Użytkownik: Hasło: Rejestracja
Fantastyka i jej Autorzy

Kącik Roberta Jordana  

Ogólnie o Jordanie i jego dziełach | Bibliografia utworów Jordana
Inni o Jordanie
Recenzja Noża Snów | Nowa Wiosna
Skomentuj »

Zwiastun "Knife of Dreams" ("Noża Snów")

To jest recenzja.
Pomaga zdecydować, czy warto czytać książkę.


Tu nie ma większych spoilerów!

Knife of Dreams - "Nóż Snów" (albo "Nóż Marzeń", "Gilotyna Marzeń") to XI tom cyklu "Koło Czasu" Roberta Jordana. Jedenasty w wersji oryginalnej, bo po polsku ciężko się doliczyć, jako że wydawca (Zysk i S-ka) rozbija większość tomów na dwie części, a potem niektóre z nich wydaje po raz drugi już bez podziału. Za oceanem Knife of Dreams Jordana ujrzało półki księgarń 11 października 2005. Pierwszy polski tom tej powieści nazwany został "Gilotyna Marzeń", ale poniższa recenzja odnosi się do całej oryginalnej powieści - czyli również do tego tomu, który będzie po "Gilotynie Marzeń". Nie ma zbyt wielkich spoilerów, ale jeśli ktoś woli nie wiedzieć nic, to u góry po prawej jest taki czerwony kwadracik z krzyżykiem (jeśli macie XP :) ...

Pierwsza i najważniejsza wiadomość na temat powieści jest taka: książka jest wyśmienita. Może nie idealna, ale naprawdę dobra. Wszyscy, którzy przy lekturze tomów 7 do 10 narzekali na nudę albo wręcz stracili wiarę, że coś jeszcze zdąży się zdarzyć przed końcem cyklu albo śmiercią autora, mogą swobodnie odetchnąć. Znów jest na co czekać. Wielki Jordan powrócił!

Epigram: Słodycz zwycięstwa i gorycz porażki są jak nóż snów - z "Mgły i stali" Madoca Comadrina

Notatka na obwolucie (tłumaczona z oryginału) jest następująca:

Koło Czasu obraca się i Robert Jordan przedstawia nam jednasty tom swojego niezwykłego arcydzieła fantasy.

Martwi spacerują po świecie, ludzie giną na przedziwne sposoby. Wydaje się, jak gdyby rzeczywistość sama w sobie stawała się niestabilna: wszystko to znaki nieuchronnie nadciągającej Tarmon Gai'don, Ostatniej Bitwy, podczas której Rand al'Thor, Smok Odrodzony, będzie musiał stawić czoła Czarnemu jako ostatni bastion nadziei ludzkości. Ale Rand nie śmie podejmować tej walki dopóki w jego posiadaniu nie znajdą sie wszystkie ocalałe pieczęcie więzienia Czarnego i dopóki nie rozwikła problemu Seanchan, którzy zagrażają wszystkim narodom po tej stronie oceanu Aryth i coraz bardziej wydają się wrastać w zdobyte terytoria.

Ale na jego próbę zawarcia pokoju z Seanchanami pada cień zdrady która może go kosztować wszystko. Pomimo tego, musi uzyskać pokój za każdą cenę. A na dodatek grożą mu inne niebezpieczeństwa. Niektórzy z Przeklętych nie cofną się przed niczym, by ujrzeć jego śmierć.

Poza wiedzą i zasięgiem Randa, Perrin zawiera własny pakt z Seanchanami. W jego własnych oczach to układ z Czarnym, ale zrobi co tylko będzie potrzebne, by uratować swą żonę, Faile, i zniszczyć Shaido którzy ją pojmali. Pomiędzy Shaido, Faile usiłuje oswobodzić się, skrywając sekret który może równie dobrze przynieść jej wolność jak ją zniszczyć. W mieście zwanym Malden, długi łuk z Dwóch Rzek zmierzy się z włóczniami Shaido.

Uciekając z Ebou Dar poprzez kontrolowaną przez Seanchan Altarę z porwaną Córką Dziewięciu Księżyców, Mat próbuje zabiegać o względy kobiety z którą jest na wpół ożeniony, wiedząc że w końcu dopełni ona ceremonii. Ale Tuon chłodno wodzi go za nos. Okazuje się, że nawet podarunek może mieć głębokie znaczenie wśród Krwi Seanchan i że cała jego wiedza o kobietach nie wystarczy, bo go ocalić. Ze swoich własnych powodów, których nie ujawni dopóki nie zechce, obiecała nie uciekać, lecz Mat wciąż się poci kiedy tylko zbliżają się żołnierze Seanchan. Wtedy okazuje się, że właśnie ci żołnierze są śmiertelnym niebezpieczeństwem dla Tuon. Aby ją ocalić, musi zrobić coś, czego nienawidzi bardziej niż pracy...

W Caemlyn, Elayne walczy o Lwi Tron, jednocześnie próbując odżegnać niebezpieczeństwo niemal pewnej wojny domowej, która rozpęta się, jeśli zostanie ukoronowana...

W Białej Wieży, Egwene usiłuje zniszczyć lojalność sióstr wiernych Elaidzie od wewnątrz...

Wiatry czasu stały się burzą, a rzeczy, które uważano za niezmienne i wieczne odmieniają się na oczach wszystkich. Nawet sama Biała Wieża przestaje być bezpiecznym miejscem. Teraz Rand, Perrin i Mat, Egwene i Elayne, Nynaeve i Lan, a nawet Loial, muszą lecieć na tych wiatrach burzy, albo ulegną Czarnemu.

Powieść przeszła pełen cykl edytorski, co po raz ostatni zdarzyło się przy tomie 6 (angielskim) - według niektórych ostatniej udanej pracy Jordana. Być może właśnie temu zawdzięczamy widoczny powrót do formy. Jordan nie zapuszcza się już w beznadziejne opisy mało istotnych detali, nie wprowadza nowych kluczowych postaci, ani nie wprowadza nowych niezrozumiałych proroctw dotyczących odległych wydarzeń. Mimo wszystko, rozplątanie wszystkich spraw zasupłanych na przestrzeni poprzednich powieści wydaje się być zadaniem trudnym nawet przy pomocy sztabu edytorów z wydawnictwa TOR.

Większość czytających wie zapewne, że cztery tomy (w oryginale), które powstały po "Tryumfie Chaosu", to znaczy A Crown of Swords (pol. Korona Mieczy), Path of Daggers (pol. Ścieżka Sztyletów) Winter's Heart (pol. Serce Zimy) oraz Crossroads of Twilight (pol. Rozstaje Zmierzchu) niestety charakteryzowały się wolniejszym tempem. Główne postacie rozpierzchły się na wszystkie strony Jordanowego świata; niewiele wielkich wydarzeń miało miejsce (no, było jedno na koniec "Winter's Heart"), a czas wydawał się wręcz cofać, kiedy kolejne powieści podejmowały wątki jeszcze sprzed zakończenia poprzednich.

Z tym wszystkim koniec. Co prawda wątpliwe, żeby "Nóż Snów" był najlepszym tomem w cyklu - ale nie zdziwię się, jeżeli niektórzy go za taki uznają. Ma swoje wady, o których będzie dalej. Najwyraźniej jednak Jordan mocno sobie postanowił, że zakończy cykl na tomie dwunastym. Krótko potem zorientował się, że aby tego dokonać, musi naprawdę pogalopować z akcją i "wykrztusić" z siebie kilka rozwiązań i z dawna skrywanych sekretów.

Co do zakończenia na tomie XII, sprawa wydaje się mimo wszystko wątpliwa. Bałagan wprowadzony do fabuły w poprzednich częściach sprawił, że wątki rozmnożyły się nadmiernie i ich zakończenie w obrębie nawet 1000 stron wydaje się trochę nieprawdopodobne, chyba że zostaną mocno skrócone. Z drugiej strony, można się takiego nadmiernego skracania obawiać, zwłaszcza że Jordan w którymś z wywiadów wprost mówi, że niektóre sprawy pozostawi niezakończone (jak to w życiu, twierdzi!). W każdym razie, jeśli nawet, nasze tłumaczenie XII części zapewne będzie rozbite na kolejne 12 części. Tom 11 liczy 760 stron, czcionką drobniejszą niż w poprzednich tomach; tom 12 zapewne Amerykanie będą wozić taczką.

Mimo wszystko, wiele spraw znajduje w tym tomie jeśli nie zakończenie, to przynajmniej godną kontunuację. Mowa przede wszystkim o Macie i Tuon, o Perrinie, o Elayne i o Egwene. Będzie o nich całkiem sporo. Doczekacie się aż dwóch ślubów i jednego pokonanego Przeklętego. Dosyć istotną rolę odegrają Seanchanie - każdy z trzech ta'veren będzie zmuszony układać się z nimi, i to niezależnie od pozostałych. Poplecznicy Czarnego podszywający się pod niewinne postaci zostaną - ogólnie rzecz biorąc - nieco przetrzepani. O dziwo, przypomnicie też sobie, że istnieją jeszcze takie postacie jak Lan oraz Moiraine. Z drugiej strony, wpływ Czarnego na świat tkany przez Koło Czasu stanie się naprawdę zatrważający.

Dowiecie się wreszcie, dlaczego Trolloki i Myrddraale używają Dróg; jakie są ograniczenia bram i Podróżowania, a także jak wygląda pocałunek Ogirów (spodoba się Wam, obiecuję :). Będzie też o tym, co takiego Tuon zobaczyła w Macie, co Moiraine napisała do Thoma, jak Aludra chce użyć fajerwerków, kim jest Morridin i pod kogo podszywa się Semirhage (jeśli ktoś jeszcze tych rzeczy nie wiedział). Dowiecie się też wielu, wielu innych ciekawych rzeczy, a co więcej, wielu rzeczy dowiedzą się również postacie z powieści.

Wad - cóż, jest ich kilka. Tempo jest lepsze niż wcześniej, ale trochę nierówne: miejscami nieco grzęźnie, żeby w innych chwilach przyspieszyć. Być może dlatego trudno jest nie odnieść czasami wrażenia, że część wątków, po bardzo długim wstępie (w poprzednich powieściach) zostaje rozwiązana aż nazbyt gwałtownie, pozostawiając pewien niedosyt. Niestety, stosunkowo niewiele jest na temat Randa, tak jakby Jordan nie miał już zbyt wiele do powiedzenia na jego temat aż do czasu Tarmon Gai'don. Hm.

Na szczęście, ciekawych scen i fragmentów jest w "Nożu Snów" całe mnóstwo. Niestety, przetłumaczenie większości z nich oznaczałoby zdradę ważnych elementów fabuły - co, nawiasem mówiąc, w moim odczuciu byłoby zarówno spoilerem, jak i naruszeniem praw autorskich - toteż ograniczę się tylko do jednego króciutkiego cytatu.

Elayne wpatrzyła się w nią z niedowierzaniem. Próbowała nauczyć Aviendhy sztuki tworzenia ter'angreali, lecz jej siostra nie miała w tej dziedzinie ani krzyny zdolności. Być może jednak posiadała inną umiejętność, nawet taką, którą można było nazwać Talentem.

- Chodź ze mną - powiedziała i chwytając Aviendhę za ramię, niemal wyciągnęła ją z przebieralni. Essande podążyła za nimi, protestując gwałtownie. Sephanie usiłowała w biegu zapinać dalej suknię Aviendhy.





do góry






Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 119 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 119 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Finis coronat opus - Koniec wieńczy dzieło.

  - Owidiusz
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.