|
|
|
|
|
|
Kamień Mocy |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 |
Autor Wiadomość |
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 14:42 |
|
|
Jednak zaraz Adamant gwałtownie znów odwrócił głowę do rannego człowieka, rozpozbając go. Na jego twarzy wykwitł ironiczny uśmiech.
"Oh... To ty, Ismundzie." - powiedział z przekąsem, potem patrząc na Damizjusza. "To mój stary 'przyjaciel', Ismund Oran. Parszywiec i chyba to wszystko, co można o nim powiedzieć."
Znów odwrócił się do Ismunda.
"Ismundzie, nie wyglądasz najlepiej. Czyżby znów kłopoty z trądzikiem?"
(ua... Adamant też potrafi być wredny ^__^) |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 15:02 |
|
|
Damizjusz odsunoł sztylet od Ismuda poczym przeprosił ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 17:20 |
|
|
Człowieczek o mysiej twarzy pomasował gardło, oddychając przez chwilę głęboko. Potem spojrzał bykiem na Adamanta. Jego wzrok zatrzymał się na dłuższą chwilę na klejnocie przymocowanym do czoła wojownika.
- Taa... My się chyba już znamy, nie tak...? - zerknął na Damizjusza i nachmurzył się. - Adamant Blade. Jak zwykle chowasz się za plecami innych. ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 17:34 |
|
|
(Er... To miał być metalowy trójkąt, a nie klejnot... Możemy przyjąc, że to metalowy trójkąt z zamocowanym diamentem.)
"Taa... My się chyba już znamy, nie tak...?"
"Niestety."
"Adamant Blade. Jak zwykle chowasz się za plecami innych."
"Jeżeli tak nazywasz ryzykowanie swojego życia, aby ratować innych, to masz całkowitą rację." - odrzekł Adamant, uśmiechając się pod nosem. "Wiedziałem, że mnie śledzisz już od jakiegoś czasu, więc moje pytanie brzmi - czego chcesz? Musi to być coś ważnego, skoro ciągnałes się za nami aż tutaj." - zapytał, zakładając ręce na siebie. Ismund mógł się dobrze przyjrzeć długiemu nożowi umocowanemu do prawego przedramienia. |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 17:47 |
|
|
Ismund wzruszył ramionami.
- To już po lesie chodzić nie można?
W tym momencie Damizjusz spojrzał na niego groźnie, a na nóż Adamanta padł świetlny refleks. Zupełny przypadek. Mężczyzna przełknął ślinę.
- No co? Dobra, przyznaję! Zupełnym przypadkiem - no, naprawdę! - zupełnym przypadkiem, mówię, zobaczyłem obozowisko drwali, tam na skraju lasu, a was w nim. Wszyscy wiedzą, jak bardzo mnie nie znosisz, Adamancie, ja też, więc nie chciałem się zbliżać, dopóki... eee... nie odeszliście. Potem dopiero - urwał nagle. Jakiś dziwny wyraz przemknął na chwilę po jego twarzy. - W każdym razie, pomyślałem: sprawdzę, czego tutaj szukacie, a przy okazji poszukam szmaragdów... Wiecie, że można je tu znaleźć, prawda?
[PW do Damka]
Od jakiejś chwili już czujesz narastający niepokój, który przeradza się w niespodziewaną potrzebę. Zoś zdaje się wzywać ciebie, ciągnąć, pchać - na zachód. Obracasz się w tę stronę i przez chwilę aż drżysz, tak pilne staje się to wezwanie.
____________
Ostatnio zmieniony przez Whitefire dnia Poniedziałek 03 Lipiec, 2006 21:57, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 17:55 |
|
|
"To już po lesie chodzić nie można?"
"..."
"No co? Dobra, przyznaję! Zupełnym przypadkiem - no, naprawdę! - zupełnym przypadkiem, mówię, zobaczyłem obozowisko drwali, tam na skraju lasu, a was w nim. Wszyscy wiedzą, jak bardzo mnie nie znosisz, Adamancie, ja też, więc nie chciałem się zbliżać, dopóki... eee... nie odeszliście. Potem dopiero.... W każdym razie, pomyślałem: sprawdzę, czego tutaj szukacie, a przy okazji poszukam szmaragdów... Wiecie, że można je tu znaleźć, prawda?"
"Acha..." - powiedział Adamant, robiąc minę w stylu 'no tak, oczywiście'. "Czyli fakt, że od jakiegoś czasu podążasz za mną z niezwykłą dokładnością jest dziełem bezlitosnego przypadku i, że mimo twych stałych prób podążenia w całkowicie innym kierunku niż ja przez cały czas okrutny los kieruje cię za mną?" - spytał, unosząc prawą brew. |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 18:24 |
|
|
- Wiesz dobrze - zasyczał Ismund - że twój znak mnie się należy! I gdyby nie twoi przyjaciele, ten tutaj z toporem - łypnął złym okiem na Damizjusza - I ta... kobieta, tam w obozie, z pokazałbym ci, kto bardziej zasługuje na łaski Pozda! ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 18:45 |
|
|
"Na pewno ktoś, kto wpycha człowieka, który chce mu pomóc, do pustej studni i zostawia, aby umarł w męczarniach." - odrzekł Adamant ironicznie, a jego oczy zwęziły się. Jego prawa ręka spoczęła na rękojeści jego wielkiego miecza.
"Dobrze wiesz, że chciałem być twoim przyjacielem. Podczas, gdy inni się z ciebie śmiali, ja ci pomagałem." - powiedział, wysuwając miecz z zaczepów na jakies 5 centymetrów. "A ty właśnie tak mi odpłaciłeś. Ale proszę bardzo - jak tak bardzo chcesz, możemy się przekonać, kto jest godniejszy aby służyć naszemu Panu." - dodał, wysuwając miecz o kolejne 5 cm.
"To jak będzie? Jestem pewien, że mój towarzysz nie będzie interweniował, jeśli go o to poproszę." |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 18:50 |
|
|
- Teraz? Kiedy ta... wiedźma... odebrała mi broń, a potem przegnała jak naprzykszoną muchę, zdzielając po plecach niewidocznymi razami? Nie jestem głupi, Adamancie Blade, wiem, że teraz nie potrafiłbym dotrzymać ci pola. Z tą wykałaczką? ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 18:55 |
|
|
"Widać twój 'poziom', skoro tak łatwo cię pokonała." - Adamant uśmiechnął się ironicznie, po czym lewą ręką odczepił jeden ze zdobycznych miecz od zaczepów na zbroi.
"Może ten będzie lepszy? Chociaż żadna broń by ci nie pomogła, bo po prostu nie masz żadnego poziomu, Ismund. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz kompletnym zerem." - stwierdził, uśmiechając się kpiąco. |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 18:55 |
|
|
Damizjusz już nie mógł wytrzymać tego uczucia odwrócił sie w strone zachodu i nie zwarzajądz na nic poszedł w tą strone ____________ Mythai rulez |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 19:04 |
|
|
Ismud schwycił broń i rzucił się do ataku tak prędko, że Adamant aż cofnął się o krok, zaskoczony, potykając się przy tym lekko o pnącze jeżyny.
[Adamant - rzucaj Walkę.
W Ismuda: 18] ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 19:19 |
|
|
[WB Adamanta: 21 (w tym +1 za medytacje)
Obrażenia 1: 18
Celowanie 1: 4
Obrażenia 2: 23
Celowanie 2: 73]
Adamant skoczył do tyłu, odbijając się od ziemi rekami i wylądował w kucki, jednym płynnym ruchem prawej ręki wyciągając swój miecz z zaczepów. Ismund natarł na niego i ich oręże starły się, wyrzucając fontannę iskier gdy zsunęły się z siebie, ale to Adamant pozbierał się szybciej i wyprowadził szybkie cięcie w głowę Ismunda, ograniczając siłę coisu tak, aby tylko boleśnie zranić go w czoło.
"Kaster-"
Lecz, gdy zadał już cios, nie zatrzymał się, tylko zrobił pełne 360 stopni obrotu i zadał drugi cios, szybszy i silniejszy, w poprzek piersi mężczyzny. Ten cios był tak wyważony, aby zranić Ismunda na tyle poważnie, aby nie był w stanie dalej walczyć, ale żeby go nie zabić.
"-Sieg!!!" |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 19:27 |
|
|
Ten cios był tak wyważony, aby zranić Ismunda na tyle poważnie, aby nie był w stanie dalej walczyć, ale żeby go nie zabić.
Niestety, nie wyszło to tak dokładnie, jakby tego sobie życzył. Ismud nie stał w miejscu; w ostatniej chwili szarpnął się w bok, obrócił lekko... i ostrze wbiło się między żebra, głębiej, niż powinno. Twój dawny wróg, umierając, spojrzał na ciebie z nienawiścią, dysząc ciężko i boleśnie.
- Przeklęty! - splunął na ciebie w bezsilnej złości. - Zajęłeś moje miejsce i powinieneś za to zginąć z mojej ręki... cholera... - zacisnął oczy. - Tak się nie stanie... Ale nie myśl, że umkniesz sprawiedliwości... Kto inny... dopełni... mojej zemsty... - dyszał coraz bardziej urywanie. - Ta sekutnica... tam w obozie... kiedy spopieliła mojego towarzysza... kiedy prysły jej iluzje... obiecała mi... twoją... śmierć, sukin...!
Jego ciało opadło bezwładnie.
Kiedy się rozglądasz, dostrzegasz, że stoisz sam.
[PW do Damka]
[Damek - proszę nie postuj do odebrania PW]
Czujesz, jak magnetyczny impuls potęguje się z każdą chwilą. Dochodzi do tego, że wyciągasz przed siebie dłoń ze sztyletem i idziesz za nią, jakby była igłą kompasu. Nie możesz się teraz zatrzymać. W uszach słyszysz niemal śpiew fanfar; cel jest już blisko; zwycięstwo jest tuż!
Idziesz przez opary dziwnej, nienaturalnej mgły. Pomiędzy drzewami prześwituje jakaś polana, a na niej dziwna, nieregularna skała, zatopiona w oparach. ____________
Ostatnio zmieniony przez Whitefire dnia Poniedziałek 03 Lipiec, 2006 21:58, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 19:40 |
|
|
Oczy Adamnta rozszerzyły się lekko w szoku, gdy zobaczył, jakjego ostrze wbija się w bok Ismunda.
... Nie! Czemu ten idiota to zrobił!
"Przeklęty! Zajęłeś moje miejsce i powinieneś za to zginąć z mojej ręki... cholera..."
"... Ismund... Ja..." - plwocina minęła jego twarz o centymetry.
"Tak się nie stanie... Ale nie myśl, że umkniesz sprawiedliwości... Kto inny... dopełni... mojej zemsty..."
"... Co...?"
"Ta sekutnica... tam w obozie... kiedy spopieliła mojego towarzysza... kiedy prysły jej iluzje... obiecała mi... twoją... śmierć, sukin...!"
"Ta sekutnica... tam w obozie... kiedy spopieliła mojego towarzysza... kiedy prysły jej iluzje... obiecała mi... twoją... śmierć, sukin...!"
"... Vixara? Moją śmierć? O co ci..." - głos Adamnta ucichł, gdyż juz nie miał kto go słuchać.
Powolnym ruchem Adamant włożył swój miecz z powrotem w zaczepy na plecach, po czym uklęknął przy Ismundzie, delikatnie przeszukując go. Wzdrygał się lekko przed tym czynem, ale ta sprawa stawała się zbyt dziwna, a to, co mógł znaleźć, mogło mu cos o niej powiedzieć.
Potem, gdy skończył i znalezione przedmioty położył obok na trawie do późniejszego obejrzenia, wyjął znów swój miecz i wyprowadził 4 proste cięcia, wycinając w ziemi prostokąt troszkę wiekszy od ciała mężczyzny. następnie przy pomocy płazu swego miecza wyjął zimię z niego i, wbijając miecz w ziemię, podniósł ciało Ismunda i włożył je do improwizowanego grobu, odmawiając krótką modlitwę za zmarłych i poświęcając ziemię, w której znajdował się grób. Następnie zakrył go wydobytą ziemią i ułożył znowu trawę tak, że prawie nie widac było grobu. Miejsce spoczynku Ismunda pokazywał tylko połozony tam krótki miecz wojownika, z równo wyciętymi gałęziami tworzącymi święty trójkąt Pozda.
Następnie Adamant znów przyczepił zdobyczny miecz do napierśnika i podniósł znalezione przedmioty, studiując je idąc w stronę obozu. |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 19:57 |
|
|
[przedmiotów w zasadzie nie ma: krótki miecz, trochę żywności i wody, kilka zwykłych obozowych sprzętów - to wszystko]
idąc w stronę obozu
[Obóz drwali jest kilka godzin stąd, ten masz na myśli? ]
Widzisz, jak Damizjusz znika pośród drzew gdzieś w głębi puszczy, trochę na prawo od kierunku, jaki obrałeś (jeżeli próbujesz iść w stronę obozu drwali). ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 20:15 |
|
|
Adamant zatrzymał się i popatrzył za Damizjuszem, rozmyślając:
No dobra... Dziś już narażałem się dla innych, prawie zginąłem, a teraz mam albo iśc do bezpieczeństwa obozu lub gonić Damizjusza, co prawdopodobnie będzie tak bezpieczne jak próba ukłucia w oko smoka...
Wzruszył ramionami.
Co tam - czy kiedykolwiek ktoś uważał mnie za normalnego?
Wojownik pobiegł za Damizjuszem, jak zwykle bezgłośnie. |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 20:42 |
|
|
Erthang - wbiegasz na pokrytą całunem mgły polanę, dużymi chałstami łapiąc powietrze. Długi bieg zmęczył cię jednak, więc zwalniasz, bo chyba nie byłoby dobrze, gdybyś w krytycznej chwili umarł z zadyszki.
Damizjusz - wkraczasz na tę samą polanę, niemal nie zauważając mgły, ani nawet tego, że wyszedłeś spomiędzy drzew. Coś każe ci unieść rękę ze sztyletemi kroczyć naprzód.
Raziel - wbiegasz na tę samą polanę, nieco na lewo od Damizjusza i naprzeciwko Erthanga.
Polana utworzyła się w niecce pomiędzy trzema łagodnymi wzgórzami, porosłymi prastarymi dębami, których nieruchome czuby sięgają nieba. Do pasa, miejscami do piersi, wypełniona jest mgłą, lecz mimo tego nieoczekiwanie widzicie sie wszyscy nawzajem, choć Damizjusz nie zwraca na pozostałych zbyt dużej uwagi. W ręku trzyma mały, jadowicie zielony sztylet.
W centrum polany wznosi się głaz, mniej więcej wysokości człowieka. Opływa go mgła, a na jego szczycie kuca istota... dziewczynka? Jest naga i piękna, lecz niesamowicie dziwna. Jej skóra jest bladozielona a długie, tylko trochę ciemniejsze włosy spływają po całej jej sylwetce i niżej, po kamieniu; ich końce toną we mgle. Kobieta (?) siedzi z szeroko rozwartymi oczyma i wpatruje się w sztylet, który Damizjusz unosi, idąc w jej stronę.
Damizjusz - słyszysz w myślach nagły krzyk, impuls, gorączkowe pragnienie. TERAZ! - krzyczy coś w tobie. TERAZ, UDERZ!
Postępujesz krok naprzód, podbiegasz, bierzesz zamach...
NIE W NIĄ! W KAMIEŃ! UDERZ W KAMIEŃ!!! - słyszysz w umyśle ryk, który zaćmiewa niemal wszystko inne. ____________
|
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 20:57 |
|
|
Hm... Stawiam na 89-67-90, ale mogę się trochę mylić. - pomyślał Adamant, patrząc na 'kobietę' na głazie. Prawą ręką znowu złapał rękojeśc swojego miecza, patrząc najpierw na Erthanga, a potem na Damizjusza.
"Hm... Miło was znowu widzieć..." - powiedział głośno, po czym zaczął patrzeć z lekkim zdziwieniem na działania Damizjusza. |
|
|
|
|
Wysłany: Niedziela 02 Lipiec, 2006 20:58 |
|
|
TO JEST ŹRÓDŁO MOCY, KTÓRA ZABIJA DRWALI! ZNISZCZ JĄ! ZNISZCZ!!! - rozlega się w głowie Damizjusza.
(lepiej, Raziel? ) ____________
Ostatnio zmieniony przez Whitefire dnia Niedziela 02 Lipiec, 2006 21:09, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
Forum Mythai
-> Sala Pamięci |
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) |
Strona 16 z 18 |
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18 |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|