|
|
|
|
|
|
w jaki sposób chcielibyście odejść z tego świata ? |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 |
Autor Wiadomość |
|
Wysłany: Wtorek 10 Maj, 2011 19:21 |
|
|
A bo ja wiem czy to wszytko byłoby takie nudne? Z perspektywy Boga: dał nam wolną wolę, i na pewno nieźle się bawi patrząc jak ta wolna wola jednych ściera się na granicach z wolną wolą drugich. Qrcze, jakieś pozytywy boskiej egzystencji też muszą być bo inaczej mielibyśmy Big Bang za Big Bangiem ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 10 Maj, 2011 21:52 |
|
|
Kiedyś widziałem bardzo fajny film produkcji japońskiej, którego nazwy niestety nie pamiętam. Generalnie chodziło o to, że pewien (oczywiście najlepszy, najmądrzejszy i najgenialniejszy-we-wszystkim) wojownik wędrował po świecie i szukał księgi. Po drodze spotykał niezliczone przeszkody i ścierał się z problemami natury moralnej i takie tam. W każdym razie, kiedy już dotarł na miejsce i mnisi w zakonie podali mu księgę, okazało się że zamiast stron są w niej lustra.
Owa księga miała zawierać wszystkie mądrości świata i odpowiedzi na wszelkie pytania, oczywiście.
A po co o tym mówię? Według mnie - podobnie jak według autorów filmu - liczy się droga do celu, a nie cel. Tak na prawdę cel sam w sobie nie daje satysfakcji. Dążenie do niego, mimo trudności i przeciwieństw - owszem. Dlatego wieczne szczęście to dla mnie nie spełnienie marzeń a możliwość ciągłego dążenia. Czyli w gruncie rzeczy - życie jest dla mnie szczęściem i jakoś nie spieszy mi się umierać
Narzuca mi się jeszcze jeden problem. Co, jeśli człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie i opisać słowami naszego raju? W końcu nie jesteśmy nawet w stanie wyobrazić sobie nieskończoności ani zera, a co dopiero raju? Wobec powyższego można uznać, że wszelkie dywagacje na ten temat mijają się z celem, mamy zbyt ograniczone umysły |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 16 Maj, 2011 23:15 |
|
|
Film nazywa się "Cichy flet" i to jest fantasy oparte o zen (czy może tao).
Dywagacje może i mają sens, w końcu rozstrzasamy wiele spraw nieistniejących, wiele irracjonalnych, wiele co do których mamy tylko mizerne dane albo swa intuicję. Natomiast zabijanie się - w przenośni i dosłownie - o to co jest po śmierci to jest poważne imo zaburzenie psychiczne i powinno sie to leczyć. Przymusowo.
Zabijamy się o religie, czyli o to, co może jest a może nie ma! Zabijamy się o to, co nasz ograniczony mózg zdolny jest sobie wyobrazić w tym zakresie! Zabijamy w imię życia pozagrobowego - tak czy owak u różnych wiar postrzeganego. To jest dopiero chore. Jednak rozważanie tego co jest po śmierci nie uważam za bezsensu. Wydaje mi się, że to rozwija umysł. Podobno, jak to ktoś filozoficznie usposobiony rzekł, "gdy umysł człowieka skupiony jest na Wiecznym jego intelekt wzrasta". Może to i prawda? Choć imo oczywiście nie wydaje mi się, żeby należało przesadzać - w końcu i tak każdy się dowie jak to jest na prawde, wiec po sie na zapas głowic za bardzo? Nie rozumiem tylko po co teraz tracić czas, aby się kłócić, bić i niszczyć o to, czego i tak dowiedzieć się możemy dopiero jak umrzemy?
poz
tal ____________ pracka:
http://silesian.academia.edu/MagdalenaKroczak
fanfiki:
http://www.fanfiction.net/u/242280/Tallis_Keeton |
|
|
|
|
Wysłany: Czwartek 19 Maj, 2011 18:01 |
|
|
Taki już jest człowiek, do bitki i do wypitki. Nie tylko polak Tylko, że w tym temacie występuje zawsze pewne tło, jakim jest pieniądz. Ludzie nie zabijają się w imię religii, ale pieniądza. Oczywiście, że szeregowy żołnierz podczas krucjaty miał pewnie inne zdanie, ale biskupi walczyli głównie o łupy.
Co nie zmienia faktu - masz rację, nie ma sensu się bić i kłócić. Ale wytłumaczyć to gatunkowi ludzkiemu jest zadaniem syzyfowym |
|
|
|
|
Wysłany: Czwartek 19 Maj, 2011 23:57 |
|
|
szeregowy żołnierz możliwe że głęboko wierzył we wpojoną mu ideologię krucjat, ale jednoczesnie imo był zadowolony, że dostał dyspensę i może sobie łupić do woli niewiernych, nakraść się, wrócić i zakupić u siebie - zależnie od kasty - jakiś domek z paroma morgami, albo jakiś zamek z paroma wsiami A biskupi i inna hierarchia kościelna to imo wielu z nich wierzyło w idee krucjat, ale dodatkowo imo chcieli podłapać nowe ziemie dla siebie i swych zgromadzeń, zakonów i innych podwładnych - nowe krainy to i nowi wyznawcy a wiec nowe donacje i ofiary, ale też nowe podatki i nowe urzędy do obsadzenia.
poz
tal ____________ pracka:
http://silesian.academia.edu/MagdalenaKroczak
fanfiki:
http://www.fanfiction.net/u/242280/Tallis_Keeton |
|
|
|
EvivaDowódca Oddziału Mistrzyni Pióra
|
Wysłany: Piątek 20 Maj, 2011 17:32 |
|
|
Mentalność ludzi średniowiecza nie była taka jak nasza. Oni naprawdę głęboko wierzyli w to, że "niewierni" właściwie nie są ludźmi i że Bóg jest im szczerze wdzięczny za pozbycie się paru tysięcy Turków czy Ormian. A że ich przy tym łupiono, to nic dziwnego.
Rycerz, rzecz znana wszędzie
żyje z tego, co zdobędzie.
Tak napisał Andrzej Waligórski i miał rację. Po prostu nie uważano tego za coś zdrożnego. ____________ Los chroni dzieci, głupców i statki o nazwie Enterprise. |
|
|
|
|
Wysłany: Piątek 20 Maj, 2011 17:47 |
|
|
Oj, czy pieniądz, czy wiara - owszem, zazwyczaj to szło w parze, niemniej wydaje mi się, że walka za wiarę jako taką często obywała się bez dodatkowej motywacji w złocie, a w każdym razie taka motywacja była -li - tylko przyjemnym dodatkiem. Zauważ że do tej pory w gruncie rzeczy szeregowy bojownik walczy przede wszystkim dlatego, że wierzy w słuszność swej racji, a same pieniądze rzadko są wystarczającym motywem do narażania życia.
Oczywiście inna rzecz w przypadku tych 'nieszeregowych'. Oni zazwyczaj chcą władzy, której wymiernym wyznacznikiem są między innymi pieniądze. Aczkolwiek... znam osobiście ludzi, dla których władza jest istotniejsza od pieniędzy. Nie zetknęliście się kiedyś z opinią, że pieniądze są niepotrzebne komuś kto ma faktyczną władzę? ____________
|
|
|
|
EvivaDowódca Oddziału Mistrzyni Pióra
|
Wysłany: Piątek 20 Maj, 2011 18:12 |
|
|
Słuszna sprawa dobra rzecz, ale tez trzeba z czegoś żyć. Tak z e jak najbardziej szło to w parze. ____________ Los chroni dzieci, głupców i statki o nazwie Enterprise. |
|
|
|
|
Wysłany: Piątek 20 Maj, 2011 19:38 |
|
|
Słusznie, że jak się ma władze to pieniądze są mniej czy bardziej zbędne, ale jest i na odwrót - im się ma wiecej kasy tym ma sie wiecej wladzy. Wystarczy zobaczyć zależności miedzy biznesem sponsorującym kampanie wyborcze np. na prezydenta USA. To oni mają realną wladze postawienia swego kumpla na stołku, jak wycofają kasę nie wygra.
A co do filmu Cichy flet - wydaje mi sie, że obok mysli że droga jest ważniejsza od celu jest tam i przeslanie, że jeśli chcesz poznać wszystkie najwieksze mądrości i tajemnice swiata wpierw poznaj samego siebie. O to chodzilo z ksiazka z lustrami.
poz
tal ____________ pracka:
http://silesian.academia.edu/MagdalenaKroczak
fanfiki:
http://www.fanfiction.net/u/242280/Tallis_Keeton |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 22 Maj, 2011 13:01 |
|
|
A mnie się wydaje, że to poznawanie według Cichego fletu szło właśnie w parze z doświadczeniem życiowym jednostki. Generalnie więcej się dowiemy skupiając się na drodze niż na celu.
A a propos pieniędzy i władzy idących w parze - patrząc przez pryzmat polskiego społeczeństwa wydaje mi się, że to jest dobra zależność. Przykładowo - polityk, który startuje na jakąś pozycję mając już zaplecze finansowe nie będzie chciał już zarobić więcej (patrz - nakraść więcej), a raczej zdobyć władzę. A jak wiadomo, prestiż w polityce mierzony jest czynem |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 23 Maj, 2011 20:37 |
|
|
Wcale nie byłaby pewna czy nie będzie chciał zarobic wiecej. Niby nie powinien skoro jest dajmy na to milionerem, bo zrobil dobry biznes (zakładam w tej chwili, że uczciwie), ale nawet jeśli jest decydentem w jakims zakresie to wydaje mi się, że to od poszczególnej osoby, od jej charakteru zależy czy skupi sie na pracy czy też skusi się na kolejną łapówkę za milion czy dwa? Myślę, że tak samo facet, co został politykiem a zarabiam powiedzmy 2-3 banki, jak i ten co został politykiem, bo w dziedzinie zarobków już doszedł do ściany bo zrobił miliony, tak samo obaj mogą byc podatni - albo nie podatni - na pokusę wiekszej kasy np. łapówki, lecz także innego, niezbyt licującego z powagą funkcji zarobku (reklama czegos albo inne rozrywkowe zachowania). Otóż wydaje mi sie, że apetyt rosnie w miare jedzenia i ten kto ma milion może zechciec dwu a kot ma 8 zechce uzupełnic do okrągłej dziesiątki.
Tu się pojawia dyskusyjny problem jak finansować polityków - czy z podatków czy z ich prywatnej kasy. Obie niestety wersje mają plusy i minusy. Plusem panstwowego, podatkowego finansowania polityków jest to, że wszyscy sie na nich zrzucamy, a nie poszczególny prywatny interes, minusem tutaj jest to, jak w przypadku dotowania z budżetu pańśtwowego rozdzielic sprawiedliwie miedzy partie. Plusem dotowania przez prywatnych sponsorów jest to, że kazdy polityk wydawałby wlasną kasę na politykę, a wiec łatwo poznać, że jesli idziesz do polityki musisz być człowiekiem obrotnym, zaradnym, co się chwali, gdyż innego bym na polityka nie chciała, drugi plus to to, że na kampanie forsę wpłacą wtedy głównie najbogatsi i biedny czy też nawet nie biedny ale zwyczajnie sytuowany obywatel nie musi swych podatków ze wspólnego budżetu przeznaczac na polityka, zwlaszcza takiego którego nie popiera. Minusem tego jest jednakże to, że wówczas ten co płaci ten wymaga, i polityk jego interesy reprezentuje a nie wiekszej całości, czesto niestety wówczas interesy całości stoją w sprzeczności z interesem danej firmy. Ja bym proponowała wiec trzecią, troche mniej wydajną finansowo ale bardziej pewną jesli idzie o z jednej strony nie zaglądanie do kieszeni podatnika z drugiej nie byłoby zagrożenia, że polityk zamiast reprezentowac wyborcę i jego wolę reprezentuje wolę koncernu, który przez lobbyste daje mu kasę. Pracę polityka potraktować jako 1 - 4 letnią umowę na wolontariat. Z drobnymi opłatami z budżetu za przejazdy itp wydatki okazjonalne. Ale bez zarobku wlasciwego dla polityka pracującego wówczas rzeczywiscie dla wspólnego interesu. Bowiem pracującego tylko po kosztach, non-profit. I wówczas by sie okazało ilu jest naprawdę chętnych do sprawowania funkcji i pracowania w polityce. Praca za darmo, jako wolontariusz, wyłoniłaby z pośrod kandydatów na polityka tych, którzy naprawdę mają szczere ambicje i nie chce jedynie dorobic te paredziesiąt czy pareset baniek. Poszliby do polityki tylko ci, którzy albo mają dość forsy by sie utrzymac albo ci którzy dla wspolych spraw pracowaliby i tak darmowo. A, że mało kto by chciał pracowac dla wspólnego dobra za darmo to znak, że mielibysmy lepszych kandydatów. Natychmiast po wprowadzeniu tego, odsiałoby większość polityków, założe się. Dodatkowo zrobić powinno się tak, aby wyżenąć z nich nadmiar dumy i próżnego pokazywania się w tv, że za każdy wyskok niemerytoryczny, za każde oplucie jadem, za każdą kłótnie na wizji, za wszelkie występu niecenzuralne (niezależnie która parta by nalatywała na którą partię), osobnik taki byłby dostawał bana. Tak jak moderator daje bana na forum tak przepis prawny powinien automatycznie dawać politykowi bana z mediów, np. ban na miesiąc na występy w tv i radiu za obrażanie uczestnika dyskusji. Co wy na to? Wówczas byłby to automatyczny odsiew z szeregów politycznych; awanturników, warchołów, lecących na kasę i na szkło, na sławę, zostaliby ci, którzy są merytoryczni i którzy chcą pracować dla wspólnych celów chocby i za darmo. Non-profit.
poz
tal ____________ pracka:
http://silesian.academia.edu/MagdalenaKroczak
fanfiki:
http://www.fanfiction.net/u/242280/Tallis_Keeton |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 24 Maj, 2011 1:20 |
|
|
@Tallis Keeton - z pierwszą częścią twojej wypowiedzi w zupełności się zgodzę - apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ot, taka ludzka cecha, która nas i nasz gatunek napędza od początków istnienia do przodu. Jest to, w ogólnym rozrachunku, bardzo dobra cecha.
Niestety, nie zgadzam się z drugą częścią - mam tu pewne "ale". Mam na myśli "dobrą opcję", a mianowicie brak jakiekolwiek finansowania ze strony państwa [zakładając jednocześnie wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych i szereg zmian w naszej niezbyt dobrej konstytucji, gdzie kupę rzeczy wyprowadza się z niedorzecznej zasady "demokratycznego państwa prawa"], gdzie startowaliby ludzie którzy sami już coś osiągnęli, mają majątek i poważanie, i właśnie we własnym interesie dążyliby do polepszenia państwa - nie posiada wymienionych minusów, zwłaszcza ze tacy ludzie sa odporniejsi na łapówki niż gołota-dorobkiewicze (w przeciwieństwie do "opcji złej", gdzie możemy słusznie założyć, że będą się do rządzenia próbowały dostać osoby które nastawione są tylko na wypłatę, na kiełbasę dla gołoty, za którą będą głosować nie w interesie ludzi którzy ich wybrali, ale prezesa partii z listy której startowali i od której kiełbasy mogą być odsunięci - czego zresztą skutki możemy obserwować obecnie).
"Minusem tego jest jednakże to, że wówczas ten co płaci ten wymaga, i polityk jego interesy reprezentuje a nie wiekszej całości, czesto niestety wówczas interesy całości stoją w sprzeczności z interesem danej firmy." - Tallis
Oczywiście, i jest to dobre. W okręgach jednomandatowych ludzie wiedzą kogo wybierają i ten ktoś dba o interesy ludzi którzy go wybrali - np. właścicieli domów, działek, mężów, ojców, matek, żon (czemu ma dbać o "większą całość" - większość składającą się z np. nierobów na zasiłkach, meneli, kryminalistów, którzy w naszej kochanej demokracji tez mają głos? Na których trzeba pracować!), i swój własny jednocześnie, zwłaszcza, że może nie być wybrany na następną kadencję przez ludzi o których interesy miał dbać. W dzisiejszym polskim systemie głos składa się na tzw. listach, gdzie głosuje sie na "pakiet" kandydatów. 'Czarny koń' zbiera tyle głosów, że wciąga pozostałych z listy - dlatego m.in. wciąż te same twarze w sejmie. Ludzie tacy w nosie mają wyborców którzy nawet nie zdają sobie sprawy, że ich wybrali. Podporządkowani są prezesowi, który ich z partii może wydalić, bez partii nie mają bytu. I jeszcze propo finansowania - kandydat na prezydenta USA z 2007, pan Ron Paul (za wikipedią) "ustanowił trzeci wynik w obozie republikanów, gromadząc 2,4 miliona dolarów. Ponad 99% funduszy Paula pochodzi z indywidualnych wpłat, a 47% to datki rzędu 200$ lub mniej." Serio. Jeśli by zdjąć z polaków te absurdalne podatki, gdzie państwo jebie wszystkich (mnie, Ciebie, pana, panią...) z każdych zarobionych 100 zł na ~70-80 zł (SIC!) to, byliby w stanie bez jakiegoś bólu wpłacić te parę złotych na swojego kandydata. Grosik do grosika i wcale nie trzeba potężnej 'firmy' za plecami.
Dalej - "ban" za "oplucie jadem" "kłótnie na wizji" "wszelkie występy niecenzuralne" "wyskoki niemerytoryczne" to coś co by nie zdało egzaminu - raz, że w normalnym państwie telewizje powinny być prywatne i to właściciel powinien decydować co i niego jest wyświetlane; dwa, byłoby to właściwie zaprzeczenie wolności słowa - jakby nie sformułować ewentualnej ustawy, byłyby to na tyle generalne normy, że dałoby się pod to podciągnąć wszystko, każdą wypowiedź, żeby tylko zamknąć usta ludziom-nie-u-władzy. I uważam, że kłótnia, ostra wymiana zdań jest rozwijająca. Toczona oczywiście według odpowiednich zasad - tu się kłaniają przyjęte obyczaje, wola właściciela stacji tv i przepisy prawa karnego. W normalnym państwie oczywiście.
____________ Why say Black Metal when you can say Norsk Arsk Black Metal?
"Nikt już nie pamięta pieśniarza. Pieśń wciąż żyje." |
|
|
|
|
Wysłany: Sobota 28 Maj, 2011 21:22 |
|
|
Osz ty Karol, ile tekstu... A pomyśleć, że rozmowa zaczęła się od umierania A tu proszę, polityka się wkradła
No ale co robić, trzeba rozmawiać Z tym apetytem rosnącym w miarę jedzenia - nie wydaje mi się, żeby to tak do końca wyglądało. Człowiek mający na koncie sześć zer raczej uzna łapówkę za obelgę. Myślę, że tacy raczej mają inne priorytety. Co nie zmienia faktu, że nie każdy się do polityki nadaje. Pomysł z 'banowaniem' sejmowych awanturników mi się podoba, ale zgadzam się również ze stwierdzeniem, że to by nie przeszło. Niestety, tak długo jak mówimy o polityce w Polsce, tak długo będziemy mówić o samych aferach. Taka prawda, naród mamy dość kłótliwy i porywczy już od czasów sarmatów. Do tego dochodzi jeszcze brzemię poprzedniego ustroju, który zakodował polakom w głowach, że tyle masz ile ukradniesz razy jak się ustawisz. No i potem do polityki pchają się warchoły i chamy a inteligentni ludzie raczej od niej stronią i wolą robić coś poza.
A w kwestii burzliwych dyskusji i afer, o czym pisał Havok - owszem są rozwijające i kreatywne - o ile faktycznie rozmówców interesuje postęp. W wypadku, kiedy aferę robi się dla samej afery i szumu (a w wypadku Polski - również dla pozyskania wyborców, znamy takie przypadki), postępu raczej nie ma. Jest za to jeszcze większy chaos i niechęć do współpracy.
Ech, do czego to doszło... Rozmawiam o polityce, nie do pomyślenia |
|
|
|
|
|
Forum Mythai
-> Karczma |
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) |
Strona 11 z 11 |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|