Użytkownik: Hasło: Rejestracja
Fantastyka i jej Autorzy

Kącik Terry'ego Goodkinda  

Ogólnie o Goodkindzie i jego dziełach | Bibliografia utworów Goodkinda
Recenzja Pożogi | Recenzja Fantomu
Skomentuj »



Zwiastun "Pożogi"

To jest recenzja.
Pomaga zdecydować, czy warto czytać książkę.


Tu nie ma większych spoilerów!

Terry Goodkind: Pożoga. Po angielsku - Chainfire. Dziewiąty tom cyklu. Polskie tłumaczenie ponoć już w październiku. A u nas już teraz... Trochę na rozbudzenie apetytu. Ci spośród Was, którzy nie chcą zupełnie nic wiedzieć o książce czytają resztę z zamkniętymi oczami (co Wy w ogóle tu robicie?). Pozostałych uspokoimy, że można przeczytać recenzję, a potem i tak dobrze się bawić - nie zdradzamy zbyt wielu szczegółów. A już na pewno nie poznacie zakończenia...

Powieść będzie prawdziwą ucztą dla wszystkich czytelników "Miecza Prawdy". Goodkind wydaje się odzyskiwać swoją najlepszą formę - nawet jeśli wziąć poprawkę na to, że zazwyczaj oryginały podobają się bardziej niż tłumaczenia. Ostatnie dwa tomy - zwłaszcza "Filary Świata" - wydały się zdecydowanie słabsze od poprzedników. Wiele wątków zostało zaniechanych, najciekawsi bohaterowie zapodziali się gdzieś albo ledwie byli widoczni na tle nowych, mniej atrakcyjnych... W gruncie rzeczy obie powieści mogłyby nie istnieć i całość by nie straciła zanadto.

Tymczasem "Pożoga" wydaje się powracać do głównego nurtu historii wojen z Jagangiem, do wydarzeń tak świetnie opisanych w "Nadziei Pokonanych". Książka jest dość gruba - wersja angielska w twardej oprawie liczy 667 stron, co czyni z niej niezłą cegłę - i ma wszystko to, co w powieściach Goodkinda kocha się najbardziej. Co jeszcze ważniejsze, jest to pierwsza część trylogii kończącej cykl - dlatego znajdziemy powiązania sięgające aż pierwszego tomu i liczne przesłanki dotyczące ostatecznej bitwy. Najwyraźniej Goodkind chce się zamknąć w 11 tomach. Może chce udowodnić Jordanowi, że da się i krócej, i szybciej...?

Zdecydowany trzon fabuły stanowią wydarzenia rozgrywające się wokół Richarda, Cary i Nicci. Jest też conieco o mieszkańcach Altur'Rang, takich jak kowal Vincent Cascella (pamiętacie go jeszcze? To ten od lardo...) - zresztą, co ciekawe, książka jest dedykowana komuś o właśnie takim imieniu i nazwisku. Nie zabraknie innych znajomych: Zedda, proroka Nathana, Ann, Shoty, Verny, Berdine, Rikki i innych.

Miejsce akcji przesuwa się, wraz z bohaterami, dosyć gwałtownie: na początku w Starym, a potem w Nowym Świecie. Niebezpieczeństwa się mnożą: przerażające potwory, walne bitwy, starcia magów (nawet takie jeden na jednego... fajna sprawa). A pośród tego wszystkiego pogoń za zaginioną wiedzą i poszukiwanie odpowiedzi na niewyjaśnione... Co ważne, całość jest dobrze przemyślana. Nie pojawia się już sytuacja taka jak w "Bezbronnym Imperium", kiedy to takie czy inne poczynania Richarda właściwie nie miały większego wpływu na przebieg zakończenia. Naprawdę, naprawdę dobrze napisana powieść.

Z drugiej strony, jest trochę wad. Osobiście najbardziej poirytowały mnie okazjonalne "przypomnienia" - szczerze tego nie cierpię - takie w rodzaju: "czym są Mord-Sith"; "skąd pochodzi Richard i kim był w Hartlandzie"; "kim są Siostry Mroku" itd itp. Tak jakby ktoś brał do ręki tom 9 bez przeczytania poprzednich. Poza tym, większość wątków pozostaje nierozwiązana na końcu - sprawa dość zrozumiała, skoro jest to pierwsza część trylogii. Nie znaczy to, że końcówka jest niezadowalająca, ale pozostaje niedosyt. Reszta ewentualnych zastrzeżeń nie jest niczym nowym - trochę za dużo moralizatorstwa i filozofii, a Richard wciąż, jak na mój gust, zbyt doskonały.

Ciężko napisać coś więcej bez zdradzania rzeczy, których zdradzać się nie powinno zbyt wcześnie. Poniżej znajdziecie jeden spoiler dotyczący informacji z pierwszego rozdziału - tylko z pierwszego rozdziału, ale za to... hm... spoiler największego kalibru... Decyzja należy do Was.

Całą sprawę najlepiej odda cytat z końcówki pierwszego rozdziału:

Cara zmarszczyła brwi, pochylając się w stronę Nicci.

- Usłyszałaś, co powiedział?

- Nie wiem. Jakieś imię. Chyba Kahlan.

Richard spróbował krzyknąć "Tak!", ale zdołał z siebie wydać zaledwie ochrypły jęk.

- Kahlan? - zapytała Cara. - Kim jest Kahlan?

- Nie mam pojęcia - mruknęła Nicci...

Bomba, nie? Wysilę się jeszcze troszkę i podsunę Wam drugi krótki, a ciekawy fragment. Oto on:

Nicci zwilżyła wargi.

- Sądzę że powinnyśmy udać się do stajni, albo [Richard] może odjechać bez nas. Wydaje się być dość zdeterminowany w sprawie wyjazdu.

- Masz rację - Cara uśmiechnęła się do niej. - Posłuchaj, Nicci, jeżeli wolisz, po prostu zapomnij, że cokolwiek mówiłam. Widzę, że przeze mnie poczułaś się nieswojo. Zresztą ja też bynajmniej nie czuję się dobrze, mówiąc ci o czymkolwiek.

- Więc czemu to zrobiłaś?

Cara wpatrzyła się tęsknie gdzieś w dal.

- Chyba dlatego że trzymałam go i poczułam głębię jego samotności. To złamało mi serce. - Jej spojrzenie znów spoczęło na Nicci. - A Mord-Sith raczej nieczęsto cierpią z powodu złamanego serca.

Nicci o mały włos nie odrzekła, że czarodziejki również.

Nie powinniśmy czekać zbyt długo. Rebis nie przeciągał jak dotąd publikacji tej serii i można mieć nadzieję, że to się nie zmieni: oficjalna zapowiedź opiewa już październik 2005. A mnie osobiście interesuje, jak też tłumaczka przełoży takie oto słowa Richarda pod adresem Cary:

"You're a regular little miss sunshine this morning, aren't you?"

Oczywiście to ironia... Może macie jakiś pomysł?



© Przedstawiona powyżej recenzja jest własnością www.mythai.info i nie może być publikowana poza witryną www.mythai.info bez zgody jej redakcji.





Wasze komentarze:

Autor: Mariusz

Data dodania: 25.01.2005

Po przeczytaniu polskiego tłumaczenia mogę już powiedzieć, że "You're a regular little miss sunshine this morning, aren't you?" przetłumaczone zostało jako "Ależ ty jesteś dzisiaj słodziutka"... Trudno wymyślić coś dobrego przy takiej zagwózdce, ale to już nie to samo, prawda? Jeśli już o tłumaczeniu mowa, to nie wiem dlaczego tytułowe "Chainfire" przetłumaczono w tytule, ale w trakcie powieści została nazwa angielska... No i nie wiem, dlaczego zostawiono słowo "ma'am" pod koniec książki, tak jakby to był jakiś fantastyczny tytuł, czy jak? "Ma'am" to po prostu skrót od "madame", czyli coś w rodzaju naszego "pszę pani". Hm...





do góry






Nasi użytkownicy napisali 77204 wiadomości na forum oraz dodali 443 publikacji.
Zapisało się nas już 2008

Ostatnio do paczki dołączył IdioticFishe

 
Po stronie kręci się 179 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 179 gości.
 


       Dział Literatury:

   •   Recenzje Fantastyki
   •   Autorzy Fantastyki
   •   Artykuły
   •   Poczytaj fantasy
   •   Poczytaj SF
   •   Poczytaj różne
   •   Cała proza
   •   Poezja
   •   Publikuj własne dzieło »

Myśl

Nie ma nic lepszego od milczenia.

  - Menander
  
Strona główna | Mapa serwisu | Wersja tekstowa | O stronie | Podziękowania
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich | Kontakt

© 2004 - 2016 Mariusz Moryl

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ułatwienia identyfikacji użytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia.
 
zamknij
Masz nowych listów.