Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 … W klatce z ciemnych nici ...

  1. ***

  2. Powiedz mi coś, proszę – szepnął mu na ucho. – Właściwie dlaczego ona?

  3. Bo jej dobrze patrzy z ryja – odparł tamten niegrzecznie.

  4. To jest prawdziwy powód? – zdziwił się ten pierwszy, w ogóle nie zwracając uwagi na ton przyjaciela.

  5. Azariel, naprawdę nie wiesz, czy udajesz głupka, jak to masz w zwyczaju!? – warknął.

  6. Oj dobrze, już dobrze. Skąd w tobie ten gniew? Grzecznie zapytałem. Czy to grzech godny biczowania zapomnieć?

  7. Mężczyzna odziany w długi, schodzony płaszcz i kapelusz zmierzył surowym spojrzeniem lekkoducha. Ten za to odpowiedział uśmiechem. Mężczyzna na to westchnął i podrapał się po kilkudniowym zaroście.

  8. Czasem zachodził w głowę dlaczego właśnie Azariel. Co takiego zrobił, że los postawił na jego drodze właśnie tego Łowcę. Mógł wielu innych, ale najwidoczniej przędące nici życia Tkaczki widziały ku temu powód i sprzęgły ich razem. Tylko on wciąż go nie widział.

  9. Azariel nie był złym człowiekiem, owszem. Umiał walczyć, choć niegdyś miał z tym problemy. Mężczyzna zastanawiał się nawetm, czy czasem teraz nie był w tym lepszy od niego. Ale wciąż był młokosem, któremu brakowało doświadczenia. Zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że ich robota nie miała nic wspólnego z wycieczkami, ochroną zwyczajnych konwojów i rozbijaniu zwykłych band rozbójników. To było coś więcej.

  10. Azariel, przypominam ci ostatni raz, więc lepiej zapamiętaj tych kilka informacji. Nie powinno to być zanadto trudne, prawda?

  11. Chłopak pokiwał głową na znak, że rozumie.

  12. Świetnie. A więc przypomnę ci, że od kilku dni tropimy puka.

  13. Tego nie trzeba było mi przypominać, Herdanie – odparł Azariel z uśmiechem.

  14. Miałeś nie zwracać się do mnie po imieniu, dopóki nie uznam, że na to zasłużyłeś – spiorunował go spojrzeniem. – Więc w czym problem? – rzucił z nutą poirytowania.

  15. Puk, dlaczego on? To znaczy ona, bo z tego co wiemy, to jest płci żeńskiej.

  16. Puki nie mają płci, ale ich wygląd przyrównać można do kobiecej sylwetki, więc niech będzie ona. Widzę jednak, że nie doczytałeś zbytnio skryptów o istotach lasu.

  17. Tak nie zbyt – zmieszał się młodzieniec i podrapał się po potylicy.

  18. Herdan wzniósł spojrzenie w niebo, jakby oczekiwał stamtąd pomocy, czy choćby pocieszenia. Jednak nic nie wskazywało, że z szarego płótna chmur spłynie na niego boska łaska. Za to deszcz owszem. Zaczęło kropić.

  19. Jeśli nie chcemy zmoknąć, musimy się pospieszyć – rzucił ostatecznie mężczyzna. – Później opowiem ci dokładnie o naszej misji, mam nadzieję tylko, że coś z tego wyniesiesz.

  20. Herdan nie spojrzał na towarzysza. Ruszył przodem. Jego płaszcz załopotał na wietrze, który nagle się zerwał. Mężczyzna musiał przytrzymywać swój kapelusz.

  21. Azariel ruszył za swym kompanem. Pozostanie samemu w tych lasach nie było najmądrzejszą rzeczą. Z czego doskonale zdawał sobie sprawę. Z całą pewnością puk byłby najmniejszym zmartwieniem.

  22. Nim doszli do najbliższej wioski, deszcz rozpadał się na dobre. Krople odbijały się o listowie, a szum niósł się ostępami. Najgorszym w tym jednak było błoto. Uklepana wcześniej ścieżyna rozmokła. Momentalnie pojawiły się mętne kałuże, wylęgarnie chmar komarów.

  23. Tak jak kilka chwil temu było szaro, tak teraz zrobiło się naprawdę ponuro. Granatowe chmury zasnuły niebo i zaczęło szybciej zmierzchać.

  24. Do wioski dotarli, gdy w oknach już się paliło. Ściana deszczu biegła główną ulicą, wzdłuż, której stały domostwa, karczma, niewielka kuźnia, kościół i dwa zamknięte sklepy. Od razu skierowali się do gospody, z której wydobywały się entuzjastyczne krzyki.

  25. Herdan otworzył drewniane, proste drzwi. Od razu uderzył ich zaduch i swąd alkoholu wymieszanego z potem i zapachem gorącego jadła. Azariel nieco się skrzywił, ale wszedł za towarzyszem do środka. Usłyszał jak Herdan mówi mu, żeby chwilę zaczekał. Wzruszył tylko ramionami i zaczął rozglądać się po izbie.

  26. Panował w niej niezły rozgardiasz. Nie mógł się nadziwić, że w takiej wiosce zastali aż taki ruch. Chociaż w sumie jakby nie patrzeć w takiej dziurze nie było lepszych rozrywek. Przy jednej ze ścian, przy połączonych dwóch stolikach wręcz wrzeszczało pięciu moczymordów. Mieli już do połowy przymknięte powieki i facjaty ochlapane żarem. Dwaj z nich walnęli się kuflami, rozlewając przy okazji połowę ich zawartości. W innym końcu sali kilku jegomościów konwersowało z ożywieniem, ale hałas w karczmie skrzętnie zagłuszał ich rozmowę. Blisko kontuaru zaś zebrało się grono dziadków grających w szachy i pijących gorący miód. Kelnerka zaś, odziana w znoszone, szare łachmany lawirowała między stołami, zgarniając opróżnione już kufle ze stolików, przy których wciąż siedzieli goście.

  27. Herdan przecisnął się do kontuaru, za którym stał karczmarz. Ten uważnie zlustrował obu podróżnych. Widać było, że nie był skory do współpracy. Jednakże jak zauważył Azariel, jedno spojrzenie Herdana i parę słów wystarczyło, by karczmarz spotulniał.

  28. Z tego co Azariel zdołał się dowiedzieć, Herdan od zawsze był surowy i szorstki w obyciu. Ale to usposobienie w pewien sposób imponowało młokosowi. W końcu jakby nie patrzeć, Herdan był najlepszym z Łowców Dziwów. Na trudniejsze misje, wymagające nie tyle siły co obeznania i pomyślunku, gildia zwykle posyłała go, ewentualnie Duriell, jego największą konkurentkę.

  29. Kiedy kilka lat temu Azariel został pasowany na łowcę, przejął się, gdy usłyszał słowa starszych, że zostanie związany z Herdanem. Oczywiście Herdan nie zbyt był z tego faktu zadowolony. Podobno odwoływał się od decyzji starszych, ale ci byli nie ugięci i swego postanowienia nie zmienili. Od tamtej chwili Azariel wykonywał misje z Herdanem. Był jego cieniem, a przynajmniej starał się. Teraz nie był już małolatem takim jak tuż po złożeniu przysięgi. Trochę w życiu doświadczył. Walka z jadowitą mantykorą, przechytrzenie nie jednej leśnej kostuchy, poskromienie chocholich zmór grasujących po polach i sadach. Ale także inne misje, jak choćby rokowania z dryjadami, próby uspokojenia rozgniewanych na ludzi sylenów, czy znalezienie nowej ostoi dla wikłaczy emocji po spaleniu doszczętnie wioski, przez najazd złowrogiego plemienia. Ale nie ważne ile przeszli, nigdy nie zapomni pierwszego dnia, gdy się spotkali.

  30. Azariel pamiętał go doskonale. Nawet zapach pitnego miodu jaki unosił się po sali. Herdan wszedł do izby przyrzeczenia tuż za Duriell. Za nim zaś wkroczyła dwójka innych wyższych łowców. Każdemu przydzielony został jeden podopieczny.

  31. Ceremonia nie trwała długo. Starsi wygłosili słowa przysięgi, które każdy z pasowanych na łowcę powtórzył. Następnie podlotki stały naprzeciw swych mistrzów. Azariel doskonale zapamiętał grymas Herdana, jaki wykrzywił usta mężczyzny. Młodzieniec był wówczas bardzo chudy, jeśli nie cherlawy. Wyglądał zupełnie jak miotła. Zapewne pierwszym spostrzeżeniem jego mistrza było, jak takie coś ma unieść miecz, a co dopiero wykonać nim właściwy zamach.

  32. Tamtego dnia stało się coś jeszcze, choć tego Azariel nie pamiętał już tak dobrze. Zauważył, że wchodzący do sali przyrzeczenia Herdan przyniósł coś ze sobą. W sumie to przywlókł na ramieniu, za pewne samemu o tym nie wiedząc. Mały cień, który przewinął się wokół szyi Łowcy Dziwów, zjechał wokół ręki do dłoni i prysł w niej niczym zdmuchnięty płomień zapałki. Jednak Azariel nie śmiał o tym napomknąć mistrzowi. Wyszedłby wtedy na małolata ze zwidami i ceremonia pasowania zostałaby unieważniona. Ponadto nigdy nie powiedział Herdanowi o cieniu. Nie miał ku temu powodu, skoro już go więcej nie widział.

  33. Weszli na piętro. Korytarz, którym szli, skręcał na końcu w lewo i prawo. Ich klucz, jak zauważył Herdan miał wygrawerowaną cyfrę 3. Trójka znajdowała się na końcu prawego przedpokoju. Mistrz łowców otworzył drzwi.

  34. W środku panował półmrok. Smuga światła z korytarza rzucała jedyny blask. Na dużym stole stała lampa olejna. Przy ścianie umieszczone były dwa łóżka okryte grubą pierzyną i kocem. Na ścianie na prawo od stołu, przy którym stały dwa krzesła, wisiało sporawe lustro. Mistrz wszedł do środka i zaraz zaskrzypiały pod nim deski. Włożył rękę do kieszeni płaszcza i poszukał w niej zapałek. Po chwili jedna z nich gorała płomieniem, który posłużył do zapalenia lampy. Miły blask wypełnił pokój, zaganiając cienie w kąty i pod łóżka.

  35. Herdan zrzucił z siebie przemoczony płaszcz i kapelusz, a także wydział pas z przytroczonym mieczem. Zawiesił je na oparciu krzesła. Miał na sobie białą koszulę wciągniętą w skórzane, czarne spodnie. Nogawki schowane były w cholewach, z których wyjął dwa ukryte sztylety. Położył je na stole. Usiadł na drugim krześle i zdjął z nóg buty. Odłożył je na bok i spojrzał na Azariela, który ciągle stał w progu.

  36. Włazisz? – rzucił do towarzysza nieco oschłym tonem.

  37. Chłopak uśmiechnął się głupkowato, jakby nic się nie stało i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.

  38. Zaraz powinien ktoś przyjść z gorącą wodą – rzekł mistrz, gdy jego podopieczny zaczął zdejmować swój płaszcz.

  39. Azariel również zdjął buty i wyciągnął pas z przytroczoną bronią. Wypuścił ze świstem powietrze i zaczął rozmasowywać sobie kark. Ostatnie trzy noce prawie bezustannie podróżowali, nie licząc krótkich postojów na drzemki w lesie. Mieli nadzieję w końcu dopaść swą ofiarę, ale przeszkodziła im pogoda.

  40. Siedzieli chwilę w milczeniu, gdy zabrzmiało pukanie.

  41. Proszę – odparł najwyższy łowca i drzwi otworzyły się powoli ze skrzypieniem.

  42. W progu stały dwie dziewczyny. Po wyglądzie można było wnioskować, że córki karczmarza, podobnie zresztą jak kelnerka. Obie były młodsze od tej służącej na dole, ale nie mniej obdarzone przez los. Ubrane były w szaro-białe sukienki. Weszły z dwiema szerokimi miskami pełnymi gorącej, parującej wody i szmatami do wytarcia się. Położyły je na stole, gdy Herdan ściągnął z blatu lampę. Nim pokłoniły się i bez słowa opuściły pokój, spojrzały uważnie na dwa sztylety spoczywające spokojnie na stole.

  43. I znów zostali sami. Azariel zdążył już rozłożyć się na łóżku. Leżał na boku, podpierając sobie głowę ręką. Jego mistrz natomiast zawiesił lampę na gwoździu wbitym w ścianę nad stołem. Następnie poszperał chwilę w wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyjął z niej brzytwę. Położył ją obok jednej z misek. Przejechał dłonią po brodzie i spojrzał w lustro.

  44. Muszę się tego pozbyć. Strasznie mnie postarza, a co najważniejsze, jest denerwujące.

  45. Azariel milczał. Przyglądał się uważnie swemu mistrzowi. A ten zdjął z siebie koszulę, pod którą widniała lniana koszulka. Pozbył się także jej. Skóra Herdana miała oliwkowy odcień. Mężczyzna zamoczył twarz w gorącej wodzie. Syknął z bólu i po kilkakrotnym zanurzeniu twarzy w misce wziął w dłoń brzytwę.

  46. Golił się powoli i ostrożnie, by czasem się nie zaciąć. Jego uczeń przyglądał się mu uważnie. Widział jak mięśnie na plecach mężczyzny napinają się i rozluźniają z każdym ruchem. Poznaczone były drobnymi bliznami, jakby starymi śladami po biczowaniu. W lustrzanym odbiciu zaś mógł zauważyć jego tors. Przez środek szerokiej klatki piersiowej przebiegała głęboka szrama. Biegła pomiędzy delikatnie zarysowanymi mięśniami brzucha, kończąc się kawałek nad pępkiem. Zatrzymał na niej wzrok.

***

Azariel biegł. Czuł spocone włosy. Przyklejały mu się do karku, choć nie były jeszcze zbyt długie. Manewrował wśród drzew. Zielone plamy migały mu przed oczami, ale wiedział, że musi być skupiony. Kiekieryk pędził za nim. Słyszał go. Szelest liści i łamanie gałęzi. A to świadczyło, że wciąż go gonił. Cwana to była bestia i ciężko było umknąć jej w lesie, ale w końcu był Łowcą Dziwów. Musiał sobie poradzić. Taki był plan pierwszej misji, w której stanęli w szranki z trudniejszym przeciwnikiem aniżeli naburmuszone domowoje, czy rozgoryczone skletuchy.

Azariel widział już koniec drzew. Musiał wywabić pokraka na polanę. Tam czekał jego mistrz. Sam nigdy nie poradziłby sobie z kiekierykiem. Jeszcze nie teraz. Zbyt mało potrafił i wiedział o świecie. Ale mistrz stopniowo wprowadzał go w tajniki sztuk Łowców Dziwów. I tak teraz biegł jako żywa przynęta.

Poczuł nagle świst przy uchu. Duch był już przy nim. Miał go w swych szponach. Chłopak zareagował automatycznie i wybił się do przodu. Wyleciał z gąszczu roślin na polanę. Upadł na trawę i przekoziołkował po niej.

Tuż za chłopakiem wyleciał duch. Promienie poranka zaraz go oślepiły, przez co wyrzucił z siebie donośny wrzask, jakby wysoki pisk kobiety. Z pobliskich drzew zerwało się ptactwo.

  1. Myślałem, że już ci się nie uda – wyrzucił ostentacyjnie mistrz, poprawiając uchwyt miecza.

  2. Wybacz za zwłokę, ale miałem przemiłą pogawędkę nad ruczajem, z tym oto osobnikiem – wskazał ręką kiekieryka, który chaotycznie rozglądał się po polanie, mrużąc oczy. – Przemiły jegomość.

  3. Pokrak chwiał się na chudych nogach zakończonych ptasimi szponami. Na suche ramiona narzuconą miał ciemną, pomiętą i poszarpaną szmatę. Czarne niczym smoła futro pokrywało dokładnie cały ryj stworzenia. Jedynie wyłupiaste, żółte ślepia pozbawione źrenic widoczne były spod sierści.

  4. Ja bym się z niego nie nabijał. Mają diabelnie dobry słuch, choć teraz jest otępiały.

  5. Nie dziwię się. Ma bardzo głęboki sen. Miałem drobny problem z rozbudzeniem go. Gdy śpi jest praktycznie głuchy.

  6. Pomaga mu to spokojnie odpocząć, skoro i tak wówczas jest niewidoczny.

  7. Ale ten i tak jest głupi. Dał się znaleźć.

  8. Koniec paplaniny, bo zaraz dojdzie do siebie i będziemy mieć większy problem niż spór na temat jego inteligencji – zakończył rozmowę Herdan. – Nie możemy go ignorować. To niebezpieczny stwór, tym bardziej rozwścieczony. Zobacz jak jeży mu się sierść i zaogniają spojówki.

  9. I rzeczywiście futro na jego łapach i głowie zaczęło stawać dęba, a ślepia przebarwiać na czerwono. Nie były też już tak rozbiegane. Kiekieryk stał, jakby uważnie nasłuchiwał, skąd dochodzą go głosy.

  10. Więc co robi...

  11. Ciiii – uciszył go zaraz mistrz.

  12. Chłopak spojrzał na potwora. Podobnie jak mistrz i on dobył miecza. Chociaż jego chwyt nie był tak pewny. Ręka mu lekko drżała. W końcu to jego pierwsze spotkanie z kiekierykiem. Zawsze tak reagował, gdy spotykał się z czymś po raz pierwszy.

  13. Azariel miał jeden mały problem. Strach był nieodzownym elementem życia Łowcy Dziwów, ale w przypadku chłopaka paraliżował ciało. Uczeń zaczynał wówczas mieć problemy z oddychaniem i wpadał w szok. Nie mógł ruszyć choćby ręką, czy nogą. Stawał się posągiem, łatwym celem. Herdan jednak o tym nie wiedział. Jeszcze nie.

  14. Ale Azariel jeszcze nie był spętany. Mógł się ruszać, choć oddech już zaczynał szaleć.

  15. Kiekieryk rozdziawił paszczę, ukazując rzędy ostrych, stożkowych zębów, gotowych by wbić się w miękkie, ludzkie ciało. Pokrak ten grasował po okolicznych wioskach. Zabijał tego, kto nocną pora mu się nawinął, chodząc po polach, lesie, czy nawet drożynach wśród nieużytków. Z tego były znane kiekieryki. Potrafiły zapuszczać się po żarło nawet do wsi. Dlatego gildia wysłała łowców w te okolice.

  16. Azariel odsunął się kawałek od mistrza, na wypadek gdyby ten chciał ciąć pokraka z lewej strony. Jednak przesuwając nogi w wysokiej trawie, nie zauważył sporego kamienia. Potknął się o niego i mimowolnie wydał z siebie krzyk. Przy okazji wypuścił z ręki miecz, który tępo uderzył o ziemię. Chłopak upadł boleśnie na udo, ale stłumił jęk bólu. Chciał sięgnąć po broń, ale nie mógł.

  17. Wówczas wszystko potoczyło się bardzo szybko. Stracili najlepszy moment do poskromienia stworzenia. W następnej sekundzie pokrak stał przy Azarielu, gotując się do ataku długimi szponami, jakie momentalnie wyrosły z malutkich dłoni stwora. Potwór wziął potężny zamach, wycelowując prosto w serce chłopaka. Największy przysmak kiekieryka. I chłopak zdążyłby sięgnąć po miecz i się obronić, ale nie mógł. Wtedy właśnie przyszedł atak. Fala strachu oblała jego ciało, spętała mięśnie. Mógł tylko patrzeć w ślepia stwora. W krwistą śmierć.

  18. Herdan rzucił się w stronę ucznia i poczwary, nim ta druga podniosła łapę na chłopaka. Gdy mistrz stanął między nimi, pokrak wrzasnął donośnie i uderzył. Mężczyzna podniósł miecz, chcąc się obronić. Szpony uderzyły w stal, a po polanie poniósł się szczęk. Jednak cios ześliznął się po ostrzu i chociaż wytracił moc, wbił się w ciało...

  1. ***

  2. Przypomniał to sobie, jakby zdarzyło się to zaledwie wczoraj. Słyszał wrzask bólu swego mistrza, zapach krwi i jej krople bryzgające jego twarz. Wiedział, że nigdy tego nie zapomni. To była jego wina. Był głupim małolatem, myślącym, że potrafi tak wiele. A tak naprawdę nic nie umiał, nic nie wiedział, bał się straszliwie. Ale tamto wydarzenie go zmieniło. Wewnętrznie. Herdan dowiedział się o jego problemie. Uczeń myślał wtedy, że już koniec z jego przygodą. Przestanie być łowcą, ale mistrz nie doniósł o tym incydencie starszym. Postanowił wyplenić z Azariela strach. Zajęło to wiele lat, ale opłaciło się. Był wolny.

  3. A ty się nie masz zamiaru umyć? O czym tak rozmyślasz? – mistrz spoglądał na chłopaka w odbiciu.

  4. Azariel otrząsnął się. Zrobiło mu się głupio. Zupełnie jakby był dzieckiem przyłapanym na gorącym uczynku. Ale nie dał tego po sobie poznać. Nie pierwszy już raz przyglądał się mistrzowi. Często też wspominał różne rzeczy, których powodem była jego własna głupota.

  5. A o tym w jaki sposób przekonałeś karczmarza, by dał nam pokój. Przecież nie mamy jak zapłacić – skłamał, choć w głębi serca czuł, że łatwiej byłoby się wygadać. Zrzucić z barków ciężar. Ale nie mógł. To była jego kara.

Herdan skończył się golić i obmył twarz we wciąż ciepłej wodzie. Wytarł brzytwę w kawałek szmaty przyniesiony przez służki. Osuszył też twarz, po czym przejechał po gładkiej skórze dłonią.

Wyglądał młodziej. Był szczupły na twarzy, nieco pociągły, ale z dobrze zarysowaną linią szczęki. Miał popękaną dolną wargę, wąski nos i ciemne oczy. Zmarszczył brwi, które zasypały mokre, sklejone kosmyki grzywki.

  1. Naprawdę cię to interesuje? – zapytał, chowając brzytwę do kieszeni płaszcza.

  2. Mmm – odmruknął tamten. Jego oczy uważnie badały każdy ruch mistrza.

  3. Mężczyzna nie odezwał się. Spojrzał tylko na ucznia. Jego szaroniebieskie oczy były pełne smutku. Widział to.

  4. Azarielu, nie przemęczaj umysłu rozterkami natury egzystencjalnej – jego słowa były łagodne, co zdziwiło chłopaka.

  5. Poruszył się. Usiadł na łóżku, ale spuścił wzrok.

  6. To nie tak... – zaczął, ale nie wiedział co dalej powiedzieć.

  7. Doskonale wiem, o czym tak rozmyślasz.

  1. Skąd możesz wiedzieć? – odparł i zmusił się spojrzeć na niego. O dziwo mistrz nie miał surowego wyrazu twarzy. W jego oczach gościło zrozumienie i łagodność.

  2. Bo znam cię nie od dziś – podszedł do niego i usiadł obok podopiecznego.

  3. Tak, pewnie – naburmuszył się tamten i znów spuścił wzrok.

  4. Poczuł, że mistrz kładzie mu na ramieniu dłoń. Jeden drobny gest. Elektryzujący dotyk, ciepło skóry, przebijające przez cienki materiał koszuli. I przyspieszenie bicia serca. Ale i szybka myśl. Po co go dotyka? Wiedział, że nie chce tego dotyku. Żadnego pocieszenia. Nie potrzebne mu też czułe słówka. Po prostu wiedział, że sam musi walczyć z myślami. To jego walka, a on tylko mu w niej przeszkadzał. Pogarszał sytuację.

  5. Słuchaj, jestem w końcu twoim mistrzem. Powinieneś wyrzucić w niepamięć tamte dni. Nikt nie wie, co się wtedy stało. Ty też powinieneś przestać się zadręczać. Nie winię cię. Wiesz o tym doskonale. Nie raz już ci o tym mówiłem.

  6. Ty tego nie zrozumiesz. Byłem wtedy głupi. Bałem się, chociaż byłeś obok mnie. Gdyby nie ten strach... – i znów przerwał.

  7. Mężczyzna wstał. Jego bliskość prysła. Chłopak poczuł, że czegoś mu zaczęło brakować. I to było w tym złe. Dokładnie zdawał sobie sprawę z wszystkiego. A jego mistrz o niczym nie wiedział. O tym nie mógł wiedzieć.

  8. Nie jesteś tępy. Wbij sobie w końcu do głowy, że wszystko jest w porządku.

W porządku... No właśnie. Czemu go wtedy uratował? Czemu nie doniósł o niczym starszym? W końcu podobno tak bardzo go nie znosił? Więc dlaczego?

  1. Będziesz pamiętał?

  2. Kiwnął niepozornie głową.

  3. Tak lepiej. A teraz, przypomnę ci o misji.

  4. Nie trzeba – rzucił się na łóżko i zatopił spojrzenie w sufit. Jego zainteresowanie przykuła zakurzona pajęczyna. – Wszystko doskonale pamiętam.

  5. Rozumiem – odparł tamten, starając się utrzymać miły ton. Przez chwilę panowała cisza. – Ruszamy z samego rana. Nie czeka nas długi sen. Nie możemy pozwolić, by wszelkie ślady zatarł deszcz i wiatr.

  1. Ślady? Przecież jest błoto. Nie mamy co liczyć na jakiekolwiek ślady.

  2. No i widzisz, tutaj znów pojawia się przepaść między mną a tobą. Azarielu, nie wiem, czy wiesz, ale istoty podobne pukom zostawiają pewien drobny, eteryczny ślad za sobą. Trop nie do znalezienia dla zwykłego zjadacza chleba.

  3. Chłopak nie odezwał się. Przekręcił się za to na bok, plecami do mistrza.

  4. Herdan wziął jeden sztylet. Przez chwilę na niego patrzył, a potem wsunął go pod poduszkę wypchaną pierzem.

  1. Śpij dobrze – rzekł do ucznia wciąż normalnym tonem. Zdmuchnął płomień lampy i sam się położył.

  2. Pokój spowiła ciemność.

  3. Azariel odwrócił się na drugi bok. Miał otwarte oczy, ale widział tylko mrok. Wiedział jednak, że leży tam Herdan. Może na wyciągnięcie ręki od niego, a może nieco dalej. Zachodził też w głowę dlaczego to zrobił? Mistrz nie był w końcu typem człowieka wylewnego, ani pocieszyciela. A mimo to zdobył się na ten wyczyn. Dlaczego?

  4. Z tym słowem wypisanym na ustach zasnął.



… W klatce z ciemnych nici ... cz. 2
  1. ***

  2. Azariel ledwie zdążył związać sobie włosy, obmyć twarz zimną wodą i zjeść coś na szybko, a już byli w drodze. Karczma i wioska były jeszcze pogrążone we śnie. Czmychnęli do lasu niczym złodzieje tuż po wykonanej robocie. Nie miał nawet czasu powrócić myślami do pytań z zeszłego dnia.

  3. Mistrz pokazał mu dokładnie, jak wygląda eteryczny ślad duchowych istot. Był to niewidzialny trop o słodkim zapachu, a ponadto w dotyku przypominał aksamit. Przelewał się między palcami.

  4. Jeszcze długo kluczyli wzdłuż śladów. Puk zostawił wiele fałszywych dróg, więc Herdan potrzebował chwili zastanowienia przy każdym rozwidleniu eterycznej ścieżki.

  5. Koło południa spostrzegł jednak, że Puk naprawdę się spieszy. Zaczął pozostawiać nieudolne zmyłki, co oznaczało, że się zbliżali. Dogonili ją.

  6. Co dziwne nie złapali jej biegnącej. Pani puk stała pod smukłą brzozą, jakby na nich czekała. Fala bujnych, czarnych włosów opadała wokół jej różowiutkiej buzi. Czarne jak węgiel oczy migdałowego kształtu patrzyły na obu mężczyzn, a drobne usteczka wykrzywił uśmiech. Puk nie miał na sobie odzienia. Miał smukłe ciało zaopatrzone w krągłe, drobne piersi i kobiece biodra. Miał postać drobnej, młodej dziewczyny.

  7. Wyszła im naprzeciw. Drobne stópki nie wydawały najmniejszego tupotu z każdym krokiem.

  8. Nie wiedziałem, że puki TAK wyglądają – odrzekł chłopak, mierząc istotę od stóp po głowę.

  9. To zwykła cielesna powłoka. Pomaga wabić ofiary. A mężczyźni są łasi na ciało. Takie ciało.

  10. Herdan wyjął już z pochwy miecz. Stal zalśniła w promieniach przedzierających się przez korony.

  11. On, on, on, on, on... – zaczął wolno piskliwym głosikiem puk, ale nie patrzył przy tym na żadnego z łowców.

  12. Wyjmij też miecz. Wyucz się takiego nawyku, proszę – odparł Herdan.

  13. Azariel wykonał polecenie.

  14. Puk natomiast przechylił głowę na lewy bok, a potem na prawy, jakby próbował przyjrzeć się swym przeciwnikom uważniej.

  15. Czy to co on mówi, ma w ogóle jakiś sens? Jaki on? – zapytał chłopak.

  16. Puki zwykle mówią zawiłymi zagadkami albo bez sensu. Najczęściej skłócają lub wabią. Odwracają uwagę. Człowiek zaczyna myśleć nad tym, o co im chodzi, czym piszą na siebie zgubę.

  17. Zguba, śmierć, zawiły pakt. Zmysłów sidła, klatka bez krat – powiedziała szybko dziewczyna. Tym razem głosem niższym, ale nadal delikatnym.

  18. Co?

  19. Azariel, nie słuchaj jej.

  20. Spójrz w oczu studnię, zamknij swe wnętrze...

  21. Puk nie mógł dokończyć. Herdan rzucił się w jego stronę. Zadanie było jasne. Zlikwidować.

  22. Mistrz wystosował silne pchnięcie, jednak puk odskoczył na bok. Szybkie cięcie też nic nie dało, bo istota umknęła w piruecie. Jednak po tym uniku potrzebowała chwili na zorientowanie się w sytuacji. Łowca zbliżył się do niej niebezpiecznie. Ta jednak zrobiła fintę. Twarz mężczyzny musnęły tylko czarne loki. Wyglądało to, jakby chciała go ominąć, ale tak naprawdę dziewczyna wykonała cios. Chwyciła mocno dłoń mężczyzny, w której trzymał miecz. Wolną ręką wykonała szybkie uderzenie w mostek, aż mężczyznę odrzuciło, a paznokcie puka pozostawiły na skórze łowcy ślady zadrapań.

  23. Herdan przyklęknął na jednym kolanie. Zakaszlał ostro, po czym złapał chaotyczny, rzężący oddech. Azariel ruszył już w jego stronę, ale nad mężczyzną stanął puk. Dziewczyna ujęła w dłonie podbródek mistrza. Jej czarne ślepia przewierciły jego oczy pełne pogardy. Loki musnęły jego policzek. Poczuł słodki zapach malwy i swąd paleniska wplecione w jej włosy. Duch pochylił się nad mężczyzną gotowy złożyć na jego ustach pocałunek. Wąskie usteczka istoty złożyły się w dzióbek. Zbliżyły się do warg łowcy. Herdan nie mógł się ruszyć. Poczuł jej oddech. Tchnął leśnym owocem i kwieciem. I tak samo smakowała.

  24. Rozkosz kochanków trwała krótko. Przerwał ją Azariel. Choć chwila bliskości była magiczna. Przesycona słodyczą i łagodnym, nużącym szeptem dziewczyny. Słowami, które poniosły się w powietrzu, nim Herdan upadł omamiony magią.

  25. Serce, serce goni. Serce, sercu ucieka. Serce, sercu kłamie. Serce, sercu się oddaje. Noc i dzień, bliż i dal. Taniec dusz nad rozpalonym ogniem.

  26. Puk zniknął we mgle, a Azariel upadł przy bezwładnym ciele mistrza.

***

Azariel wszedł do pokoju najciszej, jak tylko mógł. Jego mistrz leżał na łóżku przy oknie. Obok znajdowała się niewielki stolik, na którym stał dzban wody i mała miseczka do picia. Mężczyzna miał na sobie spodnie i rozpiętą koszulę. Buty stały przy łóżku, a płaszcz i kapelusz leżały na podnóżku.

Azariel tylko stał. Nie śmiał siadać obok mistrza, by czasem go nie zbudzić. Druid powiedział, że ma wypocząć. Sen jest najlepszym lekarstwem, przypomniał sobie jego słowa.

W sumie gdyby nie napotkał leśnego czarodzieja, nie był pewien, czy Herdan uszedłby z walki żywy. Los miał ich jednak w opiece. Przynajmniej teraz.

Spod koszuli mistrza ujrzeć można było szramę. Chociaż tyle razy widział tę bliznę, za każdym razem czuł dreszcz, jaki przebiegał mu po karku. Ciągle przypominała mu ten feralny dzień. Ślad walki. Znamię jego strachu. Pieczęć, w której zamknął dawnego siebie. W niej żył. Trwał. Jak zamknięty w klatce. Spętany bezsłowną przysięgą.

Westchnął cicho. Podszedł do łóżka. Przyklęknął przy nim.

  1. Wbij sobie w końcu do głowy, że wszystko jest w porządku.

  2. Słowa mistrza zabrzmiały w jego głowie, jakby wcale nie spał. W porządku. Byłoby w porządku, gdyby nie uczucie jakie tliło się w jego umyśle, spływało do serca i robiło zamęt w brzuchu. Nie mógł przeżyć tego, że nie pomógł mu w walce z pukiem. Że nie zareagował odpowiednio szybko. I patrzył na ten pocałunek. Jak ich wargi się ze sobą spotkały. Jak pieściły siebie nawzajem. I z każdym ułamkiem sekundy coś w nim pękało. A potem słowa istoty.

  3. Wszystko było tak proste. Przecież jego uczucie nie mogło być spełnione. Było zakazane. Gdyby Herdan się o tym dowiedział, już byłoby po nim. Byłby skończony, o ile uszedłby żywy. Zostałby banitą. I czy miałby wówczas po co żyć? Tak przynajmniej kochał go w swoim zamkniętym ogrodzie złudzeń. W sidle zmysłów. W klatce bez krat. Gonił jego serce, które zawsze było zbyt daleko.

  4. Poczuł ciepło i delikatny uchwyt. Mistrz trzymał jego dłoń. Czuły dotyk. Ale nie mógł wiedzieć o czym myślał. I nie mógł tego zrozumieć.

  5. Herdan się obudził. Przez chwilę jego spojrzenie nie widziało pokoju ani Azariela. Ale przebudził się i to było najważniejsze. A potem spojrzał na ucznia. Tymi ciemnymi oczami, w których Azariel zawsze doszukiwał się ciepła. A było tam, tylko skryte pod warstwą surowości.

  6. Azariel – odparł nie swoim głosem. – Gdzie jesteśmy? – podniósł się na łokciach i oparł plecami o poduszkę.

  7. U jednego druida.

  8. Co się właściwie stało. W głowie mnie strasznie ćmi.

  9. To wynik czarów puka. Pocałowała cię. Z tego co mówił druid, zatruła twój umysł. Gdyby pocałunek trwał dłużej, podobno byś zginął.

  10. Zatem uratowałeś mi życie. A puk... – zakaszlał. – Jej słowa. Cały czas kołatały mi się po głowie. I smak jej ust. Ta słodycz.

  11. Chłopak ścisnął prześcieradło, ale po chwili rozluźnił się.

  12. Do pokoju wszedł druid. Był starym mężczyzną ubranym w zieloną szatę. Miał długą brodę i włosy w kolorze śniegu.

  13. Widzę, że już się obudziłeś. Powinieneś być wdzięczny swemu przyjacielowi. Gdyby nie jego determinacja, zapewne nie znalazłby mnie w lesie. Akurat ścinałem jemiołę na napar, gdy ujrzałem go niosącego cię przewieszonego na ramieniu. Silny młodzian.

  14. Wiem – odparł Herdan. – Będę mu wdzięczny do końca życia.

  15. Kto bez eliksirów rzuca się na puki w tych czasach, kochany. Stały się niezwykle śmiałe w swych poczynaniach. A co za tym idzie niezmiernie groźne. Ale czasy się zmieniają. Pokraki lasów, gór, stawów i bagien stają się nie spokojne i częściej stawiają się ludziom. Biedni. A wy musicie się z takimi istotami ścierać.

  1. Taki nasz los. Gdzie moje ubrania? – łowca zaczął już wstawać.

  2. Nie powinieneś jeszcze przez dwa dni się podnosić. No chyba, że pragniesz legnąć bez sił w przydrożnym rowie. Nie wyganiam cię, przyjacielu. Możecie zostać u mnie do twego wyzdrowienia.

  3. Zapewne, ale musimy dorwać tego pu... – zajęczał z bólu w piersi.

  4. Pozbyłem się brzydkich sińców, ale żebra będą cię zapewne boleć jeszcze jakiś czas. Po tym okresie pozostanie nie miłe uczucie w mostku. Ale i ono kiedyś przeminie. Odpoczywajcie, a ja przyniosę zaraz napar z ziół. I dam ci radę na przyszłość. Strzeż swych emocji przed panią zmysłów. Puki na tym bazują.

  5. Druid wyszedł, a Azariel został sam z Herdanem.

  6. Odpoczywaj mistrzu – rzekł chłopak i już podniósł się z łóżka, gdy znów poczuł uchwyt na nadgarstku.

  7. Zostań – odparł jego mistrz. – Będzie mi lepiej, wiedząc, że jesteś obok.

  8. Chłopak westchnął cicho, ale został. Na jego twarzy pojawił się nawet nikły uśmiech, chociaż w głębi serca radość go rozpierała. Zagłuszyła rozterki.

***

  1. Była tu nie dalej jak zeszłej nocy. Wcale nie uciekła. O co też jej chodzi? Ewidentnie się nami bawi.

  2. Jest mistrz pewien?

  3. Zuchwała bestyjka. Czerpie uciechę z zabawy z nami w kotka i myszkę. Nie zdziwiłbym się, gdyby sama wyszła nam naprzeciw.

  4. Właśnie tak? – wskazał przed nich.

  1. Dokładnie tak.

  2. Stała tam. Wyciągnięta na pniu drzewa w zalotnej pozie, prezentując swe wdzięki w pełnej krasie. Jej dłonie tonęły w burzy grubych loków.

  3. Idą, idą. Sapią razem. Umysł jary, umysł marny – pisnęła i zwróciła swe błyszczące ślepia na łowców.

  4. Kolejne bajki – odparł pod nosem Herdan.

  5. Mężczyzna zaraz sięgnął po miecz, ale zanim zdążył wyjąć go z pochwy, puk już był za nim.

  6. Wolny, wolny ślimak sunie – wyszeptała mu do ucha i zdzieliła otwartą dłonią przez policzek, tak że łowca zatoczył się na pobliskie drzewo.

  7. Chłopak nie czekał tym razem na rady mistrza. Dobył miecz i ciął nim istotę, ale ta umknęła przed ciosem.

  8. Stała dwa metry od niego i kiwała przecząco głową. Jej wyraz twarzy wyrażał rozczarowanie. Zacmokała i rzekła:

  9. Serce słabnie, serce więdnie – jej ton był pełen troski. – Gubi płatki, rosa marznie.

  10. Herdan stanął obok ucznia. Miał czerwony ślad dłoni na policzku. Czuł, że pali nie miłosiernie, ale stłumił ból. Za to w jego oczach zawrzała złość.

  11. Podstępna suka musi roztaczać wokół jakieś czary – warknął.

  12. Dawno nie był w tak beznadziejnej sytuacji. Nigdy nie czuł tak obezwładniającego bezsensu. Pustki w głowie. Ale na każdego zawsze był sposób. Wiedział to. Pokonali mantykorę, to pokonają zwykłego puka.

  13. Myśli, snuje, pomysły ciosa. Jak pokonać puka, niebosa?

  14. Zaśmiała się przesłodzonym głosem jak mała dziewczynka.

  1. Zamknij się! – wrzasnął łowca i ruszył na ducha.

  2. Mistrzu, nie! – krzyknął za nim Azariel. – Nie w gniewie!

  3. Ale mistrz mu nie odpowiedział. Rzucił się w szał walki. Ciął, unikał, ponawiał atak, próbował dźgnąć. A w tańcu tym wtórowała mu pani puk. Niczym baletnica sunęła, opierając się nowym natarciom zatopionego w amoku wojownika. A Azariel się temu przyglądał. Nie mógł się ruszyć. I nie dlatego, że owładnął go strach. Nie czuł go. Raczej jego serce ciążyło mu niezmiernie. Mydliło oczy i mąciło umysł. Nakazywało się temu bacznie przyglądać. Bezwiednej walce, powolnemu ściąganiu za śmiercią. Za ulotną złudą. Klatką zmysłów.

  4. Dali się pochwycić. Byli jedynie marionetkami prowadzonymi przez mistrza teatralnego. Aż w końcu nitki miały zostać przecięte, a ciała laleczek opaść na ziemię w bezruchu.

  5. Ślepy pień korników pełen, myśli rzuca w chmury. Nurza się w zawiłych tezach, proste rzeczy niszczy.

  6. Zamilknij! Zamilknij! Zamilknij! – ciął na ślepo mieczem.

  7. A puk unikał wszystkiego z łatwością.

  8. Otwórz ślepie, czarny pryzmat. Poczuj lekkość, smak słodyczy.

  9. Recytowała dalej swoje słowa.

  10. Zamilknij! Zamilknij! – mężczyzna z każdą próbą uderzenia tracił siły. Jego umysł przestawał myśleć. Słowa puka nie docierały do niego.

  11. Tak blisko była, trawa się ugina, lecz przyszedł puk, co źdźbła wyrywa.

  12. Zamilknij! – padło cięcie z góry, które ugodziło w ziemię. Herdan puścił miecz i upadł.

  13. Pani puk usiadła na nim okrakiem. Przyglądała się z uśmiechem mężczyźnie. Z drugiego końca drogi usłyszała krzyk chłopaka. Ale mało ją obchodził. Ujęła szybko twarz łowcy i obdarzyła go długim pocałunkiem. Trwali tak złączeni tylko wargami. Jej były zimne. Czuła jak te jego są ciepłe. Jak pulsuje w nich krew. Uczucie, które tak uwielbiała u ludzi. Tą delikatność zbliżenia, intensywność emocji jaką wywoływało i swoisty szum w głowie.

  14. A potem poczuła jak zimna stal wchodzi w jej ciało jak w poduszkę. Przedziewa ją na wskroś. Zielona posoka popłynęła z głębokiej rany. Puk zamknęła oczy i rozpłynęła się w rozkoszy. Słodkim wietrze. Jedności natury.

  15. Chłopak rzucił miecz obok siebie. Oddychał ciężko. W głowie mu huczało. Był wściekły. Dlaczego nie zareagował? Pozwolił na to? Klęknął przy ciele swego mistrza. Herdan był ciągle świadomy. Nie tak jak zawsze. Powoli zatapiał się w obłędzie. Trucizna puka powoli pompowana była do serca i mózgu. Nie zostało im wiele czasu.

  16. Mistrzu... – wyrzucił z siebie jękliwie. Nie poznawał swojego głosu. Był słaby. – Pobiegnę po druida...

  17. Tutaj nie pomoże żaden leśny medyk. To magia puka... Zaćmiła mi umysł. Byłem głupi... Zabiłeś go?

  18. Tak... tak mistrzu.

  19. Herdan... – rzekł słabo. – Już dawno powinienem to powiedzieć... Pozwolić ci...

  20. Nie przemęczaj się mistrzu – wyrzucił z siebie chłopak i poczuł, że łzy cisną mu się do oczu. Złapał dłoń mistrza. Była gorąca.

  21. Nie płacz głupi... Wystarczy mi sił... – zrobił dłuższą pauzę. Złapał urwany oddech. Jego spojrzenie przebiegło po okolicy, a potem ponownie pochwycił wzrok ucznia. – Już dawno wyrosłeś z podrostka jakim cię poznałem... Zmężniałeś... Chociaż starałem się nauczyć cię wszystkiego, nie zdążyłem... Chciałem byś był taki jak ja...

  22. Mistrzu...

  23. Herdan... Wiesz jak mam na imię... Przepraszam, że taki byłem... Nie widziałem w tobie tego samego łowcy, jakiego widzieli w tobie starsi... Byłem ślepy... Jestem ślepy... Już wiem czemu pokładali w tobie takie nadzieje...

  24. Herdan – odparł, a głos mu się załamał. Łzy leciały po jego policzkach, ale mistrz nie mógł już ich widzieć.

  25. Najwyższy łowca spoglądał na niego resztkami sił, ale spojrzenie miał mętne. Pozostały mu już cienie.

  26. Chłopak poczuł silne ukłucie. Chciał w tej ostatniej chwili powiedzieć mu co do niego czuje. Że kocha go od tylu lat. Że tak długo ukrywał to. Ale nie mógł. Czuł, że w gardle staje mu gula. Chciał ją przełknąć. Ale tkwiła w miejscu.

  27. Azariel... Kocham... Kocham... Powiedz to Duriell... Że ją...

  28. Oczy pochłonął mrok. Wieczna czerń. Ciało opadło bezwładnie w objęciach Azariela.

Chłopak poczuł pustkę. Z jego oczu nie płynęły już łzy. Nie było w nim nic. Jego serce pękło. Rozsypało się na milion kawałków. Opadły w nicość.

Odepchnął miecz i położył się obok ciała swego mistrza, Herdana, jedynego, którego kochał. Nie było już go. Całe lata życia obróciły się w perzynę. Bo bez niego nie było niczego. Nawet ze świadomością, kogo kochał jego mistrz.

I leżąc tak i nie myśląc o niczym, zauważył cień. Wyleciał z ciała jego mistrza. Zrobił koziołka w powietrzu i usiadł na ramieniu puka.

Dziewczyna stanęła nad chłopakiem. Przyglądała się mu uważnie. Jej ciemne oczy były puste, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu.

  1. Żyjesz – odparł chłopak.

  2. Można zabić jeno ciało, duch swe prawa ma.

  3. Mały cień na ramieniu puka przybrał bliżej określony kształt. Wysunęły się z niego chude rączki, zakończone pałąkowatymi palcami. Na środku widmowego ciała pojawiło się jedno, małe, białe oko.

  4. Wikłacz – wyszeptał chłopak.

  5. Cienisty snujec, mały niciarz, co klatkę utkał, zmysły usidlił.

  6. To jego sprawka? Spętał nas?

  7. To świata zadanie, ładu i harmonii trzymanie.

  8. Jesteście potworami.

  9. Są gorsze potwory niźli dziwy świata.

  10. Jakie?

  11. Babsko brzydkie oczu pozbawione, co nasłuchuje szumu strumienia. Wyławia z niego rybki soczyste i miłe, życie ich kończy swawolne.

  12. O czym ty mówisz?

  13. Miłością wszyscy ją zowią. Tyś też jej uległ, a teraz jej rękoma zabityś podwójnie.

  14. – A więc uwolnij mnie.

  15. Naprawdę tego pragniesz? – puk przyjrzał mu się uważnie. – Wolności pragniesz?

  16. Chłopak nic nie odpowiedział, ale dziewczyna wyczytała odpowiedź w jego szarym spojrzeniu. Uklęknęła przy nim i złożyła na jego ustach jedyny pocałunek. Pierwszy i ostatni.

 Autor: Bruinen
 Data publikacji: 2013-12-13
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


 KOMENTARZE
Ułóż od najnowszych ↑

 Hm... a dlaczego numerki?
Z jakiego edytora wklejałeś?
Autor: Whitefire Data: 18:38 13.12.13


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 171 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 171 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Urodzić się garbatym Polakiem - to wielki pech, ale urodzić się do tego jeszcze artystą w Polsce, to już pech największy.

  - Stanisław Ignacy Witkiewicz
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.