Czarny Ogrodnik
Czarnym go wszak zwano, bo czarną miał czuprynę
Czarny miał charakter i czarną pelerynę
Jego ręce były czarne niczym ogrodowa ziemia
Którą tak pokochał, bo nigdy się nie zmienia
Jak człek perfidny, który na biało ubrany
A w swym czarnym sercu nosi jad skrywany
Czarny nasz ogrodnik czarne kwiaty sadził
Nikomu nie przeszkadzał i nikomu nie wadził
Czarne jego kwiaty o czarnych łodygach
Czarne miały pąki i czarny nektar po nich spływał
Czekał dwa razy w roku ze swym czarnym koszem
Czekał na tę noc oświeconą srebrzystym kloszem
Mrok jednak nie ustawał, srebro nie jaśniało
Cierpliwości mu brakło, w głowie pociemniało
Złapał za swą kosę, wyciągnął ją do góry
Zaczepił w ciemności o dwie czarne chmury
Pociągnął gwałtownie, z całą swoją mocą
Rozstąpiły się obie, oddając księżyc nocą
Tarcza światłem błysnęła, oświeciła kwiaty jego
Ogrodnik był rad z występku swego
Czarne kwiaty szybko blask księżyca wchłaniały
Pędy nabrzmiały, pąki rozkwitały
Czarny ogrodnik zbierał swe czarne kwiaty
Wtem krwawy blask, rozdarł jego szaty
„Jesteś potępiony, zamilczysz na wieki „
Odezwał się głos grzmiący i bardzo daleki
„Opuścisz swój ogród nie powrócisz doń wcale
Będziesz się błąkał po świecie i chodził ociężale”
Zobaczysz koniec, wszystkiego stworzenia
Choroby, głód, wojny, nieskończone cierpienia
Twoja siła i zuchwałość bardzo Mnie rozgniewały
Od teraz wszystkie stworzenia Śmiercią będą Cie zwały.
|