Użytkownik: Hasło: Rejestracja
 Start! - Część 1 "To Dopiero Początek Koszmaru"

Chłopak żuł ołówek wpatrując się w szkic przedstawiony na jednej z pożółkłych ze starości kart dziennika.Rysunek przedstawiał dobrze znaną mu postać, dobrze znaną i znienawidzoną.Demona który miał zamiar zniszczyć wszystko co dla dwunastolatka najcenniejsze.

Ten ziewnął przetarłszy oczy.Było już po drugiej w nocy, a on skulony pod kocem świecił latarką w stronę książki.Łagodnie mówiąc było to dość nietypowe zachowanie.

-Bro, Bro...-Usłyszał i wyrwał się spod kołdry by zerknąć na siostrę.Książka spadła na podłogę, huknęła w zderzeniu w drewnianą belką.Zgasił światło i podniósł ją.

-Tak Sister?-Spytał zaspanym głosem.

-...idź już spać...-Wysepleniła chowając twarz w poduszkę.

-Mhm...-Tylko tyle był w stanie wydusić, jego powieki opadły, a on oddał się całkowicie w objęcia Morfeusza.Obudził się w starym budynku którego ściany były wypłowiałe, wręcz szare...z resztą tak jak cała reszta.Szatyn był już w tym miejscu, raz i to nie swoim....lecz zapadło mu to głęboko w pamięci.Ale teraz...czemu akurat tej nocy się tutaj znalazł?W dreamscape...?

-Halo?!-Zawołał choć wiedział, że to nie możliwe by ktoś udzielił mu odpowiedzi.Mógł się jednak łudzić nadzieją, bo co innego mu pozostało?

Po kilku minutach daremnych poszukiwań pomocy postanowił odwiedzić własne wspomnienia.

Otworzył jedne z wielu par drzwi i zbladł.Ujrzał scenkę w której po raz pierwszy zobaczył Billa.Ohydny obraz bestii za pomocą telekinezy wyrywającej żywcem zęby łani.Piwnooki mimowolnie się wzdrygnął.

-Moim zdaniem to przekomiczne!-Znajomy głos zmroził mu krew w żyłach.Cofnął się o kilka kroków i wpadł na kogoś.Odwrócił się.Przed nim stał wysoki mężczyzna w eleganckim ubraniu składającym się z czarnych, obcisłych spodni, koszuli tego samego koloru oraz złotej marynarki.Nad jego głową lewitował mały cylinder, a szyję zdobiła muszka.Około dwudziestoparoletni blondyn poprawił opaskę spoczywającą na prawym oku i powoli zbliżał się do dzieciaka którego twarz wykrzywiona była w grymasie przerażenia.

Dream Daemon nie miał powodu do obaw, uśmiechając się niczym kot z Cheshire brnął na przód, powoli...nie chcąc stracić ani jednej, cennej sekundy obserwacji.Buty na męskim obcasie sprawiały, że było słychać każdy krok.

-T-t-to na prawdę ty?-Wyjąkał Dipper zdziwiony niecodziennym wyglądem swojego wroga.

-A kim innym mógłbym być, Little Pine Tree?-Złotooki był już na prawdę blisko.Jego obecność przyprawiała Pines'a o dreszcze.-Twoja mina jest bezcenna...-Dodał świdrując go wzrokiem.

-Czemu tu jesteś?!WYNOŚ SIĘ!-Warknął chłopiec.

-Jesteś taki nie uprzejmy!Przyszedłem tu w gości...Chcę tylko...-Dotknął dłonią policzka nastolatka.-spotkać się z tobą i porozmawiać.-Druga ręka blondyna spoczywała na lewej łopatce dwunastolatka który przełknął ślinę.Czy to są jego ostatnie sekundy?

-Co ty robisz?!-Pisnął jak mysz, co spowodowało wybuch śmiechu u Ciphera.

-Jesteś rozkoszny, Młody...twoja dusza jest tak niewinna...-Bill oblizał wargi.-Właśnie w tym celu się z tobą spotykam.-Mruknął mu do ucha i zjechał lewicą niżej wbijając w ciało wyrywającej się ofiary szpony.-Spokojnie, Sosna...-Jego głos wydawał się być nieludzki.

-Zostaw mnie!-Załkał Szatyn mrożąc oczy.

-Co jest?Bro, Bro!Obudź się!-Poczuł, że ktoś nim potrząsa.Jego powieki wystrzeliły w górę.Zobaczył nad sobą Mabel.

-Sister?!-Odruchowo przytulił bliźniaczkę, która uspokajająco poklepała go po plecach.

-Dippy!Twoje oczy są przekrwione!Płakałeś?Ten sen był, aż tak okropny?!-Zasypała go gradem pytań.

-Nie pamiętam...-Skłamał.Nie chciał nikomu o tym mówić, to przecież był tylko sen...raczej koszmar.

-Oh...Okay!-Dziewczyna lekko się zawiodła.Miała nadzieję na "zabawę w terapeutkę".

-Tak w ogóle jesteś już na nogach?Która godzina?-Zmienił temat jej brat.

-Nooo...jest już 9.00 am...-Wytłumaczyła.

-Co?Czemu mnie nie obudziłaś?!-Dwunastolatek złapał się za głowę.Był pewien, że Grunkle Stan go zabije!

-Próbowałam, ale się nie dało.-Westchnęła ciężko poprawiając błękitny sweter ze szczeniaczkiem.

-Um, dobrze.Przepraszam, że na ciebie nawrzeszczałem.-Uśmiechnął się łagodnie i poklepał siostrzyczkę po ramieniu.-Eh, powiedz Stankowi, że zaraz zejdę na dół.-Dodał szybko.Dziewczyna kiwnęła głową i podreptała do wuja.

Gdy został zam, młody Pines miał niemiłe wrażenie, że ktoś go obserwuje.Ubrał się i poszedł do toalety.Przeczesał włosy, po czym umył zęby.

*

Schodził po schodach starając się nie myśleć o przedziwnym koszmarze.Jego twarz zrobiła się lekko różowa na to wspomnienie.Dotknął policzka na którym wciąż czuł dłoń Billa, przez jego głowę przeleciała myśl, że to jednak nie był sen.

"Bzdura!To nie możliwe!Ta mara była jedynie kolejnym wytworem mojej chorej wyobraźni...", wyśmiał sam siebie.

-Hej, Dipper!-Zawołała rudowłosa dziewczyna.

-Wendy!-Szatyn wyraźnie ucieszył się na widok piętnastolatki w której był zakochany na zabój.W jej towarzystwie zawsze oddychał szybciej, a serce waliło jak szalone.

Uśmiechnął się szeroko.

-Co tam, czemu cię wcześniej nie było?Bez ciebie wiało nudą, Młody!-Przybili sobie piątkę.

-Wszystko okay, tylko zaspałem.-Wyjaśnił szybko.

-Planujemy dziś wyskoczyć na miasto z ekipą, zabierasz się z nami?-Zaproponowała.

-Z tobą, znaczy z wami...zawsze!-Był lekko zakłopotany.

-Heh!To super!Powiadomię resztę!-Złapała telefon i zaczęła sms'ować.Po krótkiej chwili poczochrała kumpla po głowie.-Już!Wszyscy się cieszą, że idziesz z nami...no...Robbie tak średnio ale jest dobrze.Twoja sistra oczywiście też będzie!-Usiadła na blacie.

Oczy Pinesa powędrowały ku oknie.Miał wrażenie, że ktoś za nim stoi.

"Do zobaczenia wieczorem...Little Pine Tree", przeczytał niewyraźny napis na szybie.Przeszedł go lodowaty dreszcz.

"Nie, nie i jeszcze raz nie!To irracjonalne!", przeszło mu przez myśl...ale, czy w tym miasteczku wszystko takie nie jest?

C.D.N.



Start! - Część 2 - "Zapowiedź"

Była 14.00 pm, po wciśnięciu jakimś naiwniakom kitu i sprzedaniu im góry starych gratów, Stan postanowił się przejść.Przetarł chusteczką zakurzone okulary i powiadomił pracowników, że idzie, jak to się wyraził - "Na Poszukiwanie Nowych Atrakcji!"

Pierwszy kwadrans spaceru był spokojny, napotkał jedynie młodego centaura i parę gnomów ganiających za wiewiórkami w celu kradzieży orzechów, jednakże nic co mogłoby stanowić zagrożenie dla Starego Wygi.

W powietrzu czuł woń igliwia i wody rzecznej...no tak, niedaleko płynął strumień, właśnie tam skierował się mężczyzna.Po chwili wszystkie dźwięki dookoła zagłuszał szum pobliskiego wodogrzmotu.

Podróż mimo pozorów trwała dość długo, co nie było spowodowane wolnym chodem, a nieprzyjaznym ukształtowaniem terenu...Las usiany był pagórkami, mieszkały w nich różne stworzy więc trzeba je było omijać szerokim łukiem.

Jednakże dotarł do celu, to było najważniejsze!Mógł nacieszyć się widokiem tak pięknego krajobrazu.

Zdjął czapkę i podszedł do rzeki.Wilgotne powietrze zmierzwiło jego siwe włosy.

Odetchnął głęboko, zapach jarzębiny i malin komponował się wywołując uśmiech na twarzy sześćdziesięciolatka.

Pines usiadł na miękkim mchu, ten dzień był na prawdę idealny na spacer do lasu.Wreszcie mógł się oderwać od problemów, hałasu...mógł się zrelaksować obserwując czar natury.

Zawsze zastanawiało go czemu ten teren jest tak popularny wśród monstrów...Może dlatego, że był oderwany od reszty świata, że był czysty?Prawdopodobnie tak.

W końcu jego głowa opadła na ziemię, zapadł w sen z którego obudzić go miał jedynie cichy, szyderczy chichot należący do nikogo innego jak nie...

-Bill Cipher!-Warknął Stanek z pogardą, nad nim wisiał roześmiany blondyn bez prawego oka.

-Stary Pines!-Demon udał radość, jakby zobaczył starego, dobrego przyjaciela z którym nie rozmawiał twarzą w twarz przez wieki.

-Co ty tu robisz, potworze?!-Siwowłosy podniósł się z ziemi i splunął na buty przeciwnika.

-To śmieszne!Podobne pytanie zadał mi dziś twój bratanek!A jednak jesteście do siebie w pewnym stopniu podobni!-Rzekł pogodnym głosikiem niewiniątka Bill.

-Dipper?Zaglądałeś do jego snów?!Co żeś mu zrobił do cholery?!-Wydarł się wściekły mężczyzna chwytając za kołnierz Dream Daemona i podnosząc go z ziemi.Ten wciąż szczerzył kły, kopnął rozmówcę w splot słoneczny, a gdy ten opadł na ziemię walnął go laską w żebra.Ofiara krzyknęła z bólu, było to miodem na uszy demona.

-Zastanów się co robisz, nim zaczniesz działać, Starcze!W innym przypadku twa kara będzie sroga!Choć...wynagrodzę twoją śmieszną odwagę i udzielę odpowiedzi na to pytanie.-Poprawił muszkę i przeczesał dłonią gąszcz swoich złocistych włosów.-Odwiedziłem go we śnie, jednak nic mu nie zrobiłem, Shooting Star zbudziła go nim miałem okazje.Choć...kto wie co wydarzy się tej nocy?Tego nawet ja nie jestem pewien...-Przybrał swój psychopatyczny wyraz twarzy.

-Nie pozwolę ci zrobić mu krzywdy!Dopóki moje serce bije, a dusza jest złączona z ciałem dopóty ty nie dostaniesz Mabel i Dippera w swoje obślizgłe łapska!-Wysyczał Pines.

Bezoki zaśmiał się w swój upajający, choć psychiczny sposób.

-Sądzę, że nie masz tu nic do gadania!Przyszedłem do ciebie jedynie w celu rozerwania się, Stary Człowieku.Ta konwersacja niemal mnie rozbawiła, niemal.Nawet gdybyś miał ze mną jakieś szanse, nie dałbym ci wygrać!Nie w tej sytuacji!Mam plany co do Little Pine Tree i jego siostrzyczki...Wielkie plany!Oni są jedynym co może mi przeszkodzić...i jedynym co mi pomoże.-Przemówienie zakończył ściszonym głosem.

-Jeśli spadnie choć jeden włos z ich główek zgładzę cię...Żadna magia ci nie pomoże!Nawet moc boska!Rozumiesz to, śmieciu?!Nawet nie licz na spotkanie z Dipperem!-Groził, lecz Cipher go ignorował.

-Jeszcze się przekonamy Stanford...-Przekrzywił głowę i dodał szybko.-Do tego czasu...I'll Watch You!-Mignęło złote światło...i jego już nie było.Zostało tylko złe wspomnienie.

Stanowi ledwo udało się wstać, chwiejnym krokiem dotarł do najbliższego drzewa i oparł się o nie...Co mógł zrobić w takiej sytuacji?Pragnął ochronić bliźniaki ale był tylko człowiekiem...

-Może i jesteś istotą ludzką...lecz masz dziennik...siłę...pamiętaj.-Zmotywował sam siebie.

Podróż do Mystery Shack zdawała się ciągnąć w nieskończoność.

Gdy się skończyła przywitały go dzieciaki.

-Grunkle Stan?!Co ci się stało?-Pisnęła przerażona stanem wuja dwunastolatka.

-Ech!Nie róbcie z tego powodu afery!Tylko się przewróciłem!-Skłamał, po czym zaśmiał się nerwowo.-Już nie to samo ciało co niegdyś!-Spojrzał na zdziwione rodzeństwo.-A wy co huncwoty?-Objął bratanków ramieniem.-Mabel, Słońce.Chciałbym porozmawiać z twoim bratem, dobrze?-Wydusił w końcu.Ci zdziwili się, że jest tak miły.Co mogło się stać?

-Um, jasne...-Odrzekła gładząc sweter.Weszła do Chaty, Dipper i Stanford zostali na ganku.

-Więęęc, o czym chciałeś porozmawiać?-Lekko zakłopotany szatyn podrapał się po głowie.

-Chciałbym byś opowiedział mi o swoim śnie.-Starszy człowiek położył dłonie na ramionach piwnookiego.Ten przeraził się.Skąd Stanek mógł wiedzieć o jego koszmarze?Nikomu o nim nie wspominał!Nawet Mabel!

-Ja-ja-jak ty?-Zaczął się trząść z nerwów.

-Spotkałem dzisiaj tego...obrzydliwego potwora!Powiedział mi, ale nie wtajemniczył w szczegóły.Miałem nadzieję, że choć ty mnie oświecisz.Posłuchaj, to bardzo ważne!Może od tego zależeć życie, nie tylko twoje...ale i wszystkich ludzi.-Ścisnął chłopca mocniej.

-B-byłem w Dreamscape...widziałem moje pierwsze spotkanie z Cipherem...wtedy on na prawdę się zjawił.Zapytałem co robi w mojej głowie, on odparł, że chciał konwersacji...objął mnie i szepnął, że moja dusza jest niewinna i to dlatego tam jest.Wtedy Sister mnie obudziła...-Zarumienił się.-Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że on był w ludzkiej formie...Wyglądał jak prawdziwy człowiek!To na prawdę mnie zdezorientowało...-Skończył mówić.Wstydził się, że nie umiał nic poradzić, że siostra wyciągnęła go z tarapatów.To on powinien ją chronić, nie na odwrót.

-Myślę, że on chcę zrobić coś niewyobrażalnie złego...Trzeba na niego uważać.Dipper, bądź ostrożny...bo jeśli coś się wam stanie nigdy sobie tego nie wybaczę!rozumiesz mnie?Powiedz, ze rozumiesz!-Spoważniał jeszcze bardziej.

-Dobrze, rozumiem cię...-Dwunastolatek poprawi swoją niebiesko-białą czapkę.Jego wuj odetchnął z ulgą.

-Nie pozwolę by on nas skrzywdził, by skrzywdził kogokolwiek!-Przyrzekł dzieciak patrząc w twarz Grunkle Stana.

-Dziękuję, ze mi zaufałeś, Młody!A teraz do roboty!Pieniądze same się nie zarobią!-Zawołał.

-Eh...a już myślałem, że choć na chwilę przestanie myśleć o hajsie...-Zaśmiał się sam do siebie młody Pines.Jednak wiedział, ze sytuacja jest napięta, szykowało się coś wielkiego.Dzięki pracy mógł choć na chwilę zapomnieć o tym i się zrelaksować.A wieczorem jechał z Wendy na miasto...raczej z Wendy i ekipą...

C.D.N.



Start! - Część 3 - "Plany"

 pm...Za chwilę grupa miała wyjeżdżać.

Dipper cieszył się na to spotkanie, do czasu gdy Stanek mu go zabronił.

"To już przesada!On nie dopadnie mnie tam!Będę ze znajomymi!", zaskamlał chłopiec.

"Niczego nie możemy być pewni!Koniec i kropka!Zostajesz w domu!", Głos jego Grunkle nie znał sprzeciwu.Mimo próśb dzieciaka nic się nie zmieniło.

-No dalej, Bro, Bro!Uśmiechnij się...nie jest tak źle!-Szturchnęła brata Mabel która właśnie miała zamiar wyjść.

-To głupie!Niby czemu tobie wolno iść, a mnie nie?I gdzie tu sprawiedliwość?-Bulwersował się.Był na prawdę wściekły, rozumiał, że Stan się o niego martwi, ale rujnowanie mu życia towarzyskiego to już zbyt wiele!

-Jakoś to będzie...-Starała się go pocieszyć bliźniaczka.Chciała odzyskać dawnego brata...zobaczyć jego uśmiech który ostatnio gdzieś zaginął...ten prawdziwy uśmiech, nie sztuczny.Musiała mu pomóc, uwolnić od samotności którą się otaczał, bo przecież to on odtrącał wszystkich dookoła gdy całe dnie poświęcał dziennikowi.Dziewczyna zaczęła pałać nienawiścią do tej książki, do tego co rozdzierało jej brata między wiedzą, a miłością i przyjaźnią.-Mam do ciebie pytanie...o czym rozmawiałeś z wujkiem?-Zagadnęła nagle.Młody Pines się tego nie spodziewał.

-My...rozmawialiśmy o moim śnie.W tej marze odwiedził mnie Bill.-Postanowił powiedzieć prawdę.

-Że niby co?!Bracie, czemu mi o tym nie powiedziałeś do jasnej tęczy?!-Jej źrenice rozszerzyły się.

-Czy ty powiedziałaś "Do jasnej tęczy"?-Zdziwił się.

-To nie jest teraz najważniejsze!Jak mogłeś mnie o tym nie poinformować?Czy ja się już dla ciebie w ogóle nie liczę?-W jej oczach zalśniły łzy.Piwnooki poczuł się głupio.Jak mógł być takim idiotą?Przytulił Shooting Star.

-Oczywiście, że się dla mnie liczysz!Powinnaś wiedzieć, że dla mnie jesteś najważniejsza!Boże!Przecież jesteś moją Sister!-Zaśmiał się.Ona po chwili też zachichotała.

-Następnym razem jak to coś cię będzie drażniło to masz ode mnie...

-Błagam tylko nie to...-Nie wierzył w to co zobaczył.

-Łaaaaapaaaaacz snóóóóow!-Wyciągnęła zza łóżka drewniany okrąg z wydrążonymi w środku wzorami i orlimi piórami powieszonymi u podstawy.-Będzie oczyszczał każdy twój koszmar!-pomachała mu talizmanem przed twarzą.

-Dzięki!-Wziął prezent i powiesił go nad poduszką."Może i to zabawka ale podarowana ze szczerego serca...", pomyślał.

Mabel musiała już biec do auta...

"Hej, a może tak wielki powrót Doktorka?", przeszło Dipperowi przez myśl.Musiał działać!Otworzył okno i chwycił rury z której zjechał kawałek w dół i skoczył na śmietnik z którego spokojnie mógł zejść na ziemię.Przy tej "operacji" wszyscy z grupy skandowali "Dr. Funtimes!".

Chłopak ukłonił się .

-Dip!Uciekłeś Stanowi?Respect!Ja bym się strachała!-Przyznała Wendy.

-Ach!Będzie okay, Grunkle nie jest taki zły...ale na wszelki wypadek spadajmy!-Zapakował się na tyły samochodu.

-Spodziewałam się tego...-Zarechotała bliźniaczka.

-Jestem aż tak przewidywalny?-Wydął usta.

-Nie, bliźniacza intuicja!

*

Droga minęła na rozmowie.

-Jesteś moim bratem, musimy o tym rozmawiać, przecież powinniśmy siebie pomagać!-Skarciła go.

Czemu on nie rozumiał, że jego siostrzyczka się martwi?I kocha go ponad własne życie...gdyby coś mu zagrażało...

-Jasne, jasne...!-Przerwał jej.-Mystery Twins?-Wystawił dłoń.

-Mystery Twins!-Przybiła z nim piątkę.

-Jesteśmy na miejscu ferajna!-Oznajmił Thompson.

Wszyscy wyskoczyli z jego vana.Teraz śmiejąc się i gadając na błahe tematy szli przed siebie.W przeciągu godziny zdążyli machnąć graffiti na ścianie jakiegoś sklepu i czmychnąć przed policją, co nie było takie trudne zważywszy na to, iż Szeryf i jego pomocnik są...lekko nieogarnięci("Lekko" jest wielkim nagięciem prawdy).

Młody Pines zatrzymał się pod księgarnią.

-Zaraz wracam!-Krzyknął do przyjaciół i wszedł do budynku.Całodobowy sklep z książkami...raj dla kogoś takiego jak on.

Miał tam zamówioną książkę o wierzeniach świata.

Pomieszczenie w którym się znalazł było ciemne, usiane regałami, a w powietrzu unosiły się koty kurzu.

-Witaj Dipper, Skarbie!-Powitała go ciepło podstarzała kasjerka.

-Dobry Wieczór Mrs. Kettle!-Odpowiedział jej z uśmiechem.-Przyszła już moja księga?-Zapytał opierając się o blat.

-Mhm, jest na zapleczu, skoczyć po nią?-Zaproponowała nie odrywając wzroku od swojej gazety."Tygodnik Gravity Falls", przeczytał chłopiec.Pewnie autorstwa Toby'ego Determined'a.Nic ciekawego.

-Nie trzeba!Sam po nią pójdę!

-Leży na półce drugiej od dołu!-Powiadomiła go starowinka.

-Bardzo dziękuje!-Pines pobiegł do pokoju obok i rozpoczął swoją "misję".Po kilku minutach odniósł zwycięstwo.Kartkował książkę, jego uwagę przykuł rozdział trzeci.Był poświęcony w całości zakonowi Iluminatów, których znakiem niegdyś była sowa Minerwy, lecz zmieniono ją na wszechwidzące oko Boga, "oko opatrzności".

-Boże, tylko nie to...-Dipper zasłonił usta dłonią.To coś wyglądało zupełnie jak ten parszywy Dream Daemon, który prześladował jego rodzinę i całe miasteczko...Szatynowi wydawało się, że piramida mrugnęła do niego.Zatrzasnął manuskrypt i schował za kamizelkę, po czym w błyskawicznym tempie i bez pożegnania opuścił księgarnie.Nie był świadom jednego, istotnego faktu.Mianowicie - że ktoś go obserwował.

W cieniu kryła się smukła sylwetka(Nie, to nie Slender...i tak oto popsułam wasze marzenia).

Nie można było zidentyfikować do kogo należała, jednak każdy z Was, Drodzy Czytelnicy mógłby się domyślić chociażby po fakcie, iż w tym nocnym krajobrazie światłem jarzyło się złote oko, a tuz pod nim mroził krew w żyłach psychopatyczny uśmiech kota z Cheshire rodem z horroru...

-Młody, biedny Little Pine Tree...jeszcze nie wiesz co cię czeka.Zgotuję na tej ziemi małe piekło, a ty będziesz obserwował, cieszył się i śmiał z tego!Razem to zrobimy Sosna, razem.Ja, ty i Shooting Star.-W zaułku rozbrzmiał jego chłodny, pozbawiony emocji śmiech.

*

-I jak?Masz już tą mito-mito-mitologię?-Skoczyła na brata Mabel.

-Jasne.-Odparł i obejmując ją ramieniem ruszył w stronę auta gdzie już na nich czekano z michą dymiącego "Co tak długo?".

Robbie i Tambry całowali się, piwnooki udał odruch wymiotny na co reszta grupy zachichotała.Może prócz Mabel która była w niebo wzięta, że tej parze się powodzi.

Bliźniaki wskoczyły do samochodu.Droga minęła szybko i w dość dobrym nastroju.Młody Pines mógł wreszcie zapomnieć o swoich zmartwieniach.

-Nara dzieciarnia!-Pomachali im nastolatkowie gdy byli przy Mystery Shack.

Rodzeństwo chciało się cichaczem wkraść do pokoju i udawać przed wujem, że grzecznie śpią.No przynajmniej Dipper.Bo to on w przeciwieństwie do Mabel miał zakaz wychodzenia.

Na ganku czekał już na nich Grunkle Stan.Dwunastolatek odskoczył jak poparzony gdy go zobaczył.

-Mała, co tak późno...?A z tobą jeszcze sobie rano porozmawiam!-Wskazał na bratanka.-Jest już prawie 2.00 am.-Zmarszczył brwi próbując odczytać godzinę na zegarku.

-Trochę się zasiedzieliśmy...-Przyznała zawstydzona dziewczyna łapiąc się za ramie.

Na powitanie wybiegła jej ukochana świnka.-Naboki!-Maniaczka swetrów straciła zainteresowanie całym światem i zaczęła przytulać zwierzaka który kwiczał i piszczał widocznie zaniepokojony zbyt entuzjastyczną reakcją właścicielki tarmoszącej go za pulchniutkie, jak to u świnki, policzki.

*

Gdy Mystery Twins leżeli już w łóżkach Dip wciąż myślał o słowach Billa.Chodziło mu o sen, a może spotkali się tej nocy...?Tyle, że to było nie możliwe!A jednak.Chłopak przypomniał sobie zdarzenie w księgarni.Zadręczony tymi wszystkimi pytaniami na które nie znał odpowiedzi, zaspany dzieciak nawet nie zauważył gdy całkowicie oddał się w objęcia Morfeusza.

Dopiero teraz mógł osiągnąć spokój, wiedział, ze ktoś go strzeże...że nie tylko on musi ją wspierać, bo jego sister też udzielała mu pomocy.Nad jego głową wciąż wisiał, niczym anioł stróż, ręcznie robiony łapacz snów...

C.D.N.



Start! - Część 4 - "Zemsta"

Mimo wszelkich obaw, sen chłopca mijał spokojnie.Nie doszło w nim do spotkania z demonem.Pewnym było natomiast, że pogrywał on sobie z rodziny Pines'ów, co nie podobało się im, a zwłaszcza Dipperowi.To on wydawał się być najbardziej podatny na manipulacje w której specjalizował się jego wróg.
On o tym wiedział, wiedział doskonale, że jest najsłabszym ogniwem.Wstydził się tego i chciał coś zmienić, na daremne.
Pochłaniała go ciekawość, czy Dream Daemon zemści się krwawo, a może nie dojdzie do rozlewu krwi?Nie...na to nawet nie można było liczyć.Przecież to pomiot piekieł łaknący ludzkich dusz i juchy.
Masowy mord był pewnikiem.
Dwunastolatek nie chciał przyznawać się do porażki, choć w dzienniku nie wspomniano jak zniszczyć tego potwora.
-Bo nie ma na to żadnego sposobu...-Ktoś mruknął mu do ucha swoim zmysłowym, głębokim głosem.Dzieciak odskoczył jak poparzony.
-To znowu...!-Cipher przyłożył mu palec do ust by go uciszyć.
-Pozwól, że cię wyręczę.Yes, yes, yes.It's me agin.-Szepnął demon łapiąc się za głowę jakby miał migrenę.Dopiero wtedy piwnooki zdał sobie sprawę, że jest czwarta nad ranem, a on leży w łóżku.Bill siedział na przeciw niego oparty o ramę łoża i śmiał się.
-Gdybyś widział teraz swoją minę, Kid...-Nie mógł przestać się śmiać.
"BILL!ZAMKNIJ SIĘ!", wrzasnął w myślach by nie obudzić swojej siostry, wiedział, że mężczyzna go słyszy...w końcu potrafił wyczytać każde jego przemyślenie, nawet najskrytsza tajemnica nie mogła się przed nim ukryć.
-Już milknę!-Zachichotał pod nosem, i udał, że zamyka usta na kłódkę i wyrzuca kluczyk.Tyle, że one na prawdę się zamknęły.
"Przestań zgrywać błazna...czego chcesz?Nie mogę nawet się wyspać?", denerwował się coraz bardziej jego rozmówca.
Cipher "otworzył" usta i odezwał się cicho.
-Wiem, że nie spałeś.I nie, nie obserwowałem cię, masz moje słowo.-Odparł na jego bulwersujące słowa...
"Ile warte jest słowo bestii?", zadał pytanie.
-Więcej niż możesz sobie wyobrazić.-Mruczał niczym najprawdziwszy kot.To było niesamowicie irytujące.
"Spytam o to co od dawna mnie dręczy, czemu się na mnie uwziąłeś?Nie chcesz po prostu mnie zabić?", żachnął się.
-To by było zdecydowanie zbyt proste.Ja zniszczę twoją psychikę, kawałek po kawałeczku...to gorsze od śmierci.Ja cię odmienię, twój charakter i uczucia, ciebie całego.Rozłożę twoje pojęcie bytu na części pierwsze.-Wściekła żółć jego ubioru kuła Pines'a w oczy.
"A czy...chcesz coś zrobić z Mabel, co z Grunle?Z moimi rodzicami i przyjaciółmi?", nie obchodziło go własne dobro, ten szaleniec mógł zrobić coś niewyobrażalnie złego także jego rodzinie.
-To już moja mała tajemnica.-Odrzekł po czym złapał dłoń dzieciaka i wgryzł się w jej wierzch.
-Co ty robisz...?-Powiedział tym razem na głos.
-Idź spać, My Little Kid...Śpij spokojnie!Niedługo spotkamy się ponownie, a do tego czasu I'll watch you...I'LL WATCH YOU!-W tym momencie powieki nastolatka zaczęły opadać.
***
Gdy otworzył oczy nikogo nie było obok, jedynie Mabel śpiąca smacznie w swoim łóżku.Spojrzał na zegar, 5.30 am.
To chore, śnić o tym, że nic ci się nie śniło...Zaśmiał się, za dużo wrażeń z poprzednich dni zrobiło swoje.Nie ma co...Chciał podrapać sie po nosie lecz gdy zobaczył swoją dłoń zbladł.Na jej wierzchu widniała blizna w kształcie kociego oka zamkniętego w trójkącie.
Spoliczkował sam siebie, nie mógł w to uwierzyć!Nie chciał!To oznaczało, że wszystko co usłyszał w tej rozmowie było prawdą?Czy nie było sposobu na zgładzenie, a przynajmniej wypędzenie demona?
Chłopak pokonywał gobliny, duchy i inne monstra, a nie podoła takiemu robakowi jak Bill?!Nie!Nie przyjmował porażki do wiadomości!On musiał to zrobić!Wykończyć, zabić tego śmiecia!Wyskoczył z łóżka i chwycił leżące na szafce nocnej dziennik i mitologię.
Z nowo nabytej książki wyrwał potrzebne mu strony,a  resztę odrzucił.Połączył fakty.
Kim mógł być Cipher?Nie Bogiem, bo nie wiedział wszystkiego i nie był wszechmocny...także nie zwykłym demonem bo jego mocz przekraczała granice.Pozostał Diabeł Kategorii 12 lub bożek...
Kupidyn istniał, więc inne bóstwa na pewno też.Jednak najprawdopodobniej to diabeł, coś na wzór ulepszonej wersji demona.W dodatku dwunastka...
Dipper włączył światło.
-Jest nocccc...Bro-bro, wyłącz słońce!-Wysepleniła na wpół przytomna Mabel.
-Sister...jest za dwadzieścia szósta.-Wycedził przez śmiech drugi bliźniak.To było przezabawne...spojrzał przez okno.Zapowiadała się paskudna pogoda.
"Na pewno będzie lało, no to nici z ekspedycji do lasu.A może to i lepiej?Będziemy mieli wolne...skupię się na planie działania.Odkryję jakiś sposób...", Myślał podciągając kolana pod szyję.Zgasił lampę i obejrzał uważnie oznaczenie na ręce.Nie bolało...Jakie miało zastosowanie?Chciało mu przypomnieć, że przegrana jest pewna?Powiedzieć mu, że zemsta nadchodzi?Że śmierć jest nieunikniona?
To dziwne...
W głowie dwunastolatka brzmiał bestialski głos potwora, a przed oczami migał uśmiech kota z Cheshire...
***
Tak jak przewidział Pines nie zamierzał się poddać...nawet nie domyślał się, że dzięki znakowi, blondyn może widzieć jego oczami.Tymi pięknymi piwnymi oczami które przypominały mu ją...nawet jego gesty były łudząco podobne.
Może dlatego miał do niego słabość?
Jednooki ściskał w dłoni pożółkłe zdjęcie pięknej kobiety o pewnym spojrzeniu i tajemniczym uśmiechu który mógł stopić serce.
-Pomyśleć, że to twoja prababka, Little Pine Tree...-Demon uronił łzę...
Jego skamieniałe serce wydawało się bić przez te kilka sekund.-Odzyskam cię droga Alisho...Nasza miłość powstanie z grobu...zbiorę tyle dusz ile trzeba by otworzyć bramę niebios i ściągnę cię tu...ukochana.A twoi potomkowie mi w tym pomogą.-Szeptał, a na fotografię opadały krople łez.Ciche "plum, plum" brzmiało w jego umyśle...
Cipher otarł morę powiekę.
-Zbliża się ten czas, nie ważne ilu ma zginąć jeśli my będziemy mogli być razem Alisho...Twój zgon zostanie pomszczony, gdy już wrócisz zemścimy się na twoich oprawcach.Pożałują!Moja zemsta, nie...nasza zemsta będzie krwawa!-Jego głos ucichł wraz z biciem serca.-Będziecie nam się kłaniać.

C.D.N.



Start! - Część 5 - "Miłość"

120 lat wstecz w Gravity Falls przyszła na świat piękna dziewczynka, stało się to na leśnej polanie, pod Sosną.Jej narodzinom towarzyszył zachód słońca.Matka umarła tuż po porodzie, zapomniana przez resztę okrutnego świata.Osamotniła dziecko, było ono głodne i zziębnięte.Dołączyłoby do niej u bram zaświatów gdyby nie wysoki mężczyzna w złotym płaszczu, który dostrzegł w jej oczach urodę i mądrość.Zapragnął tej słodkiej, niezależnej kobiety, która miała sobie takie pokłady siły.Wziął ją na ręce, a ona wtuliła się w jego tors.
Poczuł przypływ ciepła, jego serce waliło jak młot.
Musiał znaleźć schronienie dla tej małej, bezbronnej kuleczki!
***
Minęło kilka godzin, a on wciąż szukał dla niej domu.Zobaczył jakąś chatkę dość blisko lasu.Zapukał do jej drewnianych drzwi i zostawił przed nimi noworodka owiniętego w jego złoty prochowiec.Na pożegnanie ucałował małą w czoło i...zniknął.
W powietrzu rozbrzmiały nieme słowa "Do zobaczenia...My Sweety".
***
Czas leciał szybko, dziewczynie nadano imię Alisha.Z upływem lat stawała się ona coraz bardziej bystra i ciekawa świata.Rosła także jej uroda.Kasztanowe włosy sięgające do gostek związane były w gruby warkocz, jej piwne oczy okalały długie rzęs, a usta były pełne i intensywnie różowe.
Piękno to za mało by ją opisać.
Gdy ukończyła lat siedemnaście zainteresowała się magią o której wiele słyszała.
Jednego ze słonecznych dni lata spacerowała po lesie, natrafiła tam na dziwnie znajomego mężczyznę.
-Przepraszam!Czy my już kiedyś nie mieliśmy przyjemności?-Podeszła do blondyna który wpatrywał się w nią swoim jedynym okiem.Było widać, że nie posiadał drugiego...jedynie pusty oczodół przysłonięty grzywką.
-Oczywiście, znamy się...Alisho Pieceheart.-Odrzekł podchodząc do szatynki i całując jej dłoń.
-Wybacz...ale ja nie znam twego imienia,Proszę mi zdradzić swe miano!-Prawie, że zażądała.
-Jeśli taka twa wola...Jaśniepani.Zdradzę tobie tajemnicę...i tylko tobie.Zwą mnie Bill Cipher.-Ukłonił się ściągając przed nią cylinder.
-Dość niecodzienny tytuł.-Przyznała, a ten roześmiał się zauroczony jej bezpośredniością.
-Racja.-Potwierdził.-Zaobserwowałem, żeś ciekawa tych lasów, jednak one nie są szczególnie pociągające.Mogę to zmienić, szczypta magii, a spełnią się twoje najskrytsze marzenia!-Rzekł uwodzicielskim tonem.
Coś w jego głosie pociągało młodą panienkę, jego barwa, głębokość...i to, że go rozpoznała.
Czuła emanujący od dwudziestolatka spokój, po dłuższej chwili zwróciła uwagę na jego ubiór.On był odziany w złoty frak, a...ona zniszczoną suknie.
-Przepraszam, że zawróciłam panu głowę, sir Cipher...-Spuściła wzrok.Ten uniósł delikatnie jej podbródek.Patrzyli sobie w oczy, ich serca wygrywały tą samą melodię...
Klatka piersiowa mężczyzny unosiła się i opadała w wolnym tempie.
-Nie przepraszaj, pragnę byś zauważała mnie częściej, My Lady.Od tak dawna mnie nie widzisz...-Szepnął zmieszanej Alishy do ucha.Czuła jego ciepły oddech na karku, odsunęła się lekko zmieszana.
Nigdy w życiu nie czuła czegoś tak przyjemnego.
-Powinnam już wrócić do domu, muszę opiekować się moim młodszym braciszkiem chorym na astmę...-Pisnęła, jej sopran zdawał się jeszcze wyższy.Zaczęła biec w stronę swojej chałupki.
-Więc do widzenia!Czekałem na ciebie tyle lat, zniosę jeszcze tych kilka chwil wyżerającej mą duszę samotności!-Odwróciła się by przez sekundę spojrzeć na Billa, lecz jego już tam nie było.
-Cóż za dziwny jegomość...-Mruknęła pod nosem i zwolniła tępa.
Najbardziej zagadkowy był sekret utraconego oka.Chciała go o nie zapytać, jednak uświadomiła sobie w porę, że to niezwykle niestosowne.
Matula zawsze jej powtarzała, iż męża wojaka nie winno się wypytywać o blizny bitewne, gdyż on może nie chcę pamiętać tamtych okrutnych chwil.
Było już późno, słońce schowało się za horyzontem, a księżyc wdarł na jego miejsce oświetlając swym bladym światłem Gravity Falls.
Młoda Pieceheart nie mogła zasnąć, rozmyślała o złotookim adoratorze, który obiecał jej ponowne spotkanie.
Rozmarzyła się o cudownej konwersacji na temat jego przygód.W końcu wyglądał na człowieka obeznanego z życiem.Było w nim coś co alarmowało ją, że jest niebezpieczny, ale ona kochała ten dreszcz emocji.
-Oh cicho, ty niepoprawna romantyczko!-Zbrukała sama siebie.Jak mogło jej choć przejść przez myśl, że on chciałby z nią rozmawiać?!To kolejny nadęty bogacz pokroju Northwestów, uważający się za lepszego od innych!Zgrywał dżentelmena, a gdy przyszło co do czego zwiał naśmiewając się z jej żmudnych nadziei...
Nie było nawet mowy o romansie...jednak wydawał się być całkiem miły i nie dał po sobie poznać łgarstwa.
Zegar wybił północ, za oknem huknęła sowa.Piwnooka wygrzebała się z łóżka i podeszła do okna, po czym otworzyła je na oścież.Odetchnęła świeżym powietrzem, gwiazdy świeciły tak jasno...jak małe słońca.Jej uwagę przykuł gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy...Był wyjątkowy.Pragnęła by ona lub jej potomkowie byli jego bliżej.Zasnęła oparta o parapet wpatrując się w noc.Nawet nie poczuła gdy ktoś wziął ją na ręce i zaniósł z powrotem do łoża by złoży na jej ustach krótki, acz namiętny pocałunek będący zapowiedzią jutrzejszego wschodu...

C.D.N.



Start! - Część 6 - "Obietnica"

-Los bywa okrutny...", pomyślał Bill.Wspomnienia nacierały na niego.Bliźniaki były tak podobne do jego ukochanej, szczególnie Dipper.Mimo, że był chłopcem miał w sobie więcej prababki niż siostra.Ona nie była tak zamknięta w sobie i nieufna, wręcz przeciwnie.Mabel była wulkanem energii!Ufała prawie każdemu i nie potrafiła się skupić na jednej, określonej czynności.
Nie umiała tak zaleźć za skórę jak ten wredny, Little Pine Tree!Ten który krzyżowała plany Ciphera, ten który był przeszkodą na jego drodze i jego największą słabością...ponieważ spoglądając w jego oczy demon dojrzeć potrafił swą wyblakłą duszę, a właściwie jej resztki...to co po niej zostało.Wstrętny, obrzydliwy wrak, którym był on sam.
***
Gdy jutrzenka rozjaśniła niebo powieko siedemnastolatki wystrzeliły w górę.Ten dzień był wyjątkowo radosny, słoneczne promienie grzały jej skórę.Po nieboskłonie nie płynęła ani jedna chmurka, a wszechobecny zapach kwiatów polnych wydawał się wyraźniejszy niż zwykle.
Dziewczyna zakryła dłonią usta gdy po otwarciu szafy ujrzała piękną, złotą suknię na której leżała mała karteczka.Od razu przeczytała wiadomość.
"Twój uśmiech jaśnieje światłem tysiąca słońc,
a twój śmiech jest niczym śpiew syreny kuszącej żeglarzy.
Chcę oddać ci wszystko bo bądź, co bądź...
Twe serce od dawna mi się marzy...
Ukoronujmy spotkaniem ten dzień,
niech kłania się przed nami świat,
tam gdzie księżyc góruje od tysięcy lat..."
-Matko przenajświętsza...-Długowłosa uroniła łzę szczęścia.Założyła jedną ze swych starych sukien by nie budzić kontrowersji.Poza tym pragnęła by pierwszą osobą jaka ją ujrzy w złocie będzie jego właściciel.
Zamknęła garderobę i popędziła i zaczęła się czesać.Miasteczko to było nieco...zacofane w stosunku do reszty świata.Dzieliło ich około sto lat różnicy, czemu?Tego nikt nie wiedział.To trochę jak jakaś magia...Miasteczko było odizolowane od świata, nikt nie przyjeżdżał i nikt nie wyjeżdżał.Najnowszym cudem techniki był tu telefon, a mowa wydawała się...średniowieczna.Jednak nikomu to nie przeszkadzało, mieszkańcy żyli w zgodzie z naturą, wszyscy prócz Northwestów.Oni zawsze przechwalali się technologią, opowiadali o wojnie...właśnie.Bitwy co dziwne omijały tą miejscowość, były jakby odrzucane polem siłowym.Zawsze nad tym myślała, interesował ją świat poza...jednak matka nie pozwalała jej wyjechać.Poszła pomóc przy śniadaniu.Zastanawiała się czy nie byłoby lepiej uciec z domu i żyć jak reszta społeczeństwa...Nagle napadła ją przerażająca myśl - okno było otwarte, przeszedł przez nie Bill...a co by było gdyby zrobił to ktoś inny?Mógł to być morderca, złodziej...Skusiła los!
"Oh, niemądra!Niemądra...Co byś zrobiła gdybyś obudziła się bez grosza przy duszy?Lub w cale...?", była bliska płaczu..."Jak można być aż tak nieodpowiedzialnym?!", skarciła się w duchu.
Westchnęła ze swojej bezradności i obrzuciła smutnym wzrokiem siwą, uśmiechniętą kobietę.Nie darowałaby sobie gdyby przez jej niekompetencje ona ucierpiała...
Cały ranek zadręczały ją ponure wizje, a dzień zapowiadał się tak pięknie!
Po obiedzie złapała za płaszcz i schowała pod nim suknie.
Pospiesznym krokiem popędziła do miejsca nad którym nocą wisi księżyc...pod stara sekwoje.
Mężczyzny nie było jeszcze na miejscu, co Pieceheart wykorzystała.Zrzuciła z siebie łachmany i powoli zaczęła zakładać na siebie szykowną suknię, ostrożnie - jakby bała się, że chwila nieuwagi, a strój leżałby w strzępach.Nagle poczuła, że ktoś zapina jej suwak na plecach.Spąsowiała, wiedziała kim była ta jakże "pomocna" osoba.
-Pięknie wyglądasz Alisho...podkreśla twój kolor oczu.Takie ubrania noszą teraz kobiety...proste.Szykowne...bez zbędnych kokard i ozdób...jednak uwydatniające sylwetkę.Kocham w ludziach ich pomysłowość.-Objął ukochaną od tyłu, suknia opinała się ciasno wokół jej smukłej talii i kobiecych krągłości.
-D-dziękuję.-Wydukała zakłopotana.Nie wiedziała czy jest szczęśliwa czy wściekła.Przecież on mógł zobaczyć ją nago!Mimo tego jego słowa były takie miłe i ciepłe...i mogła dowiedzieć się czegoś o "normalnych" ludziach.
-Nie ma za co...chciałem ci coś pokazać.Ostatnio wspominałem, że ten las jest nieciekawy?Mówiłem prawdę...jest nieciekawy jeśli ma się zamknięte oczy...pomogę ci je otworzyć.-Rzekł z tajemniczym uśmiechem.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-Uniosła brew.
-To...-Wpił się w jej usta.Ona chciała się wyrwać z jego uścisku lecz był zbyt silny.Zamknęła oczy, gdy je otworzyła zauważyła, że jego skóra lekko promieniuje złotem.Jego oko było teraz wściekle błękitne.
-C-co się stało?-Zapytała.
-Teraz widzisz wszystko to co ja widzę...widzisz prawdę.-Odrzekł.Usłyszała szelest, zza krzaków wyskoczył królik, który po chwili zaczął zmieniać swój wygląd...to był gnom.Siedemnastolatka pisnęła.Cipher przytulił ją.-Ni bój się...-Szepnął jej do ucha.
-Nie boje się...to jest przepiękne...ale im ty jesteś?-To pytanie uderzyło w niego ze zdwojoną siłą.-Czarodziejem?
-Raczej...demonem.-Po tych słowach uśmiech zrzedł na jej ustach.Odsunęła się od niego.-Proszę, My Lady...nie chcę zrobić ci krzywdy...Prawdą jest, że ma natura nie jest ludzka, lecz ja też potrafię kochać!-Rzekł smutnym głosem i złapał jej dłoń.Przyłożył ją do swojej piersi.-Nie czujesz, że moje serce bije?Jesteś mą miłością Alisho!Od dnia twoich narodzin obserwowałem cię, wiem, że ty też darzysz mnie sympatią!-Zbliżył swoje usta do jej lica.
-Od dnia moich narodzin, mówisz?-Schowała twarz w jego ramionach.Czy to prawda, że słyszała kiedyś jego głos i widziała oblicze...?
--Twoja matka była martwa, miałaś dołączyć do niej u bram niebios...moje serce krajało się, gdy to obserwowałem.Postanowiłem pomóc tej niewinnej istotce...Zaniosłem ja do najbliższej chaty i od tego czasu ją obserwowałem pod przysięga, że jeszcze się spotkamy.Dotrzymałem obietnicy.-Skończył i uśmiechnął się delikatnie.
***
-Więc ocaliłeś mnie?-Kąciki ust Pieceheart uniosły się nieznacznie.Rozmówca przytaknął.Od tamtej pory kochankowie żyli wspólnie w sekrecie.Ich zauroczenie kwitło niczym krzew róży.
Bill spełniał życzenia ukochanej, a ona miłowała go ponad siebie.Całe dnie przesiadywali na leśnej polance.Po pewnym czasie z prośby piwnookiej las stał się domem różnych stworów...teraz tylko były one widoczne dla każdego.
Nie ważne czy to krasnal czy też smok...
Wszystko zmieniło się gdy przybrana matka młodej kobiety postanowiła wydać ją za mąż.Jej małżonkiem miał zostać zamożny malarz.
-Ja go nie kocham!-Krzyknęła.
-On może ci zapewnić godne życie!-Pięćdziesięciolatka nie miała zamiaru się poddawać.Na Boga!Czy jej córka nie rozumiała, że ona chce dla niej jak najlepiej?
-Ale ja mam już narzeczonego!-Poczerwieniała.Źrenice jej matki rozszerzyły się.
-C-co?-Zdziwiła się.Czy ona o wszystkim dowiadywała się ostatnia?
-Ja i Bill zamierzamy się pobrać!-Rzekła głosem nieznającym sprzeciwu.
-Kim jest ten mężczyzna?-Spytała siwowłosa.
-Dowiesz się w swoim czasie!
-Jeśli nie masz zamiaru odpowiedzieć swojej matce, dobrze!W takim razie wydam cię już jutro!-Postanowiła staruszka.
-Mamo?!Nigdy się na to nie zgodzę!-Partnerkę demona zamknięto na strychu.Padła z płaczem na łoże.Nie chciała kochać nikogo innego jak tylko Ciphera...Jej policzki były mokre, musiała coś zrobić!Ale co...?Została uwięziona.Nie miała szansy na ucieczkę.Mogła tylko czekać do dnia jutrzejszego...
Dream Daemon czekał na nią...Jednak nie przychodziła.Następnego dnia także...i następnego...w końcu postanowił złamać daną jej wcześniej obietnice i pójść do jej domu.Nie zastał jej, jednak dowiedział się, że ona...ma już kogoś.Wściekł się i popędził do jego posiadłości.Gdy ukochana go zobaczyła rzuciła mu się w ramiona z płaczem co wyraźnie nie spodobało się człowiekowi stojącymi w drzwiach.
-Nie udało mi się...przegrałam...Już nie mogę być twoja!-Piszczała.
-Ciii...nic się nie stało!Zlikwiduje tego człowieka...i będziesz wolna.-Zamruczał blondyn.
-Oskarżą cię o morderstwo...-Wyszeptała.
-To zwykli ludzie...nic mi nie zrobią.-Odparł.I zrobi to.Ukrywali to przez kilka miesięcy aż pewnego dnia kobieta zaczęła rodzić...to było dziecko martwego człowieka.Nie było innej opcji.Trzeba było ją zabrać do lekarza.Gdy spytał złotookiego gdzie ojciec on odparł : "Przewraca się w grobie".
-A co się stało?-Zmarszczyła brwi położna.
-Zabiłem go.-Zaśmiał się zażenowany demon.
Nie spodziewał się, że może mu coś się stać...to był jego błąd.Ledwo uniknął śmierci, polano go wodą święconą i pozostawiono umierającego z nadzieją, ze wyzionie ducha...
Szatynka została spalona na stosie, a w ostatnich słowach obiecała, że nie wybaczy mieszkańcom Gravity Falls.Palona była na balach ze ściętej sekwoi...Nazwano ją Alishą Pines - wiedźmą leśną czy też złą driadą.Zrodzona i zgładzona pod sosną...jej potomek przeżył....Gdy demon i jego partnerka, ci którzy utrzymywali magię tej ziemi w ryzach odeszli, potwory zbuntowały się przeciw istotą ludzkim...
***
-Czas mojej zemsty nadchodzi.Rozerwę dla ciebie wrota piekieł i niebios!My Lady...będziesz jednak musiała się dowiedzieć, że wraz z tobą spłonęła ma dusza...-Błękitny płomień spowił zdjęcie...Zmieniło się w popiół.
W jego złotych oczach lśniła furia, pamiętał wszystkie z upojnych dni spędzonych wspólnie z lubą...
Westchnął, wiedział, że jego plan może się nie powieść, lecz zawsze warto próbować, prawda?
Akceptował skutki przegranej...ale rozumiał, że gdy stracił okazję, która może już się nie powtórzyć.Zacisnął dłoń w pięść.Musiał po prostu uważnie obserwować i czekać.Bo wiedza jest kluczem do sukcesu!

C.D.N.



Start! - Rozdział 7 - "Sekrety Skryte Za Sekretami"

Słońce zostało przysłonięte chmurami, paskudna pogoda...szkoda - przecież to weekend.
Jednak bliźniaki nie przejęły się tym zbytnio.
Mabel jak zwykle entuzjastycznie podeszła do sprawy i postanowiła zaprosić do domu przyjaciółki, a Dipper całkowicie oddał się dziennikowi.Stan natomiast zajął się oglądaniem telewizji.
Candy i Grenda przyniosły ze sobą pełno romansideł, kosmetyków i ubrań.
-Bleee...-Wzdrygnął się chłopak na ten widok.
Najbardziej nie podobała mu się wizja farbowania mu włosów za pomocą różowej bibuły, musiał stamtąd uciec...ale dokąd?!
W tym czasie dziewczyny omawiały ważne kwestie, w końcu z ust Can wydobyło się zasadnicze pytanie.
-Mabel, skarbie!Coś ty taka ponura?-Zagadnęła poprawiając okulary.
-No bo...Dip jest jakoś ostatnio nie w sosie i nie rozumiem czemu!-Szepnęła by nikt poza czarnowłosą nie usłyszał.
-To chłopak!Może chodziło o dorastanie?-Zachichotała największa z nich.
-Może i tak.-Stwierdziła piwnooka nie chcąc zepsuć pozostałym zabawy.
Popołudnie minęło szybko i spokojnie, no prawie...Dipper starał się ignorować natrętne dziewczęta, lecz to było prawie niemożliwe!
Jego jedyną opcją było teraz zejście do piwnicy, tam będzie mógł w spokoju poczytać.A przy okazji - jego uszy nie zwiędną od słuchania głupich pogaduszek.
-Fakt, Shooting Star i jej...znajome są czasem irytujące.-Mruknął leżący na kanapie blondyn.
-Skąd się tu wziąłeś?!-Syknął szatyn kierując się do drzwi, zatrzaskujących mu się tuż przed nosem.
-Zobaczyłem otwarte okienko!Pragnąłem jedynie schronić się przed tą zawieją!Nie miałem złych zamiarów, słowo!-Skrzyżował palce za plecami.
-Ty zawsze masz złe zamiary, Cipher!-Mruknął chłopak próbując przekręcić gałkę.-Idę do Grunkle Stana!-Nie mógł otworzyć.
-Nic z tego, Mój Słodki, Naiwny Little Pine Tree.Teraz mam okazję porozmawiać z tobą twarzą w twarz.-Jego oko powiększyło się znacznie.Znalazł się u boku dwunastolatka.Ich lica były blisko, zbyt blisko.Młody Pines zaczął oddychać szybciej, gdy jego przeciwnik przyciągnął go do siebie.-Jesteś podobny do swojej prababki.Do prawdy...w twych oczach widzę swą czarną duszę, ona także potrafiła ją ujawnić...-Ich nosy się stykały.
-Ty nie posiadasz duszy...i skąd znasz moją prababcię?-Jego głos brzmiał jakby chciał udusić Billa.
-Każdy ma coś w sobie, nawet ja.I skąd ją znałem...jakby to...-Zakłopotany mężczyzna puścił szatyna.-Byłem jej drugim mężem.-Podrapał się po karku z głupkowatym śmiechem.
-Nie wierzę ci!Łżesz jak pies!Nikt z mojej rodziny by się z tobą nie spoufalił.Może mi jeszcze powiesz, że jesteś moim pradziadkiem?Zabawne, na prawdę!PRZEKOMICZNE!-Odrzekł oschle Dipper.
-Skądże znowu?!Twoim przodkiem jest ścierwo, które wbrew woli Alishy pozbawiło ją czystości.Zabiłem go za to, ukrywaliśmy o do pewnego momentu...urodziła jego dziecko, ojca nie było.Spytano co się z nim stało...Odpowiedziałem ze śmiechem, że go ukatrupiłem.Dopadły mnie konsekwencje w postaci wody święconej i spalenia na stosie mej najukochańszej.-Na jego twarz wparował grymas bólu , bez wątpienia demon czuł się winny.
-To nie jest prawdą!Nie jest!Wiedziałbym gdyby coś takiego miało miejsce...-Upierał się piwnooki choć wcale nie był tego pewien.Słowa Dream Daemona mogły być równie dobrze szczere.Nie!Jemu nie wolno ufać!NIKOMU NIE WOLNO UFAĆ!NIKOMU!
-Chciałem tylko byś to wiedział.Muszę ci wyznać, że twój widok mnie uszczęśliwia, My Little Kid.W sumie to ja bardziej jestem twoją rodziną niż on...Przypominasz mi ją we wszystkim, od aparycji po zainteresowania.Jednak nadal chcę jej tylko jej.-Zniknął i zmaterializował się na sofie.Dipper z lekką obawą zszedł po schodach i usadowił się obok blondyna, ten uśmiechnął się sztucznie.Lecz nabrał chłopaka.
-A więc jednak...
-Nie mogę ci wierzyć ale mam wiele pytań do ciebie.-Wytłumaczył się szatyn spuszczając wzrok.
-Hmm...?O co chciałbyś zapytać?-Przez chwilę wydawał się szczerzyć niczym psychopatyczny morderca.
-Czemu akurat teraz zmieniłeś się w człowieka?-Oparł się o poduszkę leżącą obok.
-Ponieważ to ciało jest wygodne.Bardziej...uniwersalne w tym świecie, łatwiej nawiązywać kontakty, mogę chodzić...tęskniłem za tym.-Wszystko szło godnie z planem.
-A czemu to miasto jest takie...nietypowe?-Zmarszczył nos.
Na kolejna pytanie także odpowiedział kłamstwem.
-Zostało zbudowane na terenie nazywanym "Gruntem Edenu". To takie święte miejsce, właśnie tam powstały wszystkie gatunki tego świata.Większość tu została.-Łgarstwa przychodziły mu tak łatwo jak nikomu innemu.
-Ciekawa spekulacja...-Stwierdził jego rozmówca.Jednak...chciał wiedzieć więcej.W końcu spytał się, kto był autorem dziennika.Nie otrzymał odpowiedzi...Po długiej konwersacji zasnął wtulony w Ciphera, który zaśmiał się maniakalnie.
-Jeden już zatopiony...teraz ty Słodka Shooting Star...czas pokarze czy skusi cię zakazany owoc.-Jego śmiech stał się jeszcze bardziej paskudny.W końcu rozpłynął się pozostawiając wszystko tak jakby nigdy nie było go w owej piwnicy, jakby nie rozmawiał z młodym Pinesem...Jakby nie istniał.

C.D.N.

 Autor: FateWolf
 Data publikacji: 2015-07-01
 Ocena użytkowników:

 Zobacz inne utwory autora »
 Skomentuj »


« Powrót



Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 166 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 166 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Fan fiction
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Chciałbym znać tytuł ostatniej w świecie książki.

  - G. C. Lichtenberg
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.