|
|
|
|
|
|
Kamień Mocy |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 |
Autor Wiadomość |
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 12:24 |
|
|
"A teraz następna osoba..."
- No, rozgadałeś się... - uśmiechnął się Erthang. - Teraz ja. Ale jak inni to zlekceważą, to się naprawdę wkurzę. Nie lubię strzępić języka. Nazywam się Erthang Eltharion. Mam 21 lat. Pochodzę z Orvan, ale mieszkałem w naprawdę wielu miejscach. Nie zawsze przyjemnych... Ale to była tylko i wyłącznie moja wina... Od jakiegoś czasu mieszkam tutaj i pracuję jako najemnik i łowca. Chyba wystarczy.
Erthang umilkł i znowu się zasępił. Znowu nawiedziły go wspomnienia z dzieciństwa. Piękna plaża, zabawa, nauka. Wszystko było wspaniałe. Brakowało tylko jednego... Ale potem wszystko co dobre się skończyło.... |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 12:30 |
|
|
"A ja ustąpie Vixarze. Vixaro twoja kolej ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 13:13 |
|
|
A ja ustąpie Vixarze. Vixaro twoja kolej
- Ja jestem zazwyczaj sobą - powiedziała, zatrzymując się, bo kucyk, którego prowadziła, na chwilę zbuntował się. - Czasami jestem czarująca - spojrzała z lekką kpiną na Erthanga - a czasami nie.
* * *
Po dosyć orzeźwiającym poranku (jeśli wziąć pod uwagę pogodę, a nie wydarzenia), dzień nadszedł chłodny i coraz bardziej pochmurny. Idziecie pośród łąk i zagajników, pośród liści wirujących w jesiennych powiewach. Od czasu do czasu z traktu dostrzegacie gęsto zarośnięte oczka wodne. Później teren staje się bardziej falisty i suchy.
Czasami mija was jakiś wieśniak lub grupa drwali, dwa razy natykacie się też na trzyosobowy oddział straży konnej. Kiedy jednak w południe przekraczacie bród na małej rzece i mijacie malutką osadę, która wyrosła w tym miejscu - spotkania się kończą, a trakt dziczeje.
Coraz częściej pogodne łąki zastępują rozległe karczowiska i bezdrzewne chaszcze, żółknące i najeżone kolcami.
Jest już późne popołudnie, gdy w oddali przetacza się grzmot, a powietrze przeszywają pierwsze, ciężkie krople deszczu, wzbijając woń kurzu.
Vixara, która dotąd niestrudzenie prowadziła swojego kucyka, pokazując wam swoje plecy (za wyjątkiem Damizjusza, z którym jednak czasem zamienia kilka słów), zatrzymuje się gwałtownie i ogląda na was. Nie wygląda na zmęczoną, ale włosy ma w lekkim nieładzie.
- Tam w dole jest jakiś staw i parę drzew - odzywa się - jeżeli chcecie, możecie odpocząć i schronić się przed burzą. Możemy - prostuje po chwili, jakby łaskawie uznała własną śmiertelność. - Ale oczywiście możemy też iść dalej - dodaje z lekkim wyzwaniem.
Ciekawe, czy jest jej to rzeczywiście obojętne. ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 13:20 |
|
|
Erthang, który cały czas szedł w zamyśleniu nawet nie spostrzegł jaki kawał drogi już przeszli. Był przyzwyczajony do długich wędrówek. Od młodości wprawiany był do długich wysiłków.
Poza tym chciał jak najszybciej zakończyć tę misję - perspektywa towarzystwa Vixary nie była dla niego zachęcająca.
Ale oczywiście możemy też iść dalej
- W takim razie chodzmy. Jest jeszcze bardzo wcześnie... - powiedział Erthang wzruszając ramionami i ruszył dalej. |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 13:29 |
|
|
" Co prawda mam jeszcze troche wody w manierkach ale wystarczy tylko na 1 dzień więdz wymienił był wode i napełnił puste manirki " ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 13:35 |
|
|
" Co prawda mam jeszcze troche wody w manierkach ale wystarczy tylko na 1 dzień więdz wymienił był wode i napełnił puste manirki "
Erthang obrócił się i spojrzał na Damizjusza. Po jego twarzy przewinął się krótki, dwuznaczny uśmiech.
- Dabrze, w takim razie zatrzymajmy się tu... - powiedział z lekkim westchnieniem i ruszył w stronę miejsca, które wskazała Vixara. |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 13:41 |
|
|
Damizjusz pomógł zejść Vixarze poczym wrócił się i przyprowadził jej kucyka.
Damizjusz podszedł do stawu wyjoł z plecaka manierki napełnił je wodą z niektórych wylał starą i nalał nową poklepał się po nogawce coś sprawdzając [ White wie co] po czym wrócił do towarzyszy siadajądz pod jednym z drzew i szepcząc coś do Vixary ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 13:45 |
|
|
[doskwiera wam głód, zmęczenie też już daje sie we znaki] ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 13:48 |
|
|
Erthang wymienił wodę, po czym podszedł do wielkiego rozłożystego drzewa. Obszedł je i dokładnie obejrzał. Nie wiedział czemu, ale bardzo lubił drzewa i przyrodę...
Potem usiadł przy drzewie opierając się o nie plecami. Wyjął z plecaka skromną rację żywności i bez pośpiechu ją zjadł.
Potem przymnknął i znowu zapadł w zadumę. Po jakimś czasie zwróciłsię do towarzyszy podróży:
- Jak długo chcecie tu zostać? |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 13:49 |
|
|
Damizjusz wyjoł z plecaka jakąś wędline 8 kromek chleba i zaczoł robić sobie kanapki poczym poczęstowak Vixare i siebie wypił wody z manierki i połorzył się pod drzewem rozmyślając o całej tej sprawie ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 17:04 |
|
|
"No, rozgadałeś się..."
"Prawda?" - odparł Adamant z bezczelnym uśmiechem.
"Teraz ja. Ale jak inni to zlekceważą, to się naprawdę wkurzę. Nie lubię strzępić języka. Nazywam się Erthang Eltharion. Mam 21 lat. Pochodzę z Orvan, ale mieszkałem w naprawdę wielu miejscach. Nie zawsze przyjemnych... Ale to była tylko i wyłącznie moja wina... Od jakiegoś czasu mieszkam tutaj i pracuję jako najemnik i łowca. Chyba wystarczy."
"Ach, to ja jeszcze wtrącę, że ostatnio wybiła mi 18-tka." - powiedział, potem patrząc uważnie na Erthanga, który nagle zasępił się.
Hm... Nieprzyjemne wspomnienia... - domyślił się, potem odwracając się na dźwięk głosu Damizjusza:
"A ja ustąpie Vixarze. Vixaro twoja kolej."
"..."
"Ja jestem zazwyczaj sobą."
Serio? Nie domyśliłbym się.
Czasami jestem czarująca. - w tym momencie Adamant rozkaszlał się. A czasami nie.
No, to chyba na stałe. - uśmiechnął się krzywo.
Podczasreszty drogi Adamant pogwizdywał jakąś całkiem przyjemną, choć melanchlijną melodię, nie zafałszowując ani razu. Wydawał się kompletnie zajęty własnymi myślami. Całkowicie ignorował Vixarę, czasami wysforowując się naprzód, czasami zostając w tyle.
Z zamyślenia wyrwało go zatrzymanie się kobiety i spojrzał na nią z małym zainteresowaniem.
Tam w dole jest jakiś staw i parę drzew. Jeżeli chcecie, możecie odpocząć i schronić się przed burzą... Możemy. Ale oczywiście możemy też iść dalej.
"Tja..." - powiedział Adamant, zostawiając decyzję innym. Jemu było wszystko jedno.
"W takim razie chodzmy. Jest jeszcze bardzo wcześnie..."
"Co prawda mam jeszcze troche wody w manierkach, ale wystarczy tylko na 1 dzień, więc wymienił bym wode i napełnił puste manierki."
"Dobrze, w takim razie zatrzymajmy się tu..."
Adamant wylał wodę ze swojego (ponieważ nie było sprecyzowane, uznaję, że ma bukłak) bukłaka, samemu pijąc sporo ze strumienia i napełnił go świeżą, na koniec chowając w zasobniku.
Potem podszedł do wysokiego pnia martwego drzewa, jeszcze w dobrym stanie i prawą ręką wyciągnął swój wielki miecz z uchwytów na plecach. następnie, uważnie dozując siłę, wbił go w pień na wysokości mniej-więcej dwóch metrów tak, że najbliżej pnia była najszersza część ostrza. Potem usiadł pod nim, osłonięty przed ewentualnym deszczem, który w lesie na pewno nie będzie padał pod kątem wymuszonym przez wiatr, lecz pionowo.
Oparł się wygodnie o wysuszony pień i zamyślił się, wreszcie wyciągając plaster suszonego mięsa i zjadając go. Nauczono go mało jeść i tak tez robił. Popił go wodą i na chwilę wstał i poszedł znów napełnić bukłak, po czym wrócił na poprzednie miejsce, wyciągając notatnik i pióro, którym pomachał chwilę dla upłynnienia atramentu i zaczął coś zapisywać, albo rysować.
"Jak długo chcecie tu zostać?"
Wzruszył ramionami, nie odrywając oczy od kart notatnika.
"Mi wszystko jedno." - odparł, kończąc pisać i zamykając pióro, chowając je wraz z notatnikiem do zasobnika. Potem wyjął białą chustę i zaczął polerowac swoje metalowe ramię spokojnymi i miarowymi ruchami.
Ostatnio zmieniony przez Raziel-chan dnia Wtorek 27 Czerwiec, 2006 17:12, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 17:07 |
|
|
[(ponieważ nie było sprecyzowane, uznaję, że ma bukłak)
- ok, uznaję... tylko odtąd, jak coś nie będzie sprecyzowane, to uznajemy że nie ma tego wcale... ]
- Jak długo chcecie tu zostać?
Tym razem grzmot zadudnił niemal wprost nad waszymi głowami. Na kilka chwil wicher ucichł, a drzewa znieruchomiały. Nad okolicą zaległo głuche milczenie.
Dobrze, że nie próbowaliście rozpalić ogniska, bo wasze wysiłki z pewnością poszłyby teraz na marne. Już pierwsza fala deszczu, która chłosnęła liście nad wami, przesłoniła świat jak gęsta kurtyna. Jeśli komuś brakuje nadal wody w manierce, wystarczy wyciągnąć rękę...
Natychmiast ochłodziło się, pomimo że (nie wątpię) natychmiast naciągnęliście na siebie kaptury i peleryny, nawet jeśli wcześniej były zdjęte. Zbiliście się w ciasną gromadkę, w miejscu, gdzie kopuła gałęzi zdawała się być najgrubsza. Kucyk Vixary zniósł nagłe oberwanie chmury z iście filozoficznym spokojem.
Przy tej pogodzie nie spostrzegliście nawet, kiedy dokładnie zaszło słońce.
Mija czas, ale burza nie ustępuje; ziemia aż drży i dudni od grzmotów. Skazani na bliskie towarzystwo - czy wam się to podoba, czy nie - trochę ponuro popatrujecie po sobie nawzajem...
Czy ktoś ma koc?
Jak będzie wyglądała wasza noc? ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 17:14 |
|
|
" Mi też wszystko jedno chociarz jeżeli będzie padać do zachodu słońca chyba nie będziemy wędrować w nocy" Po czym Damizjusz zamknoł oczy przypominając i nucąc pod nosem pieśni jakich uczyli go goście jego ojca ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 17:21 |
|
|
(Ale musiał mieć - co, trzymał porcje wody w plastikowych torebkach?
Bo było, że ma wodę. Ale nie było powiedziane w czym)
Adamant, gdy grzmotnęło, szybko schował chustę i wstał. Mógłby sam dalej stać bezpiecznie pod swym mieczem, ale nie chciał zatrzymywać osłony tylko dla siebie, więc zbił się razem z innymi, trzymając miecz poziomo nad sobą. Dziwnym trafem czubek oręża, z którego lał się cienki strumyczek wody, znajdował się dokładnie nad Vixarą (^__^).
"Ładna pogoda, nie? Nic tylko się poopalać..." - powiedział z wesołym uśmiechem, swoją lewą rękę trzymając ściśnietą między nimi. Prawa nie wymagała ogrzewania. |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 17:29 |
|
|
Damizjusz wyjął swój koc i okrył nim siebie i Vixarę. Niestety koc mógł przykryć tylko 2 osoby.
" Wybaczcie mi towarzysze ale dla was już nic nie mam do okrycia, mam nadzieje że wzieliście koce dla siebie."po chwili zastanowienia " A więc kto ma dziś warte " |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 17:55 |
|
|
[PW od Damka]
Rozmowa Damizjusza z Vixarą pod kocem rozmawiają na tyle cicho, aby tylko oni słyszeli tą rozmowę:
Vixaro może opowiedziała, byś mi coś więcej o sobie. Ja na przykład jestem synem Damianzina zwanego także Stalowym Toporem. Dzieciństwo spędziłem na ćwiczeniu się w sztuce władania toporem na słuchaniu opowieści magów, którzy przyjeżdżali do mojego ojca a tagrze pisałem wiersze i malowałem obrazy. Trochę pokręcone dzieciństwo, ale Ojciec chciał żebym poszedł w jego ślady i został sławnym wojem a mama chciała abym był artystą jednak ja wolałem być wojownikiem i w wieku 17 lat wyruszyłem z domu, aby zaciągnąć się do wojska. A jaka była twoja historia
[PW do Damka]
- Moja historia... jest niewesoła, i raczej nie ma teraz większego znaczenia - odparła szeptem, kuląc się pod twoją peleryną. - Nie mam ochoty o niej rozmawiać. W ogóle nie mam ochoty rozmawiać o sobie - popatrzyła do góry. - Mam kiepski humor, przepraszam. Nie przepadam za niewygodami, ale wolę nie skarżyć się twoim towarzyszom. Pamiętasz o mojej prośbie? ____________
Ostatnio zmieniony przez Whitefire dnia Poniedziałek 03 Lipiec, 2006 21:49, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 17:56 |
|
|
to zajrzyj na pw na mój ekwipunek mam nawet napisane koce
[ajaj, faktycznie, ślepnę na starość ... a zdawało mi się, że tak dokładnie sprawdziłem... ot, niedostatki sesji na forum... - Whitefire]
Ostatnio zmieniony przez Damek dnia Wtorek 27 Czerwiec, 2006 18:00, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 17:58 |
|
|
Gdy wszyscy zbili się w gromadkę, Erthang niznacznie ustawił jeden ze zdobycznych noży tak by uciskał Vixarę w bok.
"Ładna pogoda, nie? Nic tylko się poopalać..."
- Ja lubię deszcz... i wiatr. Świat wygląda wtedy najciekawiej... - odpowiedział Erthang.
" A wiedz kto ma dziś warte "
- Ja mogę mieć. I tak nie chodzę tak wcześnie spać... - rzekł Erthang. - Mam tylko nadzieję, że nie chrapiecie... |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 18:03 |
|
|
-Ja lubię deszcz... i wiatr. Świat wygląda wtedy najciekawiej... -
"ja tam wole śnieg i mróz "
- Ja mogę mieć. I tak nie chodzę tak wcześnie spać... -
o jak dobrze że na mie nie wypadło ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Wtorek 27 Czerwiec, 2006 18:06 |
|
|
"Ja lubię deszcz... i wiatr. Świat wygląda wtedy najciekawiej..."
"Meh... Czy ja mówię, że nie lubię?" - odpowiedział Adamant, uśmiechając się. Zauważył manewr Erthanga i całkowicie go aprobował.
"A więc... Kto ma dziś wartę."
"Ja... Nie."
"Ja mogę mieć. I tak nie chodzę tak wcześnie spać... Mam tylko nadzieję, że nie chrapiecie..."
"Nawet nie zauważysz, że śpię." - roześmiał się, cały czas trzymając swój miecz tak, by osłaniał przed deszczem jego i Erthanga i żeby odprowadzał wodę na Vixarę. |
|
|
|
|
|
Forum Mythai
-> Sala Pamięci |
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) |
Strona 8 z 18 |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|