- No nie patrz tak na mnie. Wiem że mnie kochasz, nie musisz mi tego ciągle dawać do zrozumienia. I weź te łapy!
- Tak lepiej, zostań tam gdzie siedzisz i posłuchaj. W tym domu zawsze ja mam rację. Rozumiesz, musi być szef i wykonawca. Szefem jestem ja i tylko ja. Tobie to też odpowiada, no tak, tak, sam przyznajesz. Znam Cię dobrze. Kochasz porządek, hierarchę i dyscyplinę. Chcesz mnie szanować jak boginię i trochę się mnie bać. Nie wiem czemu czasem podskakujesz. Sprawdzasz mnie? Nie musisz, i tak zawsze ja będę górą.
- Mówiłam, weź te łapy. Dopiję piwo i zrobimy co trzeba.
- I nie porównuj się do Maksa. Nigdy nie będziesz taki jak on. Te zielone oczy wpatrujące się we mnie z jakiegoś mrocznego zakątka, magnetyczne i nieruchome... miękki chód, nagłe pojawianie się i znikanie w ciemności... Jego dotknięcia takie delikatne, a jednak pozostawiające na skórze krwawe ślady... Czasem przychodzi w środku nocy, budzi i domaga się kolacji. Potem rozwala się na łóżku a ja szukam dla siebie jakiegoś kącika, gdzie mogłabym przespać tę noc. Nie, na Maksa nie mam żadnego wpływu i nigdy mieć nie będę. Pogodziłam się z tym i Tobie radzę to samo.
- Wiem że się nie lubicie. Macie inne pomysły na życie, inne charaktery i powiedzmy szczerze – troche o mnie rywalizujecie. Niestety musicie się nauczyć wzajemnego szacunku i okazać sobie choćby minimum zrozumienia. Ja nie zrezygnuję ani z Ciebie, ani z niego.
- Jeszcze jedno – wiem że jesteś moim rycerzem i zawsze mnie obronisz jakby co, życie byś za mnie oddał, ale to w końcu Twój obowiązek i dobrze o tym wiesz. Chodź do mnie, możesz się przytulić...
- No weź te łapy! Powiedziałam jedno miłe słowo a Ty już na mnie skaczesz! Teraz biorę smycz, zapinam ją, buty, klucze i już idziemy na ten Twój spacer.
- Chwila, Maks znowu zostawił martwą mysz pod drzwiami, zaraz ją wrzucę do pojemnika na śmieci, o tak!
|