Rozdział 1 - Wizja świata
- Witaj, Mistrzu - rzekła Ivoy, wbiegając do wypełnionej półmrokiem salki na szczycie wieży. Garp odwrócił się, zawadzając długim rękawem ozdobnej szaty o jedną z ponad stu ksiąg. Stary manuskrypt zakolebał się wraz ze stojakiem i runął na kamienną posadzkę. Ze zduszonym okrzykiem mężczyzna podskoczył w jej stronę, łapiąc księgę z taką troską, jakby to było małe dziecko. Wyprostował się i otarł czoło.
- Uff... Verd ma tylko Siedmioro Mistrzów - odparł trochę napiętym głosem, kiedy już ostrożnie umieścił ciężką księgę na postumencie. - Chociaż ty, jak słyszę, będziesz zapewne następnym.
- Ja nie jestem stąd - powiedziała Ivoy, rozglądając się ciekawie. - I któregoś dnia znowu odejdę. Poza tym, jak na Mistrzynię, zadziwiająco mało wiem. I właśnie w tej sprawie tu jestem. Garpie, chcę to zmienić! Potrzebuję kogoś, kto zna tajemnice ksiąg poukrywanych w zakamarkach Wież. Potrzebuję Mistrza Wiedzy.
- Mistrza Wiedzy? - Garp zamrugał. - Może rzeczywiście... Ale ja nie mam czasu dla uczniów. Nie mam nawet czasu na porządne śniadanie, a Moce wiedzą, jak bardzo lubię dobrze zjeść. Nie mam... ach, nie będę ci mówił, na co nie mam czasu, weźmiesz mnie za głupca. W każdym razie nie mam.
- Tym bardziej powinieneś wziąć kogoś do terminu. Nikt nie będzie lepszy ode mnie - kusiła. - Dzięki mnie będziesz jadał śniadania. Sprzątnę też kurze i pomogę w pracy. Zbliża się zima, jest chłodno; ktoś będzie musiał zająć się drewnem i rozpalaniem w kominku. Przynosić olej do lamp i ucinać knoty... Przy mnie nigdy nie zmarzniesz.
Garp jednak kręcił już głową, niezdecydowanie, ale uparcie.
- To, czym się zajmuję wraz z Lyvirem, jest zbyt ważne. Poza tym, od nauczania są prawdziwi Mistrzowie. Nie powinienem nawet zastanawiać się nad twoją propozycją bez ich zgody.
- Niczyja zgoda nie jest mi potrzebna - stwierdziła Ivoy z błyskiem w oku. - Powinieneś dobrze o tym wiedzieć. Nie jestem uczennicą, tak naprawdę.
- Może... Mimo wszystko...
- Kto wie, może zdołałbyś się też nauczyć czegoś ode mnie - powiedziała kusząco.
Garp spojrzał na nią i uniósł brwi.
- Masz na myśli...? Naprawdę zechciałabyś...?
- Wątpię, żebyś wyszedł na tej zamianie tak dobrze, jak ci się wydaje... Ale czemu nie? Jeśli ty znajdziesz nieco czasu, ja również mogę. A przyznam, że to miejsce przyciąga mnie jak płomień ćmy. - Ivoy podeszła wolno do jednej ze ścian, gdzie wisiało rozpięte obszerne płótno. - Zgromadziliście tu ogrom wiedzy. W całym tym kurzu i półmroku kryją się sekrety, których nie zna niemal nikt na całej Mythai. Jak chociażby to. To jajo, co to jest?
 (Kliknij na mapę lub tutaj, żeby powiększyć)
- To... - Garp podszedł bliżej i na parę chwil zadumał się. - Rzeczywiście, to rzadkość. Moi bracia i ja, a przed nami nasi poprzednicy tworzyli ten obraz od stuleci. Nadal nie jesteśmy pewni wielu szczegółów... Ale to, moja droga Ivoy, to jest obraz świata. Patrzysz w tej chwili na mapę. Podobiznę całej Mythai.
Ivoy poczuła, jak ciarki przebiegają jej po karku. Cofnęła się o krok.
- Cała Mythai? - wyszeptała.
- Tak! Niektóre miejsca na tej mapie są od nas tak odległe, że zabrakłoby życia, by do nich dotrzeć; lecz mimo to one istnieją, i są zamieszkane.
- Skoro leżą tak daleko, jak udało się je poznać?
- Niektóre opisali wędrowcy. Inne znaleźliśmy na różnych mniejszych szkicach. Ale część... część tej wiedzy pochodzi od samych Potęg. W moim Bractwie mówi się czasem, że trzy rzeczy wykradliśmy władcom tego świata: ogień, żelazo... i mapy. - Garp przerwał na chwilę dla nabrania oddechu.
- Rozpalę w kominku.
- Dziękuję - Garp uśmiechnął się lekko.
- A co jest dalej? Za krańcami świata?
- Krańce świata nie istnieją, Ivoy. Niewielu o tym wie, ale Mythai jest kulą. Płynąc przez cały czas w jedną stronę, dotrzesz w końcu w to samo miejsce, z którego wyruszyłaś. To wielka i niezgłębiona tajemnica; niemniej tak właśnie jest. Nie wiemy dlaczego.
Ivoy, która zdążyła dojść do kominka, przystanęła i w oszołomieniu spojrzała na Garpa, a potem na olbrzymią mapę. Przez dłuższy czas panowało milczenie. Wreszcie przełknęła i pochyliła się nad szczapami drewna. Kiedy zabłysły płomienie, odezwała się cicho:
- Opowiedz mi o tym świecie, Mistrzu.
- Pozwolisz, że najpierw zaparzę sobie lipowej herbaty? Trzeba zrobić jakiś pożytek z twojego ognia. Ostatnio coraz bardziej czuję chłód tych kamiennych murów we własnych kościach... - Garp krzątał się niespiesznie po izbie, podczas gdy w ustawionym na żelaznym stojaku imbryku woda gulgotała coraz mocniej. Dopiero po dłuższej chwili, z parującym kubkiem w ręku, stary człowiek wyciągnął z kąta inną mapę i skinął na Ivoy.
- Słuchaj zatem - zaczął cicho. - Świat ma trzy wielkie lądy. Mythai, to ten, na którym jesteśmy w tej chwili. O, tu, we wschodniej części. Dalej na południe są: tu... Genea. I tutaj... Sythion. - Wskazał kontynenty palcem i na krótko znowu się zamyślił. Ivoy z trudem zachowywała cierpliwość, widać było, że najchętniej zasypałaby go pytaniami. - Każdy z tych Trzech jest światem sam w sobie, ale wszystkie je obmywa jeden ocean. Wszechocean. Nieskończone Morze. Éol.

Nasi użytkownicy napisali 77181 wiadomości na forum oraz dodali 442 publikacji. Zapisało się nas już 2010 Ostatnio do paczki dołączył Madraz0  Po stronie kręci się 1 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 1 gości. |
|