Rozdział 7 - Księga Wiedzy
Światło bierze się z ognia. Sztuka rozniecania go liczy sobie bez mała 100 tysięcy lat. Umiejętność rozpalania ognia jest też bardzo ważna dla poszukiwacza przygód.
Jedną z pierwszych technik było uderzanie krzemieniem o krzesiwo (początkowo krzesiwem były skałki pirytu, później stal). Robiono to tak, by iskra padła na hubkę - hubką było suche próchno, mech albo huba (grzyb).
Dosyć rozpowszechnioną, choć trudną techniką było też stosowanie świdra ogniowego ("pocieranie" patyczków). Aby tak rozpalić płomień, należy przygotować ogniową deszczułkę z bardzo suchego drzewa, najlepiej świerku, jodły, wiązu lub lipy. W tej deszczułce, może centymetr od skraju, żłobi się niewielkie wgłębienie. Do niego doprowadzamy, od boku, wcięcie w kształcie klina, najlepiej na 3 mm od środka wgłębienia. Potem sporządzamy sobie świder z podobnego gatunku drzewa, długi na co najmniej 20 cm., o średnicy około 2,5 cm. Dolny jego koniec powinien być zaokrąglony i szczelnie mieścić się w zagłębieniu deszczułki.
Rozniecenie w ten sposób ognia jest niezmiernie trudne, jeśli nie niemożliwe, kiedy próbujemy tego dokonać rękoma i w pojedynkę; najlepiej mieć zmiennika lub dwóch i sporządzić łuk obrotowy, którego "cięciwa" oplatałaby świder. W tym wypadku należy też mieć klocek z płytkim, wyślizganym wgłębieniem, którym można będzie przytrzymać świder od góry.
Rozpalając jakikolwiek ogień, warto pamiętać, że potrzebuje on tlenu, dlatego ustawianie ognisk ze zbitej sterty gałęzi jest pomysłem dość kiepskim. Lepsza jest standardowa piramidka lub pagoda (szczapy w pagodzie ułożone są poziomo, ale jedne na drugich, tak że tworzą jakby ścianki piramidy bez czubka). Pagoda jest szczególnie dobra przy silnych wiatrach, chociaż czasami wymaga dodatkowej osłony. Czasami przydaje się też ognisko wartownicze, tworzone z kilku polan zetkniętych końcami: łatwo wówczas regulować siłę płomienia odpowiednio zsuwając lub rozsuwając gałęzie. W warunkach dużej wilgotności można rozpalać ogień pomiędzy rozszczepionymi połówkami pniaka, zawieszonymi na podwyższeniach; czasem potrzebne też są różne podstawki (z kamieni lub pniaków).
Oczywiście często przydaje się możliwość przenoszenia ognia, a raczej światła. Od tysięcy lat używano w tym celu łuczywa, to znaczy kawałka smolnego drzewa, czasem zatykanego w uchwyty w ścianach. Już w starożytności łuczywa udoskonalono do postaci pochodni, owijając jego koniec szmatą nasyconą olejem. Pochodni używano do oświetlania pomieszczeń i ulic (pierwsze stałe oświetlenie miast, właśnie przy pomocy pochodni, zastosowano w IV wieku naszej ery).
Pierwsze świece woskowe pojawiły się prawdopodobnie już ponad tysiąc lat przed naszą erą. Świece, zwłaszcza te niekopcące, były dosyć kosztowne i przez długi czas były towarem luksusowym. Używano ich zwykle tylko podczas ważnych ceremonii i obrzędów. Dopiero w X wieku nauczono się wytwarzać świece łojowe, znacznie tańsze, ale też gorszej jakości. Najczęściej wytwarzano je po prostu poprzez wielokrotne zanurzanie knota w roztopionym łoju.
Znacznie bardziej popularne były lampy olejne. Stosowano w nich knot z lnu lub konopi; w Egipcie lampa z knotem była znana już 2000 lat przed naszą erą, choć warto wiedzieć, że lampy szklane były bardzo drogim towarem. Taka postać rzeczy trwała aż do końca wieku XVIII; dopiero wówczas udoskonalono knot poprzez doprowadzenie do jego wnętrza powietrza (zwiększyło to jasność sześciokrotnie). Lampy naftowe pojawiły się dopiero w drugiej połowie XIX wieku.


Nasi użytkownicy napisali 77179 wiadomości na forum oraz dodali 442 publikacji. Zapisało się nas już 2009 Ostatnio do paczki dołączył menaltlika112  Po stronie kręci się 17 osób: 0 zarejestrowany, 0 ukrytych, 17 gości. |
|
|