Rejestracja
Rejestracja
FAQ
FAQ
Szukaj
Szukaj
Kup efekty
Efekty
My wszyscy
My wszyscy
Grupy
Grupy
Profil
Profil
Poczta
Poczta
Zaloguj
Zaloguj
Czas Wojny

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Mythai -> Recenzje powieści fantastycznych
 (« Zobacz poprzedni tematZobacz następny temat »)

Autor
Wiadomość
Netrath
Dowódca Oddziału


Płeć: Płeć:Męska    Posty: 2253
Postać   Chowaniec

10 Miedziaków
0 Denarów
0 Dukatów



PostWysłany: Poniedziałek 17 Kwiecień, 2006 17:57 Odpowiedz z cytatem

jest to część znacznie większego dzieła (jeszcze nie w pełni ukończonego)
nie zamieszczam tu prologu, gdyż w nim jest jeszcze sporo błędów

Wczesnowiosenny poranek świtał nad lasem. W powietrzu unosiła się woń liści i młodych, oblanych rosą traw. Woda w strumykach pluskała wesoło jakby ciesząc się ze wstającego słońca. Ptactwo ze świergotem budziło się w gałęziach drzew i niespokojnie przygotowywało do dnia. Szare niebo błękitniało, a słońce nieśmiało strzelało promieniami. Noc uciekała. Resztki nocnych cieni i mroków roztapiały się w blasku dnia. Razem z szumem lasu odezwał się chór ptaków - bór rozpoczął swą poranną muzykę. Nagle wszystko umilkło. W borze coś zaszeleściło i na małą leśną polankę powoli i dostojnie wyszedł potężny behemot. Był to prawdziwy Władca Gór. Z wyglądy przypominał olbrzymiego niedźwiedzia o bardzo rozbudowanej przedniej części ciała i przednich kończynach, podobnych z budowy do ludzkich, zakończonych długimi prawie na metr pazurami. W normalnej pozycji liczył sobie trzy metry wysokości, a po wyprostowaniu osiągał pięć metrów. Zwierzę to posiadało niezwykłą siłę. Z łatwością przewracało olbrzymie drzewa, a zabicie trolla, który prawie dorównywał mu wielkością, nie przedstawiało dla niego żadnego problemu. Czasem zdarzało się nawet, że uśmiercało ono smoka. Behemot stanął na skraju polanki, uniósł się na tylnich łapach i zaczął węszyć. Jego piękne, srebrzystoszare futro lśniło oświetlane promieniami słońca.
W pewnej chwili, ku zaskoczeniu behemota, zza zasłony drzew wyskoczył drow trzymający długą włócznię, którą błyskawicznie wbił w muskularną pierś Władcy Gór. Zraniony mięsień zwierzęcia wybuchnął strasznym bólem, a z gardła behemota wydobył się przenikliwy, rozdzierający ryk. Wszystkie ptaki w okolicy zerwały się z drzew i odleciały jak najdalej od miejsca, gdzie toczyła się walka. Ogromny potwór spojrzał wściekle na swego przeciwnika. Jego małe, czerwone oczy przepełnione były dzikim gniewem i żądzą mordu. Władca Gór uniósł w górę łapę szykując się do zadania straszliwego coisu. Nie troszczył się nawet o wyjęcie z rany włóczni, którą drow wciąż trzymał w rękach, gdyż wiedział, iż jedno jego uderzenie wystarczy, by powalić i unicestwić wroga. Nie zdążył jednak zadać ciosu, gdyż w tym samym momencie, w którym uniósł swą potężną łapę inny elf, z kocią zwinnością, wskoczył mu od tyłu na grzbiet, wyciągnął dwa długie sztylety, wbił je w szyję behemota i zeskoczył na ziemię. Wszystko to trwało zaledwie kilka sekund. Ranne zwierzę zatoczyło się, lecz nie upadło. Dwaj elfowie spojrzeli na siebie z niemym zdziwieniem. Pierwszy z nich wbił mocniej włócznię w pierś potwora, a drugi wyciągnął miecz i powoli podszedł do bestii, która wciąż stała na tylnich łapach, lecz niezdolna była już do walki. Z nieprawdopodobną szybkością doskoczył do behemota i cioł go w brzuch. Stwór zamachnął się na przeciwnika, lecz ten w porę się uchylił. Z gardzieli behemota po raz kolejny wydobył się przelażliwy ryk, tym razem jednak szybko się urwał, a bestia padła na martwa na ziemię.
- Całkiem nieźle walczył...choć krótko - rzekł pierwszy z łowców wyciągając włócznię z cielska. Miał srebrzyste włosy, a na jego twarzy malował się wyraz zadowolenia.
- Masz rację Nedrenie...zarobek na kolejne kilka miesięcy-odparł jego kolega.
- Nie wiem jak ty Eithelu, ale ja lubię naszą pracę.
- Tak, tak ile to razy już mi o tym mówiłeś-zaśmiał się elf. Znam to na pamięć...daje ci satysfakcję i urozmaica życie.
- No i jest dobrze płatna. Dzisiaj musimy zawitać w jakiejś karczmie i się zabawić. Podobno do miasta sprowadzono skądś nowe wina i piwa.
- Ciekawe skąd? Przecież chyba nie z Imperium.
- A skąd ja mogę wiedzieć. Nie jestem handlarzem. Ale weźmy się już do roboty. Musimy schować naszego zwierzaczka i wrócić na wieczór do domu.
Dwaj przyjaciele przynieśli przygotowane wcześniej kamienie oraz gałęzie i zaczęłli przykrywać nimi behemota. Była to ciężka praca, gdyż ciało musiało być należycie zabezpieczone przed dzikimi zwierzętami, a w szczególności przed wilkami. W trzy godziny później elfowie skończyli robotę.
- No nareszcie - odezwał się Nedren. Czas wracać do miasta. Nie mogę się przyzwyczaić do tego nowego trybu życia. Po jaką cholerę ta cała Wielka Rada kazała nam prowadzić dzienny tryb życia?
- Dobrze wiesz dlaczego. Trzeba być dobrze przygotowanym, nikt nie wie kiedy możemy być zaatakowani przez Imperium.
- No tak...Łatwo ci mówić, kiedy tobie to nie przeszkadza. Wiesz zresztą jak lubię narzekać. Nie mam nic przeciw słońcu, ale mimo to wolę, gdy nie jest za jasno. Dobrze, że w mieście panuje półmrok. Tak, półmrok to taki złoty środek, nieprawdaż?
- Ja nie wiem jak ja z tobą wytrzymuje-uśmiechnął się Eithel. Ty chyba już od urodzenia umiałeś mówić...i to dużo.
- Po to mam język, żeby gadać. Dzisiaj musimy się upić przyjacielu, a wtedy i ty zaczniesz dużo mówić. Tak, znam cię...jak tylko sobie popijesz to jadaczka ci się nie zamyka. Oj, popijemy sobie.
W ten sposób rozmawiając doszli do małej rzeczki. Przeszli przez kamienny mostek, a ich oczom ukazało się Ered Cirath - miasto Mrocznych Elfów. Zbudowane było ono na niewielkiej, skalistej górze z cirithu - odmiany bardzo mocnego, szarego granitu. Nazwa Ered Cirath oznaczała we wspólnej mowie Szara Góra. Grube i wysokie mury otaczały skalistą górę ze wszystkich stron. Jedyna brama położona była w południowej ich części. Na szczycie góry znajdował się wielki pałac, a obok niego wysoka wieża, która stanowiła najwyższy punkt twierdzy. Miasto miało jednak miało dwie części - naziemną i podziemną. Góra bowiem była wydrążona i mieściła w sobie wiele budynków. Tam też znajdowały się kopalnie drowów.
Nedren i Eithel skierowali się ku bramie miasta.
Gdy przechodzili przez ogromne, wykonane z czarnego metalu wrota wielkiej bramy, jeden ze strażników zwrócił się do Nedrena:
- Witaj Łowco Behemotów! Nie było was przez okrągły tydzień. Mam nadzieję, iż szczęście wam dopisało.
- Szczęście nie opuszcza elfów o silnych i sprawnych rękach, Rotselu. Zapamiętaj to sobie. Zamierzamy dzisiaj sobie popić w karczmie, więc jeżeli chcesz to przyjdż, a wszystko ci opowiem.
- Oczywiście, że przyjdę. Swoją drogą będzie o czym pomówić. Trzy dni temu do miasta przyszła spora grupa uciekinierów z Imperium.
- Ho, ho to zapowiada się interesująca rozmowa. Musimy już iść do handlarza. Do zobaczenia niedługo!
- Do zobaczenia!
Dwaj łowcy ruszyli kamiennym chodnikiem, wzdłuż którego w dużych odstępach rosły wielkie, stare drzewa, w stronę wejścia do podziemnej części miasta. W wejściu jak zwykle panował mały tłok. Nedren pozdrawiał wielu drowów, którzy z uśmiechami pytali się o wynik polowania. Eithel, jak to miał w zwyczaju, szedł milczący i jakby nachmurzony. Część miasta znajdująca się w górze była bardzo skąpo oświetlona przez pochodnie oraz szyby oświetlające i doprowadzające świeże powietrze. Wszystko wykonane było ze skały. Wszędzie znać było mistrzowską robotę elfich kamieniarzy i rzemieślników. Większość ulic była szeroka i przecinała się pod kątem prostym. Panował na nich niezwykły porządek. Po kilku minutach Nedren i Eithel dotarli do swojego celu. Był to bardzo duży budynek opatrzony w szyld zawieszony nad wielkimi drzwiami, na którym widniał napis: "Dom Handlowy Tezuesa". Łowcy nie weszli jednak głównym wejściem lecz obeszli budynek i bez ceremonii weszli przez małe drzwiczki z napisem "Tylko dla personelu". Znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu wyposażonym w mały stolik i kilka krzeseł. Przy stoliku siedział pochylony nad stosem pergaminu drow. Gdy tylko usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, poderwał się z krzesła.
- O cóż za miła niespodzianka - rzekł z wymuszonym uśmiechem na suchej twarzy. Witajcie moi drodzy Łowcy. Proszę usiądźcie.
- Bez ceremonii Tezeusie - odparł mu na to Nedren korzystając z oferty. Wiesz po co przyszliśmy.
- Ano tak - odrzekł zakłopotany drow. Więc co złowiliście?
- Duży samiec.
- Gdzie jest?
- O nie. Najpierw zapłata.
- Aa...tak. Tyle co zawsze - Tezeus rzucił Nedrenowi pękatą sakiewkę z pieniędzmi.
- Lepiej, żeby się zgadzało - włączył się do rozmowy Eithel. Jest na polance, tam gdzie ostatnio - dodał, po czym razem ze swym towarzyszem wyszedł na ulicę.
- Nie lubię go - powiedział Eithel.
- Ja też, ale dobrze płaci. Chodźmy do mnie, odłożymy broń i umyjemy się, a potem pójdziemy pić. Już nie mogę się doczekać. Może poznam jakąś miłą elfkę. Oj, będzie miło!
Dom Nedrena był bardzo blisko. Składał się z dwóch pokoi. Całym jego sprzętem było duże, wygodne lóżko i kilka skrzyń. Drugi pokój pełnił rolę łaźni. Znajdowały się tam dwie wielkie miski i mała studzienka. Elfowie odłożyli swój rynsztunek - Eithel miecz oraz sztylety, a Nedren włócznię i mały łuk służący do polowania w czasie wypraw łowieckich. Pieniądze Nedren schował w niewidocznym schowku w podłodze.
- No, trzeba nam się jeszcze tylko umyć i możemy ruszać - odezwał się Eithel. Chociaż szczerze mówiąc wolałbym kąpiel w ciepłej wodzie w łażni.
- Marudzisz. Tylko stare pryki moczą tyłki w łażniach. Zimna woda zdrowia doda...a zimne piwo tym bardziej.
Elfowie nalali wody do mis, po czym rozebrali się i zaczęłli dokładnie myć swe ciała.
- Trzeba będzie się dokładniej dowiedzieć o tych zbiegów z Imperium od Rotsela - mówił Nedren. Ostatnio coraz ich więcej. Nie mam nic przeciw innym elfom, ale po jaką cholerę nam tutaj na przykład niziołki?
- Są niezłymi rzemieślnikami - zaśmiał się Eithel. Eh, to całe Imperium mnie wkurza. Podobno ludzi traktują dobrze, ale gnębią całą resztę. Po co wogóle się doczepili do cudzych ziem?
- A ja wiem. Ale zdobyli je. Hm...ty z nimi walczyłeś. Powiedz mi jacy są.
- Nie mam ochoty. Szkoda słów. Są niepokonani.


mam nadzieję, że długość Was nie zniechęci
p.s.
wszelka krytyka mile widziana Smile

Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość   Powrót do góry ⇑
Whitefire
Głos Potęg


Płeć: Płeć:Męska    Posty: 2980
Postać   Chowaniec

133331 Miedziaków
681 Denarów
0 Dukatów



PostWysłany: Wtorek 18 Kwiecień, 2006 11:57 Odpowiedz z cytatem

Bardzo nie lubię się wypowiadać, kiedy utwór jest nie skończony, ale zanosi się na ciekawą historię. Fajnie, że zdecydowałeś się na "Elfowie" zamiast "elfy". Co do długości... myślę że użytkownicy tego forum to raczej ludzie inteligentni, którzy lubią czytać.

Przy okazji uprzedzę trochę wydarzenia i zdradzę, że najprawdopodobniej w najbliższych miesiącach zmieni się trochę system publikowania na naszej witrynie. W dalszym ciągu istotna będzie ocena redakcji (kałamarze), ale niektóre sprawy zostaną zautomatyzowane.

Przypominam też o konkursie  Exclamation  gold  Exclamation
____________


Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość   Odwiedź stronę autora Powrót do góry ⇑
Netrath
Dowódca Oddziału


Płeć: Płeć:Męska    Posty: 2253
Postać   Chowaniec

10 Miedziaków
0 Denarów
0 Dukatów



PostWysłany: Wtorek 18 Kwiecień, 2006 14:18 Odpowiedz z cytatem

używam formy "elfowie", gdyż brzmi bardziej...hm...ludzko
chodzi o to, że "elfy" brzmi dla mnie tak jakby chodziło o przedmioty
a co do długości - to z doświadczenia wiem, że zwykle im tekst jest dłuższy - tym mniej komentarzy    Sad

Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość   Powrót do góry ⇑
Tefini
Wędrowiec


Płeć: Płeć:Męska    Posty: 271
Postać   Chowaniec

4 Miedziaków
1 Denarów
0 Dukatów



PostWysłany: Środa 19 Kwiecień, 2006 12:28 Odpowiedz z cytatem

Cytat:
myślę że użytkownicy tego forum to raczej ludzie inteligentni, którzy lubią czytać.


-Naprawdę zanosi sie na ciekawą przygodę.Poczekajcie jeszczę troszkę zamieszczę fragment swojej opowieści.

Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość [ Ukryty ] Powrót do góry ⇑
Netrath
Dowódca Oddziału


Płeć: Płeć:Męska    Posty: 2253
Postać   Chowaniec

10 Miedziaków
0 Denarów
0 Dukatów



PostWysłany: Sobota 22 Kwiecień, 2006 10:41 Odpowiedz z cytatem

zamieszczę inny fragment (który jest praktycznie gotowy - najwyżej jeszcze potem go odrobinkę "doszlifuję")
akcja dzieje się w kilka dni po pierwszym fragmencie


Nedren i Eithel stali ramię w ramię w rzędzie najprzedniejszych wojowników Ered Cirath. Wszyscy w skupieniu oglądali widowisko rozgrywające się przed nimi. Kilkudziesięciu elfach tancerzy odprawiało niesamowity i niezwykle rzadki rytuał – Taniec Śmierci. Zwinni drowowie biegali, wykonując przedziwne ruchy, naokoło wysokiej kolumny znajdującej się na samym środku areny. Tancerze, ubrani jedynie w przepaski na biodrach, byli jakby pogrążeni w amoku. Z ich ust wydobywała się przejmująca dreszczem i budząca grozę pieśń na cześć śmierci. W pewnym momencie niskie tony zmieniły się. Stały się wyższe i bardziej przeszywające. Tańczący elfowie odbiegli na boki, a wojownicy wyszli na arenę. Ich oczom ukazały się falujący tłum widzów siedzących na trybunach.
Na środek areny wyszedł czarno odziany drow i stanął tuż obok kolumny. Był to Azariusz – najpotężniejszy mag w mieście a zarazem jeden z członków Rady. Wojownicy podeszli do niego i uklęknęli. Azariusz podchodził do każdego z kolei i kładł mu rękę na ramieniu szepcząc coś w dziwnym języku. Gdy dotknął Eithela, na jego twarzy pojawiło się coś jakby grymas bólu. Mag jednak szybko się opanował i ruszył dalej. Gdy ceremonia rozpoczęcia dobiegła końca, Azariusz zawołał donośnym głosem:
- Jako pierwsi walczą Nedren z Eithelem przeciwko Ennarowi i Tennentemu.
Wszyscy, oprócz wymienionych, zeszli z areny. Eithel spoglądał na przeciwników oceniając ich zdolności bojowe. Obydwoje byli wysocy i dobrze zbudowani. Jeden z nich uzbrojony był w krótki miecz i tarczę. Drugi natomiast dzierżył potężny, dwuręczny topór. Obaj odziani byli w lekkie, skórzane zbroje. W ich twarzach Eithel dostrzegał determinację i gniew.
„O co oni się wściekają?” – pomyślał, lecz w tej chwili spojrzał na Nedrena i wszystko zrozumiał. Jego przyjaciel opierał się o swoją długą włócznie i śmiało patrzał na przeciwników, uśmiechając się kpiąco. „Dlaczego ja się przyjaźnię z takim idiotą?” – przeleciało przez głowę Eithelowi, lecz naraz uświadomił sobie, że za tego „idiotę” bez chwili wachania oddałby własne życie.
Na arenie rozległ się wysoki dźwięk dający wojownikom znak, by zaczęli walkę. Eithel powoli dobył miecza, który zalśnił zimnym blaskiem. Kątem oka dostrzegł, że Nedren przestał się opierać o włócznię i szykował się do ataku. Z jego twarzy jednak wciąż nie znikał uśmiech.
- Eithelu załatwmy ich szybko! – zawołał drow i rzucił się na przeciwnika z mieczem i tarczą. Elf z zadziwiającą szybkością władał swym długim i na pozór nieporęcznym orężem. Ostrze włóczni przypominało teraz jedynie srebrną smugę. Jego przeciwnik jednak był również znamienitym wojownikiem. Chociaż nie zdołał ani razu wyprowadzić ciosu, to broń Nedrena nigdy nie dosięgała swego celu.
Chwilę później Eithela zaatakował drow z toporem. Młody łowca poczuł nagle jak przez jego głowę przebiega błyskawica bólu i zamknął oczy.

Klęczał na skalnym urwisku i spoglądał w przepaść. Był prawie nagi. Osłaniały go tylko strzępy spodni. Jego ciało było najeżone strzałami, a jego miecz leżał złamany. Z otwartych ran sączyła się krew, a jego serce spowijał czarny cień trwogi. Czuł jak przenika go zabójczy chłód – zwiastun nadchodzącej śmierci. Najgorszy był jednak brak nadziei i poczucie całkowitej klęski.
Niebo spowite było czarnymi, burzowymi chmurami. Na dnie przepaści rozwierającej swą paszczę tuż przed łowcą, kłębiły się czarne i krwawe cienie. Bystre, elfie oczy dostrzegały tam sylwetki podobne do ludzkich poganiane przez rzesze demonów. Do uszu łowcy dochodziły stamtąd wrzaski bólu oraz krzyki rozpaczy. Elf wszakże słyszał coś jeszcze. Był to śmiech – przeraźliwy, szyderczy śmiech dobywający się z ust istoty do cna przesiąkniętej starożytnym złem, istoty nie znające miłosierdzia, ni litości. Dźwięk ten przeszywał na wskroś całe jestestwo elfa. Napełniał go zgrozą, zabijał wszelką nadzieję i zmuszał do pogrążenia się w rozpaczy.
Wtem niebo rozdarła błyskawica, a elf ujrzał przed sobą jasnowłosą niewiastę unoszącą się nad przepaścią na białych skrzydłach. Ubrana była w purpurową suknię, a w ręku dzierżyła ogromny, lśniący miecz. Łowca spojrzał w jej piękne, błękitne oczy i nagle poczuł jak śmiertelny chłód i znużenie opuszczają jego ciało, a rany zasklepiają się.
- Enna na victe – rzekła w języku nie znanym żadnej istocie mieszkającej na ziemi, a z jej słów biła moc i majestat Zamierzchłych Czasów.

Eithel otworzył oczy. Topór jego przeciwnika znajdował się o pół stopy od jego głowy. Wszystko wydawało się strasznie dziwne i nienaturalne. Każda sekunda zdawała się ciągnąć godzinami. Choć ostrze topora gnało z wielką prędkością i było już niezmiernie blisko od rozpłatania głowy łowcy, to Eithel bez problemu zdążył go uniknąć. Oczy drowa, z którym walczył rozszerzyły się w niemym zdziwieniu.
Mimo, że Eithelowi wydawało się, że jego wizja trwała strasznie długo, to w rzeczywistości minęły ledwie ułamki sekundy. „Co się ze mną dzieje” – pomyślał. Jego przeciwnik znów rozpoczął atak, lecz Eithel z dziecinną łatwością unikał wszelkich jego ciosów.
Wszystko powoli zdawało się znów stawać takie jak wcześniej, prócz samego łowcy. Czuł jak wypełnia go moc. Po zrobieniu kolejnego uniku, sam zaczął atakować. Kilka sekund później topór jego przeciwnika wyleciał w powietrze, a Eithel przyłożył mu miecz do gardła. Przegrana jednego zawodnika oznaczał przegraną całego zespołu. Pierwsza walka była skończona.

Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość   Powrót do góry ⇑
noldor
Gość


   
Chowaniec

0 Miedziaków
0 Denarów
0 Dukatów



PostWysłany: Sobota 08 Grudzień, 2007 13:41 Odpowiedz z cytatem

Heh  Pomysł na fabyłe  na prawdę dobry. Tekst interesujący i da się czytać. Maówisz, że ma trochę błędów, cóż nie zauważyłem, bo opowieść naprawde wciąga, i jeżeli skończysz, napisz do mnie prywatna wiadomośc Netrath, to jak ci się bedzie chciało to,podam ci maila i mi wyślesz  Razz    Very Happy  . Też popieram nazwę Elfowie, elfy to jakoś tak za krótko jak na język elficki (lub elfowy  Heh  ), elficki jednak brzmi lepiej, fajne nazwy bohaterów, szczególnie spodobał mi się Eithel i w mniejszym stopniu Nedren, ale naprawdę dobra opowieść. Powiem kolegom, to może przeczytają  Wink   (ale nie obiecuję  Confused  ).
Można wiedzieć ile będziesz jeszcze to pisał, nie mogę się doczekać  Heh  . A więc mówiłeś że krytyka mile widziana, krytykuję pozytywnie  Wink  , długość mnie jakoś raczej zachęciła, w krótkich opowiastkach nic prawie się nie dzieje, albo wszystko jest w jednym momencie, ty zasługujesz na brawa.

Powrót do góry ⇑
Netrath
Dowódca Oddziału


Płeć: Płeć:Męska    Posty: 2253
Postać   Chowaniec

10 Miedziaków
0 Denarów
0 Dukatów



PostWysłany: Środa 26 Grudzień, 2007 0:09 Odpowiedz z cytatem

o0
<mile zaskoczony>
szczerze mówiąc jest jeszcze sporo części, lecz wszystkie posiane w odmętach dysku/biurka
jak mi się zachce, to poszukam i wrzucę Wink
anyway, jakbyś chciał przeczytać coś co skrobnąłem, to w podpisie mam link

Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość   Powrót do góry ⇑
noldor
Gość


   
Chowaniec

0 Miedziaków
0 Denarów
0 Dukatów



PostWysłany: Środa 26 Grudzień, 2007 19:02 Odpowiedz z cytatem

oki, dzięki zpewnością przeczytam

Dodane po 3 minutach:

przeczytałem i.....
cóż ta powieść tu jest zdecydowanie lepsza, nie lubię tekstów z przekleństwami (czasem są potrzebne),  to mnie odraża, ta fraszka jest bardzo średnia,radzę ci używać lepszego jęzora  Heh

Powrót do góry ⇑
Wyświetl posty z ostatnich:   

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Mythai -> Recenzje powieści fantastycznych Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 
  
Strona glówna | Mapa serwisu | O stronie | Podziekowania | Kontakt
Sponsoruj mythai.info | Informacje o prawach autorskich


© 2004 -2016 Mariusz Moryl
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group - modified by Mythai Team

Ten serwis wykorzystuje pliki cookie w celu ulatwienia identyfikacji uzytkownika.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawien Twojej przegladarki oznacza, ze beda one umieszczane w Twoim urzadzeniu koncowym. Pamietaj, ze zawsze mozesz zmienic te ustawienia.