|
|
|
|
|
|
Kamień Mocy |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 |
Autor Wiadomość |
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 13:10 |
|
|
Dobra... To było po prostu głupie. Przeżyć spotkanie z lepiej uzbrojonym gościem i ucięcie połowy dłoni tylko po to aby skręcić se kark spadając z 3-metrowego budynku... - Adamant westchnął w myślach, po czym rozejrzał się wokół siebie, spostrzegając Erthanga i uciekającego przed nim zbira z krwawiącą raną na udzie.
Kurde... krótkim łukiem nie da rady... Zaraz! - podbiegł do porzuconego przez pierwszego przeciwnika łuku i podniósł go, biorąc też strzałę, którą tamten przygotował i odrzucił wraz z łukiem. Adamant biegiem wrócił do krawędzi dachu, stając w rogu i unosząc łuk, napinając cięciwę. Zaczął mierzyć za uciekającym przeciwnikiem, ale na razie nie strzelił, gdyż jeśli okazałoby się, że Erthang go dogoni, mógłby go niechcący zranić, ponieważ znajdował się dokładnie na linii pomiędzy uciekającym a Adamantem.
"Dalej..." - powiedział cicho Adamant.
(No, już jakiś bonus ^__^) |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 13:51 |
|
|
[Przeciwnik: 12
k10: 9
Erthang 19]
Erthang ze względu na to, że przeciwnik był ranny, nie miał żadnych problemów, by go dogonić. Był już w odległości umożliwiającej mu zadanie ciosu, ale zbyt dużej na walkę nożem. Miał się też na baczności pamiętając o tym, że przeciwnik może rzucić nożem. Krzyknął na uciekającego:
- Stój!
(swoją drogą strasznie dziwnie mi się rysuje na tablecie) |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 15:07 |
|
|
- Stój!
Uciekający nawet nie zwolił, nie miał jednak szans na ucieczkę - doganiałeś go z każdą chwilą. Rana na nodze była dość głęboka, żeby dawać mu sie we znaki. Kiedy krzyknęłeś, dotarł właśnie do rogu chaty. Obejrzał się.
Dokładnie w tej samej chwili został zmieciony z nóg przez dwie postacie, które wypadły zza rogu, zwarte w śmiertelnym zmaganiu. Damizjusz - i kolejny wróg. Twój przeciwnik, klnąc, spróbował powstać na nogi, spluwając piachem. Dając ogromnego susa nad zwartymi dziko Damkiem i jego ofiarą (?), dopadłeś go i wykopnęłeś drugi nóż z jego dłoni. Ostrze twojego miecza spoczęło na jego gardle; znieruchomiał.
Zaraz potem szamotanina Damizjusza z drugim nieznajomym zakończyła się gwałtownie. Damizjusz, uderzasz swojego wroga w szczękę; potem łapiesz go za włosy i z całej siły grzmocisz o bruk. To mogłoby skończyć starcie, ale jesteś rozjuszony bitką i krew w tobie się burzy; podrywasz się na nogi, bierzesz krótki rozmach i brutalnym cięciem topora kończysz żywot przeciwnika.
[Adamant - test prawdopodobieństwa; nie zdany - jeśli się obrócisz, nie zobaczysz już tego, którego ogłuszyłeś...]
[PW do Netratha]
Spomiędzy domów wyłania się postać Vixary; jest pieszo, ale prowadzi objuczonego kucyka. Na widok jatki jej brwi unosza się do góry, a usta wykrzywiają w niesmaku.
- Już zaczynacie? - stwierdza. ____________
Ostatnio zmieniony przez Whitefire dnia Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 18:07, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 15:17 |
|
|
Adamant patrzył, jak Erthang dogania swojego przeciwnika. Nic dziwnego - z taką raną szybko biegać raczej się nie da. Opuścił łuk i powoli zwolnił cięciwę, zdejmując z łuku strzałę.
"Stój!"
Tja... Oj, to MUSIAŁO boleć! - pomyślał Adamant, krzywiąc się lekko, gdy nagle zza rogu wypadł kłąb kończyn i ubrań będący Damizjuszem sczepionym w zwarciu z jakimś zbirem i sciął uciekającego z nóg.
No nie... On jeszcze próbuje wstać. - dodał z podziwem, potem patrząc, jak Erthang obezwładnia swojego oponenta. Po czym skrzywił się widząc, jak Damizjusz zabija swojego.
My tu mamy czegoś się dowiedzieć, a nie urządzić krwawą jatkę... - pomyślał cierpko.
"Już zaczynacie?"
Adamant odwrócił się ku nadchodzącej pani-rzeźbie, otwierając usta, ale zaraz zamknął je na przekleństwie, widząc brak pokonanego przez siebie chwilę wcześniej wroga.
"Co do...?!" - urwał. Jak do jasnej cholery gośc spętany własnymi łachami zdołał tak bezgłośnie uciec?! - pomyślał gorączkowo, podchodząc do miejsca, gdzie zostawił swojego wroga i rozglądając się wokół. |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 15:26 |
|
|
[wyjaśnienie: wiązania Adamanta musiały być bardzo niechlujne, skoro zdążył jeszcze podbiec do krawędzi dachu i zobaczyć, jak E. goni przeciwnika. Oczywiście o wszystkim i tak ostatecznie zadecydował test] ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 15:34 |
|
|
Damizjusz był zszokowany tym co sam zrobił nie był uczony zabijać nie wiedział co sie z nim stało.
"Już zaczynacie?" Damizjusz zwrócił wzrok na Vixare
" nie my nie zaczynamy tylko oni zaczeli a my skończyliśmy "
[PW do White]
Wtedy Damizjusz podszedł do Vixary i szepnął jej na ucho:
"jest bezpieczny, będę go nosił dzień i noc przy sobie."
Po chwili dodał "już myślałem że ta napaść to o ten sztylet ale na szczęście nikt oprócz nas nie wie że go mam i nie będzie wiedział, obiecuje" |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 15:35 |
|
|
(Hm.. Zdążył wydobrzeć po ciosie końcem płacu dwuręcznego miecza w bok głowy, uwolnić się, jakoś związać spodnie i uciec/ukryc się, wszystko to robiąc bezgłośnie? Dobra...
A jaki jest zdobyczny łuk i strzała?)
Adamant westchnął i założył łuk na ramię, strzałę chowając do zasobnika, podniósł miecz pierwszego przeciwnika (i drugiego, jeśli ten go nie zabrał), po czym podbiegł do krawędzi dachu, rzucił oba miecze na dół i spuścił się (Bez skojarzeń! ) w dół na rękach, lądując koło pokonanego wroga. Najpierw sprawdził dźgnął go jednym z nowych mieczy, po uprzednim podniesieniu go z ziemi, aby upewnić się, że nie żyje, po czym szybko go obszukał. |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 15:38 |
|
|
Damizjusz widząc co robi Adamant też zaczoł przeszukiwać swojego przeciwnika ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 15:51 |
|
|
[Adamant:
+ 2 x miecz (k10) k10+2
+ łuk zwykły
+ 4 strzały zwykłe
+ 2 x nóż (k8) k4
+ 5 M]
[Damizjiusz:
+ miecz krótki (k10) k6+2
+ długi nóż (k8) k4+1] ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 15:53 |
|
|
Damizjusz miecz przyczepił do plecaka tak aby sie nie majtał i nie wypadł a nóż schował do plecaka z myślą o zrobieniu do niego keszeni w rękawie ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 16:07 |
|
|
(Okay, tylko jeszcze jedno: Co oznaczają te rodzaje kostek(?) w nawiasach obok nazw broni?
A i łuk zwykły - ale jakiej kategorii?)
Wow... - Adamant zaczepił oba miecze (czy jest opcja walki dwoma mieczami?) obok swego głównego oręża, a łuk zostawił na ramieniu, strzały chowając w zasobnikach wraz z innymi. Noże też się tam znalazły. Zaczynał się czuć trochę jak wieża oblężnicza...
Potem wrócił do ciała pokonanego wroga, przyglądając mu się uważnie, usiłując ustalić, skąd mógł pochodzić. |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 18:04 |
|
|
Erthang obrócił pokonanego plecami do siebie i położył ostrze miecza mizy łopatkami. Zdązył dojrzeć walkę Damizjusza i to jak dobił on zbira...
Spojrzał na Damizjusza jak na upośledzonego i znacząco popukał się w czoło.
- Brawo, udowodniłeś, że jesteś lepszy - mruknął niechętnie. Poczekał aż przybędzie Adamant, przeszukując w tym czasie pokonanego, i dopiero wtedy powiedział:
- To jakaś brudna sprawka. To byli strażnicy grodu.
"Już zaczynacie?"
- Tak... Gwarantujemy niezapomniane emocje - burknął Erthang wciąż jeszcze zdenerwowany niepotrzebnym zabójstwem... Przeciwnik Damizjusza mógł przecież dużo wiedzieć...
- Popilnuj go przez chwilę - powiedział do Adamanta, po czym pobiegł po swoje rzeczy. Po chwili wrócił...
- Kto wam kazał na nas napaść? - zapytał uprzejmie strażnika. Był bardzo przyjazny. Jednocześnie puścił nieznacznie oko do Adamanta. Miał nadzieję, że ten zrozumie jaką chce użyć technikę do wybadania strażnika... |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 18:10 |
|
|
Damizjusz poprawił plecak i podszedł do towarzyszy posłuchać co powie strarznik ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 18:21 |
|
|
[Damek, nie oszczędzaj się tak bardzo przy pisaniu ]
Strażnik - skądinąd powszechnie znany w mieście jako wredna łajza - otarł jeszcze raz błoto z ust i ze stęknięciem spróbował się podnieść. Ostrze, które kolnęło go między łopatkami, posłało go z powrotem w kałużę.
- Nikt - zazgrzytał zębami w odpowiedzi na pytanie Erthanga.
Wewnątrz budynku koszar, który jest przecież tuż obok, słyszycie jakieś poruszenie. ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 18:26 |
|
|
- Nikt? - zapytał nadal uprzejmym tonem Erthang, ale jednocześnie dał ręką znak Adamntowi, żeby ten ostro wziął się za strażnika. Nie chciało mu się wierzyć, żeby ta łajza rzuciła się do walki z kimś uzbrojonym, i do tego najemnikiem. |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 18:34 |
|
|
Damizjusz przygotowł topur cały czas nasłuhując jakiś dziwięków
po czym powoli zrobił trzy kroki w strone koszar ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 19:13 |
|
|
(Adamant jest przy trupie zbira z łukiem, który jest przy budynku naprzeciwko bramy - stanowczo zbyt daleko, aby miało sens mówienie mu, aby popilnował tego żywego zbira - jesteście od siebie oddaleni o jakieś 30-40 m.)
Adamant podniósł wzrok znad trupa (Whitefire? Adamant dowiedział się czegoś z oględzin z poprzedniego posta?) akurat, aby ujrzeć drugi znak Erthanga i uśmiechnął się nieznacznie, gdyz zbir go nie widział. Odgadł intencje towarzysza i specjalnie nie wytarł krwii ze swej metalicznej ręki. Krwii pierwszego zbója, któremu prawie odciął dłoń.
"Cholera!" - wykrzyknął, a jego twarz - i oczy - wypełniły się gniewem. Ruszył prosto do reszty, zatrzymując się koło Erthanga i nachylając się do niego. "Nie patyczkuj się z tym ścierwem!" - wycharczał mu w twarz, potem nachylając się do zbója i łapiąc go za włosy lewą ręką, ciągnąc za nie tak, aby odchylić głowę nieszczęśnika (^__^) do tyłu, powodując, że ostrze Erthanga lekko nakłuło jego plecy. Naraz wskazał głową koszary, patrząc na Erthanga. Coś tam się działo. Potem znów przybliżył twarz do głowy pokonanego.
"Gadaj, kto kazał wam nas zabić!" - wysyczał głosem pełnym wściekłości, jeszcze troszkę ciągnąc pokonanego za włosy, nieznacznie zwiększając nacisk ostrza Erthanga na jego plecy.
"Gadaj! JUŻ!" |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 19:17 |
|
|
- Spokojnie, spokojnie - zwrócił się Erthang do Adamanta.
- No to teraz wpadłeś brachu - mruknął do strażnika. - To furiat. Każdemu przeciwnikowi zanim go zabije, obcina członka. To jego rytułał. No cóż mogłeś współpracować...
- Damizjusz, sprawdz co tam się dzieję, zgoda? |
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 19:35 |
|
|
[Każdemu przeciwnikowi zanim go zabije, obcina członka.
]
Czy Adamant dowiedział się czegoś z oględzin z poprzedniego posta?
Niczego szczególnego. Mężczyzna w średnim wieku, trochę otyły, ale raczej silny.
Schwytany przez was strażnik-bandyta (zwany niekiedy nieszczęśnikiem ) kwiknął przerażony, kiedy Adamant schwycił go za włosy i spróbował się wyrwać. Nic z tego.
- Naprawdę! Nie zabijajcie! - zawył. - Chodziło tylko o pieniądze! Nic złego miało się wam nie zdażyć - no, tu kłamstwo jakby rzucało się w oczy. - Chcieliśmy tylko odebrać, co nasze!
Vixara patrzyła na całą scenę zdegustowana, ale też niezbyt przerażona. Można by pomyśleć, że zaraz zacznie tupać nogą ze zniecierpliwienia.
Drzwi koszar otworzyły się z gwałtownym łupnięciem i na zewnątrz wysypali się strażnicy, niektórzy tylko częściowo odziani, ale wszyscy uzbrojeni; w tym dwóch z łukami. Jeden, drugi, trzeci... Za piątym zamajaczyła postać Lorda Dowódcy, Burtisa, a w tle jeszcze jakieś postacie. Wszyscy byli uzbrojeni.
- Staaać! - ryknął któryś z pierwszych. - Rzućcie broń! Natychmiast! - zaraz potem posypały się przekleństwa. Strażnicy przystanęli na widok krwi, a głos kapitana wybił się ponad nagły zgiełk.
- Co się tu, do k*** nędzy dzieje!!! ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Poniedziałek 26 Czerwiec, 2006 19:40 |
|
|
- Co się tu, do k*** nędzy dzieje!!!
[cenzura: ekskrementy] fajfusie...[<--wpisujcie w tych najbrzydszych wyrazach gwiazdki, bo ustaliłem cenzurę i najgorszy chłam jest zastępowany takimi kwiatkami; trochę to przeszkadza w postach typu "opowiadanie realistyczne, ale wolę tak - Whitefire]
- Zostaliśmy zaatakowani przez naszych praworządnych strażników grodu... Jak mówi ten tutaj chłpina, chodziło im o pieniądze. - Erthang mówił to uśmiechając się niby to miło, a niby to szyderczo i kpiąco.
(a swoją drogą, obejrzcie sobie: http://rapidshare.de/files/24195405/1.jpg.html
pierwsze cuś wykonane na tablecie, wiem, że słabo, ale jakoś dziwnie mi się jeszcze pracuje na tablecie) |
|
|
|
|
|
Forum Mythai
-> Sala Pamięci |
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) |
Strona 6 z 18 |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|