doringowi herbatę.

-Dziękuję bardzo. Potrzebuję czegoś ciepłego. Tyle się wydarzyło…

-Tak, zamieszkamy tu do końca zimy?

-Jeżeli nie chcemy zginąć to tak.

Ktoś zapukał do drzwi. Dane podszedł i otworzył. Była to Nariel, miała w dwóch rękach kosze z przyprawami.

-Dziękuje- Powiedziała do Dane’a

-Proszę bardzo

-I jak chcielibyście zwiedzić miasto?

-Ja dziękuje jeszcze nie czuję się na siłach- Mruknął Doring z udawaną słabością w mowie.

-A ja owszem-Uśmiechnął się Dane.

-Moja matka zaraz wróci, wyszedł  jej prawie cały towar. Gotuje najlepiej w tym mieście. Przy okazji zrobi nam obiad.

-Jesteście najmilszymi  ludźmi jakie widziałem w mym życiu- Odpowiedział Doring

-Cieszę się, słysząc takie słowa.

Dane poszedł do swojego pokoju, założył ubranie na zimę, miecz wraz z pochwą , a zbroje ukrył pod wystającymi deskami które znajdowały się pod łóżkiem. Była to kryjówka idealna. „No, jestem gotowy”

 Wszystko to, zajęło mu około pięciu minut. Zszedł na dół. Marla już wróciła. Jej ubrania były częściowo w śniegu.

-Witaj Dane, widzę że jesteś już gotowy, a ty Doring?

-Nie czuje się jeszcze najlepiej-Powiedziała Nariel

-Rozumiem. Za godzinę obiad, myślę że wytrzymacie.

-Marlo-Zaczął Dane- Myślę że powinienem znaleźć jakąś pracę. W końcu nie możecie nas utrzymywać.

-Owszem ,ale musicie poczekać zanim będziecie w pełni sprawni, a poza tym nikt was tu nie zna , mała szansa że ktoś was zatrudni.

-Spróbuję mu pomóc w znalezieniu pracy- oznajmiła Nariel- Mam dobre kontakty.

Resztę godziny Dane spędził przy stole w jego pokoju rozmawiając z Doringiem czym mogliby się zająć.

-Umiem posługiwać się każdą bronią, na pewno zatrudni mnie dowódca straży do szkolenia innych- Powiedział Doring.

-Hmm.. Mógłbym rąbać drewno, zajmować się konno. Do straży także mógłbym dołączyć, ale po co im kolejny strażnik na ledwie kilka miesięcy.

-Na pewno coś znajdziesz- Pocieszał Doring.

Rozległ się głos Marli oznajmiający o obiedzie. Szybkim krokiem zeszli na dół. Przy stole siedziała Nariel, Garen, a Marlen podawała z osobna talerze. Dane usiadł koło Nariel, a Doring koło Dane’a. Marlen usiadła koło swojego męża. Na obiad było nieznane im danie, składające się z ziemniaków, surówki i nieznanego mięsa. Dane wziął gryz mięsa. Poczuł przepyszną mieszaninę najróżniejszych ziół.

-Mmm.. Przepyszne.-wymamrotał

-Wiecie już gdzie chcielibyście pracować?- Zapytała się Marla

-Chciałbym uczyć strażników posługiwania się mieczami, toporami, łukami i tak dalej.-Powiedział Doring

-Ja jeszcze nie wiem- Mruknął Dane

Resztę obiadu spędzili w ciszy. Garen zjadł jako pierwszy i poszedł do swojego przyjaciela, który ma dziś urodziny. Dane zjadł jako drugi, następnie Doring i Marla, a na końcu Nariel.

-Przepyszne- Pochwaliła matkę Nariel.

Uśmiechnęła się

-Poczekaj Dane tylko się ubiorę.

Dane czekał cierpliwie przez dziesięć minut „Ileż można się ubierać?” Nareszcie Nariel zeszła ubrana w grubą kurtkę i rękawiczki z owczego futra. Kiedy otworzyła drzwi Dane aż przymrużył oczy. Kilka dni nie wychodził z domu, a widok z okna to nie to samo. Po ulicach wciąż chodzili ludzie. Dane i Nariel powoli wyszli z domu. Wszyscy spojrzeli się na Dane’a. Poczuł się bardzo nieswojo. Nariel powiedziała aby się tym nie przejmował i że najpierw zwiedzą środek miasta gdzie stoi marmurowy pomnik założyciela Liderving. Powoli zaczęli iść. Każdy przyglądał się im. Nariel zna całe miasto dzięki swojej matce. Zdziwiło ich że idzie gdzieś z nieznajomym. Wyszli z ulicy Kramowskiej i skręcili na Kogucią, którą doszli do pomnika. W koło niego stały ławki na których siedzieli najczęściej zakochani.  Wszyscy spojrzeli na nich.

-Siadaj- Powiedziała Nariel i podeszli do wolnej ławki.- Piękny pomnik, prawda?

Założyciel miał długą brodę i coś na głowie w rodzaju cylindra.

-Prawda. Co tam piszę?- I wskazał tabliczkę na marmurze.

-Trochę o nim.

 



O jego życiu dokładnie… Gdzie się urodził, gdzie pracował.. Nieważne.

Siedzieli tak przez kilka minut w ciszy. Dane czuł  że musi coś powiedzieć, ale właśnie w tedy Nariel się odezwała.

-Może pójdziemy teraz do naszej biblioteki?

-Z chęcią.

Powoli wstali z ławki i zaczęli kierować się na zachodnią ulicę Kasprzyńską, nią doszli prosto do biblioteki. Cała zbudowana była z nieznanego Dane’mu  rodzaju drewna które- jak mu się zdało-było ciemno -czerwone.

-Z jakie drewna jest zbudowana?-Zapytał

-Drzewa Grajskiego. Ma piękny ciemno-czerwony odcień i wspaniale pasuje do atmosfery w środku. Otworzyli duże drzwi z drzewa Grajskiego i weszli, przedtem wytrzepując dokładnie ubrania i buty ze śniegu, aby nie narobić bałaganu.  Dookoła stały duże świece, oświetlające całą bibliotekę.

-Choć, pokaże ci moją ulubioną książkę.- I podeszli do jednej z półek. Wyciągnęła książkę oprawioną w skórę lisa.

-Nazywa się  Zaklęta Miłość. Opowiada o mężczyźnie który spotkał swą ukochaną, ale musiał pójść na wojnę przeciw smokom. Piękna powieść

-Na pewno ją przeczytam

Nariel uśmiechnęła się

-Chodźmy na drugie piętro tam jest czytelnia. Przeczytam ci mój ulubiony fragment.

Nariel złapała Doringa za rękę i zaprowadziła do schodów. Dane ucieszył się że złapała go za rękę był to dla niego mały sukces.  Górne piętro było ze świerku. W zimową porę dużo osób, na zabicie nudów czyta, więc dużo stolików było zajętych. Na szczęście  znaleźli wolny. Nariel zaczęła szukać strony na której był  ów fragment. W końcu znalazła go na 215 stronie. Zaczęła powoli czytać

„ Darlok podszedł do swej ukochanej- Anezji i pocałował ją ostatni raz przed wojną . Zaczęła płakać, myśląc że się rozdzielą.

- Nie martw się moja miłości. Kiedy wrócę z wojny, nigdy już cię nie opuszczę, aż do mojej śmierci. Będę walczył za Nas.

I opuścił dom uzbrojony po zęby. Usiadł na swego rumaka, jadąc ku wojnie wszechczasów…”

Kiedy skończyła uroniła jedną łzę. „Musi być bardzo wrażliwa” Pomyślał Dane

-Piękny fragment-Powiedział- Na pewno kiedyś przeczytam tą książkę.

Nariel wytarła łzę i przytuliła Dane’a.

-Jeszcze nie widziałem takiego mężczyzny jak ty. Jesteś wyjątkowy. Nie dlatego – tutaj ściszyła głos- że zabiłeś trzy smoki. Czuję że jesteś inny w pozytywnym znaczeniu.

Dane był oszołomiony. Powoli  położył ręce na je plecach. Wszyscy spojrzeli w ich stronę i zaczęli szeptać do siebie.

-Dziękuje Nariel.

-Chodźmy.

Powoli trzymając się za ręce wyszli z biblioteki. Chodzili godzinami po miasteczku bez celu. Dane czuł się szczęśliwszy niż kiedykolwiek.  Zaczęło się ściemniać, więc wrócili do domu. Kiedy byli przed drzwiami zatrzymali się i popatrzyli sobie w oczy.

-Cieszę się, że trafiłeś do nas

I pocałowała Dane’go.

Był oszołomiony. Weszli do środka.

-Ale się nachodziliście-Powiedziała siedząca Marla koło kominka, z książką w ręku.

-Gdzie wyście byli?-Dopytywał się Garden

Doring  siedział przy stole i patrzył się uważnie.  Dane nie potrafił wykrztusić ani słowa. Poszedł na górę do swojego pokoju.

-Sprawdzę co mu się stało-powiedział Doring i poszedł powoli do jego pokoju.

Drzwi były otwarte.  Dane siedział na krześle analizując wszystko.

-Dane co się stało?-Zapytał Doring

Doring opowiedział jak byli w bibliotece, przytuliła go chodzili po mieście trzymając się za ręce, a na końcu się pocałowali.

-Cieszę się, że wam się układa.

-Co powiedzą jej rodzice?

-Ona mam dwadzieścia sześć lat Dane, robi to co chce, tak jak ty.

Dane nie pomyślał o tym

-Może masz rację… Ale będziemy stąd wyjeżdżać, a wtedy będę musiał ją zostawić

-Nie zostawisz jej na zawsze. Minie bardzo dużo czasu zanim zgładzimy D”lan, ale prędzej czy później to się stanie a wtedy wrócisz do niej.

-Nie mogę jej zost..

-Posłuchaj Dane. Przeszliśmy już tyle, nie możesz się teraz wycofać.

Dane ani myślał się wycofywać.

-Masz rację. Jak daleko jest stąd do Dorgell?

-Garen mówi że około pół miesiąca drogi, na naszych koniach.

-Dobrze… Kiedy dotrzemy będziemy musieli wykraść smoka. Ale jak to zrobimy? W końcu on nas zabije, jeżeli nie ja jego.

-Posłuchaj Dane… Muszę ci coś powiedzieć –Doring zamknął drzwi i ściszył głos- Powinienem powiedzieć ci to już dawno. Jestem tak zwanym Czarodziejem.

Dane padł na łóżko. Wszystko mu się mieszało. W końcu ogarnął się

-Jak to czarodziejem!?- Krzyknął zdumiony

-Nie tak głośno!- Upomniał go- Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Smok jest młody, tym lepiej dla nas. Znam dwa zaklęcia które pomogą nam na wykradnięcie go. Pierwsze na uśpienie. Drugie – czar lekkości- powoduje zmniejszenie wagi i masy danego obiektu, do wagi pióra. Każde te zaklęcie kosztuje mnie energii życiowych dlatego muszę się ograniczać co do wypowiadania ich. Na dorosłego smoka, zaklęcie usypiające w życiu by nie podziałało, a co dopiero czar lekkości na tak ogromnego smoka. Aby znaleźć położenie smoka posłużymy się amuletem który odnalazłeś na początku podróży.

-A co ze strażnikami? Będą ich setki.

-Zaklęcie usypiające zabiera mało energii życiowej dlatego będę mógł uśpić wszystkich. Energia życiowa odnawia się, w zależności jakie zaklęcie wypowiesz. Zaklęcie usypiające, jak mówiłem, zabiera mało energii życiowej więc będzie odnawiać się co minutę, takim sposobem uśpię wszystkich. Ale ze smokiem będzie problem. Będę musiał użyć silniejszego czaru uśpienia, to zabierze mi dużo energii życiowej i będę musiał czekać pół godziny, aby użyć czaru lekkości

-A co jeśli nie poczekasz i użyjesz zaklęć od razu?

-Wtedy twoje energie życiowe znikają, a ty umierasz. Będziemy musieli podać inne imiona i nazwiska strażnikom. Dorgell od dawna interesują się smoki, więc szybko wpłynie do nich wieść o nas.

-Ile trwa działanie usypiające?

-Mocniejsze do dwóch dni. Normalne kilka godzin.

-Kiedy przestanie działać na smoku, co zrobimy?

-Musimy wykraść najmocniejsze łańcuchy jakie znajdziemy w Dorgell…

-… a wtedy ty użyjesz na nich czaru lekkości, weźmiemy je ze sobą i zwiążemy nimi smoka, a wtedy będziemy musieli znaleźć sposób na wytresowanie go.

-Dokładnie.

Rozmawiali tak bitą godzinę, a dla nich zaledwie pięć minut.

 Autor: eryk193
 Data publikacji: 2013-09-25
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Nie skończone...
A wszyscy, którzy natrafili na choć część moich komentarzy wiedzą, jak mi to działa na nerwy. Nie skończone. To jak podanie kawy bez wody. Dojechanie na wczasy do wpół drogi. Seks przez tele... a dobra tam, z tymi porównaniami.

Jakoś się czyta, jest taka mała nadzieja. Ale są też błędy ortograficzne, interpunkcyjne, liczby zapisane cyframi... Dobra rada wujka z internetu: traktuj poważniej czytelników, wtedy odpłacą się tym samym (większość).
Autor: Whitefire Data: 00:05 7.02.14


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 79 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 79 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Słowo nie wróbel: jak ucieknie, to go już nie schwytasz.

  - Przysłowie rosyjskie
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.